« poprzedni wątek | następny wątek » |
141. Data: 2009-05-22 17:35:41
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczkiChiron pisze:
>
> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
> news:gv5nn5$usr$1@news.onet.pl...
>> Chiron pisze:
>>
>>>> niniejszym uznaję, że nie jesteś w stanie sensownie wykazać tezy którą
>>>> zgłosiłeś - co zresztą jest wysoce zrozumiałe - teza jest nie do
>>>> udowodnienia.
>>>
>>> Ależ niczego nie mam Ci zamiaru udowadniać. Przedstawiam swoje poglądy-
>>> Ty swoje. Poza tym- opieram się na ludziach, którzy badali potege
>>> naszego
>>> umysłu- także tego podświadomego. Wierzę im- tym bardziej, że jest to
>>> zgodne z tym, co obserwuję.
>>
>> skoro przedstawiasz jakąś tezę, chciałbym wiedzieć co za nią stoi. bez
>> tego możemy do woli okładać się tezami. twoja teza to wiara. nic innego.
>
> To nie tak. Nie odnoszę wrażenia, abyśmy się czymkolwiek okładali-
> tezami zaś w szczególności:-).
> Kolejna sprawa- uważam, że wiele dyskusji- a także stawianych tez- aby
> były rzeczowe- powinny się raczej toczyć w kręgu ludzi o podobnych
> doświadczeniach.
z jednej strony tak, z drugiej nie. tak, dlatego, że istotnie można
wtedy pogłębiać swoje spostrzeżenia i wiedzę. z drugiej jednak, jest to
zamykanie się na inny punkt widzenia. uruchamiamy proces myślenia
grupowego.
dlaczego nie jesteś w stanie mi wytłumaczyć twojego poglądu na temat
wybierania sobie rodziców? bo nie mam pewnego zasobu wiedzy?
co z tego? nie muszę mieć.
załóżmy, że jesteś hodowcą kur i stawiasz taką tezę:
1. kury są znakomitymi nurkami. takie kurki-nurki.
czy ja muszę być kurologiem, żeby podyskutować z tobą o tym zjawisku?
no chyba nie. natomiast pytam się ciebie wtedy skąd o tym wiesz.
ty mi na to - nie mogę powiedzieć, ale poczytaj sobie książkę
znakomitego kuroznawcy mariusza czubatki "kokoko w maroko" to się dowiesz.
innnymi słowy, spuszczasz mnie na bambus :)
> No bo co naprawdę możesz powiedzieć o terapii grupowej?
> O procesach tam zachodzących- szczególnie wśród ludzi, którzy są w
> pewien sposób zaawansowani? Możesz przeczytać tomy książek- a tak
> naprawdę - uszciwie rzecz ujmując- nie przybliży Cię to do tego, co tam
> naprawdę zachodzi. Często w takich zajęciach rozwoju osobistego
> połączonych z elementami terapii grupowej brali udział młodzi
> psychologowie- także w celach edukacyjnych. Oni zapewne nie wyśmiewają
> się z takich wykresów i relacji między nimi- bo posiadają pewną wiedzę,
> którą może dać tylko praktyka. Oczywiście- to działa we wszystkie
> strony, więc zapewne jest wiele rzeczy, w których Ty masz praktykę- a ja
> nie. Jednakże w takiej sytuacji (choć moge pozostać bardzo sceptyczny)
> nie będę wykpiwał Twojej wiedzy praktycznej.
wiem co może zdziałać synergia. wiem, że można w grupie osiągnąć o wiele
więcej niż pojedynczo. ale w sumie masz rację - o terapii grupowej nie
wiem nic od strony praktycznej. więc istotnie błędem z mojej strony było
potraktowanie z buta nakładających się wykresów. gdybym rzeczywiście
doświadczył jak to wygląda, mógłbym się wypowiedzieć - a tak, to było
raczej intuicyjne wyczuwanie "co w tych wykresach piszczy".
>>>> bardzo też będę ci wdzięczny za pozbycie się w konwersacji zwrotów
>>>> typu:
>>>> " Pamiętaj proszę, że opnia Twoja zawsze świadczy o Tobie"
>>>> one nieco utrudniają mi skupienie się na meritum.
>>>
>>> A dlaczego? To tylko moja próba zatrzymania Ciebie- poprzez wygłoszenie
>>> tezy, która wydaje mi się oczywista: to, co głosimy- świadczy przede
>>> wszystkim o nas samych.
>>
>> możesz sobie to spokojnie darować. nigdzie nie uciekam, więc nie musisz
>> mnie zatrzymywać. klejąc takie oczywiste oczywistości, masz mnie za
>> przedszkolaka, któremu odkrywa się je kiwając mądrunio głową?
>> ufam, że to po prostu element twojego mentorskiego stylu.
>> ale jeśli rozmawiamy, to normalnie, bez ozdobników, bez mentorskich
>> pouczeń, ok?
>> nie mówiąc oo tym, że takie " Pamiętaj proszę, że opnia Twoja zawsze
>> świadczy o Tobie" użyte podczas dyskusji, to nieudolna próba
>> wpłynięcia na
>> zachowanie interlokutora, które cię gdzieś ubodło.
> To nie to, żeby mnie coś ubodło. Starałem Ci się to wytłumaczyć-
> spróbuję ponownie: jeśli piszesz (nawet ze smilką), że masz zamiar mnie
> uznać za wariata- to postanowiłem sięgnąć po taki środek- to taki
> "zakreślacz ram dyskusji" . Podobnie robisz teraz Ty pisząc, żebym nie
> używał mentorskiego tonu. I słusznie- nie powinno się go używać w
> dyskusji. Zgadzam się. Natomiast wydaje mi się, że nie chcesz po prostu
> dostrzec tu swojego przyczynku do takiej mojej reakcji. A właściwie
> tego, że to była moja rekcja na Twoje zachowanie.
jakżesz mogę tego nie dostrzegać?
w końcu wszystko to co produkujesz jest reakcją na moje literki.
ale - skoro mamy ti już ustalone i zakreśliliśmy sobie piękne ramy
nie pozostaje nam nic innego jak ładnie w tych ramach wyglądać :)
>> postawiłem śmiesznik? postawiłem.
>> oczywiście, że wariatem nie będziesz. o ile nim nie jesteś.
>> napisałem wyraźnie - UZNAM cię za wariata.
>> widzisz różnicę? :)
>> poza tym - zgadzam sie, wygłosiłeś tezę, której nie jestem w stanie
>> przyjąć. nie odrzucam jej od razu, tylko pytam o wyjaśnienia.
>> a ty mi ich nie dajesz.
>> owszem, pytam w konwencji ironicznej - bo jednak teza jest mocno
>> kosmiczna
>
> Znam trochę środowisko lekarzy (nie mylić z absolwentami Uniwersytetów
> Medycznych). To także opinia krążąca wśród nich. Czy ją rozumiem, czy
> nie- uważam, że się sprawdza (na podstawie ich i własnych obserwacji).
opinia o? bo sie pogubiłem.
>>> DOKŁADNIE. Oni tylko tak mówią. Porozmawiaj z nimi - posłuchaj ich. To
>>> tak, jakbyś zapytał wagarowicza, który nie skalał się wzięciem
>>> książki do
>>> ręki -"czy chcesz zdać do następnej klasy z samymi bardzo dobrymi
>>> ocenami
>>> ?". Co odpowie? A jak jest naprawdę?
>>
>> ok, chyba rozumiem, co masz na myśli - deklarowane chęci nie idą w
>> parze z
>> żadnymi działaniami w tym kierunku, tak? z tym sie mogę zgodzić.
>> nie zmienia to faktu, że pewne pragnienia są w człowieku.
> Właśnie- chyba w tym sedno. Zły uczeń chodzi na wagary, nie czyta, etc.
> DLACZEGO? Bo (być może) chce dostać uwagę ojca alkoholika, który go
> nigdy nie zauważał. To jego korzyść. No bo jak się uczył, to ojciec o
> tym nie wiedział. Przestał się uczyć, wagaruje- wychowawczyni wzywa ojca
> do szkoły, ojciec zaczyna mu okazywać zainteresowanie (np bijąc go).
a nie jest tak, że wrzucasz wszystko do jednego worka?
czy nie jest to czasem coś, co przepracowałeś na warsztatach?
w tym sensie - czy nie jest to jakiś element twojego doświadczenia?
> Zapytany, czy chce na piątkach przejść do następnej klasy- odpowie, że
> tak (bo to odpowiedź logiczna- "z głowy", bo wszyscy wokół mówią, że
> tylko głupi mógłby myśleć inaczej, etc). W nim nie ma pragnienia zdania.
jest, jest. tylko jest też o wiele większe pragnienie, wobec którego
pragnienie zdania jest czymś tak mało istotnym...
> Podobnie z wieloma ludźmichorymi- także nie ma (lub jest niewiele)
> pragnienia bycia zdrowymi. Oczywiście- bardzo uprościłem sytuację. Tak
> naprawdę- to pragnienie czegoś jest jakby wypadkową innych pragnień (zły
> uczeń może też jednak pragnąć się dobrze uczyć, bo wtedy chwaliło go
> kilku nauczycieli- a nikt poza nimi go nie chwalił, ale pragnienie
> zwrócenia uwagi ojca jest silniejsze).
o właśnie, dokładnie to co napisałem powyżej :)
odpowiadam ci partiami, nie czytając całego postu - taka technika ma
swoje i dobre i złe strony. no ale tak mam.
czy możemy pokusić się o małą reasumpcję? :)
czyli - ludzie generalnie chcą być zdrowi. chorują, bo:
a. dopadają ich zarazki, bakterie, wypadki
a1. ci którzy chcą być zdrowi, szybciej z tego wychodzą
a2. ci którzy z choroby czerpia dla siebie korzyści, chorują i chorują
b. wpędzają sie w choroby
b1. dla korzyści nieuświadomionych najczęściej
b2. dla korzyści całkiem świadomych
tak mniej więcej?
>> pewnie, że można. ale można też non-stop na coś chorować, począwszy od
>> urodzenia się z jakąś wadą wrodzoną.
> Można. Jednak zdrowa psychicznie osoba będzie dążyć ku zdrowiu- i
> wprawiać będzie w osłupienie lekarzy, któzy już na niej postawili krzyżyk.
a co powiesz o przypadku religi?
może nie znamy tego dokładnie, ale z jego deklaracji, jakie można
poczytać w różnych wywiadach, wynika jasno, że bardzo chciał żyć.
>>> Wyczuwasz, czy projektujesz? Raczej to drugie, jak sądzę. Pozałatwiałem
>>> sobie wiele swoich spraw. Tak wiele, że czasem, jak sobie przypomnę
>>> siebie jeszcze gdzieś tak sprzed 10 lat, to mi się wierzyć nie chce, że
>>> to też byłem ja:-).
>>
>> wiesz, ja tak mam bez warsztatów :)
>> wolno spytać, co sobie pozałatwiałeś?
> Spytać wolno:-). Jednak- jak miałbym Ci uczciwie odpowiedzieć?
> Załatwiłem sobie przepracowanie relacji z ojcem, które powodowały u mnie
> takie to a takie negatywy, jednak nie załatwiłem sobie jeszcze tych
> relacji, które nadal powodują mi to czy tamto?!:-) Jak zapytasz
> konkretnie- tak, że będę Ci w stanie odpowiedzieć- czemu nie.
moje konkretne pytanie brzmi:
co sobie załatwiłeś. bardziej konkretne być nie może. to chyba oczywiste?
> pozdrawiam serdecznie
i wice wersja :)
> jak odebrałeś pisanie Redarda - zacytuję:
> "Chciałeś powiedzieć: 'jak czytam takie zarozumiałe farmazony, to aż mi
> kurw...
> nogę skręca w gipsie' ;)))"?
redart się z nas obu lekko naśmiewał:)
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
http://www.youtube.com/user/zespoltuiteraz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
142. Data: 2009-05-23 01:23:19
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:gv6npe$o18$1@news.onet.pl...
>> To nie tak. Nie odnoszę wrażenia, abyśmy się czymkolwiek okładali- tezami
>> zaś w szczególności:-).
>> Kolejna sprawa- uważam, że wiele dyskusji- a także stawianych tez- aby
>> były rzeczowe- powinny się raczej toczyć w kręgu ludzi o podobnych
>> doświadczeniach.
>
> z jednej strony tak, z drugiej nie. tak, dlatego, że istotnie można wtedy
> pogłębiać swoje spostrzeżenia i wiedzę. z drugiej jednak, jest to
> zamykanie się na inny punkt widzenia. uruchamiamy proces myślenia
> grupowego.
> dlaczego nie jesteś w stanie mi wytłumaczyć twojego poglądu na temat
> wybierania sobie rodziców? bo nie mam pewnego zasobu wiedzy?
> co z tego? nie muszę mieć.
>
> załóżmy, że jesteś hodowcą kur i stawiasz taką tezę:
>
> 1. kury są znakomitymi nurkami. takie kurki-nurki.
>
> czy ja muszę być kurologiem, żeby podyskutować z tobą o tym zjawisku?
> no chyba nie. natomiast pytam się ciebie wtedy skąd o tym wiesz.
> ty mi na to - nie mogę powiedzieć, ale poczytaj sobie książkę znakomitego
> kuroznawcy mariusza czubatki "kokoko w maroko" to się dowiesz.
> innnymi słowy, spuszczasz mnie na bambus :)
Czasem po prostu wyłożenie pewnego poglądu zajmuje książkę- a i to mało:-).
Naprawdę nie da się pewnych rzeczy ująć w kilku zdaniach. Jeśli ten kurolog
przedstawi w ksiące swoje badania, przemyślenia, odczucia, hipotezy, teorie,
etc- to kieruję Cię do jego książki. Nie kieruję na bambus- sam nie potrafię
odpowiedzieć, choć- jak mi się zdaje- podzielam jego punkt widzenia.
>> Znam trochę środowisko lekarzy (nie mylić z absolwentami Uniwersytetów
>> Medycznych). To także opinia krążąca wśród nich. Czy ją rozumiem, czy
>> nie- uważam, że się sprawdza (na podstawie ich i własnych obserwacji).
>
> opinia o? bo sie pogubiłem.
O wpływie nas samych na nasz stan zdrowia. Jeśli potraktować człowieka w
sposób holistyczny, jako świętą całość- to nie trudno zauważyć, że po
zmianie jednego czynnika w jego życiu- inne, pozornie niezwiązane- zmieniają
się także, następuje nowy stan równowagi. W starożytnej medycynie chińskiej
lekarz nierzadko zamieszkiwał z pacjentem aby badać jego relacje w rodzinie
i je naprawiać- jednocześnie go lecząc np ziołami.
>
> czy możemy pokusić się o małą reasumpcję? :)
> czyli - ludzie generalnie chcą być zdrowi. chorują, bo:
>
> a. dopadają ich zarazki, bakterie, wypadki
> a1. ci którzy chcą być zdrowi, szybciej z tego wychodzą
> a2. ci którzy z choroby czerpia dla siebie korzyści, chorują i chorują
>
> b. wpędzają sie w choroby
> b1. dla korzyści nieuświadomionych najczęściej
> b2. dla korzyści całkiem świadomych
>
> tak mniej więcej?
o, to to:-). Mamy wspólną wersję:-)
>>> pewnie, że można. ale można też non-stop na coś chorować, począwszy od
>>> urodzenia się z jakąś wadą wrodzoną.
>
>> Można. Jednak zdrowa psychicznie osoba będzie dążyć ku zdrowiu- i
>> wprawiać będzie w osłupienie lekarzy, któzy już na niej postawili
>> krzyżyk.
>
> a co powiesz o przypadku religi?
> może nie znamy tego dokładnie, ale z jego deklaracji, jakie można poczytać
> w różnych wywiadach, wynika jasno, że bardzo chciał żyć.
Tego nie wiesz- czy chciał. Poza tym- choroba się rozwija, dochodzi do
pewnego momentu.. Rak- najczęściej choroba spowodowana przez silną
nienawiść, brak wybaczenia. Załóżmy, że chory pracuje z tymi emocjami,
wybacza- jego psyche jest już zdrowa. Już sam się nie niszczy. Niestety-
szkody somatyczne są już na tym etapie nieodwracalne...wiesz, niewiele jest
filmów w moim życiu, które wywarło na mnie silne wrażenie. Może oglądałeś-
ten film ilustruje w zasadzie całą naszą dyskusję o zdrowiu: (ponoć na
faktach)- młody nowobogacki w USA dowiaduje się, że jego żona jest w ciąży i
jednocześnie...że on ma raka- i kilka co najwyżej miesięcy życia. Nie ma
szans. Cały film jest z jednej strony listem, jaki pisze do dziecka, którego
ma nawet nie zobaczyć, a z drugiej jego i jego żony walką o jego życie. Żona
załatwiła mu świetnego chińskiego lekarza, który najpierw zaczął mu
tłumaczyć, że musi natychmiast smienić swoje życie, przestać trzymać
negatywne emocje. Amerykanin nic nie rozumie, nie ufa chińczykowi- wygania
go. Potem jest cały proces dochodzenai do wybaczenia, uzdrowienia swoich
relacji (chińczyk jeszcze kilka razy przychodzi), w końcu otwiera się na
terapię chińczyka. Po terapii samopoczucie mu się znacznie poprawia, ale
chińczyk mu tłumaczy, że teraz dopiero pozwolił mu na wypuszczenie z niego
trucizny, która go zabijała. Jednak- trucizna już wyrządziła nienaprawialne
straty. Bohater filmu - wbrew lekarzom- żyje jeszcze kilka lat.
>>>> Wyczuwasz, czy projektujesz? Raczej to drugie, jak sądzę. Pozałatwiałem
>>>> sobie wiele swoich spraw. Tak wiele, że czasem, jak sobie przypomnę
>>>> siebie jeszcze gdzieś tak sprzed 10 lat, to mi się wierzyć nie chce, że
>>>> to też byłem ja:-).
>>>
>>> wiesz, ja tak mam bez warsztatów :)
>>> wolno spytać, co sobie pozałatwiałeś?
>
>> Spytać wolno:-). Jednak- jak miałbym Ci uczciwie odpowiedzieć? Załatwiłem
>> sobie przepracowanie relacji z ojcem, które powodowały u mnie takie to a
>> takie negatywy, jednak nie załatwiłem sobie jeszcze tych relacji, które
>> nadal powodują mi to czy tamto?!:-) Jak zapytasz konkretnie- tak, że będę
>> Ci w stanie odpowiedzieć- czemu nie.
>
> moje konkretne pytanie brzmi:
> co sobie załatwiłeś. bardziej konkretne być nie może. to chyba oczywiste?
Tak, oczywiste. Jednakże- jak pisałem- musiał bym Ci chyba napisać całą
książkę:-)
pozdrawiam serdecznie
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
143. Data: 2009-05-23 07:02:11
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczkiChiron pisze:
> Czasem po prostu wyłożenie pewnego poglądu zajmuje książkę- a i to
> mało:-). Naprawdę nie da się pewnych rzeczy ująć w kilku zdaniach. Jeśli
> ten kurolog przedstawi w ksiące swoje badania, przemyślenia, odczucia,
> hipotezy, teorie, etc- to kieruję Cię do jego książki. Nie kieruję na
> bambus- sam nie potrafię odpowiedzieć, choć- jak mi się zdaje- podzielam
> jego punkt widzenia.
ok, dobra odpuszczam :)
>>> Znam trochę środowisko lekarzy (nie mylić z absolwentami
>>> Uniwersytetów Medycznych). To także opinia krążąca wśród nich. Czy ją
>>> rozumiem, czy nie- uważam, że się sprawdza (na podstawie ich i
>>> własnych obserwacji).
>>
>> opinia o? bo sie pogubiłem.
> O wpływie nas samych na nasz stan zdrowia. Jeśli potraktować człowieka w
> sposób holistyczny, jako świętą całość- to nie trudno zauważyć, że po
> zmianie jednego czynnika w jego życiu- inne, pozornie niezwiązane-
> zmieniają się także, następuje nowy stan równowagi. W starożytnej
> medycynie chińskiej lekarz nierzadko zamieszkiwał z pacjentem aby badać
> jego relacje w rodzinie i je naprawiać- jednocześnie go lecząc np ziołami.
"zmiana jednego czynnika" - to dość łatwo napisać, ale jeśli już miałbyś
zdefiniować te czynniki, to może ich być milyjon :)
wszystko się dookoła zmienia, a choć codzienne schematy upraszczają tę
zmienność, to i tak zmian jest zawsze sporo.
"człowiek jako całość" - owszem, ale w tej koncepcji brakuje mi jasnego
przełożenia wpływu czynników.
>> czy możemy pokusić się o małą reasumpcję? :)
>> czyli - ludzie generalnie chcą być zdrowi. chorują, bo:
>>
>> a. dopadają ich zarazki, bakterie, wypadki
>> a1. ci którzy chcą być zdrowi, szybciej z tego wychodzą
>> a2. ci którzy z choroby czerpia dla siebie korzyści, chorują i chorują
>>
>> b. wpędzają sie w choroby
>> b1. dla korzyści nieuświadomionych najczęściej
>> b2. dla korzyści całkiem świadomych
>>
>> tak mniej więcej?
> o, to to:-). Mamy wspólną wersję:-)
no to na zdrowie!
>>>> pewnie, że można. ale można też non-stop na coś chorować, począwszy od
>>>> urodzenia się z jakąś wadą wrodzoną.
>>
>>> Można. Jednak zdrowa psychicznie osoba będzie dążyć ku zdrowiu- i
>>> wprawiać będzie w osłupienie lekarzy, któzy już na niej postawili
>>> krzyżyk.
>>
>> a co powiesz o przypadku religi?
>> może nie znamy tego dokładnie, ale z jego deklaracji, jakie można
>> poczytać w różnych wywiadach, wynika jasno, że bardzo chciał żyć.
> Tego nie wiesz- czy chciał. Poza tym- choroba się rozwija, dochodzi do
> pewnego momentu.. Rak- najczęściej choroba spowodowana przez silną
> nienawiść, brak wybaczenia.
to co piszesz powoli przypomina mi odwieczny spór - czy w człowieku jest
więcej genów czy wychowania. ja myślę, że choroby mają podłoże
genetyczne - czyli człowiek ma uwarunkowane skłonności do zapadania na
nie, a czy zapadnie lub jak szybko wyzdrowieje to już nie do końca
kwestia genetyczna. tak bym to może jakoś pożenił. a filmu nie widziałem.
>> moje konkretne pytanie brzmi:
>> co sobie załatwiłeś. bardziej konkretne być nie może. to chyba oczywiste?
>
>
> Tak, oczywiste. Jednakże- jak pisałem- musiał bym Ci chyba napisać całą
> książkę:-)
to napisz ją może dla siebie? :)
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
http://www.youtube.com/user/zespoltuiteraz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
144. Data: 2009-05-23 08:20:49
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:gv871l$boj$1@news.onet.pl...
>> Tak, oczywiste. Jednakże- jak pisałem- musiał bym Ci chyba napisać całą
>> książkę:-)
>
> to napisz ją może dla siebie? :)
>
To - tak poważnie- świetna forma terapii. Najlepiej jeszcze jak pomaga w tym
terapeuta.
pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
145. Data: 2009-05-25 13:13:24
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Użytkownik "Chiron" <e...@o...eu> napisał w wiadomości
news:gv3vp4$sbh$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Fragile" <e...@i...pl> napisał w wiadomości
> news:7e47ad2e-326d-4110-8914-eadeb69015b8@r13g2000vb
r.googlegroups.com...
>> > [...] Pytałeś, czy dziecko Twoje wywołało sobie zapalenie płuc? No cóż-
>> > poczytaj na początek Louise L.Hay- odpowiedź na to pytanie nie da się
>> > zawrzeć w kilku zdaniach. Każdy choruje dlatego, że ma z tego korzyści.
>> > A u dzieci to widać szczególnie.
>>
> > Caly Twoj wywod traca fanatyzmem...
> > Nie wiedziec czemu popadasz w jakies skrajnosci.
>
> Dzięki za komunikat. Jednakże- miło mi będzie, jak napiszesz coś więcej.
> Skąd u Ciebie to przekonanie?
>
To tylko wrazenie, nie przekonanie :)
Jest ono reakcja na slowa typu "kazdy", "wszyscy", "zawsze".
Byc moze moja reakcja jest taka, a nie inna, rowniez ze wzgledu na Twoj
zachwyt kurasami Silvy, ktorych jestem przeciwniczka. Kieruja sie oni
moim zdaniem szeroko pojetym zdobywaniem zyskow, a posluguja "wysokiej
klasy" manipulacja. Uwazam, i nie jestem w tym osamotniona, ze to sekta,
ktora wyrzadzila ogromna krzywde niemalej grupie ludzi. Mam bardzo
negatywna opinie na temat kursow Silvy.
Jesli chodzi o ksiazke L.L.Hay - czytalam ja jakies 15 lat temu. Moje
odczucia podczas czytania byly bardzo mieszane. Jej spojrzenie na problemy
jest moim zdaniem jednostronne (i dosc upraszczajace). Już pierwsze zdanie
jest w moim odczuciu forma manipulacji i chwytem, majacym na celu
zdobycie jak najwiekszej liczby zwolennikow: "_ każdy_ z nas jest
odpowiedzialny w _ stu_ procentach za _wszytsko_, co go w zyciu
spotyka". Ktoz bowiem nie chcialby mieć wplywu na WSZYSTKO w
swym zyciu? Przeciez to oznacza, ze każdy może mieć wszystko, czego
tylko zapragnie, i nie doswiadczac tego, czego nie chce. Czyz to nie
wspaniala wizja? Jednoczesnie autorka asekuruje się, nie chcac podpasc
wierzacej grupie swych czytelnikow, i co chwila wspomina o Bogu...
Sorry, do mnie to nie przemawia, i ewidentnie traca manipulacja, ktorej
nie jestem zwolenniczka. Ale, ale :) Nie jestem zamknieta na rozne punkty
widzenia swiata, czlowieka. Wierze jednak, ze ponad czlowiekiem jest Bog.
Bog, który wybral nam rodzicow ;) Nie my. Bog. Wierze, ze nasze zycie
zostalo zaplanowane już w chwili powstania wszechswiata.
Owszem, ja rowniez uwazam, ze czlowiek ma wplyw na swoje zycie, na to,
kim jest i kim będzie. Ma spory wplyw :) Uwazam rowniez, ze czlowiek
potrafi przyciagac pewne zdarzenia, sytuacje, ludzi. Intensywne myslenie
(czy to w formie nagatywnej - "boje się", "nie
chce", czy pozytywnej - "pragne", "cieszyloby mnie to") nie pozostaje bez
znaczenia.
Uwazam również, ze lęki, stresy i wszelkiego rodzaju negatywne
emocje (zanizone poczucie wartosci, poczucie krzywdy, winy etc)
maja _ogromny_ wplyw (negatywny oczywiście) na organizm
czlowieka, bardzo oslabiaja jego uklad odpornosciowy, i przyczyniaja się
do powstawania licznych chorob, jak również podatnosci na choroby.
I w tym aspekcie poniekad moge zgodzic sie z Luise Hay.
Wola walki i chec zycia jest niezywkle wazna w pokonywaniu chorby, ale
czasami nie wystarcza. W przypadku niektórych chorob nie wystracza
nawet dosc czesto...
Zycie czlowieka nie jest procesem prostym, nieskomplikowanym,
dlatego pewne stwierdzenia zawsze beda budzily moja watpliowsc
i czujnosc. Pewnosc, co do jakiejs teorii, ograniczenie sie do jednego
punktu widzenia danej kwestii, oraz odrzucanie wszelkich odmiennych
ewentualnosci budzi nieufnosc. Czlowiek, który zastanawia się, ma
mnostwo pytan, niepewnosci, czlowiek, który widzi wiele aspektow
i stron danego zagadnienia, który poszukuje Prawdy, jest moim
zdaniem blizszy tejze, niż ten, który twierdzi, ze ja zna.
Poszukujacy i zastanawiajacy się jest bowiem na drodze rozwoju,
ten drugi zas, na drodze ku stagnacji i zadowoleniu. Nie wiem,
czy czytales kasiazke H.S. Kushnera "Kiedy zle rzeczy zdarzaja się
dobrym ludziom"? To ksiazka pelna pytan, watpliwosci, i roznych
mozliwosci odpowiedzi.
Ponieważ tak naprawde nikt z nas nie wie, dlaczego tragedie i dramaty
(z nieuleczalnymi chorobami i smiercia na czele) spotykaja ludzi...
Tak bardzo często - bardzo dobrych ludzi. I w obliczu takich trgedii,
osoby duchowne (autor jest rabinem) również sa malutkie, pytajace
Boga o sens, a nie zaslepione doktrynami, przykazaniami etc.
prowdzacymi do stwierdzen typu "tak jest, bo tak dla nas najlepiej,
bo tak chce Bog" etc. Czlowiek _ dotkniety bezposrednio_ dramatem
przechodzi etap zastanawiania się. To natruralne. Czlowiek, który nie
pyta, nie zastanawia się, a jedynie twierdzi z uporem maniaka, ze
wie, dlaczego i po co, i ze jest w stanie nad _wszystkim_ panowac
jest malo wiarygodny. A poza wszystkim stawia siebie na pozycji Boga.
Odeszlam nieco od tematu, wiec na tym zakoncze :)
Pozdrawiam :)
F.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
146. Data: 2009-05-30 13:49:47
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczkitren R pisze:
> http://w90.wrzuta.pl/obraz/1CR3dOVtryY/gips
Przykra sprawa. :(
I jak się czujesz, biedaku?
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
147. Data: 2009-05-30 13:52:46
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:gvrdll$dmf$4@atlantis.news.neostrada.pl...
> tren R pisze:
> > http://w90.wrzuta.pl/obraz/1CR3dOVtryY/gips
>
> Przykra sprawa. :(
> I jak się czujesz, biedaku?
>
> Ewa
Nie ma kto polakierować jej paznokci, albo wymyć do czysta...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
148. Data: 2009-05-30 15:04:52
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczkimedea pisze:
> tren R pisze:
>> http://w90.wrzuta.pl/obraz/1CR3dOVtryY/gips
>
> Przykra sprawa. :(
> I jak się czujesz, biedaku?
teraz to już wspaniale. w szpitalu ładowałem morfinę, pewnie dlatego :)
--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
http://twitter.com/trenR
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
149. Data: 2009-06-01 18:39:09
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczkiDnia Fri, 22 May 2009 01:28:12 +0200, Chiron napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:qdcrfhmx1pbr$.v13cm4xmx0se.dlg@40tude.net...
>>> Choć - jeśli chodzi o
>>> kwestię duchowego rozwoju- to właśnie z tego powodu Tobie trudniej...
>>
>> Dużo się przejmuje od innych wraz z ich energią... To czasem utrudnia
>> własny rozwój. Trzeba umieć zachować "wolną strefę" w sobie, nie poświęcać
>> całego siebie innym tylko dlatego, że mają nadmiary do oddania. Trzeba
>> umieć wybrać te, które warto przejąć...
>> ;-P
>
>
> Pozwól, ze troszkę coś rozwinę...Oczywiście- bardziej w formie żartu
> traktuję to, co piszesz- że przejmujesz coś ze "zjadanej" osoby. Raczej może
> doskonalisz się w zjadaniu ich na miękko:-). No cóż- nie oceniam tego.
> Chcę Ci napisać o tym, dlaczego to tak raczej wbrew duchowemu rozwojowi;
> wśród ludzi, których poznałem- zajmujących się rozwojem duchowym (niektórzy
> wolą termin "osobistym") chyba nie znam nikogo, kto by miał wcześniej
> kochającą rodzinę, brak nałogów, po prostu- dobre życie. Poznałem ludzi
> podobnuych do mnie, ludzi z rodzin alkoholowych, dysfunkcyjnych w inny
> sposób (przemoc, gwałty w rodzinie, etc), którzy odtwarzając wzorce ze
> swojego dzieciństwa oczywiście osiągnęli dno...I po bardzo twardym lądowaniu
> (czasem kolejnym) rozpoczęli procesy- których nie chcę nazwać "naprawą
> swojego życia"- bo to nie oddaje w pełni tego, co robią.; ani też nie jest
> prawdziwe. Raczej procesy nauki kochania siebie, wybaczania, dalej- kochania
> innych. Rozpoczęli swoją świadomą drogę- i nie patrząc nawet na ludzi,
> którym może i kiedyś zazdrościli ich dobrego i spokojnego życia- przeszli
> dużo dalej wiedząc, że ich droga rozwoju nie skończy się nigdy.
Rozumiem. Znam i takich ludzi. Ale nie moge startować z tego samego punktu
co oni - z natury rzeczy. Nie musiałam wydobywać się z dna. Raczej z
naiwności, ale ta moja niegdysiejsza naiwność stała się bardzo dobrym
punktem startu dla mnie.
> Osoba, która uważa, że ma dobre życie- często rzeczywiście takie życie
> wiedzie (o ile można mówić o obiektywnym spojrzeniu).
No własnie: czy moje spojrzenie na moje życie jest obiektywne? może własnie
chcę się o tym przekonać, sprawdzić to? - przeciez "dobre życie" to moja
indywidualna ocena mojego życia. Ale o dziwo taką samą usłyszałam od
pewnego pięknego (starego już) człowieka, który przeszedłszy wiele
(wojennych i innych) traum,także przez tortury w pińczowskiej cytadeli,
zagrożenie życia rodziny, żony i nowonarodzonych dzieci, ściganie przez
bezpiekę za działalnośc w AK (nie ujawnił się do końca, musiał nawet
zmienić nazwisko, pod którym żyje do dziś on i jego rodzina - prawdziwego
nie zna nikt poza nią samą, ja też nie), zagrożenie rodziny - żony w ciaży
i dziecka; pod koniec życia jeszcze, jakby było mało, straciwszy obie nogi
w wyniku zatorów naczyniowych, funkcjonujacego obecnie na wózku
inwalidzkim; powiedział kiedyś mnie i mężowi, słuchającym jego historii z
przejęciem, aby nas uspokoić i pocieszyć, widząc naszą reakcję: "Ale ja
przecież miałem piękne życie: mogłem walczyć, robiłem coś, miałem i mam
rodzinę, dzieci, wnuki, żyję, jestem zdrowy"
O matttkooo! zdrowy!
Co Ty na to? które z nas (ja czy on) miało/ma dobre życie? Może oboje? Więc
co jest "dobrym życiem"? gdzie szukać obiektywizmu w tej ocenie?
> Jednakże- jaki ma
> powód, aby się rozwijać? Z mojego doświadczenia wynika, że brak rozwoju
> zawsze- prędzej czy później- spowoduje cofanie się. I właśnie dlatego
> napisałem ,że Tobie może trudniej niż wielu innym.
NIE MAM POCZUCIA "BRAKU ROZWOJU". Wręcz przeciwnie - wiem, że ciągle
poznaję, wzbogacam zakres swoich doznań i umi3ejętność panowania nad nimi,
dawania sobie z nimi rady, obracania złych na dobro, dobrych na pożytek.
Ja wzbogacam siebie o doświadczenia innych, wnikam w ich emocje, nawet te
złe w stosunku do mnie. Przekonuję się, że nie wszystko jest zawsze
słodkie, lecz że bywa i gorzkie. Dotykam tego palcem, jakbym wkładała go w
ranę Chrystusa, kiedy sam o to prosił niedowiarków. To nie jest rozwój? Czy
rozwój wg Ciebie to tylko wydobywanie się z goryczy ku słodyczy, z traumy
do raju? - bo wg mnie rozwojem jest też poznawanie goryczy i traumy pomimo
tkwienia w miodzie... czyli odwrotnie.
Może niezgrabnie to wychodzi, może skrzywdzić łatwo kogoś - myslisz, że
tego nie wiem? Ale równie łatwo skrzywdzić, zrobić błąd, kiedy się tak
nastawia na wyjście z dołu w górę, odbicie się od dna - wtedy łatwo można
pozostawić za sobą bolesne ślady na tych, którzy nie dają rady i pozostają
w tyle (czyt: w dole) za mną - czy na nich trzeba czekać, ciągnąć za sobą
nawet jeśli tego nie chcą???
> Trzeba mieć niesamowitą determinację, żeby się odbić od dna, ale może
> jeszcze większą, żeby mając dobre życie rozwijać się.
Ano o tym chyba pisałam chwilę wyżej...
> Przecież wiązało by
> się to z zafundowaniem sobie doświadczeń, których się do tej pory nie ma.
> Zaznania rzeczy, których się do tej pory skutecznie unikało. I po co to?
> Właśnie...
Nic, co ludzkie... itd.
Weryfikacja swoich wyobrażeń o ludziach do stanu faktycznego, nabywanie
obiektywnego spojrzenia i rezerwy, dystansu.
> życzę Ci tej determinacji, która z bogatego księcia, nie znającego strachu,
> śmierci i starości zrobiła Buddę
Nie dążę do świętości. Patrzę tylko z mojego obserwacyjnego balkonu i
dziwię się, jak łatwo ludzie niszczą swoje szanse na miłość, szczęście -
chcę poznać te mechanizmy. Nie jest mi wcale weselej, kiedy je poznaję. Nie
cieszy mnie, że oni tyle tracą. Ale przynajmniej wiem, czego uniknęłam
dzięki instynktowi dziecka we mnie. To też rozwój - uświadomienie sobie,
czego złego zdołałam uniknąć, zupełnie przecież nie znając życia kiedyś, na
jego progu, działając na ślepo, naiwnie.
I mówię o tym wszystkim, choć oni umieją się tylko z tego śmiać. Jak z
nieprawdopodobnej opowieści, z gruntu zarzucają fałsz, bezsens.
Jedno smutne pytanie pozostaje bez odpowiedzi: dlaczego tak jak ja (tzn
daru dokonywania słusznych wyborów) nie mają wszyscy? To niesprawiedliwe,
choć właściwie należałoby powiedzieć obiektywnie: mają, czego chcieli
przeciez zawsze mają i będą mieć jakiś wybór, który tylko od nich zależy.
>
> pozdrawiam serdecznie
>
> Chiron
Też pozdrawiam.
>
> p.s.
> oczywiście- jeśli sama tego też chcesz.
Nie wiem. Chyba nie o to mi chodzi. Chcę tylko WIEDZIEĆ.
Odpisuję tak późno, bo musiałam pomyśleć. Ale - dziękuję Ci za Twój post.
Jest świetny.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
150. Data: 2009-06-03 21:19:48
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:127n2ha6pitqk$.1dw0wtrht2c5s.dlg@40tude.net...
> Dnia Fri, 22 May 2009 01:28:12 +0200, Chiron napisał(a):
>
>> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:qdcrfhmx1pbr$.v13cm4xmx0se.dlg@40tude.net...
>>>> Choć - jeśli chodzi o
>>>> kwestię duchowego rozwoju- to właśnie z tego powodu Tobie trudniej...
>>>
>>> Dużo się przejmuje od innych wraz z ich energią... To czasem utrudnia
>>> własny rozwój. Trzeba umieć zachować "wolną strefę" w sobie, nie
>>> poświęcać
>>> całego siebie innym tylko dlatego, że mają nadmiary do oddania. Trzeba
>>> umieć wybrać te, które warto przejąć...
>>> ;-P
>>
>>
>> Pozwól, ze troszkę coś rozwinę...Oczywiście- bardziej w formie żartu
>> traktuję to, co piszesz- że przejmujesz coś ze "zjadanej" osoby. Raczej
>> może
>> doskonalisz się w zjadaniu ich na miękko:-). No cóż- nie oceniam tego.
>> Chcę Ci napisać o tym, dlaczego to tak raczej wbrew duchowemu rozwojowi;
>> wśród ludzi, których poznałem- zajmujących się rozwojem duchowym
>> (niektórzy
>> wolą termin "osobistym") chyba nie znam nikogo, kto by miał wcześniej
>> kochającą rodzinę, brak nałogów, po prostu- dobre życie. Poznałem ludzi
>> podobnuych do mnie, ludzi z rodzin alkoholowych, dysfunkcyjnych w inny
>> sposób (przemoc, gwałty w rodzinie, etc), którzy odtwarzając wzorce ze
>> swojego dzieciństwa oczywiście osiągnęli dno...I po bardzo twardym
>> lądowaniu
>> (czasem kolejnym) rozpoczęli procesy- których nie chcę nazwać "naprawą
>> swojego życia"- bo to nie oddaje w pełni tego, co robią.; ani też nie
>> jest
>> prawdziwe. Raczej procesy nauki kochania siebie, wybaczania, dalej-
>> kochania
>> innych. Rozpoczęli swoją świadomą drogę- i nie patrząc nawet na ludzi,
>> którym może i kiedyś zazdrościli ich dobrego i spokojnego życia- przeszli
>> dużo dalej wiedząc, że ich droga rozwoju nie skończy się nigdy.
>
> Rozumiem. Znam i takich ludzi. Ale nie moge startować z tego samego punktu
> co oni - z natury rzeczy. Nie musiałam wydobywać się z dna. Raczej z
> naiwności, ale ta moja niegdysiejsza naiwność stała się bardzo dobrym
> punktem startu dla mnie.
>
>
>> Osoba, która uważa, że ma dobre życie- często rzeczywiście takie życie
>> wiedzie (o ile można mówić o obiektywnym spojrzeniu).
>
> No własnie: czy moje spojrzenie na moje życie jest obiektywne? może
> własnie
> chcę się o tym przekonać, sprawdzić to? - przeciez "dobre życie" to moja
> indywidualna ocena mojego życia. Ale o dziwo taką samą usłyszałam od
> pewnego pięknego (starego już) człowieka, który przeszedłszy wiele
> (wojennych i innych) traum,także przez tortury w pińczowskiej cytadeli,
> zagrożenie życia rodziny, żony i nowonarodzonych dzieci, ściganie przez
> bezpiekę za działalnośc w AK (nie ujawnił się do końca, musiał nawet
> zmienić nazwisko, pod którym żyje do dziś on i jego rodzina - prawdziwego
> nie zna nikt poza nią samą, ja też nie), zagrożenie rodziny - żony w ciaży
> i dziecka; pod koniec życia jeszcze, jakby było mało, straciwszy obie nogi
> w wyniku zatorów naczyniowych, funkcjonujacego obecnie na wózku
> inwalidzkim; powiedział kiedyś mnie i mężowi, słuchającym jego historii z
> przejęciem, aby nas uspokoić i pocieszyć, widząc naszą reakcję: "Ale ja
> przecież miałem piękne życie: mogłem walczyć, robiłem coś, miałem i mam
> rodzinę, dzieci, wnuki, żyję, jestem zdrowy"
> O matttkooo! zdrowy!
> Co Ty na to? które z nas (ja czy on) miało/ma dobre życie? Może oboje?
> Więc
> co jest "dobrym życiem"? gdzie szukać obiektywizmu w tej ocenie?
Sama napisałaś...w sobie samej. To Ty o tym decydujesz. Możesz żyć od
imprezy do imprezy- i może Ci to w zupełności wystarczać. Uważam, że nie ma
w tym niczego złego- ani dobrego. To Ty nadajesz temu znaczenie. Jednakże-
chcesz się rozwijać duchowo- i to jest dla Ciebie miernikiem dobrego życia-
no to wtedy zapewne popatrzysz troszkę. inaczej na życie człowieka, który
nie jeden raz w ciągu czasem kilku sekund przeżył więcej niż nie jeden przez
całe życie. Zmusza go to do zupełnie innego spojrzenia na życie. Nawet,
jeśli dotąd nie był zbytnio refleksyjny- ma szanse całkiem odmienić swe
życie. Może doznać nawet czegoś (zbliżyć się), co np buddyści nazywają
oświeceniem (Satori, Nirwana). Oczywiście- stan ten należy pielęgnować-
poprzez ciągły rozwój duchowy. Inaczej po jakimś czasie można się cofnąć na
swej Drodze. OK- czasem nawet trzeba się zatrzymać, może i trochę cofnąć.
Jednak brak pracy ze sobą zawsze doprowadzi do regresu.
Twój znajomy miał więc wspaniałe życie, prawda?
>> Jednakże- jaki ma
>> powód, aby się rozwijać? Z mojego doświadczenia wynika, że brak rozwoju
>> zawsze- prędzej czy później- spowoduje cofanie się. I właśnie dlatego
>> napisałem ,że Tobie może trudniej niż wielu innym.
>
> NIE MAM POCZUCIA "BRAKU ROZWOJU". Wręcz przeciwnie - wiem, że ciągle
> poznaję, wzbogacam zakres swoich doznań i umi3ejętność panowania nad nimi,
> dawania sobie z nimi rady, obracania złych na dobro, dobrych na pożytek.
> Ja wzbogacam siebie o doświadczenia innych, wnikam w ich emocje, nawet te
> złe w stosunku do mnie. Przekonuję się, że nie wszystko jest zawsze
> słodkie, lecz że bywa i gorzkie. Dotykam tego palcem, jakbym wkładała go w
> ranę Chrystusa, kiedy sam o to prosił niedowiarków. To nie jest rozwój?
> Czy
> rozwój wg Ciebie to tylko wydobywanie się z goryczy ku słodyczy, z traumy
> do raju? - bo wg mnie rozwojem jest też poznawanie goryczy i traumy pomimo
> tkwienia w miodzie... czyli odwrotnie.
OK- przecież rozwój nie musi przebiegać traumatycznie. Może być rozwojem
radosnym. Poznanie cierpienia może przykładowo polegać na dawaniu swojej
radości śmiertelnie chorym. A poza tym- cierpienie nie warunkuje rozwoju
(własne cierpienie). Ono jedynie pozwala nam przyśpieszyć.
> Może niezgrabnie to wychodzi, może skrzywdzić łatwo kogoś - myslisz, że
> tego nie wiem? Ale równie łatwo skrzywdzić, zrobić błąd, kiedy się tak
> nastawia na wyjście z dołu w górę, odbicie się od dna - wtedy łatwo można
> pozostawić za sobą bolesne ślady na tych, którzy nie dają rady i pozostają
> w tyle (czyt: w dole) za mną - czy na nich trzeba czekać, ciągnąć za sobą
> nawet jeśli tego nie chcą???
NIE! NIGDY! A jakim prawem? Każdy ma swoją własną drogę- za nikogo nie
jesteś w stanie zrozumieć życia. Jedynie, jak można kogoś przekonać- to
własnym przykładem. I dać mu spokój- niech sam decyduje. Wystrzegać się
choćby cienia manipulacji. Wtedy masz szansę- ale nie pewność.
>
> Nie dążę do świętości. Patrzę tylko z mojego obserwacyjnego balkonu i
> dziwię się, jak łatwo ludzie niszczą swoje szanse na miłość, szczęście -
> chcę poznać te mechanizmy. Nie jest mi wcale weselej, kiedy je poznaję.
> Nie
> cieszy mnie, że oni tyle tracą. Ale przynajmniej wiem, czego uniknęłam
> dzięki instynktowi dziecka we mnie. To też rozwój - uświadomienie sobie,
> czego złego zdołałam uniknąć, zupełnie przecież nie znając życia kiedyś,
> na
> jego progu, działając na ślepo, naiwnie.
> I mówię o tym wszystkim, choć oni umieją się tylko z tego śmiać. Jak z
> nieprawdopodobnej opowieści, z gruntu zarzucają fałsz, bezsens.
> Jedno smutne pytanie pozostaje bez odpowiedzi: dlaczego tak jak ja (tzn
> daru dokonywania słusznych wyborów) nie mają wszyscy? To niesprawiedliwe,
> choć właściwie należałoby powiedzieć obiektywnie: mają, czego chcieli
> przeciez zawsze mają i będą mieć jakiś wybór, który tylko od nich zależy.
Działając na ślepo? Chcesz powiedzieć, że w pewnym momencie czasu i
przestrzeni zaistniałaś znikąd- i zaczęłaś działać ślepo i naiwnie? Przecież
coś (ktoś) to Twoje działanie całe lata kształtował, prawda? Na tym polegają
prawidłowe wzorce- wyposażony w nie człowiek świetnie sobie radzi w życiu.
Ludzie niszczą swoje szanse- bo działają zgodnie ze swoimi wzorcami.
Niestety dla nich- nie były one prawidłowe.
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |