« poprzedni wątek | następny wątek » |
151. Data: 2009-07-29 17:45:05
Temat: Re: rola ojca
medea napisał(a):
> Chiron pisze:
>
> > W modelu spo�ecznym, gdzie to rodzice decyduj� o edukacji w�asnych
> > dzieci, sami najlepiej b�d� wiedzieli, czy i kiedy wys�a� pociech� do
> > szko�y.
>
> Uwa�asz, �e wszyscy rodzice b�d� to wiedzieli? A co z dzie�mi rodzic�w,
> kt�rzy akurat pechowo nie b�d� tego wiedzieli?
>
> > I jakiej. W takich sytuacjach zawsze znajdzie siďż˝ sponsoring-
> > prywatni ludzie funduj�cy stypendia, co daje szans� zdolnym biednym na
> > awans spo�eczny. Sytuacja, w kt�rej do przymusowej, pa�stwowej szko�y
> > wysy�a si� wszystkich- uniemo�liwia to nieraz (dos�ownie!) nauk�
> > zdolniejszym- bo s� terroryzowani przez "bezm�zgich debili".
>
> To zapytam przewrotnie - jak� widzisz drog�/alternatyw� dla bezm�zgich
> debili? Czy maj� zacz�� tworzy� enklawy g�upoty?
>
> > Poza tym-
> > nikt nie ma wp�ywu na to, czego si� dzieci ucz�- co wywo�uje napi�cia
> > spo�eczne (vide- przymusowa "kondomizacja" szk�).
>
> Co to znaczy "kondomizacja" szkďż˝? Przepraszam, ale chyba nie na czasie
> jestem, bo nie rozumiem. Chodzi o wychowanie seksualne?
>
> Ewa
Jak to nie rozumiesz ? Kondomizacja to ideologia nauczania aborcji i
antykoncepcji i zabezpieczania . W slangu kk to nauczanie negatywne. A
według Rydzyka w polsce jest monarchia , bo mamy królową -Marię,
dlatego Chiron chce monarchii.
W polsce mamy dwa ustroje -demokratyczny i monarchistyczny . Chiron
chce wprowadzenia do szkół jednomyślności , czyli ciemnoty.
Przeszkadza mu , że obecnie nie nauczają ciemnoty.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
152. Data: 2009-07-29 18:30:28
Temat: Re: rola ojca
glob napisał(a):
> medea napisał(a):
> > Chiron pisze:
> >
> > > W modelu spo�ecznym, gdzie to rodzice decyduj� o edukacji w�asnych
> > > dzieci, sami najlepiej b�d� wiedzieli, czy i kiedy wys�a� pociech� do
> > > szko�y.
> >
> > Uwa�asz, �e wszyscy rodzice b�d� to wiedzieli? A co z dzie�mi
rodzic�w,
> > kt�rzy akurat pechowo nie b�d� tego wiedzieli?
> >
> > > I jakiej. W takich sytuacjach zawsze znajdzie siďż˝ sponsoring-
> > > prywatni ludzie funduj�cy stypendia, co daje szans� zdolnym biednym na
> > > awans spo�eczny. Sytuacja, w kt�rej do przymusowej, pa�stwowej szko�y
> > > wysy�a si� wszystkich- uniemo�liwia to nieraz (dos�ownie!) nauk�
> > > zdolniejszym- bo s� terroryzowani przez "bezm�zgich debili".
> >
> > To zapytam przewrotnie - jak� widzisz drog�/alternatyw� dla bezm�zgich
> > debili? Czy maj� zacz�� tworzy� enklawy g�upoty?
> >
> > > Poza tym-
> > > nikt nie ma wp�ywu na to, czego si� dzieci ucz�- co wywo�uje napi�cia
> > > spo�eczne (vide- przymusowa "kondomizacja" szk�).
> >
> > Co to znaczy "kondomizacja" szkďż˝? Przepraszam, ale chyba nie na czasie
> > jestem, bo nie rozumiem. Chodzi o wychowanie seksualne?
> >
> > Ewa
>
> Jak to nie rozumiesz ? Kondomizacja to ideologia nauczania aborcji i
> antykoncepcji i zabezpieczania . W slangu kk to nauczanie negatywne. A
> według Rydzyka w polsce jest monarchia , bo mamy królową -Marię,
> dlatego Chiron chce monarchii.
> W polsce mamy dwa ustroje -demokratyczny i monarchistyczny . Chiron
> chce wprowadzenia do szkół jednomyślności , czyli ciemnoty.
> Przeszkadza mu , że obecnie nie nauczają ciemnoty.
