Data: 2003-10-11 12:58:31
Temat: Re: wiara w siebie
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:bm7er5$ls4$1@inews.gazeta.pl..
> w siebie. Sama sobie podcinasz skrzydła - nawet w marzeniach
> nie pozwalasz sobie stać się kimś wyjątkowym, nawet w nich
> usiłujesz ukryć się w tłumie "przeciętnych obywateli".
możliwe :)
(że jak, masochizm?)
i znów pytam:
dlaczego??
> Z jednej strony faktycznie - nie jesteś wyjątkowa, jeśli chodzi
> o podstawowy problem, który Ciebie dotyczy. Na tej grupie
> widziałem już wiele postów dotyczących niskiej samooceny.
> Często nie było to wprost wyartykułowane. Ludzie pisali
> o różnych rzeczach - o swoim nieznośnym perfekcjonizmie,
> o braku zainteresowań i bierności, o nadmiernej zazdrości
> o partnera, o zgodzie na wykorzystywanie i poniżanie, i w ogóle
> o głupstwach i świństwach, którym się - na pozór nie wiadomo
> dlaczego - oddają. Tymczasem bardzo często okazywało się,
> że chodziło przede wszystkim o poczucie braku wiary w siebie.
też bym mogła o tym wszystkim pisać...
:) ale to są raczej wszystko tylko skutki niskiej samooceny, prawda?
>
> Z drugiej strony - każdy, absolutnie każdy jest inny od innych. ;-)
> Przeciętny, szary tłum to mit. Takie wygodne określenie, które
> jednym pozwala wywyższać się, podbudować swoje ego
> na zasadzie opozycji wobec owego mitycznego tłumu,
> zaś innym wtopić się, rozproszyć, zniknąć - bo tak jest
> najbezpieczniej. Tak właśnie usiłujesz robić. I zapewne nie
> uwierzysz mi (a jeśli już, to na krótko), że - niezależnie od
> tego, co faktycznie sobą reprezentujesz - jesteś unikalna,
> wyjątkowa, niepowtarzalna - tak samo zresztą jak każdy
> inny człowiek wyciągnięty z pozornie jednolitego tłumu.
masz rację :)
wiesz, ile razy to już słyszałam, że jestem wyjątkowa itd
to na mnie nie działa
nie przekonuje mnie
> Wiem, wiem, taka "zwyczajna inność" jest cokolwiek mało
> rajcowna. Nie ma chyba na świecie człowieka, który nigdy
> nie marzył o tym, aby być naprawdę wyjątkowy. Nie tak
> po prostu innym od innych, ale autentycznie w czymś tam
> najlepszym, choćby na całym świecie. Bycie kimś sławnym,
> podziwianym, obsypywanym nagrodami i zaszczytami jest
> nęcące. Z drugiej strony bywa niepokojące. Gdy się jest na
> świeczniku, trzeba udowadniać, że nie stało się to przypadkowo,
> że to miejsce naprawdę temu komuś się należy. Supermodelka
> musi być zawsze piękna i młoda, sportowiec powinien
> utrzymywać formę, bogacz umiejętnie inwestować, pisarz
> ciągle mieć natchnienie. Bolesny jest upadek z piedestału,
> a im wyżej się zawędrowało, tym większy wtedy łoskot
> rozlega się dookoła.
>
> Nie wierzysz, że stać cię na wdrapanie się na jakikolwiek
> szczyt, a choćby mały szczycik. Boisz się porażki, więc nawet
> w myśli niezbyt się rozpędzasz, powstrzymujesz za wszelką
> cenę owe "skryte i nieśmiałe" marzenia.
prawda, oczywiście
:)
>
> Wysoki Sądzie! Protestuję! Być może trafię tymczasem
> swoją poradą jak kulą w płot, niemniej coś zasugeruję.
> Spróbuj nieco przeorientować na początek swoje marzenia.
> Niech nadal pozostaną skryte, ale niech staną się śmiałe -
> wręcz wyuzdane! Czego się boisz? Przecież nikt się nie
> dowie, nic Ci nie grozi, żaden upadek czy kompromitacja -
> bo to w końcu tylko marzenia! Zacznij od trzech minut
> dziennie, tuż przed zaśnięciem. ;-)
po pierwsze - jakim zaśnięciem, człowieku?? :)
i jakie 3 minuty przed zaśnięciem??
(3 godziny przed zaśnięciem, 5 godzin przed zaśnięciem, to może... ale nie 3
minuty)
po drugie - pomysł wydaje mi się fajny
ale może mnie wpędzić w nadmierne fantazjowanie, oderwanie od rzeczywistości
to by było nadzwyczaj ŹLE ;)
poza tym faktycznie boję się trochę marzeń
bo wiem, że są jałowe
nie mają i nie będą mieć pokrycia w rzeczywistości
no bo właśnie brak mi w nie WIARY, o której tu mówimy :))
>
> Nie... to nie wystarczy. To się nie uda. Prawda? To coś
> w Twoim stylu? ;-)
powiedzmy :))
>
> Gdzieś niedaleko Nina podpowiada, abyś przestała się
> przejmować oczekiwaniami otoczenia, tylko spróbowała
> zrobić coś autentycznie dla siebie, choćby wbrew innym.
> Okazuje się teraz, że taka porada dobra jest dla osób
> pewnych siebie, przekonanych o swojej wartości. Ciebie
> na bunt - niezależność i własne zdanie - na razie nie stać.
tylko nie załamuj mnie doszczętnie :)
kolejna rzecz na którą mnie nie stać!
a kiedy będę mogła dostąpić tego zaszczytu i pozwolić sobie na wyrażanie
własnego zdania??
kiedy??
w moich nierealnych i jakże rzadkich snach, których się częściowo wstydzę
(i wstyd to przyznać, ile razy się różnych rzeczy wstydzę - jako nastolatka
dałam sobie zrobić nagie zdjęcia, robił je obcy mężczyzna, i tego się nie
wstydzę - ale wstydzę się tylu innych rzeczy)
więc w tych marzeniach jestem osobą, która nie wstydzi się własnego zdania
co więcej, jej praca polega na wyrażaniu własnego zdania
swojej opinii
na tym opiera się jej zajęcie
i powiedz teraz, po co mi takie marzenia
?
w tej chwili ja nawet nie mogę podpisać się swoim nazwiskiem
a przynajmniej nazwiskiem, które inni kojarzą
pod tym, co piszę
nie jestem zdolna do wyrażenia swojej opinii i podpisania się pod nią
> Tak to dziwnie się poukładało. Najpierw bliskie Ci osoby
> (o ile się orientuję - nawet bez złych intencji) wpakowały
> Cię w kanał, czyli zły wybór kierunku studiów.
o nie, to nie tak;)
sprostować muszę -
nikt mnie nie wpakował
wpakowałam się sama
nikt na mnie nie naciskał, nikt mnie nie zmuszał
moja mama, mądra bestia, trzeba to przyznać
powiedziała mi swojego czasu, że nie powinnam iść na prawo
bo się nie nadaję ;) powiedziała mi tak
chciała, żebym szła na filologię, jaką, to już wszystko jedno
a potem, ilekroć coś tylko wspomniałam, że prawo mi się nie podoba
zawsze słyszałam to samo zdanie
"trzeba było matki słuchać" :))
i to skutecznie zamykało mi usta
Z trudem
> je skończyłaś, udowodniłaś innym i sobie samej, że na
> niewiele Cię stać. Im gorzej Ci szło, tym bardziej
> przejmowałaś się tym, co ludzie pomyślą i powiedzą.
> Wolisz zatem nie wychylać się, tylko brnąć dalej.
> Naprawdę kanał...
no co ty?
;)
>
> Rozumiem - można żałować kilku zmarnowanych lat.
> Jednak - gdy myślisz o radykalnej zmianie zawodu czy
> trybu życia - ten żal nie jest dominującym uczuciem. Bardziej
> czy mniej świadomie paraliżuje Cię lęk przed kolejną porażką.
> Już nie wierzysz, że cokolwiek Ci się uda,
dokładnie tak
i racjonalne argumenty do mnie nie przemawiają
wierz mi, mogę sobie przeprowadzić w myślach racjonalną argumentację
ale w nią nie WIERZĘ ;)
więc uciekasz
> w bierność. Nic Ci się nie chce, nie chcesz niczego nowego
> próbować.
>
> Czy faktycznie te nieszczęsne studia prawnicze to jedyne
> źródło Twoich obecnych frustracji? Według mnie coś musiało
> być wcześniej. W dzieciństwie, w młodości:
> Dlaczego nikomu nie odważyłaś się nawet pisnąć o swoich
> dziecięcych marzeniach? Nie wiesz. Na razie nikt tego nie wie.
> Wyglądasz mi na osobę potulną, taką miłą Misię, która
> wszystkich lubi (być może jest przez wszystkich lubiana)
> - i która nikogo nie chce urazić.
oj, nie do końca taka milusińska jestem ;))
potrafię być chamska, kląć jak szewc, obrażać ludzi
jak mi ktoś podpadnie, to już koniec - wróg do końca życia ;))
ludzi owszem, lubię
ale zdarza się też wyjątkowo silna antypatia
na zasadzie trochę włoskiej mafii hihi - dla przyjaciół wszystko, wrogowie
niech się boją :))
i nie jestem przez wszystkich lubiana, o nie
wiem dobrze, ze się do tego przyczyniam
i trudno mnie tak naprawdę polubić, wszystko sama psuję
Może ojciec wzbudzał
> w Tobie nadmierny respekt?
nie, nie tu leży pies pogrzebany :))
mojego tatę podziwiałam, owszem, ale całkowicie w pozytywnym sensie
byłam z niego w dzieciństwie dumna, bo był wysportowany (były sportowiec),
miał mnóstwo talentów, ślicznie rysował obrazki swojej małej dziewczynce
umiał grać na każdym intrumencie jaki tylko wziął do rąk czy to harmonia,
czy organki, gitara, czy lutnia...)
(tzw. słuch absolutny), pisał wiersze, był zawsze duszą towarzystwa,
świetnie opowiadał dowcipy, itd
Może matka była nazbyt
> wymagająca, nie zawsze serdeczna czy wyrozumiała?
ale zanim odpowiem - pragnę podkreślić, że nigdy nie zamierzałam i nie
zamierzam źle mówić o moich rodzicach
jestem im wdzięczna za wszystko, uważam, że byli dobrymi rodzicami, dali mi
wszystko co mogli
i wdzięczna będę do końca życia
i nie chcę żeby moje poniższe słowa zostały w jakikolwiek sposób źle
zinterpretowane
rozumiemy się?
;)
a tak w ogóle, to resztę napiszę na priv
jeśli znam właściwy Twój adres, :))
pozdrowienia
Natalia
|