Strona główna Grupy pl.soc.rodzina moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 120


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2002-03-13 18:52:33

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: Marynatka <m...@f...net> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 13 Mar 2002 17:13:48 +0100, podpisując się jako
"imbissbudenfreund" <q...@c...de>, napisałeś (aś) :

>> I moze wlasnie tu
>> robie blad - patrze na facetow i od razu z gory zakladam ,ze zaden maz
>> nie moglby oklamac swojej zony tak jak moj nie oklamuje mnie.
>
>skąd wiesz?

ROTFL

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2002-03-13 18:59:11

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: Marynatka <m...@f...net> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 13 Mar 2002 18:23:00 +0100, podpisując się jako Katarzyna
Kuć <a...@s...com.pl>, napisałeś (aś) :

>>Bo moj maz nigdy by nie wzial naszego dziecka na spotkanie do obecnej
>>towarzyszki zycia.
>
>Generalnie nie mam pojęcia co począć z problemem, gdyż z nieco podobnym
>właśnie się zmagam, ale:
>
>czy zmieniłoby się nastawienie, gdyby jego obecna TŻ została jego żoną?

zdecydowanie tak ale to tylko IMO.

>Przecież on może się ożenić i co wtedy?

Jakoś lepiej byłoby mi znieśc myśl, że on ułożył sobie życie i kobieta
z którą jest to na dłużej, a tak? jaką miałabym pewnośc czy dziś
prowadzi ją do Zosi a jutro do Kasi?
Zdecydowałąbym się na powierzenie opieki nad moim dzieckiem
przyjaciółce męża gdybym jużsama ze sobą doszłą do ładu, z mężem
doszła do porozumienia, poznałabym tękobietę - bo obcej babie dawać
dziecko? to nie w moim stylu.

Marzena

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2002-03-13 19:03:35

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: Marynatka <m...@f...net> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 13 Mar 2002 17:35:56 +0100, podpisując się jako "Mierzwiki"
<m...@p...onet.pl>, napisałeś (aś) :


>Marzena, popatrz na ta sytuacje. Wszyscy chca, zeby tato widywal sie z corka
>(tak mi sie przynajmniej wydaje), ale to wplywa bardzo zle na Asie (mam
>nadzieje, ze fakt widywania Kamila, a nie fakt widywania przez niego Basi).
>Rozwiazanie jakie sie nasuwa samo - niech sie Kamil widuje z Basia bez
>obecnosci Aski. Aska nie ufa Kamilowi - moze niech w poblizu bedzie ktos,
>komu ufa.
>To oczywiscie tylko propozycja i nie na cale zycie a na przetrwanie tych
>najgorszych dni, miesiecy, moze roku. W tej chwili pewnie trudno Asi w to
>uwierzyc, ale bedzie lepiej. Trzeba przeczekac.


No patrzę i patrze.
Ja nie jestem przeciwna spotykaniu się ojca z dzieckiem itp.
Ja tylko po prostu na głos wyraziłam wątpliwość, że kiepski to pomysł
aby ona wychodziła z domu.
Pozatym wycofałam sięz dyskusji i popatrzę co dalej z tego
wyniknie....?
No ale widzęniektórych ugryzło to, że ufam mężowi i sięnie okłamujemy
itp :)))))))))))))))) dobre, dobre uśmiałam sięz mężem do łez z tego
postu :)))))))))))))))))))))

pozdrawiam wszystkich serdecznie
Marzena

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2002-03-13 21:05:21

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wez go ze soba do psychologa, moze jemu/jej uwierzy.

Moj maz dokladnie wie dlaczego go nie zapraszam na wizyty z lekarzem. Jezeli
bedzie chcial to napisze, ale watpie....nie ma sie czym chwalic.
W kazdym razie nie interesuja go ewentualne wizyty u lekarza bo po ostatniej
(wlasnie w sprawie lekow nocnych) nie wiedzial nawet ile dziecko wazy.

pzdr Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


45. Data: 2002-03-13 21:19:30

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Skoro nie mogą u niego, bo Asia się nie zgadza a ona (załóżmy) nie ma
> ochoty codziennie na 2 godziny wychodzić bo on przychodzi.