Ach zapomniałem , lekcje biologii w szkole według planów
wszechoświeconych chironów [ czyli wariatów], będą wyglądały poprawnie
politycznie w taki sposób=
Stefan Czupa radził kobiecie, która broniła w rozmowie gejów i
lesbijek, aby poszerzyła swoje horyzonty.Jego zdaniem homoseksualizm
jest "organicznym uszkodzeniem mózgu".
Kandydaci prawicy ubolewali nad tym, że w Unii jest przyzwolenie na
zachowania gejowskie i lesbijskie. "Potrzebne jest zbudowanie
społecznej opinii, opierającej się na wartościach chrześcijańskich" -
przekonywała Sylwia Napiątek-Amielańczyk.
http://www.dziennik.pl/polityka/article390803/Homose
ksualizm_to_uszkodzenie_mozgu.html
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
153. Data: 2009-07-29 18:50:37
Temat: Re: rola ojca
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:h4q0kk$72v$1@nemesis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> Nie ma w ogóle możliwości prawidłowego wychowania kogokolwiek bez obojga
>> rodziców.
>
> Ja bym nie szafowała tak lekko podobnymi sformułowaniami.
> Niby dlaczego nie ma takiej możliwości?
> Co w ogóle rozumiesz, Chironie, pod pojęciem "prawidłowego wychowania"?
> Doprecyzuj, proszę.
Do wychowania człowieka, który bedzie potrafił kochać, dawać miłość- a co za
tym idzie- mieć asertywne relacje z innymi ludźmi niezbędne jest wychowanie
w miłości. OK- mogę się zgodzić, że brak tej miłości można nadrobić później
poprzez drogę rozwoju osobistego, jednak tacy ludzie to raczej wyjątki.
Generalizując: jak ktoś nie był w dzieciństwie kochany- no to skąd ma umieć
kochać?
Kolejna kwestia- brak jednego rodzica. Zostańmy przy tej szczególnej
relacji: córka- ojciec. Zakładając, że ojciec był, ale wcześnie umarł, i
tworzył z matką wspaniały związek- i tak matka ma zadanie nie lada, żeby
zastąpić w jakiś sposób wzorzec ojca- za który ta córka najpewniej wyda się
za mąż. Jeśli - oprócz braku ojca (lub przy patologicznym wzorcu i
relacjach)- jeszcze matka nie umie nawiązać prawidłowych (czyli: szczerych,
przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz wybaczeniem i akceptacją)
relacji z córką- ta będzie niechybnie mieć ogromne problemy z relacjami z
innymi ludźmi. Co może nastąpić? Dalej-
> Ja znam z obserwacji (osób mi znajomych mniej lub bardziej) zarówno
> przypadki świetnie ukształtowanej osobowości (IMO) niemal bez udziału
> ojca, jak i odwrotnie - ludzi z problemami, mimo że wychowanych w pełnych
> rodzinach.
>
>> Piszemy tu o szczególnej relacji córka- ojciec. Piszesz o niezależności.
>> A czy nie jest to tak, że to, co Ty odbierasz u nich jako niezależność-
>> to ich "kwaśne winogrona" wyparcia potrzeby normalnej relacji z
>> mężczyzną, której nie są w stanie nawiązać?
>
> Wiesz co, niech to będą nawet i kwaśne winogrona, skoro niezależność i
> poczucie własnej wartości to cechy w życiu bardzo pożądane.
nie znam tej sytuacji. Jednak - sądząc z opisu i moich doświadczeń- osoba
taka nie potrafiąc nawiązać relacji z innymi (mężczyznami w szczególności)
wypiera je (kwaśne winogrona) - i ze swojej samotności stara się zrobić cel
życia- że niby to taka niezależna, robi co chce (słodkie cytryny), ale to
przecież nieprawda.
Niezależność i poczucie własnej wartości- tak. Jednak prawdziwe, a nie
maskujące samotność.
pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
154. Data: 2009-07-29 19:31:35
Temat: Re: rola ojcaChiron pisze:
> Do wychowania człowieka, który bedzie potrafił kochać, dawać miłość- a
> co za tym idzie- mieć asertywne relacje z innymi ludźmi niezbędne jest
> wychowanie w miłości. OK- mogę się zgodzić, że brak tej miłości można
> nadrobić później poprzez drogę rozwoju osobistego, jednak tacy ludzie to
> raczej wyjątki.
> Generalizując: jak ktoś nie był w dzieciństwie kochany- no to skąd ma
> umieć kochać?
Zaraz, zaraz... uważasz, że samotna matka nie potrafi okazywać dziecku
miłości? Nie potrafi nauczyć go kochać? Nie posuwasz się za daleko?
