| « poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2002-09-10 06:21:29
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
Użytkownik "Sandra" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:alj4e4$lv4$1@absinth.dialog.net.pl...
>
> Użytkownik Oasy <u...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:ali65v$ad7$...@n...onet.pl...
>
> > To tak dla dobra biednych zwierzątek którym później przychodzi męki
> > przechodzić, choć nie wiem za bardzo jak to ze świnką morską powiązać.
>
> związek jaki? nie ma psa może nie być świnki:-)
Chodzi mi o to jak przekonać siebie i dziecko czy faktycznie dorosło już do
posiadania świnki przed zakupem, bo w przypadku psa pomysł mojej teściowej
uważam za genialny :)))))))))))))
Andrzej
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2002-09-10 06:30:56
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi> A mianowicie mam zamiar opracować "regulamin korzystania z komputera".
>
> Pozdrowienia.
>
> Basia
>
A u mnie wszystko działa na podstawie umowy trójstronnej :)
W drodze negocjacji została spisana umowa i parafowana przez nas i nasze
dzieci.
Umowa składa się z dwóch części - jedna określa prawa dzieci, zaś druga ich
obowiązki.
Wykonywanie obowiązków warunkuje korzystanie z praw.
Umowa zawiera również klauzle o "stanie wyższej konieczności" kiedy mimo
zapisów w tym dokumencie rodzice mają prawo jednostronnie coś nakazać lub
zakazać :))
Ten zapis budził najwięcej kontrowersji, ale po okresie próbnym gdy okazało
się, że rodzice nie świnie i prawa tego nie nadużywają został zaakceptowany.
Umowa funkcjonuje już ponad rok (dzieci w wieku: Ania 16lat i Andrzej 12lat)
i sie sprawdza. Wisi na lodówce jest podpisana przez wszystkie strony i
wygląda prawie jak umowa międzynarodowa. ;)
Nie zawsze wszystko idzie tak jak jest tam napisane, ale ... wystarczy się
na nią powołać aby dziecko ze słowami "o rany, co mnie podkusiło żeby to
podpisać ..." szło wykonywać swój obowiązek. Również dzieci potrafią się
wykłócać o swoje prawa "nooo... tak się nie robi - podpisałeś umowę ? to nie
możesz teraz mi zakazać..."
Przy komputerze dzieci mają wynaczone limity czasu (2 godz. tygodniowo) i po
pierwszym okresie kiedy komputer był zabezpieczony hasłem i kontrolowałem
czas przy nim spędzany od pół roku dzieci same tego pilnują. Założyły
kontrolkę gdzie zapisują czas przy nim spędzony i ... jest ok.
A bunt jest buntem i córa często staje okoniem - jedyna możliwość wtedy to
uzbroić się w cierpliwość i ... przeczekać. Spokój, spokój i jeszcze raz
spokój. Rozsądek nie tłumiony złością szybko się przewbija na wierzch i jest
ok.
pozdrawiam serdecznie
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2002-09-10 06:57:35
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
"Sandra" <d...@w...pl> wrote in message
news:alj4dq$lv0$1@absinth.dialog.net.pl...
> Jak nauczyć porządku dziecko, którego ojciec jest bałaganiarzem?
>
> zacząć wszystko od początku,pomalutku i konsekwentnie...
> to bierze sie z tego,że od początku związku wszystko najlepiej umiałyśmy
> mając dużo wolnego bo to np.urlop wychowawczy
Znowu mnie nie zrozumiałaś:))) Ten małżeński układ, o którym piszesz (mąż
pracuje, a żonka mu dogadza) na pewno jest normą w wielu domach i na pewno w
końcu mści się na nadgorliwych żonach, ale akurat u nas jest inaczej. Oboje
pracujemy w domu, więc nie ma tak, że mąż przychodzi do wysprzątanego domku
na gotowy cieplutki obiadek. Jeśli oboje mamy bardzo pilną pracę i nikt nie
ma czasu zejść do sklepu, to jemy na obiad kanapki, albo zamawiamy pizzę.
Tak jest, tak było zawsze i wszyscy się z tym pogodzili. A od pracy pierwsza
wstaje ta osoba, która pierwsza zgłodniała. Jeśli następny dzień mamy oboje
wolny, to mąż jedzie po porządne zakupy, a ja gotuję porządny obiad, albo
wszyscy troje idziemy zjeść coś dobrego na mieście. Na tym polu jest OK.
Twoje niezrozumienie mojego pytania wynika stąd, że potraktowałaś te
przysłowiowe śmieci dosłownie. Ja wiem, że któryś z nich je w końcu
wyniesie - czasem nawet bez proszenia. I wiem, że wcześniej czy później
(raczej to drugie:))) wykonają też inne czynności, o które ich poproszę.
Fakt, że moi panowie wykazują mierną inicjatywę jeśli chodzi o prace domowe,
ale pokierowani odpowiednio swoją część prac wykonają - bez rozstawiania po
kątach, krzyczenia i innych tresuropodobnych zachowań. Więc żeby odejść od
tych nieszczęsnych śmieci dam Ci przykład konkretny np. z zakresu
organizacji czasu. Powiedzmy, że mąż ma pilną pracę na środę rano. Gdyby
zabrał się za nią w poniedziałek, wykonałby ją spokojnie pracując po kilka
godzin dziennie. Ale on wynajduje tysiące pretekstów, żeby się za nią nie
zabrać. Potrafi wtedy nawet powiesić półki, które na to powieszenie czekały
pół roku:))) Za pracę, na której wykonanie trzeba np 12 godzin, zabiera się
o 24:00 we wtorek. Zwykle do rana zdąża, ale zawsze jest to okupione
nerwami, niepotrzebnym stresem, czasem wymusza zmianę planów całej rodziny,
bo przecież tę zarwaną noc trzeba odespać itp, itd. Ostatnio zauważyłam, że
dziecko stosuje dokładnie tę samą technikę "odwlekania" przy odrabianiu
lekcji. Jest oczywiste, że ani za męża nie wykonam pracy, ani za dziecko nie
odrobię lekcji. Ale nie chcę, żeby syn w tym względzie brał ojca za wzór.
Mężowi mogę powiedzieć, że głupio robi, a jak nie słucha, to mogę sprawę
olać - to nie ja zarywam noc, a jak nie zdążę, to nie ja się muszę tłumaczyć
z zawalonego terminu. Mam do czynienia z dorosłym człowiekiem, więc nie będę
mu o 2:00 w nocy wyłączała komputera, bo pora spać. Ale nie chcę, żeby mój
syn nabrał podobnych nawyków. A on np bardzo lubi pomagać tacie przy
wieszaniu półek i to jest świetny argument, żeby odwlec odrabianie lekcji do
późnych godzin wieczornych. (mówienie, że nie chcę półek nie załatwia
sprawy - zawsze się znajdzie jakieś inne zajęcie) Mało tego, jako matka nie
mogę pozwolić, żeby 10-latek chodził spać później niż o 22:00. Bez względu
na ilość pozostałych do odrobienia prac domowych powinnam mu o 22:00 po
prostu zgasić w pokoju światło - ale to już jest rodzaj przemocy. Przecież
tacie tak nie robię. Mimo identycznej sytuacji, traktuję go inaczej niż
ojca, wedle zasady "co wolno wojewodzie...." Staram się tłumaczyć, że można
inaczej gospodarować czasem - mądrzej, rozsądniej, bardziej odpowiedzialnie.
Ale co mówić, skoro dziecko widzi, że tatuś notorycznie postępuje
nierozsądnie i żyje i zawsze udaje mu się wylądować na czterech łapach?
Wybrałam autentyczny przykład z własnego podwórka, tak daleki od "prac
domowo-porządkowych' jak tylko to możliwe. Na tym polu ja "wytresować" męża
nie mogę. Mogliby to zrobić rozgniewani zleceniodawcy, ale oni mu wybaczają
drobne opóźnienia. Żeby dziecko nauczyć, że powinno się zachowywać bardziej
rozsądnie, trzeba mu najpierw wykazać, że taty postępowanie jest
nierozsądne/nieodpowiedzialne/niebezpieczne itp. Jak to zrobić? JAKIMI
SŁOWAMI, żeby nie podważyć autorytetu ojca?
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2002-09-10 07:32:06
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi> nierozsądne/nieodpowiedzialne/niebezpieczne itp. Jak to zrobić? JAKIMI
> SŁOWAMI, żeby nie podważyć autorytetu ojca?
> Anka
>
Zawsze przytaczam przysłowie o "kompetencjach organów samorządowych i
samorządowo rządowych" czyli ... "co wolno wojewodzie to nie tobie starosto"
teraz wystarczy, że zapytam "powwiedzieć Ci przysłowie o kompetencjach ... "
i wszystko jest jasne - dzieci zaakceptowały taki trochę wątpliwy argument.
pozdrawiam
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2002-09-10 07:41:43
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
"Sławek" <f...@k...net.pl> wrote in message
news:alk74o$55t$1@news.tpi.pl...
> Zawsze przytaczam przysłowie o "kompetencjach organów samorządowych i
> samorządowo rządowych" czyli ... "co wolno wojewodzie to nie tobie
starosto"
> teraz wystarczy, że zapytam "powwiedzieć Ci przysłowie o kompetencjach ...
"
> i wszystko jest jasne - dzieci zaakceptowały taki trochę wątpliwy
argument.
))))))))) Dobre. Wykorzystam.
A.
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2002-09-10 08:07:13
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi> Chodzi mi o to jak przekonać siebie i dziecko czy faktycznie dorosło
już do
> posiadania świnki przed zakupem, bo w przypadku psa pomysł mojej
teściowej
> uważam za genialny :)))))))))))))
W moim przypadku to było tak ze Michał po prostu postawił nas przed
faktem dokonanym i przyniósł świnkę do domu.
Przedtem miał myszy w ilosci 42 szt., którymi się opiekował i które w
końcu porozdawał.
Ja ogólnie jestem wielką zwolenniczką zwierząt w domu, bo uważam ze
dziecko powinno miec kogoś kim sie opiekuje.
Ale czasem denerwują mnie - no właśnie drobiazgi.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2002-09-10 08:11:32
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi>
> Ja zastosowalem metode sprzątania pokoji dzieciecych, kiedy po 100
razie nie
> pomagało sam zabrałem sie do pracy, do kosza trafiały wszytsko co
uznalem za
> śmieć, jakies "cenne" obrazki z podłogi, jakies okrągle plakiety z
łóżka.
> Awantura była że hoho jak mogłem takie skarby powyrzucać, ale
problem pokoji
> układa sie coraz lepiej.
A - to i ja stosuję.
>
> to czyja jest ta świnka?
>
Świnka jest Michała - starszego.
Ale on ma swoją własną teorię, ze ponieważ Maciek głaska świnkę - to
powinien ją też karmić.
>
> jak smierdzi to trudno nie zdechnie, tak jak napisała Sandra, w moim
domu w
> takiej sytuacji świnka wróciła by do sklepu i przestało by
> śmierdzieć.Ciekawe kiedy by sie zroeintowali?
>
Wiesz co - ja za bardzo lubię naszą świnkę, zeby ją oddawać do sklepu.
> > A mianowicie mam zamiar opracować "regulamin korzystania z
komputera".
>
> jaki znow regulamin, jesli i tak nikt go nie ma zamiaru stosować,
> regulamin pwonien powstac w formie wspolenj debaty, wtedy ma jakies
szanse
> na realizację
Oczywiście ze tak.
W tej chwili męża i młodszego syna nie ma, ale jak wrócą - to tak
zrobimy.
Ja przedstawię tylko projekt - do dyskusji.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2002-09-10 08:16:20
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi> A u mnie wszystko działa na podstawie umowy trójstronnej :)
>
> W drodze negocjacji została spisana umowa i parafowana przez nas i
nasze
> dzieci.
> Umowa składa się z dwóch części - jedna określa prawa dzieci, zaś
druga ich
> obowiązki.
> Wykonywanie obowiązków warunkuje korzystanie z praw.
> Umowa zawiera również klauzle o "stanie wyższej konieczności" kiedy
mimo
> zapisów w tym dokumencie rodzice mają prawo jednostronnie coś
nakazać lub
> zakazać :))
> Ten zapis budził najwięcej kontrowersji, ale po okresie próbnym gdy
okazało
> się, że rodzice nie świnie i prawa tego nie nadużywają został
zaakceptowany.
> Umowa funkcjonuje już ponad rok (dzieci w wieku: Ania 16lat i
Andrzej 12lat)
> i sie sprawdza. Wisi na lodówce jest podpisana przez wszystkie
strony i
> wygląda prawie jak umowa międzynarodowa. ;)
> Nie zawsze wszystko idzie tak jak jest tam napisane, ale ...
wystarczy się
> na nią powołać aby dziecko ze słowami "o rany, co mnie podkusiło
żeby to
> podpisać ..." szło wykonywać swój obowiązek. Również dzieci potrafią
się
> wykłócać o swoje prawa "nooo... tak się nie robi - podpisałeś umowę
? to nie
> możesz teraz mi zakazać..."
> Przy komputerze dzieci mają wynaczone limity czasu (2 godz.
tygodniowo) i po
> pierwszym okresie kiedy komputer był zabezpieczony hasłem i
kontrolowałem
> czas przy nim spędzany od pół roku dzieci same tego pilnują.
Założyły
> kontrolkę gdzie zapisują czas przy nim spędzony i ... jest ok.
> A bunt jest buntem i córa często staje okoniem - jedyna możliwość
wtedy to
> uzbroić się w cierpliwość i ... przeczekać. Spokój, spokój i jeszcze
raz
> spokój. Rozsądek nie tłumiony złością szybko się przewbija na
wierzch i jest
> ok.
Specjalnie nie ciacham tego - pomysł jest świetny i chyba go
wykorzystam.
"Umowa" przyda się również mężowi.
Mozna tam zawrzeć np. również "regulamin korzystania z łazienki".
A takze klauzulę o sprzątaniu swojego pokoju.
I precyzyjny podział prac domowych pomiędzy braci, bo o to często są
awantury.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2002-09-10 08:18:08
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
Użytkownik "Oasy" <u...@p...onet.pl> napisał
w wiadomości news:alk2vr$ccn$1@news.onet.pl...
> Chodzi mi o to jak przekonać siebie i dziecko czy
faktycznie dorosło już do
> posiadania świnki przed zakupem, bo w przypadku psa pomysł
mojej teściowej
> uważam za genialny :)))))))))))))
Jaki sprawdzian można wymyślić, jeśli dziecko bardzo chce
mieć kota?
Sokrates
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2002-09-10 09:12:27
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
Użytkownik "Iwon(k)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:alj9i3$7vd$1@news.onet.pl...
> troche to przypomina slogan z poradnika dla rodzicow.
> co jest duperela, co jest wazne, dla mnie, dla dziecka itp to juz
> owszem konktery i szkoda je teraz szczegolowo rozgryzac. moje zdanie jest
> takie iz w waznosci problemow rodzice i dzieci sie rozbiegaja czesto,
> problem szczerosci czy checi mowienia rodzicom tez jest rozbiezny, dlatego
> takich prostych porad typu jw jest latwo tylko udzielac.
> iwon(k)a
Trochę źle zrozumiałaś moje intencje. Przedstawiając moje może niezbyt
odkrywcze poglądy zamierzałem m.in. zainspirować innych do przedstawienia
swoich byc może głębszych przemyśleń i doświadczeń, co doskonale odebrała np
Sandra.
Andrzej
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |