Strona główna Grupy pl.sci.psychologia mobbing - dluga i smutna opowieść

Grupy

Szukaj w grupach

 

mobbing - dluga i smutna opowieść

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-03-15 17:55:47

Temat: mobbing - dluga i smutna opowieść
Od: "Mazi" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pierwszy dzień w pracy. Przyszedłem rano, trochę przerażony, nic dziwnego, w
końcu to zmiana pracy. - "Na razie usiądź gdzieś tu z boku. Później
zastanowimy się nad miejscem dla ciebie", usłyszałem. Byłem szczęśliwy. Nie
zrobiłem nic, aby dostać tę pracę. To szef chodził za mną więcej niż pół
roku. W końcu zgodziłem się pracować w jego firmie. To później nadeszło
całkiem niedługo - jakieś 2 miesiące później. Do tego czasu przychodziłem
codziennie przed ósmą, wychodziłem często po 18.00. Cały dzień wymyślałem
sobie zadania, sam. On (szef) tylko siedział i patrzył. Czasami o coś pytał.
Nikt nie wiedział, po co ja właściwie jestem. Sam również tego nie
wiedziałem. Pamiętam, że w pierwszy dzień znalazłem w komputerze jakieś 200
wirusów (w życiu wcześniej tyle nie widziałem) i do tego żadnej kopii
zapasowej ani systemu, ani używanych plików z danymi, nic.

Odmieniło się w ciągu jednej chwili. Było to pierwszego roboczego dnia
nowego roku, gdy okazało się, że nie ma magazyniera. Po prostu sobie nie
przyszedł, zniknął. Nie było go w domu, nigdzie, wyparował. Jego siostra z
policją włamała się do mieszkania, na stole leżała służbowa komórka, która
przypadła mnie. - "Od dzisiaj ty sprzedajesz, fakturujesz, prowadzisz całą
gospodarkę magazynową, jesteś odpowiedzialny za towar, uzgadniasz trasy
samochodów, zamawiasz transport, sprawdzasz salda z klientami, wysyłasz
listy ponaglające, koordynujesz dostawy kontenerów, upewniasz się, czy
statki przypłyną na czas, zgłaszasz towar do odprawy celnej i
weterynaryjnej, prowadzisz kasę, komputery, jesteś odpowiedzialny za
prawidłowy obieg dokumentów, rozliczanie pracowników, pomagasz w
restrukturyzacji firmy - zmiana osobowości prawnej. - " Masz do pomocy młodą
pindzie. Radź sobie."

Kiedyś zginęło trochę pieniędzy z szafy pancernej.
Oczywiście, mimo, iż to nie zostało powiedziane, szef myślał, że ja je
ukradłem. Miałem przecież do szafy klucze. Od tego czasu magazynier
postanowił zamykać wszystkie wewnętrzne drzwi na klucz. Szef rano wchodzi do
pracy, łapie za klamkę i pcha z całej siły. Magazynier mówi, że te drzwi są
zamknięte na klucz. Następuje zmasowany atak szefa na drzwi z tekstem -
"Przecież tu się nie zamyka".

Codzienne wydzieranie się, czy rzucanie długopisami (oczywiście nie do mnie;
ja wtedy byłem jedyny, najlepszy, nikt wcześniej nie potrafił znaleźć
kontenera na statku, płynącego z towarem do nas w Internecie, czy w
dosłownie chwilę wydrukować listę zobowiązań klientów; klienci obsłużeni na
czas, faktury dostarczone w terminie, kartki świąteczne, o co chodzi???). -
"Pani Kasiu, niech pani mi tu nie pier., jak wrócę po weekendzie, to
załatwimy tę sprawę do końca." Pani Kasia wylatywała z pracy średnio 2 razy
w tygodniu. Opowiedziała kiedyś, że nauczyła się specjalnej techniki
polegającej na krzyżowaniu rąk i nóg podczas rozmowy z szefem, aby nie
dopuścić złej energii. Wierzyła, że to działa. Mówiła, że pomaga.