Jestem w stanie zgodzić się, że samotny rodzic _może_ mieć problemy w
nauczeniu dziecka relacji kobieta-mężczyzna, ale taki problem może mieć
także dwoje rodziców. I, nie kryjmy tego, często tak jest. Teoretycznie
różnica IMO polega na tym, że dziecko wychowane przez jednego rodzica
nie ma żadnego wzorca (o ile nie znajdzie go np. obserwując inne
rodziny) i może czuć się z tego powodu zawieszone niejako w próżni w tej
dziedzinie, natomiast dziecko wychowane w rodzinie z obojgiem rodziców
powiela najczęściej jakiś schemat relacji kobieta-mężczyzna wyniesiony z
domu, który wcale niekoniecznie jest dobry, tylko po prostu jest jakiś.
Albo chce na siłę ten schemat zwalczyć, jeśli czuje, że coś jest nie
tak. Oczywiście pomijam tu przypadki, kiedy relacja między rodzicami
jest bardzo dobra, bo nie o tych tu mówimy. A zresztą ile tak naprawdę
znasz takich?
> Kolejna kwestia- brak jednego rodzica. Zostańmy przy tej szczególnej
> relacji: córka- ojciec. Zakładając, że ojciec był, ale wcześnie umarł, i
> tworzył z matką wspaniały związek- i tak matka ma zadanie nie lada, żeby
> zastąpić w jakiś sposób wzorzec ojca- za który ta córka najpewniej wyda
> się za mąż.
Nie znasz takiego pojęcia w psychologii (czy psychiatrii nawet), jak
"pozytywna reprezentacja ojca"? To jest wszystko to, co matka opowiada o
zmarłym mężu, jaki tworzy jego obraz, jakim darzy go pośmiertnie
uczuciem. Ja akurat mam taki przypadek w rodzinie - mąż mojej ciotki
zmarł wcześnie osierocając jedynego syna w wieku bodajże 3 lat. Można
przyjąć, że syn nie znał ojca w ogóle. Wyrósł na wspaniałego,
opiekuńczego, dobrego chłopaka. Ożenił się w wieku 25 lat. Nie sądzę,
żeby miał jakiekolwiek problemy z kobietami.
> Jeśli - oprócz braku ojca (lub przy patologicznym wzorcu i
> relacjach)- jeszcze matka nie umie nawiązać prawidłowych (czyli:
> szczerych, przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz wybaczeniem
> i akceptacją) relacji z córką- ta będzie niechybnie mieć ogromne
> problemy z relacjami z innymi ludźmi. Co może nastąpić? Dalej-
Powiem tak - jeżeli matka "nie umie nawiązać prawidłowych (czyli:
> szczerych, przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz
wybaczeniem i akceptacją) relacji z córką", to obecność ojca niewiele tu
pomoże. Niestety. Chyba że ten ojciec będzie naprawdę kimś wyjątkowym,
będzie sobie zdawał od początku sprawę z sytuacji i będzie ten brak
dobrej relacji z matką córce rekompensował. Nie wierzę, że wiele jest
takich przypadków.
> nie znam tej sytuacji. Jednak - sądząc z opisu i moich doświadczeń-
> osoba taka nie potrafiąc nawiązać relacji z innymi (mężczyznami w
> szczególności)
Ta koleżanka, o której ja piszę, nawiązuje świetne relacje z innymi
ludźmi, głównie dzięki swojemu poczuciu własnej wartości,
samodzielności, niezależności oraz dzięki rzadko spotykanej empatii,
umiejętności społecznych.
> Niezależność i poczucie własnej wartości- tak. Jednak prawdziwe, a nie
> maskujące samotność.
Generalizacje bywają straszliwie krzywdzące. Kiedy zafiksujesz się na
jakimś poglądzie, wtedy jesteś w stanie wszystko naciągnąć, żeby ten
pogląd obronić, ponieważ człowiek lubi trwać w przeświadczeniu, że ma
rację. Miej to na uwadze.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
155. Data: 2009-07-29 19:59:48
Temat: Re: rola ojca
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:h4q0v4$7gc$1@nemesis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> W modelu społecznym, gdzie to rodzice decydują o edukacji własnych
>> dzieci, sami najlepiej będą wiedzieli, czy i kiedy wysłać pociechę do
>> szkoły.
>
> Uważasz, że wszyscy rodzice będą to wiedzieli? A co z dziećmi rodziców,
> którzy akurat pechowo nie będą tego wiedzieli?
To rodzic zawsze wie najlepiej, co dobre dla jego dziecka. To taka zasada,
którą należy zawsze przyjmować. Owszem, znajdzie się niejeden rodzic, który
będzie źle traktował swoje dziecko. Tylko że nie wolno z tego powodu
zmieniać tej zasady. Nie istnieje idealne prawo. Jednak łudzenie ludzi, że
istnieje- powoduje sytuacje, w których łamie się podstwowe zasady. A
konsekwencje tego są wręcz katastrofalne: skoro zgodzimy się, że np można
zabrać dziecko rodzicom- bo nie chcą go posłać do szkoły, i dać je np do
rodziny zastępczej, która będzie dbać o jego edukację, to po pierwsze-
skrzywiamy psychikę tego dziecka, a po drugie- najważniejsze- niech się nikt
nie dziwi, że skoro zgodził się na złamanie zasady w tej sytuacji- no to
skoro mu zabiorą dziecko, bo nie chciał posłać je na lekcje aerobiku- nie
może się dziwić.
>> I jakiej. W takich sytuacjach zawsze znajdzie się sponsoring- prywatni
>> ludzie fundujący stypendia, co daje szansę zdolnym biednym na awans
>> społeczny. Sytuacja, w której do przymusowej, państwowej szkoły wysyła
>> się wszystkich- uniemożliwia to nieraz (dosłownie!) naukę zdolniejszym-
>> bo są terroryzowani przez "bezmózgich debili".
>
> To zapytam przewrotnie - jaką widzisz drogę/alternatywę dla bezmózgich
> debili? Czy mają zacząć tworzyć enklawy głupoty?
A co robią teraz? Wykonują proste prace- i dalej takie moga wykonywać.
Owszem, obecnie niektórzy debile nawet kończą studia- jednak konsekwencje
tego ponosimy wszyscy...
>> Poza tym- nikt nie ma wpływu na to, czego się dzieci uczą- co wywołuje
>> napięcia społeczne (vide- przymusowa "kondomizacja" szkół).
>
> Co to znaczy "kondomizacja" szkół? Przepraszam, ale chyba nie na czasie
> jestem, bo nie rozumiem. Chodzi o wychowanie seksualne?
>
Przychodzą do szkoły tak zwani "kondomiarze"- to tacy wesołkowie, co
przedstawiają się często jako wolontariusze, wchodzą do klas, i- zakładają
prezerwatywy na banany, czy robią inne tego typu rzeczy przy dzieciach, za
które w normalnym kraju powinni być wybatożeni na miejskim rynku.
Oczywiście- czymś takim, jak zgoda rodziców- nikt sobie głowy nie zawraca.
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
156. Data: 2009-07-29 20:19:39
Temat: Re: rola ojca
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:h4q8ld$hg2$1@nemesis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> Do wychowania człowieka, który bedzie potrafił kochać, dawać miłość- a co
>> za tym idzie- mieć asertywne relacje z innymi ludźmi niezbędne jest
>> wychowanie w miłości. OK- mogę się zgodzić, że brak tej miłości można
>> nadrobić później poprzez drogę rozwoju osobistego, jednak tacy ludzie to
>> raczej wyjątki.
>> Generalizując: jak ktoś nie był w dzieciństwie kochany- no to skąd ma
>> umieć kochać?
>
> Zaraz, zaraz... uważasz, że samotna matka nie potrafi okazywać dziecku
> miłości? Nie potrafi nauczyć go kochać? Nie posuwasz się za daleko?
No nie- niczego takiego nie twierdzę. Gdzieś to przeczytała? Pisałem, że jak
nie ma ojca (albo ma z nim patologiczne relacje)- i na dodatek matka też nie
będzie potrafiła jej kochać, to...
> Jestem w stanie zgodzić się, że samotny rodzic _może_ mieć problemy w
> nauczeniu dziecka relacji kobieta-mężczyzna, ale taki problem może mieć
> także dwoje rodziców. I, nie kryjmy tego, często tak jest. Teoretycznie
> różnica IMO polega na tym, że dziecko wychowane przez jednego rodzica nie
> ma żadnego wzorca (o ile nie znajdzie go np. obserwując inne rodziny) i
> może czuć się z tego powodu zawieszone niejako w próżni w tej dziedzinie,
> natomiast dziecko wychowane w rodzinie z obojgiem rodziców powiela
> najczęściej jakiś schemat relacji kobieta-mężczyzna wyniesiony z domu,
> który wcale niekoniecznie jest dobry, tylko po prostu jest jakiś.
Owszem, powiela wzorzec z własnej rodziny- co kilka razy napisałem. Tu
zgoda. Jednak nie spotkałem się z tym, żeby powielało wzorzec z obserwacji
czyjejś rodziny. Czy Ty masz takie obserwacje? Czy czytałaś o tym? Sorry,
ale pozwolę sobie nie zgodzić się z tym. Wzorzec jest w otoczeniu, w którym
się wychowuje- szczególnie w rodzinie. Nie ma ojca- nie ma prawidłowego
wzorca (jakiś- tam może być- przekazywany przez matkę. Przecież ona w sobie
jakiś wzorzec nosi).
> Albo chce na siłę ten schemat zwalczyć, jeśli czuje, że coś jest nie tak.
> Oczywiście pomijam tu przypadki, kiedy relacja między rodzicami jest
> bardzo dobra, bo nie o tych tu mówimy. A zresztą ile tak naprawdę znasz
> takich?
Jeśli chce na siłę taki schemat odrzucić, to - niestety...ślepy zaułek.
Kiedyś na warsztatach psychologicznych dziewczyna opowiadała o swoim mężu;
mając ojca alkoholika postawiła swojemu kandydatowi (zanim jeszcze dorosła-
już w dzieciństwie) jeden warunek: ma być abstynentem. Dorosła, wyszła za
mąż- facet wypisz wymaluj- jej tata- tylko że abstynent. No ale że się
psychicznie i fizycznie znęcał nad nią- no cóż- nikt nie jest doskonały.
>> Kolejna kwestia- brak jednego rodzica. Zostańmy przy tej szczególnej
>> relacji: córka- ojciec. Zakładając, że ojciec był, ale wcześnie umarł, i
>> tworzył z matką wspaniały związek- i tak matka ma zadanie nie lada, żeby
>> zastąpić w jakiś sposób wzorzec ojca- za który ta córka najpewniej wyda
>> się za mąż.
>
> Nie znasz takiego pojęcia w psychologii (czy psychiatrii nawet), jak
> "pozytywna reprezentacja ojca"? To jest wszystko to, co matka opowiada o
> zmarłym mężu, jaki tworzy jego obraz, jakim darzy go pośmiertnie uczuciem.
> Ja akurat mam taki przypadek w rodzinie - mąż mojej ciotki zmarł wcześnie
> osierocając jedynego syna w wieku bodajże 3 lat. Można przyjąć, że syn nie
> znał ojca w ogóle. Wyrósł na wspaniałego, opiekuńczego, dobrego chłopaka.
> Ożenił się w wieku 25 lat. Nie sądzę, żeby miał jakiekolwiek problemy z
> kobietami.
Przypominam: tu piszemy o relacji ojciec- córka. Poza tym- napisałem
podobnie: jest możliwe przekazywanie tego wzorca (pozytywna reprezentacja)-
jednak to nie to samo. Ale co zrobić- jak tego wzorca brak? Lepsze to, niż
nic...
>> Jeśli - oprócz braku ojca (lub przy patologicznym wzorcu i relacjach)-
>> jeszcze matka nie umie nawiązać prawidłowych (czyli: szczerych,
>> przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz wybaczeniem i
>> akceptacją) relacji z córką- ta będzie niechybnie mieć ogromne problemy z
>> relacjami z innymi ludźmi. Co może nastąpić? Dalej-
>
> Powiem tak - jeżeli matka "nie umie nawiązać prawidłowych (czyli:
> > szczerych, przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz
> wybaczeniem i akceptacją) relacji z córką", to obecność ojca niewiele tu
> pomoże. Niestety. Chyba że ten ojciec będzie naprawdę kimś wyjątkowym,
> będzie sobie zdawał od początku sprawę z sytuacji i będzie ten brak dobrej
> relacji z matką córce rekompensował. Nie wierzę, że wiele jest takich
> przypadków.
OK- ale są. Nawet, jak matka będzie najgorsza- ojciec będzie wyrozumiałym i
opiekuńczym dla swojej córki- nie poniesie ona wielkich szkód w psychice,
które by rzutowały na jej dalsze życie. Czy jest wielu takich mężczyzn? Nie
wiem. Jednak - jak mi się zdaje- w przeciwieństwie do Ciebie- jestem
optymistą:-)
>> nie znam tej sytuacji. Jednak - sądząc z opisu i moich doświadczeń- osoba
>> taka nie potrafiąc nawiązać relacji z innymi (mężczyznami w
>> szczególności)
>
> Ta koleżanka, o której ja piszę, nawiązuje świetne relacje z innymi
> ludźmi, głównie dzięki swojemu poczuciu własnej wartości, samodzielności,
> niezależności oraz dzięki rzadko spotykanej empatii, umiejętności
> społecznych.
Tak, jak pisałem- nie znam jej. Pisałem ogólnie. Nie mam najmniejszego prawa
w tej sytuacji Ci nie wierzyć. Poza tym- napisałem- idąc drogą rozwoju
osobistego- można wszystko nadrobić.
>> Niezależność i poczucie własnej wartości- tak. Jednak prawdziwe, a nie
>> maskujące samotność.
>
> Generalizacje bywają straszliwie krzywdzące. Kiedy zafiksujesz się na
> jakimś poglądzie, wtedy jesteś w stanie wszystko naciągnąć, żeby ten
> pogląd obronić, ponieważ człowiek lubi trwać w przeświadczeniu, że ma
> rację. Miej to na uwadze.
Ależ nie- już odpowiedziałem powyżej. Teraz Ty generalizujesz. Jeśli chodzi
o mnie- często nie mam racji. I wiesz co- wcale nie różnię się tym od
innych:-)
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
157. Data: 2009-07-29 20:30:19
Temat: Re: rola ojcaChiron pisze:
> To rodzic zawsze wie najlepiej, co dobre dla jego dziecka.
Z tymi akurat nie ma problemu. Ja pytam, co z tymi dziećmi, których
rodzice nie będą wiedzieli?
> podstwowe zasady. A konsekwencje tego są wręcz katastrofalne: skoro
> zgodzimy się, że np można zabrać dziecko rodzicom- bo nie chcą go posłać
> do szkoły, i dać je np do rodziny zastępczej
Zaraz, chyba jest możliwe kształcenie domowe w Polsce. Nikt nie zabrania
edukować dzieci w domu i nie posyłać ich do szkoły, jeśli się nie ma na
to ochoty, bo uważa się, że szkoła wyedukuje gorzej. Ja ciągle pytam, co
z dziećmi, których rodzice mają edukację w ogóle w głębokim poważaniu?
> A co robią teraz? Wykonują proste prace- i dalej takie moga wykonywać.
Bardzo dobrze! Proste prace też są potrzebne, ale nawet do dobrego
wykonywania tych prostych prac dobrze jest skończyć podstawówkę i
później np. odpowiednią szkołę zawodową. Tylko dlaczego nazywasz tych
ludzi debilami? Czy wszyscy muszą być wykształciuchami i tylko dzięki
wykształceniu zasługuje się na szacunek?
> Owszem, obecnie niektórzy debile nawet kończą studia- jednak
> konsekwencje tego ponosimy wszyscy...
A wiesz dlaczego takie jest parcie na te studia? Właśnie dlatego, że
taki ukształtował się schemat, że jak nie masz wyższego wykształcenia,
to nie zasługujesz na szacunek i nazwą cię bezmózgim debilem.
> Przychodzą do szkoły tak zwani "kondomiarze"- to tacy wesołkowie, co
> przedstawiają się często jako wolontariusze, wchodzą do klas, i-
> zakładają prezerwatywy na banany, czy robią inne tego typu rzeczy przy
> dzieciach
Nie wiedziałam o tym procederze. Nie uważam jednak, że dziecko w pewnym
wieku nie może się dowiedzieć, do czego służy prezerwatywa.
> za które w normalnym kraju powinni być wybatożeni na miejskim
> rynku.
W normalnym kraju według Ciebie powinna być stosowana kara publicznej
chłosty?
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
158. Data: 2009-07-29 20:45:13
Temat: Re: rola ojca
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:h4qbl5$gct$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> To rodzic zawsze wie najlepiej, co dobre dla jego dziecka.
>
> Z tymi akurat nie ma problemu. Ja pytam, co z tymi dziećmi, których
> rodzice nie będą wiedzieli?
Przecież Ci odpowiedziałem. Mogę tylko przekopiować z odpowiedzi
wcześniejszej. Po co ją wycięłaś?
>> podstwowe zasady. A konsekwencje tego są wręcz katastrofalne: skoro
>> zgodzimy się, że np można zabrać dziecko rodzicom- bo nie chcą go posłać
>> do szkoły, i dać je np do rodziny zastępczej
>
> Zaraz, chyba jest możliwe kształcenie domowe w Polsce. Nikt nie zabrania
> edukować dzieci w domu i nie posyłać ich do szkoły, jeśli się nie ma na to
> ochoty, bo uważa się, że szkoła wyedukuje gorzej.
Nie jest możliwe. Zapomnij. No, owszem- jak masz np zaświadczenie lekarskie.
Jednak- i tak przychodzą nauczyciele i uczą tego, co w szkole. Jak nie
wyślesz- bo nie chcesz- a dziecko albo wcale nie masz zamiaru edukować albo
robisz to sama- to pozbawią Cię praw rodzicielskich.
> Ja ciągle pytam, co z dziećmi, których rodzice mają edukację w ogóle w
> głębokim poważaniu?
>
>> A co robią teraz? Wykonują proste prace- i dalej takie moga wykonywać.
>
> Bardzo dobrze! Proste prace też są potrzebne, ale nawet do dobrego
> wykonywania tych prostych prac dobrze jest skończyć podstawówkę i później
> np. odpowiednią szkołę zawodową. Tylko dlaczego nazywasz tych ludzi
> debilami? Czy wszyscy muszą być wykształciuchami i tylko dzięki
> wykształceniu zasługuje się na szacunek?
Pokaż proszę, w którym miejscu to ja nazwałem dzieci bez wykształcenia
debilami.
>> Owszem, obecnie niektórzy debile nawet kończą studia- jednak konsekwencje
>> tego ponosimy wszyscy...
>
> A wiesz dlaczego takie jest parcie na te studia? Właśnie dlatego, że taki
> ukształtował się schemat, że jak nie masz wyższego wykształcenia, to nie
> zasługujesz na szacunek i nazwą cię bezmózgim debilem.
>
>> Przychodzą do szkoły tak zwani "kondomiarze"- to tacy wesołkowie, co
>> przedstawiają się często jako wolontariusze, wchodzą do klas, i-
>> zakładają prezerwatywy na banany, czy robią inne tego typu rzeczy przy
>> dzieciach
>
> Nie wiedziałam o tym procederze. Nie uważam jednak, że dziecko w pewnym
> wieku nie może się dowiedzieć, do czego służy prezerwatywa.
Skoro tak uważasz, to powiedz swojemu. JA tak nie uważam, i żądam, aby
państwo to uszanowało. A poza tym- jak uznam, to sam powiem. Nie życzę
sobie, aby ktoś za mnie podejmował decyzje- szczególnie w takich sprawach
>> za które w normalnym kraju powinni być wybatożeni na miejskim rynku.
>
> W normalnym kraju według Ciebie powinna być stosowana kara publicznej
> chłosty?
>
Tak. Czemu nie? Co lepsze: złapanego na dewastacji auta i kradzieży radia
"blokersa" publicznie wybatożyć (10 batów na tyłek- i do domu), wsadzić na
pół roku do ciupy, gdzie jak nic pozna przetępcze rzemiosło, czy- jak teraz-
udawać, że nie ma problemu- bo to mała szkodliwoć społęczna, a on biedny
taki?
serdecznie pozdrawiam
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
159. Data: 2009-07-29 20:59:30
Temat: Re: rola ojcaChiron pisze:
> No nie- niczego takiego nie twierdzę. Gdzieś to przeczytała? Pisałem, że
Pisałeś, że samotna matka (rodzic) nie może wychować prawidłowo
człowieka. Spytałam, co to znaczy według Ciebie "wychować prawidłowo".
Ty mi na to, że to znaczy wychować w miłości. Stąd moje wnioski.
Prześledź tę wymianę zdań i uważaj na to, co piszesz, po prostu.
> jak nie ma ojca (albo ma z nim patologiczne relacje)- i na dodatek matka
> też nie będzie potrafiła jej kochać, to...
A ja mam takie zdanie, że jak relacje między córką i matką są
patologiczne, to nie ma znaczenia, czy rodzina jest pełna, czy nie -
jakiś problem w psychice i tak się pojawi, a jeśli te relacje są dobre,
to brak ojca nie zaszkodzi tak bardzo, jak zaszkodziłaby jego
patologiczna obecność. Oczywiście idealna sytuacja to taka, że i relacje
są dobre, i jest oboje rodziców, bo wiadomo, że lepiej być zdrowym,
pięknym, mądrym i bogatym itd.
> Owszem, powiela wzorzec z własnej rodziny- co kilka razy napisałem. Tu
> zgoda. Jednak nie spotkałem się z tym, żeby powielało wzorzec z
> obserwacji czyjejś rodziny. Czy Ty masz takie obserwacje?
Jeśli zna jakąś rodzinę bardzo dobrze, jest związane emocjonalnie, to
dlaczego miałoby nie czerpać wzorców? Wszystko zależy od siły związania.
Dziecko opuszczone przez rodziców (lub jedno z rodziców) może czerpać
wzorce z relacji z dziadkami na przykład. Myślisz, że to takie rzadkie?
Znam dość dobrze przypadek dziewczyny opuszczonej niemal od razu po
urodzeniu przez matkę. Opiekowali się nią głównie dziadkowie, z nimi
mieszkała i to z nimi nawiązała najmocniejsze relacje. To myślisz, że od
kogo czerpała wzorce relacji kobieta-mężczyzna?
> nie ma prawidłowego wzorca (jakiś- tam może być- przekazywany przez
> matkę. Przecież ona w sobie jakiś wzorzec nosi).
No właśnie, od tego zacznijmy - takie przypadki, kiedy ojca w ogóle nie
ma, są pewnie rzadkie. Zwykle jakoś ten ojciec występuje, choćby jako
ten paskud, który nie chce płacić alimentów.
> Jeśli chce na siłę taki schemat odrzucić, to - niestety...ślepy zaułek.
> Kiedyś na warsztatach psychologicznych dziewczyna opowiadała o swoim
> mężu; mając ojca alkoholika postawiła swojemu kandydatowi (zanim jeszcze
> dorosła- już w dzieciństwie) jeden warunek: ma być abstynentem. Dorosła,
> wyszła za mąż- facet wypisz wymaluj- jej tata- tylko że abstynent. No
> ale że się psychicznie i fizycznie znęcał nad nią- no cóż- nikt nie jest
> doskonały.
Po prostu wybrała sobie faceta tak samo chorego, tylko żtp. z innymi
objawami zewnętrznymi. I co - myślisz, że nie lepiej by było, gdyby ten
ojciec w jej dzieciństwie w ogóle nie występował?
> Przypominam: tu piszemy o relacji ojciec- córka. Poza tym- napisałem
> podobnie: jest możliwe przekazywanie tego wzorca (pozytywna
> reprezentacja)- jednak to nie to samo. Ale co zrobić- jak tego wzorca
> brak? Lepsze to, niż nic...
Nie żartuj! Patrz na to, co napisałeś wyżej o tej dziewczynie z
warsztatów psych.
> Tak, jak pisałem- nie znam jej. Pisałem ogólnie. Nie mam najmniejszego
> prawa w tej sytuacji Ci nie wierzyć. Poza tym- napisałem- idąc drogą
> rozwoju osobistego- można wszystko nadrobić.
Być może. Ona oczywiście musiała uporać się z problemem braku ojca w
dzieciństwie, chociaż ten ojciec nie był do końca nieobecny, ale nie
będę się na ten temat rozpisywać. Jednak IMO największą rolę odegrała tu
matka oraz szerzej pojęta rodzina. Ja bym obstawała jednak przy tym,
że pozytywna rodzina, łącznie z dziadkami, ciociami, wujkami, może
więcej "zdziałać" dobrego niż "zły" ojciec.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
160. Data: 2009-07-29 21:00:13
Temat: Re: rola ojcamedea pisze:
> tren R pisze:
>
>> nie mieszałbym tu wiedzy o rodzicach. tu prognozy na przyszłość mogą
>> być jeszcze bardziej rozbieżne :)
>
> Zdziwiłbyś się, jak wielką wagę przywiązują czasami szkoły do kwestii
> rodziców (nie wszystkie, rzecz jasna). Niedawno zaskoczyła mnie
> informacja, że jedna ze szkół w mojej okolicy kładzie wielki nacisk na
> udział rodziców we wszelkiego typu imprezach okołoszkolnych, wręcz
> wymaga od rodziców pewnych działań. Wyobrażam sobie, że szkoły prywatne
> - te, którym zależy na tworzeniu sobie dobrego wizerunku i publikowaniu
> świetnych wyników - bardzo zwracają uwagę na poziom rodziców (bo chyba
> nie jest niczym odkrywczym, że od niego zależy poziom dziecka, zwłaszcza
> w początkowej fazie edukacji).
udział rodziców w życiu szkoły - ważna rzecz. to jednak inna kwestia niż
zrekrutowanie zdolnego dzieciaka. owszem, można sobie wyrobić poglądy na
rodziców dziecka i na tej podstawie domniemywać, że będzie ono sie
uczyło lepiej lub gorzej, jeśli mielibyśmy stosunkowo duże różnice
między rodzicami. tymczasem, jeśli rodzice wywodzą się z powiedzmy
czegoś co nazwę klasą średnią, to różnic między nimi nie ma aż tak dużo.
bogaci, inteligentni, ambitni. raczej ich oczekiwania moga być brane pod
uwagę przy rekrutacji. ja bym nie przyjął do szkoły (gdybym miał na
pęczki kandydatów) dzieciaków rodziców masakrycznie roszczeniowych np.
jeśli udałoby mi się to w porę zdiagnozować oczywiście :)
>> niewielka? wytłumaczysz mi jak rozumiesz owa "niewielkość"?
>
> To był trochę żart. Różnice oscylują około 10-15%, o ile dobrze
> pamiętam. Ja bym się po prostu tymi wynikami tak nie podniecała.
> Co innego, gdyby do tej szkoły brali dziewczynki "jak leci" z osiedla i
> takie osiągali wyniki. Wtedy można by faktycznie wykazywać wyższość
> braku koedukacji.
ok, powiem tak - koedukacja nie sprzyja nabywaniu wiedzy.
imho, jest to główny czynnik niesprzyjający.
ale nie musi być odpowiedzialny głównie za wyniki, ok?
>> no więc jest to podstawowa i zasadnicza różnica, wskazująca jakim
>> dziwactwem w zasadzie jest żenienie ognia z wodą.
>
> Dzięki temu ożenkowi przedłużamy gatunek. ;)
już od gimnazjum :)
>> ja sie kierowałem kryterium bliskości.
>
> No i u nas chyba też to kryterium weźmie górę, chociaż ciągle się waham.
jak masz kasę - nie wahaj się. prywatna. tylko spójrz w rankingi i
zasięgnij języka dla pewności.
--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |