Data: 2010-05-12 11:13:56
Temat: Re: pomoc odwrotna
Od: Izabela <o...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 12 Maj, 12:08, zażółtek <z...@o...pl> wrote:
> >Odpowiem ci pytaniem.
> >Czy miałeś kiedyś przemożną 'ochotę' popełnić samobójstwo?
> >No wiesz.... jakkolwiek. Choćby marzenie, by tak zasnąć i się nie
> >obudzić?
>
> Nigdy swoich myśli o śmierci nie nazwałbym 'przemożną ochotą'
> ani 'marzeniem'. W takim stanie nigdy nie byłem. Jeśli już, bywam
> czasem bliżej stanów depresyjnych, w których nie ma żadnej
> ochoty czy marzeń.
To jest raczej tymczasowe obniżenie niż stan depresyjny.
> Raczej ten kierunek. Nigdy w życiu też nic
> tak nie spieprzyłem, żeby się bać, że znów mogę coś spieprzyć
> (ku poważnej szkodzie innych osób) i w ten sposób, przez lęk
> przed własną niestabilnością, nieodpowiedzialnością - myśleć
> o śmierci jako o wybawieniu świata od siebie.
Dlaczego uważasz, ze do samobójstwa mogłoby cię popchnąć poczucie
(niestabilności, nieodpowiedzialności)?
Te cech stanowią raczej braki charakterologiczne niz objawy choroby
psychicznej, która to miałaby kogokolwiek sprowokować do czynów
autodestrukcyjnych - w kontekście naturalnie tego co powyżej.
Z chęcią śmierci u podłoża której jest choroba, jest tak...
Posłużę się przykładem.
Jeśli np masz zdiagnozowaną chorobę...powiedzmy wrzody żołądka, to
samo przez sie objawy tejże dolegliwości
niejako 'wyznaczają ci życie' Tj Boli cię...musisz sie leczyć...musisz
stosować dietę i żadna wizualizacja ci nie nie pomoże, najwyżej
wspomoże.
To oczywiste, prawda?
No. Jeśli człowiek zapadnie na depresje, czy inny rodzaj choroby
psychicznej, w której w mózgu zostaje zachwiana dotąd PRAWIDŁOWA
równowagach chemiczna, czego objawem bardzo często jest chęć
skończenia ze sobą, to nie mam na to jakichś racjonalizacji. Nie można
tego człowieka strząchnąć za ramiona i powiedzieć : ' weź sie człeku w
garść', ' nie ty jeden masz problemy',' życie jest piękne tylko ty
musisz do dostrzec',' pojedź gdzieś, zażyj życia' Takie frazesy nie
zadziałają na człowieka z tej prostej przyczyny, bo przez__ zachwiana
chemie w mózgu__ on autentycznie nie jest w stanie tego poczuć,
uświadomić sobie, tak jak dobre rady i chęci innych nie zlikwidują
bólu wrzodów na żołądku bo one w istocie są.
...
> Ja staram się tu zwrócić uwagę na sprawę czysto techniczną: jak ROZMAWIAC
> z sj, nie jakie wartości są lepsze a jakie gorsze. Dla mnie jest oczywiste
> że życie stanowi wartość i że osoba typu sj jest na jakiejś krawędzi,
> wymaga wsparcia z zewnątrz - nie musisz mi tego uzasadniać. Moje
> pytanie dotyczyło: jak z takim kimś rozmawiać, by być przekonującym,
> by być wiarygodnym. By wzbudzić u sj zainteresowanie, a nie zablokować
> kontakt. Bez kontaktu mówisz jak w powietrze. Być może ma tu
> jakieś ograniczone zastosowanie zasada 'mówić do człowieka
> w śpiączce' - więc może można mieć nadzieję, że nawet, jeśli
> odrzuca to co mówimy i wydaje się być głuchy - to jednak do
> niego mówić, pozytywnie.
No właśnie, raczej tu nie ma jakichś 'panacealnych' rad. Często bywa,
ze właśnie nie mówić a słuchać.
Jest to bardzo trudne zadanie, gdyż człowiek ten może w kółko
powtarzać to samo.
Są tacy ,którzy mają potrzebę rozmawiać o swoim bólu, więc lepiej jest
uzbroić sie cierpliwość i słuchać.
Ale słuchać, nie słyszeć. Na pewno nie należy prawić nie prawdziwych
pochlebstw, bo człowiek w depresji to nie półgłówek - oprócz,
chorobowego załamania, myśli w miarę normalnie. Nie należy sie tez nad
nim rozklejać, bo wielu taką przesadna tkliwość uzna za 'potwierdzenie
jego beznadziejnego stanu' w stylu: aha jak oni tak mocno sie nade mną
litują to znaczy, ze gorzej być nie może. Rozmawiać należy w miarę
naturalnie, ale uważać na słowa, wspomnienia(chyba że sam chce o tym
rozmawiać) które chorego widocznie wyprowadzają z równowagi. Wiesz...
to jet temat rzeka... i co człowiek to odrębny stosunek do niego.
>To jest Twoja opcja. Jest też taka
> opcja, o której wspomniałem, że negując 'na siłę' wolę samobójstwa
> wpasowujemy się w świadomości sj w rolęwroga, który
> chce mu zabrać resztki suwerenności, resztki osobowości.
> Kogoś, kto nie jest razem z nim, ale przeciwko niemu.
Szczerze? Nie potrafię ci odpowiedzieć na to zagadnienie miarodajnie.
Może najlepszym wyjściem byłoby delikatne omijanie wypowiedzi na ten
temat, gdyby chory go poruszał. Lub też powiedzieć coś w stylu: nie
jestem w stanie wyobrazić sobie jak bardzo chcesz to zrobić, ale warto
to przemyśleć bo.... jesteś w sporym dołku itede :/
> Gdybyś miała możliwość fizycznego związania sj to być może byłoby
> to dobre rozwiązanie tymczasowe. Ale jesteś w usenecie, w którym
> masz tylko słowo - nie masz kontaktu fizycznego. Wiec znów powtórzę:
> pytanie jest TECHNICZNE: nie masz możliwości zabrania dziecku
> niebezpiecznej zabawki. Więcej: dziecko wie, że jest ona niebezpieczna
> i dlatego właśnie się nią bawi - więc nie działa ostrzeżenie: "nie rób tego,
> to niebezpieczne !"
> Niebezpieczeństwo, śmierć - spełnia jakąś jego potrzebę.
No wiesz ;D dziecko bawiące sie śmiercionośną substancją nie ma
świadomości, żeby o sobie samo stanowić, tak samo człowiek chory na d.
nie ma pełnej świadomości by bo z zimna krwią i pełną świadomością
zakończyć żywot - bo pełnej świadomości nie posiada. Nie potrafi nawet
przypomnieć sobie uczucia jakie w nim gościło/cieszyć sie z
przyjemnych chwil, które przeżył kiedyś i które były faktem.
Wyobrażasz sobie ....jedna wielka szarobura beznadzieja i tu możesz
uwierzyć mi tylko na słowo w przeciwnym razie moje argumentu właśnie
wala w powietrze.
Jak wobec takiego stanu człowieka spodziewać się po nim racjonalnych
posunięć egzystencjalnych.... umyć im się ciężko, bo nie widza sensu w
tym ani potrzeby. Jedna taka kiedyś do mnie mówi: Mam depresje...
płaczę i nic mi sie nie chce,a muszę jeszcze posprzątać, firanki
zawiesić i tralalalaa. A ja jej na to: kobieto jak ty bys miała
prawdziwą depresja to nawet jakby ci ktoś nasrał na środku pokoju
wpuścił węża by to rozmazał, to nie ruszyłoby cię to ani ani. Taka
jest właśnie depresja. Oczywiści sa depresje o różnym stanie
natężenia, ale nie mylić z czasowo obniżonym nastrojem.
>
> >Przeciez zdajesz sobie z tego sprawę, że miliony osób kiedyś chciało
> >umrzeć. Gdyby wobec tego, każdemu z nich pozwolić samo stanowić w
> >przypływie zachwiania równowagi psychicznej to byłaby to jadana wieka
>
> Więc znów, technicznie: w sytuacju usenetowej, podaj mi definicję tego, jak
> rozumiesz 'nie/pozwolić'.
Co ci będę tłumaczyć, to jak ja nie pozwalam, właśnie widzisz. Czy
działa? Zapytaj K.
> >>Nawet, jeśli jest to autoagresja.
> >> Autoagresja może być sposobem domagania się podstawowych
> >> praw. "Nie mam juz nic, ale przynajmniej z własnym ciałem mogę
> >> robić co chcę ! Nie zabierajcie mi tego !".
> >Jest to mój drogi ani mądre ani pożyteczne. Nie jesteśmy zwierzętami u
> >których selekcja naturalna jest efektem pożądanym. W świetle
> >religijnym nie mamy do tego prawa a i na szczęście prawo naszego
> >państwa tez nie zezwala na eutanazje w czym samobójstwo je przypomina.
> >Czy ja sie wyrażam logicznie - bo sie spieszę?
>
> Oczywiście, że wyrażasz się logicznie ;) Ale ja Ci nie przedstawiam
> mojego punktu widzenia, ale punkt widzenia samobójcy, któremu
> fizycznie nie masz mocy nic zakazać. Możesz jedynie słowem, pod jakimś
> kątem,
> wejść w jego świat, zobaczyć co tam gra i być może coś zmienić.
> Mnie tu interesuje wyłącznie to, jak wchodzić i pod jakim kątem.
> Tu, w usenecie.
j/w
\iza\
|