Ataków doczekałem się i ja. Gdy sytuacja w firmie wróciła do normy,
skończyły się nowości, wszystko sprawnie działało, grono ofiar powiększyło
się o mnie. - "Dlaczego to jeszcze nie jest zrobione", telefony do domu z
opier. za wszystko, co tylko się dało.

Mija pół roku pracy. Ja ciągle nie mam żadnej umowy o pracę. Codzienna
wyprawa do pracy to jak wyprawa się na wojnę. W międzyczasie studia i sesja.
Nie mam pojęcia jak to pogodziłem. Poprosiłem o 2 godziny wolne w tracie
dnia, chociaż parę razy. Oczywiście zgodził się. Wychodziłem około 11.00,
właściwie to czekałem ubrany w płaszcz czasami więcej niż godzinę aż skończy
rozmawiać przez komórkę, gdyż machał żebym poczekał. Ciekawe, czy dziś
dojadę do przejazdu, myślałem. Udało się raz. Pozostałe trzy razy telefon po
3 minutach od wyjechania z jakimś idiotycznym pytaniem oraz ze dwa telefony
w trakcie następnej godziny. Zdałem wszystkie egzaminy w pierwszym terminie.
Ważyłem jakieś 10 kg mniej. Postanowiłem napisać wypowiedzenie. Zgodnie z
kodeksem użyłem dwutygodniowego terminu wypowiedzenia. Nie spałem całą noc.
Tak naprawdę nie chciałem stamtąd odejść. Myślałem, że wręczenie
wypowiedzenia go ruszy. Nie myliłem się. Niestety on tego nie pokazał. To
przecież twardziel. Spojrzał na wypowiedzenie, rzucił na podłogę i po
temacie. Przez następne dwa tygodnie właściwie nie rozmawialiśmy. Czasami on
o coś zapytał, czasami ja coś wytłumaczyłem. Czas leciał. W przedostatni
dzień mojej pracy zaprosił mnie na obiad. Rozmawialiśmy. Powiedział -"To
twoja sprawa, co zrobisz, jednak zostań proszę, aż kogoś znajdę". Po wypiciu
większej ilości alkoholu płakał. - "Przecież tak nie musi być" Zostałem.

Kłucie w brzuchu i sztywne, piekące ramiona. Codziennie budzę się obolały.
Rano kłuje mnie w brzuchu, wieczorem w ramionach. Nic nie pomaga. Mija dzień
za dniem. Sytuacja w pracy staje się coraz bardziej napięta. O wypowiedzeniu
zapomnieli wszyscy. Trwa to następne dwa tygodnie. Poniedziałek. Budzę się
rano. Kłucie w brzuchu i w ramionach zamienia się w jedno wielkie kłucie
zaczynające się w okolicy pasa, a kończące się tuż przed głową. Przychodzi
rano. Nie wiem, co mu się wtedy stało. Zmasowany atak o wszystko, co tylko
na język przyszło. Wyciąganie wszystkiego z prywatnych rozmów (z czasów, gdy
byłem jeszcze najlepszym doradcą) na jaw przy wszystkich. - " No powiedz,
pani Kasi, jak mówiłeś, że trzeba ją wyrzucić z pracy, bo do niczego się nie
nadaje i robi błędy we wszystkim". Zagotowałem się. Pani Kasia, w okresie,
gdy zaczynałem pracować robiła faktycznie masę błędów. Nie wynikało jednak
to z jej niekompetencji, tylko ze stylu pracy i atmosfery, jaka miała
miejsce w firmie. Szef przynosił jej jakieś papierki, chwilę później kazał
jej je zostawić i zrobić coś pilniejszego, później coś jeszcze pilniejszego,
zaraz potem wydzierał się, dlaczego ta pierwsza robota jest jeszcze nie
zrobiona. Pani Kasia trzęsąc się ze strachu i nie bardzo widząc z
wściekłości na oczy, wpisywała jakieś liczby i odnosiła papierki. -" Pani
Kasiu.", mówił. Nawet nie próbuję powtórzyć. W momencie, gdy odchodziłem
pani Kasia, nie dość, że nie robiła błędów, znała cały obieg dokumentów,
potrafiła obsługiwać program księgowo-finansowy, prowadzić kasę i cały
szereg innych prac. Jedyna wiedziała, o co tak naprawdę w tym wszystkim
chodzi. To ona przeszkoliła zatrudnionych na moim miejscu kilka osób -
dyrektora sprzedaży, kierownika sprzedaży, fakturzystkę, magazyniera. Pani
Kasia dalej zarabia tyle samo, co dwa lata temu, Nowi pracownicy zarabiają
parokrotnie więcej niż ona udowadniając jej na każdym kroku, że ona tu nie
jest od myślenia tylko od roboty.

Odszedłem. Słysząc: wyp. ch., w życiu nie znajdziesz w tym mieście pracy. I
tak z ciebie ściągnę te pieniądze, które mi ukradłeś z szafy pancernej.
Powiedział też, że największym jego błędem było zatrudnienie kawalera bez
zobowiązań, który może sobie odejść w każdej chwili, gdyż nie musi
utrzymywać rodziny. - "Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, co ty tu
robiłeś", mówił. Zabrałem swój kubek z resztką kawy i odszedłem.

Tak zakończyłem swoją karierę w tej firmie. Okazało
się, że po tygodniu bólu przestało mnie kłuć. Zacząłem zauważać przyrodę,
zaczynało się lato. Zaliczyłem wszystkie egzaminy na studiach. Został mi
tylko jeden semestr. Nawet jak przez pół roku, pomyślałem, nie znajdę pracy,
to nic się nie stanie. Skończę studia. Odpocznę. Będzie normalnie. Żadnego
chamstwa i wyzwisk. Warto było. Nie żałowałem ani przez chwilę. Od tego
czasu mija właśnie rok. Ja ciągle siedzę w domu. Od czasu do czasu odbywam
jakąś rozmowę kwalifikacyjną u potencjalnego pracodawcy. W większości
przypadków wypadam rewelacyjnie. Prowadzący rozmowy zastanawiają się,
dlaczego z takimi kwalifikacjami i doświadczeniem ciągle nie pracuję.
Obiecują, że zadzwonią najpóźniej do tygodnia czasu po rozmowie, że na pewno
mi coś znajdą. Czekam. Oni nie dzwonią. Gdy ja zadzwonię, tłumaczą, że jest
recesja. Proszą, żebym próbował od czasu do czasu.

Od tygodnia kłuje mnie w brzuchu, od dwóch dni mam sztywne ramiona.
Czy od jutra zacznie mnie kłuć znów cały tułów? Czy coś to dało, że
odszedłem?

Pozdrawiam grupowiczów
Mazi







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-03-15 18:13:11

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieść
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Mazi"

/.../
> Od tygodnia kłuje mnie w brzuchu, od dwóch dni mam sztywne ramiona.
> Czy od jutra zacznie mnie kłuć znów cały tułów? Czy coś to dało, że
> odszedłem?

Tak, to jest to.. O tym marzyliśmy ?
A pracodawcom wciąż za mało "praw".
Ciekawe..
E.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 19:18:49

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieś
Od: "Saulo" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

"EvaTM" <e...@i...pl> wrote in message
news:a6tdkm$cg9$1@news.tpi.pl...
> "Mazi"
>
> /.../
> > Od tygodnia kłuje mnie w brzuchu, od dwóch dni mam sztywne ramiona.
> > Czy od jutra zacznie mnie kłuć znów cały tułów? Czy coś to dało, że
> > odszedłem?
>
> Tak, to jest to.. O tym marzyliśmy ?
> A pracodawcom wciąż za mało "praw".
> Ciekawe..
> E.

A na jakiej podstawie uogólniłaś (poza swoją głęboką wiarą w to, że teraz
jest gorzej niż w Peerelu?)

Saulo



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 20:56:53

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieść
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Mazi"

> Pierwszy dzień w pracy. Przyszedłem rano, trochę przerażony, nic dziwnego,
w
> końcu to zmiana pracy. - "Na razie usiądź gdzieś tu z boku. Później
> zastanowimy się nad miejscem dla ciebie", usłyszałem. Byłem szczęśliwy.
Nie
> zrobiłem nic, aby dostać tę pracę. To szef chodził za mną więcej niż pół
> roku. W końcu zgodziłem się pracować w jego firmie.

Stresujący problem 06.03.20 14:03


Brytyjczycy otwarcie przyznają się do tego, że stresy w pracy rujnują im
życie. Zaś sądy nie chcą uznawać ich racji. Przeprowadzono badania, które
mają pomóc określić, kto jest za te stresy odpowiedzialny i jak można z nimi
walczyć.

Wanda Żółcińska


Strumień skarg napływających do brytyjskich sądów, dotyczących stresów w
miejscu pracy osłabł, odkąd w lutym br. sąd oddalił trzy takie skargi na
pracodawców.

Mimo to temat stresu w pracy podnoszony jest coraz częściej, zwłaszcza, że
pracodawcy wymagają od pracowników coraz więcej. Pozostaje pytanie, kto jest
odpowiedzialny za kontrolowanie stresu w miejscu pracy - sami pracownicy czy
managerowie?

Brytyjska organizacja Health and Safety Executive (HSE) przez półtora roku
prowadziła badania nad stresami w miejscu pracy. Wzięto pod uwagę obciążenie
pracą, komunikację, równowagę pomiędzy czasem spędzanym w pracy i w domu,
jasne określenie kompetencji, bezpieczeństwo stanowiska i wsparcie ze strony
kadry kierowniczej. Miało to pomóc zbadać dynamikę stresu i efekt, jaki
wywiera on na pracownikach. Rezultaty mają umożliwić opracowanie standardów,
które z kolei ułatwią firmom zapanowanie nad stresem w miejscu pracy.

Według szacunków HSE pół miliona osób w Wielkiej Brytanii cierpi z powodu
stresów związanych z pracą, a w każdym roku 6,5 mln dni roboczych jest
traconych z powodu chorób związanych ze stresami. Według najnowszych badań
Industrial Society, 86% pracowników uważa, że w ich firmach stres jest
poważnym problemem, a dla 36% badanych jest on "istotnym zagadnieniem".

Przedstawiciele HSE stwierdzają, że z problemem stresów pracownicy muszą
radzić sobie zupełnie sami, nie mają wsparcia ani zrozumienia ze strony
firmy. Świadczy o tym rekordowa liczba spraw sądowych. Pracownicy powinni
informować pracodawców o swoich stresach, a ci - brać na siebie część
odpowiedzialności za pokonywanie tych problemów.

Czynniki takie, jak obciążenie obowiązkami, brak kontroli i niewystarczające
wsparcie, zdaniem psychologów mają szkodliwy wpływ na zdrowie ludzi. HSE
opracowuje standardy związane ze stresami w pracy. Dzięki ich ustanowieniu
będzie możliwe opracowanie realistycznych założeń przez działy zajmujące się
zarządzaniem zasobami ludzkimi, przy projektowaniu stanowisk pracy bądź
rekrutowaniu pracowników.

Pierwsze, pilotażowe programy zarządzania stresem w firmach mają zostać
opracowane do końca 2003 roku. HSE zastanawia się również nad stopniem
sformalizowania opracowywanych standardów, nie wyklucza wprowadzenia
odpowiednich zapisów do przepisów prawa pracy, zwłaszcza, jeśli okaże się,
że firmy nie chcą przestrzegać ich dobrowolnie.

Dużo wiadomo o tym, czym jest stres, ale niewiele o tym, jakie stanowi
zagrożenie i jak je zredukować. Managerowie powinni obliczać finansowe i
personalne koszty stresów, a należą do nich: stracone dni pracy, zwiększona
rotacja zatrudnienia, obniżona jakość pracy działu obsługi klienta i niskie
morale załogi.

http://www.jobuniverse.pl/news/news.asp?id=364

I co z tego, że tak jest i gdzie indziej ?
E.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 21:10:26

Temat: Odp: mobbing - dluga i smutna opowieść
Od: "Ania" <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Co dodac co ujać. Przeszlam to samo , jednakze w ostrzejszej fazie mój
organizm wykombinowal sobie , ze więcej nie wytrzyma i byle stres dosłownie
zwalał mnie z nóg. Migreny czasem bez powodu doprowadzały do tego , ze
jedynym ratunkiem było iść spć. Wyciszyć się i takie tam slogany słyszałam.
No i się zwolniłam, znalazłam prace i znowu problemy się zaczeły chodź już
bezpośrednio nie z mojej winy. W połowie listopada nie miałam pracy.
Przeryczałam kilka tygodni przed kompem a pomagali mi stanąć na nogi
"wirtualni znajomi " z czata i rodzinka. Przysyłali maile , dzwonili i
jestem im za to wdzięczna. Jeżeli mi ktoś powie , ze takie przyjaźnie nie
maja sensu to się nie zgodzę. W obecnej chwili też szukam , ale w CV pisze
że szukam zespołu w którym nie straszy sie człowieka i szefowie są normalni
z poczuciem humoru. Moze w końcu trafię na takich. NIe znam lekarstwa na ten
problem, ale powiedziałam sobie, ze nie pozwolę na to by mnie ktoś niszczył.
Z idiotami nie pracuję !

pa życzę powodzenia (sobie też)

Ania

Użytkownik Mazi <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a6tcn6$682$...@n...tpi.pl...
> Pierwszy dzień w pracy. Przyszedłem rano, trochę przerażony, nic dziwnego,
w
> końcu to zmiana pracy. - "Na razie usiądź gdzieś tu z boku. Później
> zastanowimy się nad miejscem dla ciebie", usłyszałem. Byłem szczęśliwy.
Nie
> zrobiłem nic, aby dostać tę pracę. To szef chodził za mną więcej niż pół
> roku. W końcu zgodziłem się pracować w jego firmie. To później nadeszło
> całkiem niedługo - jakieś 2 miesiące później. Do tego czasu przychodziłem
> codziennie przed ósmą, wychodziłem często po 18.00. Cały dzień wymyślałem
> sobie zadania, sam. On (szef) tylko siedział i patrzył. Czasami o coś
pytał.
> Nikt nie wiedział, po co ja właściwie jestem. Sam również tego nie
> wiedziałem. Pamiętam, że w pierwszy dzień znalazłem w komputerze jakieś
200
> wirusów (w życiu wcześniej tyle nie widziałem) i do tego żadnej kopii
> zapasowej ani systemu, ani używanych plików z danymi, nic.
>
> Odmieniło się w ciągu jednej chwili. Było to pierwszego roboczego dnia
> nowego roku, gdy okazało się, że nie ma magazyniera. Po prostu sobie nie
> przyszedł, zniknął. Nie było go w domu, nigdzie, wyparował. Jego siostra z
> policją włamała się do mieszkania, na stole leżała służbowa komórka, która
> przypadła mnie. - "Od dzisiaj ty sprzedajesz, fakturujesz, prowadzisz całą
> gospodarkę magazynową, jesteś odpowiedzialny za towar, uzgadniasz trasy
> samochodów, zamawiasz transport, sprawdzasz salda z klientami, wysyłasz
> listy ponaglające, koordynujesz dostawy kontenerów, upewniasz się, czy
> statki przypłyną na czas, zgłaszasz towar do odprawy celnej i
> weterynaryjnej, prowadzisz kasę, komputery, jesteś odpowiedzialny za
> prawidłowy obieg dokumentów, rozliczanie pracowników, pomagasz w
> restrukturyzacji firmy - zmiana osobowości prawnej. - " Masz do pomocy
młodą
> pindzie. Radź sobie."
>
> Kiedyś zginęło trochę pieniędzy z szafy pancernej.
> Oczywiście, mimo, iż to nie zostało powiedziane, szef myślał, że ja je
> ukradłem. Miałem przecież do szafy klucze. Od tego czasu magazynier
> postanowił zamykać wszystkie wewnętrzne drzwi na klucz. Szef rano wchodzi
do
> pracy, łapie za klamkę i pcha z całej siły. Magazynier mówi, że te drzwi

> zamknięte na klucz. Następuje zmasowany atak szefa na drzwi z tekstem -
> "Przecież tu się nie zamyka".
>
> Codzienne wydzieranie się, czy rzucanie długopisami (oczywiście nie do
mnie;
> ja wtedy byłem jedyny, najlepszy, nikt wcześniej nie potrafił znaleźć
> kontenera na statku, płynącego z towarem do nas w Internecie, czy w
> dosłownie chwilę wydrukować listę zobowiązań klientów; klienci obsłużeni
na
> czas, faktury dostarczone w terminie, kartki świąteczne, o co
chodzi???). -
> "Pani Kasiu, niech pani mi tu nie pier., jak wrócę po weekendzie, to
> załatwimy tę sprawę do końca." Pani Kasia wylatywała z pracy średnio 2
razy
> w tygodniu. Opowiedziała kiedyś, że nauczyła się specjalnej techniki
> polegającej na krzyżowaniu rąk i nóg podczas rozmowy z szefem, aby nie
> dopuścić złej energii. Wierzyła, że to działa. Mówiła, że pomaga.
>
> Ataków doczekałem się i ja. Gdy sytuacja w firmie wróciła do normy,
> skończyły się nowości, wszystko sprawnie działało, grono ofiar powiększyło
> się o mnie. - "Dlaczego to jeszcze nie jest zrobione", telefony do domu z
> opier. za wszystko, co tylko się dało.
>
> Mija pół roku pracy. Ja ciągle nie mam żadnej umowy o pracę. Codzienna
> wyprawa do pracy to jak wyprawa się na wojnę. W międzyczasie studia i
sesja.
> Nie mam pojęcia jak to pogodziłem. Poprosiłem o 2 godziny wolne w tracie
> dnia, chociaż parę razy. Oczywiście zgodził się. Wychodziłem około 11.00,
> właściwie to czekałem ubrany w płaszcz czasami więcej niż godzinę aż
skończy
> rozmawiać przez komórkę, gdyż machał żebym poczekał. Ciekawe, czy dziś
> dojadę do przejazdu, myślałem. Udało się raz. Pozostałe trzy razy telefon
po
> 3 minutach od wyjechania z jakimś idiotycznym pytaniem oraz ze dwa
telefony
> w trakcie następnej godziny. Zdałem wszystkie egzaminy w pierwszym
terminie.
> Ważyłem jakieś 10 kg mniej. Postanowiłem napisać wypowiedzenie. Zgodnie z
> kodeksem użyłem dwutygodniowego terminu wypowiedzenia. Nie spałem całą
noc.
> Tak naprawdę nie chciałem stamtąd odejść. Myślałem, że wręczenie
> wypowiedzenia go ruszy. Nie myliłem się. Niestety on tego nie pokazał. To
> przecież twardziel. Spojrzał na wypowiedzenie, rzucił na podłogę i po
> temacie. Przez następne dwa tygodnie właściwie nie rozmawialiśmy. Czasami
on
> o coś zapytał, czasami ja coś wytłumaczyłem. Czas leciał. W przedostatni
> dzień mojej pracy zaprosił mnie na obiad. Rozmawialiśmy. Powiedział -"To
> twoja sprawa, co zrobisz, jednak zostań proszę, aż kogoś znajdę". Po
wypiciu
> większej ilości alkoholu płakał. - "Przecież tak nie musi być" Zostałem.
>
> Kłucie w brzuchu i sztywne, piekące ramiona. Codziennie budzę się obolały.
> Rano kłuje mnie w brzuchu, wieczorem w ramionach. Nic nie pomaga. Mija
dzień
> za dniem. Sytuacja w pracy staje się coraz bardziej napięta. O
wypowiedzeniu
> zapomnieli wszyscy. Trwa to następne dwa tygodnie. Poniedziałek. Budzę się
> rano. Kłucie w brzuchu i w ramionach zamienia się w jedno wielkie kłucie
> zaczynające się w okolicy pasa, a kończące się tuż przed głową. Przychodzi
> rano. Nie wiem, co mu się wtedy stało. Zmasowany atak o wszystko, co tylko
> na język przyszło. Wyciąganie wszystkiego z prywatnych rozmów (z czasów,
gdy
> byłem jeszcze najlepszym doradcą) na jaw przy wszystkich. - " No powiedz,
> pani Kasi, jak mówiłeś, że trzeba ją wyrzucić z pracy, bo do niczego się
nie
> nadaje i robi błędy we wszystkim". Zagotowałem się. Pani Kasia, w okresie,
> gdy zaczynałem pracować robiła faktycznie masę błędów. Nie wynikało jednak
> to z jej niekompetencji, tylko ze stylu pracy i atmosfery, jaka miała
> miejsce w firmie. Szef przynosił jej jakieś papierki, chwilę później kazał
> jej je zostawić i zrobić coś pilniejszego, później coś jeszcze
pilniejszego,
> zaraz potem wydzierał się, dlaczego ta pierwsza robota jest jeszcze nie
> zrobiona. Pani Kasia trzęsąc się ze strachu i nie bardzo widząc z
> wściekłości na oczy, wpisywała jakieś liczby i odnosiła papierki. -" Pani
> Kasiu.", mówił. Nawet nie próbuję powtórzyć. W momencie, gdy odchodziłem
> pani Kasia, nie dość, że nie robiła błędów, znała cały obieg dokumentów,
> potrafiła obsługiwać program księgowo-finansowy, prowadzić kasę i cały
> szereg innych prac. Jedyna wiedziała, o co tak naprawdę w tym wszystkim
> chodzi. To ona przeszkoliła zatrudnionych na moim miejscu kilka osób -
> dyrektora sprzedaży, kierownika sprzedaży, fakturzystkę, magazyniera. Pani
> Kasia dalej zarabia tyle samo, co dwa lata temu, Nowi pracownicy zarabiają
> parokrotnie więcej niż ona udowadniając jej na każdym kroku, że ona tu nie
> jest od myślenia tylko od roboty.
>
> Odszedłem. Słysząc: wyp. ch., w życiu nie znajdziesz w tym mieście pracy.
I
> tak z ciebie ściągnę te pieniądze, które mi ukradłeś z szafy pancernej.
> Powiedział też, że największym jego błędem było zatrudnienie kawalera bez
> zobowiązań, który może sobie odejść w każdej chwili, gdyż nie musi
> utrzymywać rodziny. - "Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, co ty tu
> robiłeś", mówił. Zabrałem swój kubek z resztką kawy i odszedłem.
>
> Tak zakończyłem swoją karierę w tej firmie. Okazało
> się, że po tygodniu bólu przestało mnie kłuć. Zacząłem zauważać przyrodę,
> zaczynało się lato. Zaliczyłem wszystkie egzaminy na studiach. Został mi
> tylko jeden semestr. Nawet jak przez pół roku, pomyślałem, nie znajdę
pracy,
> to nic się nie stanie. Skończę studia. Odpocznę. Będzie normalnie. Żadnego
> chamstwa i wyzwisk. Warto było. Nie żałowałem ani przez chwilę. Od tego
> czasu mija właśnie rok. Ja ciągle siedzę w domu. Od czasu do czasu odbywam
> jakąś rozmowę kwalifikacyjną u potencjalnego pracodawcy. W większości
> przypadków wypadam rewelacyjnie. Prowadzący rozmowy zastanawiają się,
> dlaczego z takimi kwalifikacjami i doświadczeniem ciągle nie pracuję.
> Obiecują, że zadzwonią najpóźniej do tygodnia czasu po rozmowie, że na
pewno
> mi coś znajdą. Czekam. Oni nie dzwonią. Gdy ja zadzwonię, tłumaczą, że
jest
> recesja. Proszą, żebym próbował od czasu do czasu.
>
> Od tygodnia kłuje mnie w brzuchu, od dwóch dni mam sztywne ramiona.
> Czy od jutra zacznie mnie kłuć znów cały tułów? Czy coś to dało, że
> odszedłem?
>
> Pozdrawiam grupowiczów
> Mazi
>
>
>
>
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 21:15:57

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieś
Od: "Saulo" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

"EvaTM" <e...@i...pl> wrote in message
news:a6tnh7$m84$1@news.tpi.pl...
[cut]
> I co z tego, że tak jest i gdzie indziej ?
> E.

Ale może Ewe znajdziesz za to jakiś budujący przykład białoruski, chiński,
północno-koreański lub kubański?

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 21:33:46

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieś
Od: "Mateo" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Nawet jeśli nikt nic sensownego nie napisze, to może młodzi przeczytają i
będą się uczyć na błedach innych, a nie swoich...


--
Mateo
... porwały mi się wszystkie nitki,
wiążące mnie ze światem...

Gadulec: 1376762


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 21:34:00

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieść
Od: "Wilczek" <w...@i...com> szukaj wiadomości tego autora

Aniu... na prawde cytowanie 9 kb tekstu "pod spodem" jest irytujace,
jest to bowiem przyklad kompletnej bezmyslnosci. Powiedz co Cie kosztuje
przytrzymanie SHIFT i nacisniecie kilka razy PgDn?

> W obecnej chwili też szukam , ale w CV pisze
> że szukam zespołu w którym nie straszy sie człowieka i szefowie są normalni
> z poczuciem humoru.

Jesli takie rzeczy piszesz w CV to nie wroze Ci znalezienia pracy...
Tego typu dopiski, biorac pod uwage baaardzo swobodny styl pracy w firmie,
moge znalezc sie w minimalnej postaci w LM ale nie w CV !!!

--
-=Pozdrowionka=-

Wilczek
w...@w...pl <|> http://www.wr.pl
ICQ: 4017758 <|> GG: 75722



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 21:35:50

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieś
Od: "Mateo" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Wilczek" <w...@i...com> napisał w wiadomości
news:a6tpd7$9g1$2@korweta.task.gda.pl...
> Aniu... na prawde cytowanie 9 kb tekstu "pod spodem" jest irytujace,
> jest to bowiem przyklad kompletnej bezmyslnosci. Powiedz co Cie kosztuje
> przytrzymanie SHIFT i nacisniecie kilka razy PgDn?

proponuję dać odpoczynek palcom i od razu


--
Mateo
... porwały mi się wszystkie nitki,
wiążące mnie ze światem...

Gadulec: 1376762Ctr+A




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-15 22:12:37

Temat: Re: mobbing - dluga i smutna opowieś
Od: "Saulo" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Wilczek" <w...@i...com> wrote in message
news:a6tpd7$9g1$2@korweta.task.gda.pl...
> Aniu... na prawde cytowanie 9 kb tekstu "pod spodem" jest irytujace,
> jest to bowiem przyklad kompletnej bezmyslnosci. Powiedz co Cie kosztuje
> przytrzymanie SHIFT i nacisniecie kilka razy PgDn?
[cut]

No tak... TO nie jest przykład s e n s o w n e g o cytowania (czy nad, czy
pod - takie cytowanie jest bez sensu i jest oznaką braku szacunku dla
innych).

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

sado-masohizm
Jakie sa kobiety?
teoria uzależnień
Sitwo ojczyzno moja...
Czy "sens" to "miód" czy "smak miodu"? ;-))) było: Re: Zycie...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »