« poprzedni wątek | następny wątek » |
101. Data: 2005-05-24 12:36:29
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Dnia 2005-05-24 14:32:54 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Eulalka* skreślił te oto słowa:
>> "Nie wiem co mam robic, chce mi sie płakać, bo
>> na dodatek jestem na urlopie macierzyńskim, zresztą do pracy nie bardzo
>> mogę wrócić i będę wkrótce uzalezniona finansowo od męża!!!"
>> psr 23 maja 2005 21:43
>
> Odgryzła sie komuś.
>>
>> "Mam spore oszczędności i znam się na finansach, więc nie obawiaj się
>> poradzę sobie."
>> pl.rec.dom 24 maja 2005 14:12.
>
> Jedno nie wyklucza drugiego - ile mozna żyć, nawet ze sporych
> oszczędności? Wynajmie mieszkanie i 2000,00 pęknie jej co miesiąc na
> opłaty i życie na dzień dobry. Ile ma? Na pół roku? Rok? A potem co?
Sorry Eulalka. Tu chodzi o _wydźwięk_ jej egzaltowanych wynurzeń, a nie o
rozliczanie co to sa spore oszczędności i kto przez ile miesięcy z tego
wyżyje.
To co wypisuje tu i tam ma się nijak do siebie... może schizofrenia?
--
Lia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
102. Data: 2005-05-24 12:39:40
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Lia mnie niestety
powstrzymują:
> Puchaty... sorki, zmieniam zdania. Mitomanka przez duże M na prd albo
> urządza sobie świetną zabawę kosztem psr.
> Człowiek w cięzkiej depresji nie zachowuje się, nie pisze tak jak gsk przed
> chwilą na prd.
Zasubskrybowałem psd i niniejszym zwracam honor.
Co nie zmnienia faktu, że z takim poczuciem humoru Gsk powinna się udać do
specjalisty.
PC
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
103. Data: 2005-05-24 12:41:04
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Dnia 2005-05-24 14:41:17 w sprzyjających i niepowtarzalnych okolicznościach
przyrody grupowicz *Eulalka* skreślił te oto słowa:
>> Sorry Eulalka. Tu chodzi o _wydźwięk_ jej egzaltowanych wynurzeń, a nie o
>> rozliczanie co to sa spore oszczędności i kto przez ile miesięcy z tego
>> wyżyje.
>> To co wypisuje tu i tam ma się nijak do siebie... może schizofrenia?
>
> Sorry Lia. Nie jestem psychiatrą. Nie postawię diagnozy przez sieć.
> Zwykle mam dużą tolerancję dla różnych odjazdów.
> Zwykle też z góry nie zakładam, że adwersarz to łgarz czy mitoman.
> Ot taka naiwność własna.
No ok, Ty badź obrońcą, ja będe oskarżycielem.
--
Lia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
104. Data: 2005-05-24 12:41:17
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Lia napisał(a):
> Sorry Eulalka. Tu chodzi o _wydźwięk_ jej egzaltowanych wynurzeń, a nie o
> rozliczanie co to sa spore oszczędności i kto przez ile miesięcy z tego
> wyżyje.
> To co wypisuje tu i tam ma się nijak do siebie... może schizofrenia?
Sorry Lia. Nie jestem psychiatrą. Nie postawię diagnozy przez sieć.
Zwykle mam dużą tolerancję dla różnych odjazdów.
Zwykle też z góry nie zakładam, że adwersarz to łgarz czy mitoman.
Ot taka naiwność własna.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
105. Data: 2005-05-24 12:46:33
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Po pierwsze sa jakies wspomnienia tego jak bylo wczesniej, przed, po,
w momencie zawarcia malzenstwa. Warto sobie to przypominac.
Po drugie, ludzie w malzenstwie nie sa tacy sami i nie moge spelnic
swoich 100% potrzeb. Z tego co piszesz wydaje mi sie ze macie
duzo swobody. Mozesz wiec chodzic do kina, na spacery, czytac
ksiazke, spotykac sie z ludzmi. Wazne zeby sobie uzmyslowic, ze
to co sie robi rowniez wplywa na to co sie czuje, odczuwa, na stan
psychiczny. Moze to trudniejsze kiedy sie zamyka w domu. Ale czy
ktos Cie tam zamyka, czy robisz to sama? Podam Ci np. przyklad.
Moja mama jeszcze ze 2 lata temu spedzala czas glownie lezac (jest
to osoba w starszym wieku, depresyjna). W pewnym momencie
sytuacja zmusila mam do zajecia sie dziecmi na dworze, w ogrodzie.
W tym momencie sama wychodzi proszac o ubranie dzieci. Wrecz
dzieci i codziennych wyjsc Jej brakuje. Poza tym nie ma wielu
zinteresowan: ksiazak, radio, seriale. I inny przyklad, z racji wielu
swoich zainteresowan nawet nie ludze sie ze z zona moga na te tematy
porozmawiac. I czy to oznacza ze czuje sie w domy wyobcowany?
Warto sie zastanowic co daje malżenstwo np. Tobie. Mysle, ze poczucie
bezpieczenstwa, stabilizacji. Cos, co na pewno cenilas w mezu. Cos
co Ci zapewnia. Dlaczego wiec nie zrewanzowac sie przygotowana
kolacja, milym slowem, gestem? A ciekawe co by bylo gdybyscie
byli tacy sami? Maz i Ty goniliscie by za atrakcjami zycia, itd. Co tak
naprawde gwaratowalo trwalosc waszego malzenstwa do tej pory.
Czy nie czasem wlasnie spokoj i pragmatyzm Twojego meza?
Skoro ludzie sie miedzy soba roznia (i to jest zupelnie normalne)
to trzeba sie nauczyc ze soba zyc i porozumiewac. Trzeba podjac
wysilek ku temu. Jesli np. jedna strona jest spokojna a druga zywiolowa
to zbytnie przejawianie zywiolowosci z jednej strony moze byc postrzegane
jako niezruwnowazenie i partner bedzie unikal takich sytuacji. Z drugiej
strony zbytni spokoj parnera bedzie wygladal jako olewanie. Obydwie
postawy wynikajace z charakteru osob, nie maja nic wspolnego z
prawdziwym mysleniem i nastawieniem. Reakcje, nasze sady moga wiec wynikac
jedynie z powierzchownego traktowana zachowania parnera.
Kwestia jak odreagowac stres dnia? Jak nie mozna z parnerem, ktory
normalnie chce w domu wypoczac po pracy, to trzeba znalezc cos dla siebie.
Spacer, jakies inne rozrywki, nawet krotki wyjazd. Kochanek, nic tutaj
nie pomoze gdzyz jesli w gre wejda dzieci, sytuacja sie powtorzy. Znowu
beda obowiazki i roznice charakterologiczne.
W sumie opisana sytuacja moze byc traktowana roznie. Bo czy siedzenie
w domu z dwojka dzieci jest duzym wysilkiem, wyrzeczeniem. Dla tych
co maja wiecej dzieci to jest smieszne, dla tych co nie maja straszne.
Ja mysle, ze skoro do tej pory, byl pewien tryb zycia, to moze nalezy do
niego wrocic. Wrocic do pracy, dzieci moga chodzic do przedszkola.
Inaczej cieszyc sie z meza, rodziny, zycia. Razem mozna wyjechac, nawet
siedziec obok siebie. Udanego malzenstwa nikt nam nie zapewni jesli
sami sobie tego nie zapewnimi. A jesli mowienie jest problemem to
zamilknac na chwile. A jesli sa wazne sprawy to nadac temu otoczke i
porozmawiac przy kolacji, zaprosic gdzies parnera i wted sposob zwrocic
mu uwage. Napisac swoje pytania, uwagi. Juz forma pisemna daje powazniejszy
wydzwiek. Naprawde mozna zrobic mnostwo rzeczy, jesli sie oczywiscie chce.
Sczescie nie zalezy od parnera, innych ludzi ale w wiekszosci od nas.
proxy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
106. Data: 2005-05-24 12:47:00
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Dunia mnie niestety
powstrzymują:
>> A jeśli Twój mąż się (sorry) utopi i będziesz nieszczęśliwa i przyjdziesz
>> się tu wyżalić, poszukać wsparcia
> Nie przyjde.
Miałem taką nadzieję, bo żal by było patrzeć co by się działo, gdyby się
jakaś druga Dunia znalazła.
PC
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
107. Data: 2005-05-24 12:51:49
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Piotr Czyż wrote:
> Miałem taką nadzieję, bo żal by było patrzeć co by się działo,
Nic (poza uciecha dla gawiedzi). Usenet przestal mnie ruszac po jakims
pol roku uzytkowania.
Poza tym nie chodzi nawet o (ewentualne) zranienie moich uczuc - po
prostu nie sadze, ze w zalobie swe pierwsze kroki skierowalabym na grupy
dyskusyjne.
D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
108. Data: 2005-05-24 12:55:44
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Użytkownik "gsk" <c...@w...pl> napisał w wiadomości
news:d6tc2b$pqt$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Mam dosyć. Boże co ja zrobiłam 5 lat temu!!! Gdybym mogła cofnąć czas. Nie
> nawidzę siebie za to, że podejmowałam takie głupie decyzje, a teraz mam
> dwoje dzieci i jest już za późno na wszystko.
[ciach dalej]
A może pójdziesz jednak do psychologa albo psychiatry? To nie żadna hańba, a
rzeczowa rozmowa z kims, kto spojrzy na Twoj problemy obiektywnie i "na
zimno" moze pomóc.
Z tego, co napisałaś (teraz i kiedyś) wynika, ze problemem jest nie ktoś
konkretny (mąż, dziecko) tylko poczucie, ze jesteś zniewolona, ograniczona
etc etc.
Chodzisz sfrustrowana, przemęczona, "nabuzowana" i wszustko Cię drażni
- mąż rozmawia tylko o konkretach i krótko - źle,
-mąż opowiada o wakacjach w Kenii (pewnie firma fundowała - miał naprawde
nie pojechac?) - źle,
-przywiozł Ci drobiazg - źle.
W tej chwili jesteś tak negatywnie nastawiona do męza i dzieci, że cokolwiek
oni zrobią - są "źli" - źli - bo Cię ograniczają.
Tymczasem gdybyś wyszła za mąz za kogoś innego - też byłyby jakieś problemy.
Też byś pewnie zdecydowałą się na dzieci i one tez by płkały i chciały byc w
nocy karmione ; )
Poza tym, nie wierzę, ze nie możesz chwilę posłuchac muzyki i nie masz nawet
chwilki na pamiętnik.
Ja bym poszła po fachową pomoc, a nie kisiła się we własnym sosie
bezradności i frustracji (tak też uczyniłam po urodzeniu swojego drugiego
dziecka).
Pozxa tym - zawsze zostaje rozwód i zrzeczenie się praw do dzieci. Serio.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w rozwiązaniu problemów,
Ola
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
109. Data: 2005-05-24 12:57:59
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Dunia mnie niestety
powstrzymują:
>> Miałem taką nadzieję, bo żal by było patrzeć co by się działo,
> Nic (poza uciecha dla gawiedzi). Usenet przestal mnie ruszac po jakims
> pol roku uzytkowania.
Ejże, to mi by było żal - stąd ta moja "nadzieja".
PC
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
110. Data: 2005-05-24 12:59:54
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Użytkownik "Eulalka" <e...@k...pl> napisał w wiadomości
news:d6un6g$b01$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Jolanta Pers napisał(a):
>
> > A dwa - narzekanie na zniewolenie i brak czasu - c'mon, a czego się
> > spodziewała? Kolejna, która uległa dała się omamić obrazkom rodem z
reklam
> > papieru toaletowego, że będzie pić kawę i czytać poezje
>
> > pobłąkać sie po domu oglądając z obrzydzeniem prasowanie, gotowanie i
> zastanawiajac się po cholerę Ci to było i po kiego grzyba prasować,
> skoro i tak się wybrudzi???
Ja nie prasuję (albo sporadycznie i rzeczy niezbędne). Dzieciom kaftanika
nie wyprasowałam ani razu. Okna myję raz w roku.
Ola (której się wydawało, że nie ma depresji poporodowej)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |