Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!not
-for-mail
From: "Redart" <r...@o...pl>
Newsgroups: pl.soc.religia,pl.sci.psychologia
Subject: Re: redart - pytania o podstawy
Date: Wed, 9 Sep 2009 13:10:30 +0200
Organization: http://onet.pl
Lines: 159
Message-ID: <h882f7$a7s$1@news.onet.pl>
References: <h843ft$4gg$1@news.onet.pl> <4aa690ed$1@news.home.net.pl>
NNTP-Posting-Host: efp194.internetdsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=response
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.onet.pl 1252494631 10492 83.14.249.194 (9 Sep 2009 11:10:31 GMT)
X-Complaints-To: n...@o...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 9 Sep 2009 11:10:31 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.5843
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.5579
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.religia:968795 pl.sci.psychologia:472130
Ukryj nagłówki
Użytkownik "rajcelem" <rajcelem[at]naszojciec[dot]pl> napisał w wiadomości
news:4aa690ed$1@news.home.net.pl...
>> Buddyzm to 'religia' doświadczenia bardziej, niż wiary.
>> A mówienie o jakichś "rzeczywistościach wiecznej przyszłości"
>> to też dziwoląg. Celem
>> jest, jak to mówią buddyści, odkrycie i spoczęcie w naturze umysłu.
>> Nie w jakichś 'lepszych rzeczywistościach'.
> Dla chrześcijan to nie dziwoląg. To dalsze życie jest naszym celem,
> dla tego życia warto dziś się starać. Buddyzm "ulepsza" nasze życia tu,
> jednocześnie brakuje w nim tego przyszłościowego celu.
To zależy od szkoły. Są szkoły, które za cel stawiają np. odrodzenie
w Czystej Krainie. Patrz: Szkoła Czystej Krainy, Amidyzm. Znajdzie
się więcej podobnych szkół, czy motywów/nauk w innych szkołach.
Różne sposoby przedstawiania celu w zalezności od
zdolności/predyspozycji ucznia.
> Teraz sądzę, że nie wiesz czy Bóg istnieje.
Poczytaj o teologii apofatycznej. Szczególnie zwróć uwagę na termin
"radykalna teologia apofatyczna". Jeszcze do tego wrócę.
> Najbliższa Boga koncepcja to bezosobowy absolut, do którego "wpadamy", w
> którym się rozpływamy, gdy osiągniemy oświecenie.
> Nic ciekawego w porównaniu z osobowym, doskonałym Ojcem.
... zospokojenie ciekawości, powiadasz, jako wyznacznik Prawdy Ostatecznej
... ;)
Można i tak - ja Ci absolutnie nie bronię ;) podążaj więc za tym, co ciekawe
;)
>> Buddyzm nie próbuje zanegować zjawiska śmierci - a w istocie Twoje
>> wątpliwości dotykają tematu lęku przed śmiercią.
>
> Śmierć dla mnie to przejście do innej rzeczywistości. Lęk dotyczy tego czy
> moje życie, czy działalność mojej osobowości
> okaże się warta dalszego istnienia.
> Buddyzm mówi odwrotnie - będziesz się starał - wrócisz do absolutu, to
> koniec ciebie,
> będziesz żył "byle jak" - dostaniesz nowe życie.
>
>> Buddyzm podkreśla nietrwałość rzeczy i niespecjalnie próbuje to
>> 'czymś' zastąpić. Mówi: 'każde spotkanie jest rozstaniem'.
>
> Też nasze osobowości nie są trwałe wg buddyzmu.
> Taka filozofia może przyciągać tylko tych, którzy nie poznali Boga. Tych
> co nie mają nadziei na nic więcej,
Znów patrz: teologia apofatyczna. Co to znaczy "poznać Boga" ?
> Ale po co świadomość ma być czysta?
> Żeby uwolnić się od cierpienia?
> Ja nie cierpię dziś. Te cierpienia mogły być większe setki lat temu,
> ale dziś materialnie niewiele ludzi cierpi.
Chyba jednak coś Ci się wydaje. Przejedź się do najbardziej
zaludnionych rejonów świata, np. do Indii, wyrwij się
z uścisku przewodnika, który ma specjalnie dobraną trasę
i pozwiedzaj przedmieścia Delhi.
> Cywilizacja wyzwoliła nas od tego czysto fizycznego cierpienia, od prostej
> walki o byt.
Ciebie może wyzwoliła. Masz dobrą karmę ;)
Buddyzm wskazuje jednak, że cierpienie ma wiele form, niektóre
nie są odczuwalne jako 'specjalnie bolesne'. Mówi się
o sześciu sferach egzystencji. Oprócz świata ludzi i zwierząt
są jeszcze światy istot piekielnych, głodnych duchów,
półbogów(asurów) i bogów.
Świat kultury zachodniej można porównywać do świata
półbogów(istot agresywnych, walczących) i świata
bogów(istot rozproszonych w zbytku). Jeśli Cię to interesuje,
to poszukaj wiecej, na czym wg. buddyzmu polega cierpienie
w tych sferach egzystencji.
> Zostały jeszcze niedogodności w naszych głowach.
> I tu buddyzm te cierpienia pomaga zlikwidować.
> Ale lepiej robi to religia z osobowym Bogiem, do którego można dążyć.
> Także po śmierci naszych ciał. Gdyby buddyzm zrobił ten krok w stronę
> Ojca, w stronę osobowego Boga,
> jego filozofia na życie "tu" byłaby całkiem rozsądna.
Czy Ty chcesz poznać buddyzm, czy może chcesz mnie przekonać do tego,
że masz coś lepszego ? :)))
> Jeśli te metafory oznaczają "rozpłynąć się, zaniknąć w absolucie"
> to nie są zachęcające.
Sam narzuciłeś konwecję 'zachecania przez definicję oświecenia' ;)
Budda raczej milczał na temat czym jest oświecenie i skupiał
ludzi na pracy z cieprieniem. Do tego, by osiągac tu stopniowe,
małe sukcesy, nie trzeba 'wiedzieć' czym jest oświecenie.
Wystarczy, że wiesz, czym jest cierpienie - a to jest Ci dostępne
jako doświadczenie od razu.
Wrócę jeszcze do teologii apofatycznej i kwesti osobowości
Boga.
http://www.graniczne.amu.edu.pl/mowa.html
Na przykładzie osiągnięć teologii apofatycznej bardzo wyraźnie można
zauważyć, że chrześcijaństwo także potrafi głeboko docenić
wartość mówienia o Bogu w kategoriach 'nie-istnienia' lub
wskazania, że rozważania Boga w kategoriach bytu-nie bytu
prowadzi na manowce. Bardzo podobnie jak w buddyzmie,
t.a. w kwestii 'poznania Boga' przenosi uwagę z kwesti
'bytu', dualnego postrzegania siebie i Boga jako oddzielnych,
różnych 'istot' - na sam 'akt poznawania', proces. I dalej idąc, zacytuję:
>>Droga apofazy zaczyna się od stwierdzenia, że w świecie, który poznajemy i
>>pojmujemy pozytywnie, nie znajduje się miejsce, na którym moglibyśmy
>>oglądać Boga takim, jakim On jest. Mówiąc o "miejscu" mamy na myśli - jak
>>to było w zwyczaju już w filozofii starożytnej - także zdarzenia,
>>działania i wypowiedzi "o Bogu". Teologia apofatyczna okazuje się więc
>>najpierw teologią bez miejsca (a więc utopijną), a świat jawi się jej
>>bez-Boga. Nawet Boże imiona teologii objawionej powinniśmy zgodnie z
>>duchem radykalnego apofatyzmu porzucić, skoro dopiero, kiedy przestajemy
>>się z nimi wiązać, może się wypełnić to, co one nam obiecują:
>>doświadczenie Bożej obecności.<<
Zwrócę uwagę na: "przestajemy się z nimi wiązać".
Wspomnę, że ogromna ilość nauk buddyjskich (powiedziałbym wręcz:
najważniejsza) dotyczy
właśnie tego: co to znaczy 'nie wiązać się'. Jak opanować naturalną
tendencję umysłu do 'lgnięcia',
do wybiórczego wiązania się postrzeganymi aspektami Rzeczywistości. Jak nie
utknąć
w doświadczeniach. Tak jak w r.t.a. w buddyzmie mówi się, że próba
uchwycenia
Rzeczywistości kończy się uchwyceniem iluzji i zastopowaniem rozwoju czy też
aktu
bezpośredniego doświadczania jej.
Dalej:
>>Kiedy przestajemy się wiązać z imionami i pojęciami, kiedy traktujemy je
>>raczej jak schody czy też szczeble, po których należy możliwie szybko
>>przebiegać, doświadczamy tego, co są nam one w stanie naprawdę ukazać.
>>Pokazuje się mianowicie, że porzucając pozytywne, pojmowalne i - z całym
>>szacunkiem - także poddające się manipulacji imiona Boga, nie wpadamy w
>>otchłań bez imienia i bez twarzy, ani w rozpacz świata bez Boga; ale
>>odnajdujemy nadzieję, którą prowizorycznie nazwać można "nadzieją na
>>bezpośrednią bliskość Boga".<<
W buddyzmie podobnie. Dlatego Twoje osobiste doświadczenie Boga Osobowego ma
dwa wymiary:
- niezbędnego szczebla w Twoim osobistym rozwoju - którego nie powinieneś
porzucać 'bez powodu'
- iluzorycznego szczebla, który może być przeszkodą w rozwoju, jeśli
zostanie zbyt usztywniony i za bardzo
do niego przylgniesz 'na trwałe'
Buddysta by powiedział, że 'osobowość' to coś, co ma wartość tylko w świecie
ludzi.
W świecie zwierząt większą wartość ma 'zwierzęcość' ;))) - i takie
doświadczenie Boga
jest zwierzętom dostępne ;))) Kontrowersja wynika tu raczej z tego, że
nawykowo
uznajemy sięza istoty wyższe od zwierząt, bliższe Bogu niż zwierzęta. Ale
buddysta
bedzie tu mówił co najwyżej o 'większej szansie', a nie 'mniejszej
odległości'.
Koło Dharmy - nie drabinka.
|