To nawet nie chodzi o ochote. Po prostu czasami nie mam gdzie isc. W
niedziele naprawde chcialam ale lalo, bylo zimno, a ja mialam w perspektywie
wluczenie sie po ulicach Krakowa od 15 do 18. Wrocilam do domu i
powiedzialam, ze pogoda spacerowa nie jest na co moj maz odpowiedzial: "E
noooo"

> Gdybym to była ja to mojemu mężowi oczywiście nie zabroniłabym spotkań
> z dzieckiem ale ja powiedziałąbym mu że nie jestem jakimś psem Burkiem
> żeby wychodzićz własnego domu jak on raczy przyjść.

Wlasnie sie poczulam jak ten Burek :-(

Zawiozłabym
> dziecko albo do teściów albo do swoich rodziców i tam niech sięz
> dzieckiem widuje bawi itp.

Ten schemat praktykowal wczesniej przez dwa mies., ale rodzice nic nie
wiedzieli, ze sie rozstalismy. Jak sie juz dowiedzieli to nie chca sie na to
zgodzic bo sie okazalo, ze oni sie zajmowali dzieckiem, a on albo lezal i
sluchal muzyki, albo gdzies wychodzil, albo wyznawal milosc przez telefon
(nie mnie). Dziecku malo czasu poswiecal. Tymczasem oni na mnie psy
wieszali, ze mu po pracy dziecko wtykam, a facet ewidentnie przemeczony.

> >Nie warto teraz mu sie stawiac, bo tata Basi jest potrzebny (oczywiscie
po
> >wyjasnieniu reakcji Basi na jego wizyty),
>
> to prawda
>

Wcale nie chodzi mi o stawianie sie i izolowanie dziecka od ojca. Gdybym to
chciala zrobic to od razu bym to uczynila, a nie pisala na grupe. Po prostu
zastanawiam sie co jest przyczyna i czy moze akurat nie to o czym pisze.
Nasz staly pediatra spytal sie od razu czy sa jakies niekorzystne wplywy
rodzinne. Ostatnio bylam szczepic dziecko w nowej przychodni. Nie byla to
pierwsza wizyta, ale pierwsza taka "prawdziwa". Opowiadalam pani dr o Basi i
wspomnialam o Lekach nocnych. Pani dr odrazu zadala pytanie, czy nie ma
jakis problemow w najblizsej rodzinie, malzenstwie. Powiedziala, ze z
doswiadczenia wie, ze to przewaznie jest podloze.

pzdr Asia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


46. Data: 2002-03-13 21:21:25

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Bo skąd wiesz czy oni sie
> nie kloca przy dziecku? Przy czym nie mam tu zamiaru osadzac tego, ze sie
> kloca - tylko fakt, ze jesli dochodzi do ostrzejszej wymiany pogladow to
> mala
> nieprzyzwyczajona do tego moze to pozniej odreagowywac

Nie, nigdy sie nie klocimy...no chyba, ze przez internet. Wogole ze soba nie
rozmawiamy (nie z mojej inicjatywy).

pzdr Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


47. Data: 2002-03-13 21:23:57

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

> czy zmieniłoby się nastawienie, gdyby jego obecna TŻ została jego żoną?
> Przecież on może się ożenić i co wtedy? Nie będzie mógł wziąć dziecka do
> domu, bo ta kobieta (pomijając sprawy bólu emocjonalnego matki dziecka,
jako
> porzuconej ) nie jest jego matką?

Nie niezmieniloby. O tej pani nie chce pisac i moich powodach bo internet
nie jest anonimowy.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


48. Data: 2002-03-13 21:31:02

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

>
> Nie bąź tak argresywna Marzeno! Moim zdaniem jeżeli On nie znacznie tego
robić
> to się tego nie nauczy. nie mówię, że trzeba czekać aż sam to wymyśli -
może
> trzeba mu powiedzieć - przewiń dziecko.

No wiesz, po roku czasu jest dla mnie smieszne, ze trzeba mowic kiedy sie
przewija dziecko ;-). Ponadto nie chce byc niesprawiedliwa, zawsze chetnie
przewijal, kapal, karmil, ale jak sie mu powiedzialo, zagrzalo i podalo,
powiedzialo kiedy. czy ja sie pytam kiedy mam przewinac? Jak mam go zostawic
na dluzej z dzieckiem? Pokazal kiedys co potrafi i dobrze wie, ze nie mam
najmniejszego powodu, zebym mu ufala.

pzdr Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


49. Data: 2002-03-13 21:53:37

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: Alex Jańczak <o...@z...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Bolek Potolkin <b...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:9...@4...com..
.
> Marynatka pisze:
>
> >Bo moj maz nigdy by nie wzial naszego dziecka na spotkanie do obecnej
> >towarzyszki zycia.
>
> Czy jest to cos strasznego i w jakis sposob krzywdzi dziecko ze tak
> bardzo sie zarzekasz?

Dołączam się do pytania. Nie miałabym wiele przeciwko temu, żeby
mój były mąż zabierał Adusię do swojej przyjaciółki. Przecież on
i jego być może przyszła żona jak również ich potencjalne dzieci
to będzie kiedyś część rodziny mojej córki...

Olka
--
**/|_/|*********************************************
***********
*( oo_ "Rozumiesz, jest taka cierpienia granica, }:->[=3 *
* \c/--@ za którą się uśmiech pogodny zaczyna" - Cz. Miłosz *
* http://www.olka.zis.com.pl **********************************


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


50. Data: 2002-03-13 21:56:56

Temat: Re: moje dziecko i jego tatus :-( (dlugie)
Od: "Asia" <a...@t...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Ostatnio sie widzialem z Basia w niedziele, bo Asia wtedy pozwala mi sie
> widywac z corka. Moze sie myle, ale od tego czasu uplynely dwie noce i
> nie jestem wcale przekonany, czy to ja i moje wizyty sa powodem tego
> typu zachowan Basi.

Skad wiesz jak uplynely te noce? Przeciez nie masz w zwyczju pytac sie jak
spala, czy ma apetyt, kiedy do lekarza, czy nadal karmie piersia i jak nam
idzie odstawianie, czy byla juz szczepiona?

Tym bardziej, ze nie tak dawno temu widywalem Basie
> rowniez dwa razy w tygodniu i nie slyszalem, zeby tak sie zachowywala.
> Byc moze to nie moje wizyty bezposrednia dzialaja na Basie, ale
> samopoczucie Asi, ktora ewidentnie zle je znosi.

No i masz racje...ja tez sie nie upieram dlatego zapytalam na grupie co
ludzie na to bo narazie wiem od dwoch lekarzy, ze skoro mamy takie przezycia
to co sie dziwie, ze dziecko jest jakie jest.

Dla tego tez "upieram"
> sie na wizyty w cztery oczy z Basia, bo wydaje mi sie to zdrowsze dla
> wszystkich. Ja tez to bardzo przezywam, Asia tez a co za tym idzie
> odbiera te nastroje tez dziecko. Ale to byla tylko moja prosba, jestem
> czlowiekiem, ktory nie bedzie walczyl (Asia swietnie o tym wie) i jesli
> Asia powie, ze sie nie zgadza na takie wizyty, bede sie widywal z Basia
> przy Niej.

Teraz piszesz, ze nie bedziesz walczyl, a ponizej piszesz, ze Ci sie
cierpliwosc konczy i przewidujesz sad?

> Przyznam, ze dalej nie wierze w teorie, jakobym to ja byl przyczyna tego
> wszystkiego, przynajmniej nie bezposrednio. Basia zawsze byla
> nadpobudliwa i bardzo wszystko przezywala. Wiem, ze ona odbiera nastroj
> mamy, ktory zawsze jest zly po moich wizytach.

Bardzo sie mylisz. Dla mojego dziecka zawsze mam usmiech, a poza tym Twoje
wizyty nie odbijaja sie tyle na mojej psychice co na ukladzie
wegetatywnym,ale nie chce mi sie tego tlumaczyc.

> > Acha, odpada branie dziecka z domu bo ja bral do
> > swojej "przyjaciolki", a nie mam do nich na tyle zaufania, zeby ja tam
bral.
>
> Owszem, mieszkalem tam przez chwile jak wiesz i Basia swietnie sie tam
> bawila i swietnie czula (oczywiscie nie jestem w stanie tego udowodnic),
> moj wynajety dom jest daleko, panujaca temperatura tam wola o pomste do
> nieba, samochod mam dalej zepsuty... nie bardzo mialem sie gdzie podziac
> z wlasna corka.

Powiedz tylko co mnie to obchodzi jakie Ty niewygody cierpisz. Robisz to na
wlasne zyczenie, a z corka mogles byc non stop gdybys tylko odrobine dobrej
woli wykazal.

... Bledem bylo to ze oklamywalem...

Nie raz, nie dwa, nie trzy....

> Tak, przyznaje zdazylo mi sie to... raz.
> Co do reszty... wiem ze to co powiem, nie bedzie obiektywne i pewnie
> marny to argument, ale wsrod znajomych zawsze uchodzilem za "pantofla"
> ktory nic innego nie robi, tylko pracuje, a po pracy sie dzieckiem
> zajmuje.

Kamil, a czy to jest jakies bohaterstwo...albo dziwactwo? Czy to takie
dziwne, ze byles potrzebny zonie i malenkiemu dziecku? Dlatego postanowiles
zadbac o reputacje kosztem dziecka juz nie wspomne o sobie bo to akurat dla
Ciebie nie argument. Pamietaj, ze to tylko koledzy i ich zdanie powinno byc
troche ponizej zdania twojej rodziny. Ja tez mam bezdzietne kolezanki, ktore
sie dziwuja, ze nie zostawie dziecka z babcia i nie wyrwe sie na noc czy
dwie z nimi... Tyle, ze ja wiem, ze moje dziecko mnie potrzebuje i mam
gdzies co o mnie pomysla. Ciebie widac bardzo gniecie ten "pantofel"... Za
to teraz mogles sobie poczytac "gnoj", "palant" itd. Poza tym dobrze
wiedziales, ze male dziecko pochlania duzo uwagi, ale z czasem robi sie
samodzielniejsze wiec nie wyjezdzaj mi tu z takim argumentem. Ciekawe czy
maz Marynatki nazeka albo DL na podobne niedogodnosci.

Wiem, ze nie robilem nawet 30% tego co moja zona, ale naprawde
> sie staralem i pomagalem jak moglem. Z reszta w zaleznosci od humorow i
> nastrojow zony nie raz slyszalem, ze jestem swietnym ojcem (na przemian
> z tym, ze jestem baznadziejny).

Zawsze slyszales, ze jestes dobrym ojcem choc zdawalam sobie sprawe, ze nie
specjalne masz podejscie do dzieci i tez o tym wiesz. Nigdy zlego slowa nie
powiedzialam bo wiedzialam, ze jestesmy razem i sie uzupelniamy. To czego Ty
nie potrafisz zrobie ja, a to czego ja nie moge robisz ty...i bylo ok. Teraz
mowie, ze nie najlepszy z Ciebie tatus bo bez mrugnieciem oka zostawiles
rodzine. Palcem nie kiwnoles, zeby cos naprawic miedzy nami chocby z uwagi
na dziecko. Co Ty myslales, ze to tak po masle pojdzie? Ja tez jestem z
rozbitej rodziny wiec wiem o czym pisze. Tak Ci zalezy na codziennej
obecnosci przy dziecku? Dlaczego wczesniej, kiedy mogles cuda zdzialac nic
nie uczyniles? Prawda ,odpowiedziales mi, ze innym organem myslales
(szkodam, ze nie o dziecku)

Nie ma sensu tego teraz rozstrzasac...
> Chcialem tylko zaznaczyc, ze naprawde sie poczuwalem do roli ojca i
> wielu to widzialo i wielu mowilo, ze jestem dobrym ojcem (lacznie z moja
> zona). Jednak podzialo sie jak sie podzialo i teraz mam zabronione
> wizyty z moja corka i nagle sie okazalo, ze jestem zlym ojcem, ktory nie
> potrafi przewinac dziecka...

Potrafi tylko nie wie kiedy ;-). Wizyt Ci nie zabraniam tylko nie chce zebys
z nia wychodzil bo mnie oklamywales. Codzienne wizyty tez odpadaja 1. ze
wzgledu na mnie 2. Wiesz, ze jeden psycholog poradzil, ze jest to nie
wskazane ze wzgledu na dziecko. Nie chce sie zacietrzewiac, wiec pewnie
pojde jeszcze do kilku. Nie chodzi mi o krzywdzenie Ciebie bo mi na Ciebie
czasu szkoda, tylko o niekrzywdzenie dziecka i siebie.

> To jest klamstwo, ale tez nie jestem w stanie tego udowodnic niestety...

Powiedzmy,ze jestem w stanie uwierzyc bo znam moja prababcie mitomanke, ale
faktem jest, ze dziecko placze jak ja wychodze, wiec nie mialam powodu nie
wierzyc babci.

Asia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 ... 12


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pozegnanie -(bardzo dlugie - sorry)
SKARBNIK2 prowadzenie budżetu domowego
pomocy
Re: Rozwód???
Film o samoobronie kobiet

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »