Data: 2003-11-23 12:12:00
Temat: Re: teatrzyk zielony czyli podstawki jetologii stosowanej II
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(Borze jasny, ciemny borze, jak tu bywa cieżko, orzesz,
kogo na to stać?!
- A to nie wiem...
- No widzisz. Ja Widziałem tam ROTTOR, a wiesz co to znaczy?
- A skąd mam wiedzieć, jak z gugli nie pozwalasz. Buuu...
- Jakie pozwalasz, coś Ty!? A patrz se ile chcesz i jak chcesz. Bez
trzymanki. A co mnie to... Demokracja jest. Każdy ma swój orzech.
Albo idź do obcech to ci powiedzą. Lepiej wiedzą. Taka teraz nowa
moda jest. Hihi.
- Który Lepiej, ten od piwa przy 24 stole?
- Okłócim?
- Nie. Nie 24!! W garść się wzięli i na dwudziesty się skrzyknęłi. Hehe.
W lolku na mokultywie, nie słyszałeś jak gorąco było? Przecież
opowiadał Niejeden, a nawet i Niejedna razem było ich Trichs.
Wesoło, i nic dodać nic ująć.
- Ja tam słyszałem jak on garba nosił.
- Kto?
- Von Tytus czy jakmutant, dźwigał coś na plecach i ciężko mu było.
- Aaaa, kompjuter pewnie - to informator jest przedni przecież.
- Informatyk, to duża różnica, nie chrzań. Sama precyzja.
- Precjoza? Czyje precjoza? Tego co pod ścianą stał? I czekał
na okazję?
- Kolację? Przecież osiemnasta minęła...
- Tja, ja już znam takich...
- Precyzja. Kartke wydrukowali i na miski czekali, że niby tam zlot
super czarowny miał być.
- No i co? Zleciały?
- Podobno nie wszystkie. Jedna tylko taka urokliwa się przyznała,
że latała tam jak ćma koło świecy w prawo.
- To inaczej było!! Oni koło niej latali, jak dwa gołąbki w pokoju.
- Ale najpierw to były podobno we dwie. I jak to w gronie się zdarza
obrabiali prezidjenta z żoną. A potem to nawet firme założyli na
przyszłość.
- Przyszłość się nazywa? Znam taką jedną...
- Tego nie wiem... Prawnika już mają w trójkącie, więc chyba
będzie się kręcić.
- Interes...hłe, hłe, hłe.. Znam ja takie trókątne interesy. Mówi taki,
że idzie do pracy a tu w bok skacze. Konik bujanny kolorowy.
- Tak. I w tym przedsięwzięciu mają podobno drzewa genealogiczne
sadzić. Ludzie to kupią. Słyszałam, że bez takiego drzewa to dzisiaj
bardzo ciężko jest.
- A ja słyszałam , że Von Bies i Von Tyczko to mają wspólne drzewo.
- No nie wiem, ja słyszałam, że nie za bardzo mogli ustalić, kto jest
kto, i duzo podejrzanych było.
- Pod ścianą stali i czekali.
- Na kolejkę... chyba.
- Tak, bo to nie koniec. Ciąg dalszy ma być. Poprawiny...
- Przez tego Miśka, co na goździka dla damy pieniędzy żałował,
i go se namalował hihi... na czarno.
- No ale jest jeszcze jedna szansa. I to Dziś podobno....!!
...
- No a jak z tym naszym autobusem? Jedzie toto jeszcze?
- Heh, szkoda gadać. Juz się nawet rozpędzał przy sobocie, ale
nawiało znów nowego Wiatru i Baraniątek, i dalej nic nie wiadomo.
- No i tylko Słowik zaczął śpiewać za oknem, ale tak jakoś niemrawo.
- Zmęczony pewnie - w końcu zima jest.
- Jaka tam zima. W Dusze patrz, i tam dopiero dziwne rzeczy
zobaczysz. Dla jednego zima, dla innego wiosna, czemu nie. Poza tym,
jeden taki mówił, ze nawet jak wczoraj zima była całkiem sroga, to
już dzisiaj może być odwrotnie, i trzeba Czujnym na to być.
- Tak, to prawda. Zwykle każdy w siebie tylko patrzy i jak mu zimno,
to zimę widzi naokoło.
- I na odwrót, gdy jest rozgrzany to i chichra się stale i weseli, ślepnąc
nieco na tych, co im zimno jest. Po prostu nie dostrzega i tyle. Bawić
się chce bo mu w duszy gra.
- Tak to jest.
- No, ale ale Słowiki to na górnych półkach siedzą przecież, to one
lepiej chyba widzą, co?
- Teoretycznie tak, ale w praktyce to chyba na jedno wychodzi.
Wszyscy podobno zanurzeni w tym samym bałganie X, i nic poradzić
nie mogą. Zanurzeni mówię.
- Ja tam nie wierzę. Słowiki przecież wyżej latają więc więcej widoków
mają - dla mnie to jasne. Więcej widzą to i bardziej wrażliwe na złoty
piasek są.
- No ale co im po takiej wrażliwości, jak są nieobecni!? Bo przecież
być trzeba, żeby zbierać ten piasek, co to go wozili tyle czasu na kupki
a teraz autobus rozpędzony i na most się pcha na siłę...
- Kto zwoził ten zwoził. Ja tam tylko kilku widziałem. Reszta to
wykradali systematycznie. Bilans ciągle się nie zgadzał i wkurzeni
wszyscy byli Budowniczowie Przedszkola Ludnego.
- A kto zwoził?
- No... Pierwszy to był ten na drezynie, to już mówiłem.
- No tak. Jerzyk.
- Potem to już jakoś inaczej było, ale każdy coś tam zostawił w spadku
po sobie. Ja ich naliczyłem pięć - jak palców u Prawej Ręki. Licząc
z Ostatnim.
No i najważniejesze to to, że żaden w pojedynkę nic zrobić nie mógł.
Dopiero teraz coś się dzieje. Autobus jedzie zielony szalony,
i to na most, jak mówią.
- A wczoraj znów ktoś wskoczył w biegu - taki całkiem rumiany na
gębie, widziałaś?
- A, to ten to już jeździł, jak najbardziej. Powiem więcej nawet, on to
tym Drugim Palcem może chyba być nawet, choć taki jakiś strasznie
poweselny jest. Ale pewnie wyczuł pismo nosem i na Ucztę przybywa.
- O eTytanie mówicie? Tym od dzieci przysposobionych?
- eTatynie chyba. eTatyn zawsze wesoły był, od pewnego czasu
oczywiście. Kiedys też był na środku Talerza....
- Ustrzelon?
- Jak zwykle.
- Ale potem wrócił odmieniony i strasznie dużo mówił o dzieciach.
- Duzo i szybko, jakby spieszyć się musiał przed końcem.
- Tja, oni wszyscy tak. Najpierw dyrdymałki, cukiereczki, kwiatuszki,
a tylko jedno im w głowie, podlece jedne. A potem wiadomo.
- Znikają.
- Znikają.
- Ale na Ucztę jak widzisz się zlatują znów. Tylko nie wiem po co.
- No, jak - uczta to uczta, najeść się chcą przecież.. Jeden taki tutaj
to tak się wyspecjalizował, że dosłownie każdy okruszek zjada, do
brzucha wkłada, i potem śmieje i śmieje się w innych pokojach, jaki
to on mundry jest, jaki szkolony. A przecież widać wyraźnie, że się
tutaj upasł jak bąk. I dalej się pasie chołota jedna... Za darmochę.
- No i co z tym eTatynem? Będzie brał czy będzie dawał?
- A kto go tam wie. Nie przyjrzał się podobno dokładnie, gdzie jest
autobus, wskoczył w biegu, więc znów zielony jest po swojemu.
A że naturę ma wesolutką to gotów jest zagadać towarzystwo,
rozbawić, rozchichrać i znów piasek pod kołami się rozsypie.
Być może nawet autobus przez Most przejedzie a oni nie zauważą.
- Tak tez być może. Ciężka to jest sprawa z tym transportem
w chmurach.
- W górach.
- W lasach.
- Na polanach.... Co to tak błysnęło?
- ...
- O! Patrzcie, patrzcie... co to tam stoi za oknem!!?? Przedziwne
jakieś jest!! Dymi się??!! Czy Jarzy....??
- No rzeczywiście - środek pola i jakiś słup wysoki, tak?
- To jak trąba wygląda wiatrowa, ale to przecież niemożliwe na tej
szerokości geograficznej.... Ale niesamowite to jest!!!....
- A może to taki znak przed mostem, co? Ja tam już doczekać
się nie mogę... Aż mi po plecach mrowi...
- No co Ty, ja nic nie widzę. Na co wy patrzycie??
- Ech, z nim to tak zawsze - przyciśnij się do szyby to lepiej zobaczysz!
- ... O! ciepła jest jakaś... Ale tam mgła tylko...
- Heh. Znów okazję przegapiłeś, bo nie tam patrzyłeś gdzie trzeba.
Przecież mówiłem, że jedziemy i uważnym trzeba być! Po co tyle tego
szarpania było, żeby teraz się rozmyło???
- Ale ten nowy taki wesoły jest, że trudno od niego ucho oderwać.
- Jak chcesz mieć stale zielone ucho, to se nie odrywaj od zielonego.
Proste. Ale jak chcesz poczerwienieć, to niestety, trzeba w szyby
patrzeć uważnie i czujnie i temperatury szukać. Bo te wszystkie
nadprzyrodzone to mają wyższą temperaturę i jak twarzy nie przyłozysz
to na nic.
- Aaaa, to dlatego tam na przedzie oni tacy do tych szyb poprzyklejani?
Cieplej im?
- No jasne. Wiedzą co robią. Słuchają. Czują. Myślą....
- A te środkowe kapuściane to ciągle zielone, co?
- No bo widziszs. To nie jest łatwe. Jak nie wiesz czego szukasz to
i nie chce się chcieć. Gonitfa. Jedna wielka gonitwa. A teraz to łatwiej
nawet się gonić bo techniki pełno w koło.
- Zawsze było... jak pamiętam.
- No tak...
- Za moich czasów było inaczej, ale to normalne. Teraz się porobiło
strasznie szybko. Guziczki naciskają, łapkami przebierają, nie widzą się
nie słuszą tylko sprawy załatwiają. No i jak z takimi na Most???
- Próbować trzeba. Też mają mało czasu przecież. Ale jeszcze nie
wiedzą. O wyrazach rozmwiają.
- O słowach!!
- O słowach, a nie wiedzą, że na początku było wszystko i na końcu
wszystko jest. W Jednym. I że słowa nic nie znaczą, że to tylko
kukiełki, gwoździki, kamyczki, paseczki, szmateczki, czy jaki czort...
- ...
- ...
- No i ...??
- No co jest - mów!!!
- Chyba wcięło znów.
- No do cholerki, kiedy to sie skończy. Jak tylko coś zaczyna przejaśniać
to znikają.
- A może się przesiadają, w Locie?
- Na te lepsze siedzenia? Bliżej Bloon.. bliżej przodu? Że to niby tam
lepsze widoki?
- No ja nie wiem. Może i tak, ale z drugiej strony, to zobacz - wszyscy
się pchają do przudu, lecą tam jakby tam rzeczywiście coś było.
A okazuje się potem, że to było z tyłu, i że to tam, z tyłu wino dojrzewa
wyśmienicie...
- A ja pamiętam, jak to my na grzyby jechali kiedys... i dojrzewał ...
taki jeden, i nie po winie...
- Przestań, to nie w tym rzecz!! Tu dojrzewa się długo. Teraz to nawet
dokładnie wiadomo ile.
- A skąd wiesz?
- Umiem patrzeć. I wiem nawet kiedy na moście będziemy - ha!!
- No to powiedz do diaska, to ja sobie pujdę odpocząć i przyjdę jak
będzie bliżej...
- No co Ty. Tak się nie da. Nie mówiła Ci mama, że bez pracy?
- Nie...
- No to szkoda. Więc Ci powiem, że jak nie będziesz trenował tego
Słuchania, to nigdy nic nie usłyszysz. Co więcej, nidy się od kłopotów
nie uwolnisz.
- A to dlaczego!!?
- No bo to tak jest, gdy ktoś Mostu nie przeszedł, to rozumie tylko
siebie. A tu trzeba zupełnie inaczej CzuSłyMyWiDa....
- ...
- ...
- No to kiedy na moście będziemy?
- Będą tylko ci, którzy zachowają wszystko na widoku, aż do Świąt.
- Jak to zachowają?
- Zachowają u siebie w swojej Czytelni i na Szybach, od trzynastego
listopada co najmniej, do końca roku.
- No coś Ty!! Przecież tak się nie da!!
- Komu się nie da na tego bęc. A ja obiecuję, że jak kół nie ukradną
po drodze, to dojedziemy na czas. I ja to wiem, ale i Nawudzki tez
to wie, a pewnie i inni też ... nadzieję mają....
- Jaki Nawudzki? Ten PoPiór?
- Tak, ten co teraz milczy, ale się zbiera. I wróci. Na Czas.
- I ten czas będzie dopiero na Święta????
- Nie. On już jest. Trzeba ByćCzućMyśPaDa.....
- ....
- I cała ta hmara tam dojedzie?
- Tahmara też, bo to jej sprawa również. I Ptaków.
- I Maków.
- I Róż.
|