> Mowiac o banalnosci studiow mialem na mysli pedagogike a nie prawo.
> Prawo naprawde jest ciezkim kierunkiem i wszelkie inne fakultety
> spowodowalyby radykalne obnizenie not na podstawowym kierunku. Ja nie
> wybralem pedagogiki i nie zamierzam tlumaczyc tych, ktorzy to zrobili a
> teraz narzekaja.
Mieszkałem kiedyś w Warszawie na Jelonkach razem ze studentami prawa
(dokładniej: 40). 30 z nich waliło gorzałkę niemal codziennie. Stale mieli
wolny czas i pieniądze. Z ciekawości ich wypytywałem, jak to sie dzieje, że
ja godzinami ślęczę nad ćwiczeniami projektowymi i rysunkami (budownictwo
wodne - melioracje wodne). Twierdzili, że to tylko kwestia dobrej pamięci i
umiejętności ściągnięcia. I takich bubli prawniczych wyprodukowano u nas w
Polsce sporo (i dalej się produkuje).
Jakoś nikt nie może zauważyć, że od 1945 r. polska oświata stale zjeżdza w
dół. Obecne próby komercjalizacji oświaty (pojęcie "usługa oświatowa")
spowodują kompletny upadek oświaty. To ględzenie o "tylko" 18 godzinnym
tygodniu pracy (ponad drugie tyle większość nauczycieli musi spędzać na
innych pracach, związanych z nauczaniem). Względami ekonomicznymi tłumaczy
się konieczność utrzymywania klas ponad 25-osobowych. A przecież efektywność
procesu nauczania w małych zespołach jest nieporównanie wyższa - dlaczego we
wszystkich szkołach prywatnych podstawowym elementem, reklamowanym na
zewnątrz jest praca uczniów w zespołach najwyżej 15-osobowych? Próbuje się
wmówić, że nauczycieli jest za dużo - ale jakoś nie widzialem, aby się ktoś
wychylił ze wskaźnikiem porównawczym na tle świata: ilość nauczycieli w
Polsce na 1000 mieszkańców w wieku 7-19 lat.
Adam