Strona główna Grupy pl.sci.psychologia więzy wdzięczności

Grupy

Szukaj w grupach

 

więzy wdzięczności

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 38


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2008-05-21 11:02:07

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Sky <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

RR napisał(a):
>> Wierzyć można też w rzeczy nieistniejące. I co wtedy?
>
> Wtedy człowiek niejako stwarza własną rzeczywistość i nie ma w tym nic
> złego.

Mówisz więc że zycie wyobrażeniami czyli złudzeniami to samo zdrowie? ;P

> Co najwyżej można to nazwać "białą" albo czarną "magią".

Taaa...myślenie magiczne...zero realizmu i kontaktu z rzeczywistością ;)
W myśl że każda owa magia to rzyczeniowe postrzeganie świata nie ma
podziału na lepszą i gorszą...bo obie są gorsze od realizmu -czyli
takiego kontaktu z życiem które pozwala kierować się prawdziwymi jego
prawami i osiągać realne


> W moim mniemaniu nie ma "rzeczy" istniejących obiektywnie czyli bez
> kogoś, kto się do
> nich osobiście odnosi.

Czyli twierdzisz że sam jesteś sobie Bogiem stwórcą wszystkiego,
powołującym własciwie to na co zwrócisz swoją uwagę niejako do
istnienia? Uważaj brachu bo to pachnie skrajnym subiektywizmem,
ocierającym się o chorobę umysłową. Coś jakby stan borderline...

>>> Ale jeżeli to Pana bardziej satysfakcjonuje, to mój poprzedni wpis
>>> cofam i zamiast "piękne" piszę "podoba mi się".
>
>> Moja satysfakcja tu nie ma nic do rzeczy.
>> Raczej chodzi o sposób na stałą twoją... ;P
>
> Chodzi Panu o to, w jaki sposób osiągam swoją stałą satysfakcję
> czy martwi się Pan o to, że tej satysfakcji nie osiągam? (w Pana mniemaniu)

Z tego co piszesz to nie znasz jeszcze sposobu na trwałą satysfakcję.
Poczucie satysfakcji sobie każdy może "wyprodukować" lub "wmówić",
szkoda tylko że to działa na krótką metę, bo w dłuższej perespektywie
to wyniszczanie siebie az po poważne konsekwencje psychosomatyczne.

>>> Trochę Pan z tym "ogółem" przesadził, to raz, a dwa, chciałem przez
>>> to przekazać, jakie są/były
>>> reakcje ludzi, a nie moje.
>
>> Jakich to i na co tak reagowali? ;)
>
> Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to sam.

Ja wolę poznać twoją bezpośrednią opinię o tym co się działo ;P

> A jeżeli kogoś to bardzo interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
> napisze na mój prywatny e-mail
> t...@w...pl. Na pewno odpowiem.

Powyższe pachnie mocno autokryptoreklamą ;)
Mój privmail też znasz -jest w stopce maila- a skoro pytanie zostało
przezemnie zadane i nie chcesz pisać publicznie -pisz
do mnie na priva a nie czekaj aż "ktoś" napisze do cię. ;P

>> Taaa...
>> Nadzieja też kocha swoje dzieci ;P
>
> Dziękuję. Miły Pan jest.

A ty tak prostolinijnie szczery czy raczej zgorzkniały? ;P

>>> Jeżeli piszę, że MI się przejadły, to pojmuję to tak, że mi je (te
>>> "słodycze") proponowano, a ja czytając konsumowałem.
>
>> A gdzież to tak paskudnie się uraczyłeś?! ;)
>> Mnie chyba możesz powiedzieć...? :D
>
> Nie widzę powodu, by Pana traktować jakoś bardziej wyjątkowo niż resztę
> ludzi na tym forum.

Przecież już "traktujesz" mnie "wyjątkowo" [albo ja ciebie] ;P
[sądząc po statystyce twoich postów i procentowym udziale w niej tych
kierowanych do mnie] Więc niczego nie musisz zmieniać... ;)))

> Ale odpowiem tak: przez kilkanaście lat na różnych mailing listach i
> listach dyskusyjnych pisałem, rozumowałem
> i zachwywałem się dokładnie tak, jak Pan. I przejadło mi się.
> Stwierdziłem, że to do nikąd [razem, osobno?] nie prowadzi, mało tego,
> czułem się coraz gorzej i z przerażeniem stwierdziłem, że tak naprawdę,
> to żyję energią z kłotni i sprzeczek przeze mnie wywoływanych.
> W moim mniemaniu nie tędy droga.

I to mi chcesz przekazać...którędy droga?
Więc śmiało wal be zogródek co tam masz. ;)
Może być na priva...jak nie chcesz publicznie.

>> A ty nie pachniesz przypadkiem zbytnio
>> grzecznisiem na wyrost lub też i tak na wszelki wypadek? ;)
>
> Może Pan mnie tak odbiera. Nie wiem. Jest mi to na dobrą sprawę obojętne.
> Może Pan po prostu oczekiwał ode mnie czegoś innego...

Od któregoś kolejnego postu przyjałeś postawę ugrzecznionego
[usztywnionego] aż do przesady, wygląda to na formę obronną, co
swiadczyłoby o słabości i poczuciu zagrożenia, oraz chęci zapobieżenia
czemuś na wyrost. Taki dystans jako ustanowienie bariery raczej utrudnia
niż ułatwia porozumienie i kontakt, dlatego choćby na zachodzie owe
formy w relacjach miedzyludzkich dawno porzucono, a u nas kwitną jako
erzac szacunku, podnoszenie się używającego ich we własnych oczach do
poziomu kogoś kulturalnego. Maska i tyle -zwłaszcza wobec faktu
deklarowanej przez ciebie powyżej obojętności -wcale nie służy na dobrą
sprawę "dobru sprawy". Nie jest się "grzecznym" czy kulturalnym naprawdę
jesli to tylko fasada i maskowana obojetność. ;P
Oczekuję więc tego co jest normalne w dyskusji: szczerości i otwartości.
Potrktuj to jako rzucone ci wprost w twarz rękawicą słowa wyzwanie! ;)))

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2008-05-21 11:51:02

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: RR <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

>>> Wierzyć można też w rzeczy nieistniejące. I co wtedy?

>> Wtedy człowiek niejako stwarza własną rzeczywistość i nie ma w tym nic
>> złego.

> Mówisz więc że zycie wyobrażeniami czyli złudzeniami to samo zdrowie? ;P

Nie, nie mówię, że to samo zdrowie. Mówię, że nie ma w tym nic złego.


>> Co najwyżej można to nazwać "białą" albo czarną "magią".

> Taaa...myślenie magiczne...zero realizmu i kontaktu z rzeczywistością ;)
> W myśl że każda owa magia to rzyczeniowe postrzeganie świata nie ma
> podziału na lepszą i gorszą...bo obie są gorsze od realizmu -czyli
> takiego kontaktu z życiem które pozwala kierować się prawdziwymi jego
> prawami i osiągać realne

W pewnym sensie ma Pan rację, bo "życzeniowe" postrzeganie świata niczego
nie załatwia.
Ale już po raz któryś zwróciłem uwagę na to, że wyciąga Pan swoje wnioski
z tego, co piszę i wmawia mi Pan
taki czy inny wzorzec myślenia/postrzegania. Przecież moja odpowiedź
dotyczyła tylko i wyłącznie Pana pytania
"Co wtedy, gdy wierzy się w rzeczy nieistniejące". Opisałem więc mechanizm
takiej "wiary", co wcale nie oznacza,
że jestem jej orędownikiem, czy że ją komuś polecam. Niech Pan, proszę,
spróbuje choć trochę odróżniać swoje interpretację od moich
odpowiedzi.


>> W moim mniemaniu nie ma "rzeczy" istniejących obiektywnie czyli bez
>> kogoś, kto się do nich osobiście odnosi.

> Czyli twierdzisz że sam jesteś sobie Bogiem stwórcą wszystkiego,
> powołującym własciwie to na co zwrócisz swoją uwagę niejako do
> istnienia? Uważaj brachu bo to pachnie skrajnym subiektywizmem,
> ocierającym się o chorobę umysłową. Coś jakby stan borderline...

W swoim wewnętrznym świecie każdy jest "bogiem stwórcą" [z małej litery i
w cudzysłowiu] wszystkiego,
co dotyczy jego wnętrza, jego duszy [wpisać to, co komu bardziej
odpowiada].
Czym to Panu pachnie, nie wiem, ale wydaje mi się, że prawdopodobnie
zależy to nie tylko od "zapachu rzeczy samej",
ale też od kondycji "zmysłu powonienia".
Chory umysłowo, jak sądzę, raczej nie jestem.
Określenie "stan borderline" nic mi nie mówi, nie kojarzę.


> Z tego co piszesz to nie znasz jeszcze sposobu na trwałą satysfakcję.
> Poczucie satysfakcji sobie każdy może "wyprodukować" lub "wmówić",
> szkoda tylko że to działa na krótką metę, bo w dłuższej perespektywie
> to wyniszczanie siebie az po poważne konsekwencje psychosomatyczne.

Jak na to, że Pan ocenia mnie tylko w oparciu o to, co piszę, to wyciąga
Pan raczej
zbyt daleko idące wnioski.
Czy pisząc o "dłuższych perspektywach", o "wyniszczaniu" i o poważnych
konsekwencjach psychosomatycznych"
opiera się Pan o wiedzę nabytą z książek czy o konkretne doświadczenia?

>> Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to
>> sam.

> Ja wolę poznać twoją bezpośrednią opinię o tym co się działo ;P

To, że Pan "woli", jeszcze nie oznacza, że automatycznie otrzyma Pan to,
czego Pan oczekuje.
Uważam, że poprzednio wyraziłem się w tej kwestii dosyć jasno.


>> A jeżeli kogoś to bardzo interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
>> napisze na mój prywatny e-mail
>> t...@w...pl. Na pewno odpowiem.

> Powyższe pachnie mocno autokryptoreklamą ;)
> Mój privmail też znasz -jest w stopce maila- a skoro pytanie zostało
> przezemnie zadane i nie chcesz pisać publicznie -pisz
> do mnie na priva a nie czekaj aż "ktoś" napisze do cię. ;P

Kto uważa to za autokryptoreklamę, niech do mnie pisze. Zresztą po co
miałby to ktokolwiek robić.
A jeżeli chodzi o pisanie przeze mnie na Pański prywatny adres, to może i
miałem na to ochotę ... kilkanascie godzin temu.
Bo ponownie ustawia mnnie Pan w "świetle własnego postrzegania" jako
kogoś, kto pragnie, by do niego pisano i na to czeka.
Powiem krótko: niepotrzebne mi to do szczęścia. :-)

>>> Taaa...
>>> Nadzieja też kocha swoje dzieci ;P

>> Dziękuję. Miły Pan jest.

> A ty tak prostolinijnie szczery czy raczej zgorzkniały? ;P

Prawdę mówiąc nie wiem.
Teraz jak się sobie przyglądam, to stwierdzam, że rzeczywiście odrobina
zgorzkniałości się we mnie znajdzie.


>> Nie widzę powodu, by Pana traktować jakoś bardziej wyjątkowo niż
>> resztę ludzi na tym forum.

> Przecież już "traktujesz" mnie "wyjątkowo" [albo ja ciebie] ;P
> [sądząc po statystyce twoich postów i procentowym udziale w niej tych
> kierowanych do mnie] Więc niczego nie musisz zmieniać... ;)))

Dobrze Pan wie, że nie o taką "wyjątkowość" mi chodziło.
Niech Pan wreszcie przestanie "manipulować" tym, co piszą inni [ja] i
nadawać słowom
inny sens w porównaniu z tym, jakie były intencje ich autora [mnie].


>> Ale odpowiem tak: przez kilkanaście lat na różnych mailing listach i
>> listach dyskusyjnych pisałem, rozumowałem
>> i zachwywałem się dokładnie tak, jak Pan. I przejadło mi się.
>> Stwierdziłem, że to do nikąd [razem, osobno?] nie prowadzi, mało tego,
>> czułem się coraz gorzej i z przerażeniem stwierdziłem, że tak naprawdę,
>> to żyję energią z kłotni i sprzeczek przeze mnie wywoływanych.
>> W moim mniemaniu nie tędy droga.

> I to mi chcesz przekazać...którędy droga?
> Więc śmiało wal be zogródek co tam masz. ;)
> Może być na priva...jak nie chcesz publicznie.

Przekazuję Panu, że MI się przejadło takie postępowanie.
O to zaś "którędy prowadzi droga" (czytaj: droga inna od mojej, czyli
także Pańska), powinien
pytać każdy sam siebie, bo "z zewnątrz" takiej odpowiedzi nie uzyska, a
jeżeli nawet, to będzie to zawze tylko pogląd, a nie rzeczywistość.


> Od któregoś kolejnego postu przyjałeś postawę ugrzecznionego
> [usztywnionego] aż do przesady, wygląda to na formę obronną, co
> swiadczyłoby o słabości i poczuciu zagrożenia, oraz chęci zapobieżenia
> czemuś na wyrost. Taki dystans jako ustanowienie bariery raczej utrudnia
> niż ułatwia porozumienie i kontakt, dlatego choćby na zachodzie owe
> formy w relacjach miedzyludzkich dawno porzucono, a u nas kwitną jako
> erzac szacunku, podnoszenie się używającego ich we własnych oczach do
> poziomu kogoś kulturalnego. Maska i tyle -zwłaszcza wobec faktu
> deklarowanej przez ciebie powyżej obojętności -wcale nie służy na dobrą
> sprawę "dobru sprawy". Nie jest się "grzecznym" czy kulturalnym naprawdę
> jesli to tylko fasada i maskowana obojetność. ;P
> Oczekuję więc tego co jest normalne w dyskusji: szczerości i otwartości.
> Potrktuj to jako rzucone ci wprost w twarz rękawicą słowa wyzwanie! ;)))

Tym, jak wygląda moja postawa na zewnątrz, się nie martwię i mało mnie to
obchodzi (by nie rzec "wcale"). Jestem pewien, że nikogo to nie obraża.
A głównie o to mi chodzi. W oparciu o podobne zasady Pańskie "luzactwo"
móglbym postrzegać jako "brak wychowania i pieniactwo" (celowo przesadzam).
Jeżeli w tym, co do Pana piszę postrzega Pan falsz i obłudę, a szczerość i
otwartość wynika dla Pana wyłącznie z FORMY to wydaje mi się, że to Pana
problem, i to niemały, a nie mój. A co do Pana "rękawicy" to nie podniosę
jej, bo raz, że Pan nie trafił ani w twarz ani w cokolwiek innego, co ma
ze mną związek, a dwa, strzyka mnie w krzyżach. :)

Roman

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2008-05-21 14:09:19

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Sky <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

RR napisał(a):
>>>> Wierzyć można też w rzeczy nieistniejące. I co wtedy?
>
>>> Wtedy człowiek niejako stwarza własną rzeczywistość i nie ma w tym
>>> nic złego.
>
>> Mówisz więc że zycie wyobrażeniami czyli złudzeniami to samo zdrowie? ;P
>
> Nie, nie mówię, że to samo zdrowie. Mówię, że nie ma w tym nic złego.

Czyli twierdzisz że w niepełnym zdrowiu [czyli chorobie] nie ma nic
złego? ;P

>>> Co najwyżej można to nazwać "białą" albo czarną "magią".
>
>> Taaa...myślenie magiczne...zero realizmu i kontaktu z rzeczywistością ;)
>> W myśl że każda owa magia to rzyczeniowe postrzeganie świata nie ma
>> podziału na lepszą i gorszą...bo obie są gorsze od realizmu -czyli
>> takiego kontaktu z życiem które pozwala kierować się prawdziwymi jego
>> prawami i osiągać realne
>
> W pewnym sensie ma Pan rację, bo "życzeniowe" postrzeganie świata
> niczego nie załatwia.

Coś jednak załatwia. Złudne poczucie panowania nad otoczeniem ;)
Gdyby czegoś nie załatwiałoby [choćby do czasu] nikt by się w to
[tzw. "magię" lub po prostu magiczne myślenie] nie "bawił"...

> "Co wtedy, gdy wierzy się w rzeczy nieistniejące". Opisałem więc
> mechanizm takiej "wiary", co wcale nie oznacza,
> że jestem jej orędownikiem, czy że ją komuś polecam. Niech Pan, proszę,
> spróbuje choć trochę odróżniać swoje interpretację od moich
> odpowiedzi.

Bym to mógł skutecznie robić potrzeba mi twojego jasnego sygnalizowania
rozdzielności twoich własnych przekonań od prób zrozumienia przekonań
cudzych.

>>> W moim mniemaniu nie ma "rzeczy" istniejących obiektywnie czyli bez
>>> kogoś, kto się do nich osobiście odnosi.
>
>> Czyli twierdzisz że sam jesteś sobie Bogiem stwórcą wszystkiego,
>> powołującym własciwie to na co zwrócisz swoją uwagę niejako do
>> istnienia? Uważaj brachu bo to pachnie skrajnym subiektywizmem,
>> ocierającym się o chorobę umysłową. Coś jakby stan borderline...
>
> W swoim wewnętrznym świecie każdy jest "bogiem stwórcą" [z małej litery
> i w cudzysłowiu] wszystkiego,
> co dotyczy jego wnętrza, jego duszy [wpisać to, co komu bardziej
> odpowiada].
> Czym to Panu pachnie, nie wiem, ale wydaje mi się, że prawdopodobnie
> zależy to nie tylko od "zapachu rzeczy samej",
> ale też od kondycji "zmysłu powonienia".
> Chory umysłowo, jak sądzę, raczej nie jestem.

Tak na marginesie: mało w ten sposób chorych sobie zdaje sprawę ze
swojego schorzenia...więc własny osąd do diagnozy nie wystarcza ;)

> Określenie "stan borderline" nic mi nie mówi, nie kojarzę.

Zawsze masz wszak google:
"Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to
sam." ;P

>> Z tego co piszesz to nie znasz jeszcze sposobu na trwałą satysfakcję.
>> Poczucie satysfakcji sobie każdy może "wyprodukować" lub "wmówić",
>> szkoda tylko że to działa na krótką metę, bo w dłuższej perespektywie
>> to wyniszczanie siebie az po poważne konsekwencje psychosomatyczne.
>
> Jak na to, że Pan ocenia mnie tylko w oparciu o to, co piszę, to wyciąga
> Pan raczej
> zbyt daleko idące wnioski.

Oczywiście wg. ciebie...zbyt daleko idące. ;)

> Czy pisząc o "dłuższych perspektywach", o "wyniszczaniu" i o poważnych
> konsekwencjach psychosomatycznych"
> opiera się Pan o wiedzę nabytą z książek czy o konkretne doświadczenia?

"jeżeli kogoś to naprawdę interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
napisze na mój prywatny e-mail" ;)

>>> Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to
>>> sam.
>
>> Ja wolę poznać twoją bezpośrednią opinię o tym co się działo ;P
>
> To, że Pan "woli", jeszcze nie oznacza, że automatycznie otrzyma Pan to,
> czego Pan oczekuje.
> Uważam, że poprzednio wyraziłem się w tej kwestii dosyć jasno.

Wg. mnie odsyłanie do googli nie stanowi żadnej odpowiedzi na pytanie
kogo i co uważasz za owe "cukiereczki" które ci się "przejadły", więc
tym bardziej "dość jasnej" odpowiedzi w tej kwestii. Po prostu uciekasz
od wyrażenia opinii kto i co tak ci dopiekło i nie chcesz tego przyznać. ;)

>>> A jeżeli kogoś to bardzo interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
>>> napisze na mój prywatny e-mail
>>> t...@w...pl. Na pewno odpowiem.
>
>> Powyższe pachnie mocno autokryptoreklamą ;)
>> Mój privmail też znasz -jest w stopce maila- a skoro pytanie zostało
>> przezemnie zadane i nie chcesz pisać publicznie -pisz
>> do mnie na priva a nie czekaj aż "ktoś" napisze do cię. ;P
>
> Kto uważa to za autokryptoreklamę, niech do mnie pisze. Zresztą po co
> miałby to ktokolwiek robić.

Właśnie. Po co miałby robić coś na co nie masz ochoty -od niechcenia
tylko zachęcając by do ciebie pisano. ;P

> A jeżeli chodzi o pisanie przeze mnie na Pański prywatny adres, to może
> i miałem na to ochotę ... kilkanascie godzin temu.

Trzeba było wtedy z tego skozystać...zamiast proponować pisania do
ciebie...teraz już na to jedno jak i drugie jak widzisz za późno.
No chyba że jednak na pisanie do ciebie nie jest za późno...więc i
na twoje pisanie do mnie tak samo. ;P

> Bo ponownie ustawia mnnie Pan w "świetle własnego postrzegania" jako
> kogoś, kto pragnie, by do niego pisano i na to czeka.

Gdybyś tego nie pragnął i nie czekał -nie pisałbyś o tym,
podsuwając owej opcji pod rozwagę innym. ;)

> Powiem krótko: niepotrzebne mi to do szczęścia. :-)

A co ci do szczęścia potrzebne?
Serio pytam! :D

>>>> Taaa...
>>>> Nadzieja też kocha swoje dzieci ;P
>
>>> Dziękuję. Miły Pan jest.
>
>> A ty tak prostolinijnie szczery czy raczej zgorzkniały? ;P
>
> Prawdę mówiąc nie wiem.
> Teraz jak się sobie przyglądam, to stwierdzam, że rzeczywiście odrobina
> zgorzkniałości się we mnie znajdzie.

Skoro zgorzknienie więc i zawiedzione wobec innych [i życia] nadzieje...

>>> Nie widzę powodu, by Pana traktować jakoś bardziej wyjątkowo niż
>>> resztę ludzi na tym forum.
>
>> Przecież już "traktujesz" mnie "wyjątkowo" [albo ja ciebie] ;P
>> [sądząc po statystyce twoich postów i procentowym udziale w niej tych
>> kierowanych do mnie] Więc niczego nie musisz zmieniać... ;)))
>
> Dobrze Pan wie, że nie o taką "wyjątkowość" mi chodziło.

Ponieważ nie wiem tego [a tym bardziej dobrze] więc wychodzi że to ty
interpretujesz sobie moje rzekome przekonania [i wiedzę] zgodnie ze
swoim o nich widzimisię i w dodatku mnie "oskarżasz" o to samo...poniżej:

> Niech Pan wreszcie przestanie "manipulować" tym, co piszą inni [ja] i
> nadawać słowom
> inny sens w porównaniu z tym, jakie były intencje ich autora [mnie].

j.w. ;)

>>> Ale odpowiem tak: przez kilkanaście lat na różnych mailing listach i
>>> listach dyskusyjnych pisałem, rozumowałem
>>> i zachwywałem się dokładnie tak, jak Pan. I przejadło mi się.
>>> Stwierdziłem, że to do nikąd [razem, osobno?] nie prowadzi, mało tego,
>>> czułem się coraz gorzej i z przerażeniem stwierdziłem, że tak
>>> naprawdę, to żyję energią z kłotni i sprzeczek przeze mnie wywoływanych.
>>> W moim mniemaniu nie tędy droga.
>
>> I to mi chcesz przekazać...którędy droga?
>> Więc śmiało wal be zogródek co tam masz. ;)
>> Może być na priva...jak nie chcesz publicznie.
>
> Przekazuję Panu, że MI się przejadło takie postępowanie.

Więc co ci pozostało? Zgorzknienie? ;)

> O to zaś "którędy prowadzi droga" (czytaj: droga inna od mojej, czyli
> także Pańska), powinien
> pytać każdy sam siebie, bo "z zewnątrz" takiej odpowiedzi nie uzyska, a
> jeżeli nawet, to będzie to zawze tylko pogląd, a nie rzeczywistość.

Czyli negujesz że jest możliwe takie poznanie rzeczywistości,
w tym prawdy o sobie i człowieku jako takim, by móc się owym
poznaniem dzielić w sposób umiejetny, uprawniony i skuteczny,
więc prawdziwy i szczery z innymi? Zwątpienie w siebie i ludzi
przez ciebie przemawia...więc nie dziwię się że pozostało ci
jedynie zgorzknienie? Smutne. Ale przynajmniej prawdziwe... ;)

>> Od któregoś kolejnego postu przyjałeś postawę ugrzecznionego
>> [usztywnionego] aż do przesady, wygląda to na formę obronną, co
>> swiadczyłoby o słabości i poczuciu zagrożenia, oraz chęci zapobieżenia
>> czemuś na wyrost. Taki dystans jako ustanowienie bariery raczej
>> utrudnia niż ułatwia porozumienie i kontakt, dlatego choćby na
>> zachodzie owe formy w relacjach miedzyludzkich dawno porzucono, a u
>> nas kwitną jako erzac szacunku, podnoszenie się używającego ich we
>> własnych oczach do poziomu kogoś kulturalnego. Maska i tyle -zwłaszcza
>> wobec faktu deklarowanej przez ciebie powyżej obojętności -wcale nie
>> służy na dobrą sprawę "dobru sprawy". Nie jest się "grzecznym" czy
>> kulturalnym naprawdę jesli to tylko fasada i maskowana obojetność. ;P
>> Oczekuję więc tego co jest normalne w dyskusji: szczerości i otwartości.
>> Potrktuj to jako rzucone ci wprost w twarz rękawicą słowa wyzwanie! ;)))
>
> Tym, jak wygląda moja postawa na zewnątrz, się nie martwię i mało mnie
> to obchodzi (by nie rzec "wcale"). Jestem pewien, że nikogo to nie obraża.
> A głównie o to mi chodzi.

Żeby nie "obrażać" -urażać innych?
Wszak jak może ci chodzić żeby nie obrażać kiedy cię nie obchodzi jak
wygląda twoja postawa z zewnątrz!? To sprzeczność. Pewności że nie
obrażasz mieć nie możesz -szczególnie gdy piszę że mnie np uraża
[obraża] np twoje tytułowanie mnie Panem...bo ja nikomu panem
[panującym] nie jestem, więc to kłamstwo, a kłamstwo obraża. ;P

> W oparciu o podobne zasady Pańskie "luzactwo"
> móglbym postrzegać jako "brak wychowania i pieniactwo" (celowo przesadzam).
> Jeżeli w tym, co do Pana piszę postrzega Pan falsz i obłudę, a szczerość
> i otwartość wynika dla Pana wyłącznie z FORMY to wydaje mi się, że to
> Pana problem, i to niemały, a nie mój. A co do Pana "rękawicy" to nie
> podniosę jej, bo raz, że Pan nie trafił
> ani w twarz ani w cokolwiek
> innego, co ma ze mną związek

Przecież już podniosłeś -więc trafiłem cię w buzię jak w dyszkę! ;P

, a dwa, strzyka mnie w krzyżach. :)

Obrażasz mnie swoim nieleczonym sztywniactwem -a to już twój problem,
skoro jak twierdzisz głównie o to ci chodzi by innych nie obrażać ;P

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2008-05-21 16:12:44

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: RR <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

>> Nie, nie mówię, że to samo zdrowie. Mówię, że nie ma w tym nic złego.

> Czyli twierdzisz że w niepełnym zdrowiu [czyli chorobie] nie ma nic
> złego? ;P

Tak. Też można to tak ująć.


>> Chory umysłowo, jak sądzę, raczej nie jestem.

> Tak na marginesie: mało w ten sposób chorych sobie zdaje sprawę ze
> swojego schorzenia...więc własny osąd do diagnozy nie wystarcza ;)

Mi wystarcza.
Mojemu otoczeniu wystarcza.
Panu nie musi wystarczać, to fakt, ale to już mnie jakoś nie martwi.


>> Określenie "stan borderline" nic mi nie mówi, nie kojarzę.

> Zawsze masz wszak google:
> "Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to
> sam." ;P

Pan sprawdza w google wszystko czy tylko to, co Pana interesuje?
Stwierdziłem, że nie wiem, co to jest "stan borderline".
Ot co.


>> Jak na to, że Pan ocenia mnie tylko w oparciu o to, co piszę, to
>> wyciąga Pan raczej zbyt daleko idące wnioski.

> Oczywiście wg. ciebie...zbyt daleko idące. ;)

Oczywiście, że według mnie. Wszak to ja do Pana piszę.


>> Czy pisząc o "dłuższych perspektywach", o "wyniszczaniu" i o poważnych
>> konsekwencjach psychosomatycznych"
>> opiera się Pan o wiedzę nabytą z książek czy o konkretne doświadczenia?

> "jeżeli kogoś to naprawdę interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
> napisze na mój prywatny e-mail" ;)

Ok. Przyjmuję do wiadomości.


> Wg. mnie odsyłanie do googli nie stanowi żadnej odpowiedzi na pytanie
> kogo i co uważasz za owe "cukiereczki" które ci się "przejadły", więc
> tym bardziej "dość jasnej" odpowiedzi w tej kwestii. Po prostu uciekasz
> od wyrażenia opinii kto i co tak ci dopiekło i nie chcesz tego przyznać.
> ;)

Oczywiście według Pana ... uciekam. :)


> Właśnie. Po co miałby robić coś na co nie masz ochoty -od niechcenia
> tylko zachęcając by do ciebie pisano. ;P

Dziwny z Pana człowiek...


>> A jeżeli chodzi o pisanie przeze mnie na Pański prywatny adres, to może
>> i miałem na to ochotę ... kilkanascie godzin temu.

> Trzeba było wtedy z tego skozystać...zamiast proponować pisania do
> ciebie...teraz już na to jedno jak i drugie jak widzisz za późno.
> No chyba że jednak na pisanie do ciebie nie jest za późno...więc i
> na twoje pisanie do mnie tak samo. ;P

Nie skorzystam. Po co...
Po Pana popisach wiem, na co Pana stać.
Dlaczego mam podobną "mieszankę" otrzymywać na priva?


>> Bo ponownie ustawia mnnie Pan w "świetle własnego postrzegania" jako
>> kogoś, kto pragnie, by do niego pisano i na to czeka.

> Gdybyś tego nie pragnął i nie czekał -nie pisałbyś o tym,
> podsuwając owej opcji pod rozwagę innym. ;)

Dziwny z Pana człowiek ...


>> Powiem krótko: niepotrzebne mi to do szczęścia. :-)

> A co ci do szczęścia potrzebne?
> Serio pytam! :D

Ostatnio kawa, ciasteczko i dostęp do internetu.
A tak ogólnie? Prawdę mówiąc nie wiem ...


> Skoro zgorzknienie więc i zawiedzione wobec innych [i życia] nadzieje...

Ma Pan więcej takich schematów w zanadrzu?



>> Przekazuję Panu, że MI się przejadło takie postępowanie.

> Więc co ci pozostało? Zgorzknienie? ;)

Nie tylko. Jest jeszcze kilka spraw do załatwienia, sytuacji do przeżycia
i nadziei do spełnienia ...
Jak u każdego.


>> O to zaś "którędy prowadzi droga" (czytaj: droga inna od mojej, czyli
>> także Pańska), powinien
>> pytać każdy sam siebie, bo "z zewnątrz" takiej odpowiedzi nie uzyska, a
>> jeżeli nawet, to będzie to zawze tylko pogląd, a nie rzeczywistość.

> Czyli negujesz że jest możliwe takie poznanie rzeczywistości,
> w tym prawdy o sobie i człowieku jako takim, by móc się owym
> poznaniem dzielić w sposób umiejetny, uprawniony i skuteczny,
> więc prawdziwy i szczery z innymi? Zwątpienie w siebie i ludzi
> przez ciebie przemawia...więc nie dziwię się że pozostało ci
> jedynie zgorzknienie? Smutne. Ale przynajmniej prawdziwe... ;)

Neguję, że możliwe jest poznanie rzeczywistości "z zewnątrz", co Pan iście
po mistrzowsku wyeliminował.
Twierdzę, że takie poznanie możliwe jest wyłącznie na drodze do własnego
"wnętrza" i dopiero potem, po osiągniąciu "celu"
POPRZEZ WŁASNE WNĘTRZE, można się z innymi dzielić. ALE PO CO, skoro daje
się im wyłącznie opis własnych przeżyć, a nie
"Prawdę_Jako_Taką".


>> Tym, jak wygląda moja postawa na zewnątrz, się nie martwię i mało mnie
>> to obchodzi (by nie rzec "wcale"). Jestem pewien, że nikogo to nie
>> obraża. A głównie o to mi chodzi.

> Żeby nie "obrażać" -urażać innych?
> Wszak jak może ci chodzić żeby nie obrażać kiedy cię nie obchodzi jak
> wygląda twoja postawa z zewnątrz!? To sprzeczność. Pewności że nie
> obrażasz mieć nie możesz -szczególnie gdy piszę że mnie np uraża
> [obraża] np twoje tytułowanie mnie Panem...bo ja nikomu panem
> [panującym] nie jestem, więc to kłamstwo, a kłamstwo obraża. ;P

Nie jest to sprzecznością.
Czy odróżnia Pan świadome robienie komuś przykrości lub świadome obrażanie
go
od nie przejmowania się tym, jak postrzega mnie moje otoczenie? Czy Pan
będzie nosił
koszulkę w niebieskie kwiatki i różowe słoniki tylko po to, by nie obrazić
dajmy na to sąsiada,
który TYLKO takie koszulki uznaje?

>> W oparciu o podobne zasady Pańskie "luzactwo" móglbym postrzegać jako
>> "brak wychowania i pieniactwo" (celowo przesadzam).
>> Jeżeli w tym, co do Pana piszę postrzega Pan falsz i obłudę, a
>> szczerość i otwartość wynika dla Pana wyłącznie z FORMY to wydaje mi
>> się, że to Pana problem, i to niemały, a nie mój. A co do Pana
>> "rękawicy" to nie podniosę jej, bo raz, że Pan nie trafił
> > ani w twarz ani w cokolwiek
> > innego, co ma ze mną związek

> Przecież już podniosłeś -więc trafiłem cię w buzię jak w dyszkę! ;P

Podniosłem? Ciekawe.
A "niepodniesieniem" w Pana mniemaniu byłoby najprawdopodobniej to, że
przestałbym się do Pan odzywać?
Wolne żarty. :-)


> Obrażasz mnie swoim nieleczonym sztywniactwem -a to już twój problem,
> skoro jak twierdzisz głównie o to ci chodzi by innych nie obrażać ;P

Nie założę koszulki w niebieskie kwiatki i różowe słoniki tylko dlatego,
że innych koszulek Pan nie toleruje, Panie Sky.

:)

Roman

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2008-05-22 06:00:33

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Sky; <g0shlf$lok$1@news.onet.pl> :

> ORZEŁ I KURA
> Dzięki różnym okolicznościom, jajo orła znalazło się w kącie stodoły,
> gdzie kura wysiadywała swe jaja. Z czasem mały orzełek wykluł się razem
> z resztą kurcząt.
> Z upływem czasu młody ptak, całkiem niewytłumaczalnie, zaczął odczuwać
> pragnienie latania. Mówił, więc do swej matki, kury:, "Kiedy nauczę się
> latać?"
> Biedna kura była w pełni świadoma tego, że nie potrafi latać i nie ma
> najmniejszego pojęcia o tym, co robią inne ptaki, żeby wyszkolić swe
> młode w sztuce latania. Wstydziła się jednak przyznać, że się do tego
> nie nadaje, więc mówiła: "Jeszcze nie, moje dziecko, jeszcze nie. Nauczę
> cię, kiedy będziesz gotów".
> Mijały miesiące i młody orzeł zaczął podejrzewać, że matka nie umie
> latać. Lecz nie mógł się zdobyć na to, żeby się wyrwać i polecieć sam,
> ponieważ jego dojmująca tęsknota za lataniem została pomieszana z
> wdzięcznością, którą odczuwał dla ptaka, który go wysiedział.

Gupia opowieść. A na wysokie grzędy jak kury "włażą"? Po schodkach? Kura
umi latać, ale na krótkich dystansach - płot przeleci, na grzędę
podleci.

Pozdrawiam ostudzająco
Flyer
--
gg: 9708346; jabber:f...@j...pl
http://www.flyer36.republika.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2008-05-22 06:52:54

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Hekate <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

On May 22, 8:00 am, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:

> Gupia opowieść. A na wysokie grzędy jak kury "włażą"? Po schodkach? Kura
> umi latać, ale na krótkich dystansach - płot przeleci, na grzędę
> podleci.

Ale nie poszybuje...

Ps. Kury PODSKAKUJĄ ! ;)

--


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2008-05-22 07:33:34

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hekate; <b...@e...go
oglegroups.com> :

> On May 22, 8:00 am, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:
>
> > Gupia opowieść. A na wysokie grzędy jak kury "włażą"? Po schodkach? Kura
> > umi latać, ale na krótkich dystansach - płot przeleci, na grzędę
> > podleci.
>
> Ale nie poszybuje...

Oszczywiście. Miałem do wyboru - zrozumienie metafory, z którą nie
miałem żadnego problemu, albo podejście racjonalne. Coś musiałem wybrać.
:)

> Ps. Kury PODSKAKUJĄ ! ;)

Oszczywiście, że podskakują, ale jak już podskoczą, to machają
skrzydłami i jakiś efekt to daje - gdyby trafić na kurę anorektyczkę, to
pewnie i szybować by mogła, jak kuropatwa - z budowy trochę podobne.

Pozdrawiam po ptasiemu
Flyer
--
gg: 9708346; jabber:f...@j...pl
http://www.flyer36.republika.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2008-05-22 22:00:40

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Sky <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

RR napisał(a):
>>> Nie, nie mówię, że to samo zdrowie. Mówię, że nie ma w tym nic złego.
>
>> Czyli twierdzisz że w niepełnym zdrowiu [czyli chorobie] nie ma nic
>> złego? ;P
>
> Tak. Też można to tak ująć.

A jak zapatrujesz się na pojęcie większego dobra
[np w sensie zdrowia jako wiekszego dobra niż
choroba]? Uważasz że choroba i zdrowie to takie samo dobro?

>>> Chory umysłowo, jak sądzę, raczej nie jestem.
>
>> Tak na marginesie: mało w ten sposób chorych sobie zdaje sprawę ze
>> swojego schorzenia...więc własny osąd do diagnozy nie wystarcza ;)
>
> Mi wystarcza.
> Mojemu otoczeniu wystarcza.
> Panu nie musi wystarczać, to fakt, ale to już mnie jakoś nie martwi.

Ja również jestem "twoim otoczeniem" więc to nieprawda że twojemu
otoczeniu wystarcza, a skoro cię to nie martwi to tylko potwierdza
wcześniejsze moje spostrzeżenie że masz innych głęboko w...sercu ;P

>>> Określenie "stan borderline" nic mi nie mówi, nie kojarzę.
>
>> Zawsze masz wszak google:
>> "Kto umie się posługiwać wyszukiwarką, ten na pewno sprawdzi sobie to
>> sam." ;P
>
> Pan sprawdza w google wszystko czy tylko to, co Pana interesuje?
> Stwierdziłem, że nie wiem, co to jest "stan borderline".
> Ot co.

Stwierdzić że nie wiesz to domyslnie sugerować chęć poznawczą.
Gdyby cie to nie interesowało stwierdziłbyś to zapewne wprost ;P

>>> Jak na to, że Pan ocenia mnie tylko w oparciu o to, co piszę, to
>>> wyciąga Pan raczej zbyt daleko idące wnioski.
>
>> Oczywiście wg. ciebie...zbyt daleko idące. ;)
>
> Oczywiście, że według mnie. Wszak to ja do Pana piszę.

Zawsze to bardziej kuluralnie brzmi [jak już na wizerunek
takiego chcesz zapracować] z dodaną frazą "wg.mnie"
niż bez tego... ;P

>>> Czy pisząc o "dłuższych perspektywach", o "wyniszczaniu" i o
>>> poważnych konsekwencjach psychosomatycznych"
>>> opiera się Pan o wiedzę nabytą z książek czy o konkretne doświadczenia?
>
>> "jeżeli kogoś to naprawdę interesuje (w co osobiście wątpię), to niech
>> napisze na mój prywatny e-mail" ;)
>
> Ok. Przyjmuję do wiadomości.

Miło mi... ;P

>> Wg. mnie odsyłanie do googli nie stanowi żadnej odpowiedzi na pytanie
>> kogo i co uważasz za owe "cukiereczki" które ci się "przejadły", więc
>> tym bardziej "dość jasnej" odpowiedzi w tej kwestii. Po prostu uciekasz
>> od wyrażenia opinii kto i co tak ci dopiekło i nie chcesz tego
>> przyznać. ;)
>
> Oczywiście według Pana ... uciekam. :)

Nie tylko. Posyłam twoje posty do znajomych specjalistów.
[chcesz wiedziec z jakiej branży?] Twierdzą to samo ;P

>> Właśnie. Po co miałby robić coś na co nie masz ochoty -od niechcenia
>> tylko zachęcając by do ciebie pisano. ;P
>
> Dziwny z Pana człowiek...

Rozwiń...z chęcią poczytam! ;)

>>> A jeżeli chodzi o pisanie przeze mnie na Pański prywatny adres, to
>>> może i miałem na to ochotę ... kilkanascie godzin temu.
>
>> Trzeba było wtedy z tego skozystać...zamiast proponować pisania do
>> ciebie...teraz już na to jedno jak i drugie jak widzisz za późno.
>> No chyba że jednak na pisanie do ciebie nie jest za późno...więc i
>> na twoje pisanie do mnie tak samo. ;P
>
> Nie skorzystam. Po co...
> Po Pana popisach wiem, na co Pana stać.

Więc? Na co mnie stać? Chętnie się dowiem od kogoś tak obiektywnego
i prostolinijnego ;P

> Dlaczego mam podobną "mieszankę" otrzymywać na priva?

Własnie- dlaczego? ;)

>>> Bo ponownie ustawia mnnie Pan w "świetle własnego postrzegania" jako
>>> kogoś, kto pragnie, by do niego pisano i na to czeka.
>
>> Gdybyś tego nie pragnął i nie czekał -nie pisałbyś o tym,
>> podsuwając owej opcji pod rozwagę innym. ;)
>
> Dziwny z Pana człowiek ...

J.w. Chetnie usłyszę na ten temat więcej ;P
>
>>> Powiem krótko: niepotrzebne mi to do szczęścia. :-)
>
>> A co ci do szczęścia potrzebne?
>> Serio pytam! :D
>
> Ostatnio kawa, ciasteczko i dostęp do internetu.
> A tak ogólnie? Prawdę mówiąc nie wiem ...

A! To już znaczącego odkrycia dokonałeś. Wiedza o własnej niewiedzy
w kwestii czego własciwie chcę od życia to calkiem dobry start! ;)

>> Skoro zgorzknienie więc i zawiedzione wobec innych [i życia] nadzieje...
>
> Ma Pan więcej takich schematów w zanadrzu?
>
Do zgorzknienia sam się przyznałeś...to był dobry początek pójścia wgłąb.
Odwagi. Nie zawracaj, nie wypieraj...
>
>>> Przekazuję Panu, że MI się przejadło takie postępowanie.
>
>> Więc co ci pozostało? Zgorzknienie? ;)
>
> Nie tylko. Jest jeszcze kilka spraw do załatwienia, sytuacji do
> przeżycia i nadziei do spełnienia ...
> Jak u każdego.

Ale powyżej stwierdziłeś że tak naprawdę to nie wiesz czego od życia
chcesz. Potrafiłbyś tak szczerze i z pełnym przekonaniem sobie
nazwać jakich konkretnie sytuacji chciałbyś doświadczyć?

>>> O to zaś "którędy prowadzi droga" (czytaj: droga inna od mojej, czyli
>>> także Pańska), powinien
>>> pytać każdy sam siebie, bo "z zewnątrz" takiej odpowiedzi nie uzyska,
>>> a jeżeli nawet, to będzie to zawze tylko pogląd, a nie rzeczywistość.
>
>> Czyli negujesz że jest możliwe takie poznanie rzeczywistości,
>> w tym prawdy o sobie i człowieku jako takim, by móc się owym
>> poznaniem dzielić w sposób umiejetny, uprawniony i skuteczny,
>> więc prawdziwy i szczery z innymi? Zwątpienie w siebie i ludzi
>> przez ciebie przemawia...więc nie dziwię się że pozostało ci
>> jedynie zgorzknienie? Smutne. Ale przynajmniej prawdziwe... ;)
>
> Neguję, że możliwe jest poznanie rzeczywistości "z zewnątrz", co Pan
> iście po mistrzowsku wyeliminował.
> Twierdzę, że takie poznanie możliwe jest wyłącznie na drodze do własnego
> "wnętrza" i dopiero potem, po osiągniąciu "celu"
> POPRZEZ WŁASNE WNĘTRZE, można się z innymi dzielić. ALE PO CO, skoro
> daje się im wyłącznie opis własnych przeżyć, a nie
> "Prawdę_Jako_Taką".
>
>
>>> Tym, jak wygląda moja postawa na zewnątrz, się nie martwię i mało
>>> mnie to obchodzi (by nie rzec "wcale"). Jestem pewien, że nikogo to
>>> nie obraża. A głównie o to mi chodzi.
>
>> Żeby nie "obrażać" -urażać innych?
>> Wszak jak może ci chodzić żeby nie obrażać kiedy cię nie obchodzi jak
>> wygląda twoja postawa z zewnątrz!? To sprzeczność. Pewności że nie
>> obrażasz mieć nie możesz -szczególnie gdy piszę że mnie np uraża
>> [obraża] np twoje tytułowanie mnie Panem...bo ja nikomu panem
>> [panującym] nie jestem, więc to kłamstwo, a kłamstwo obraża. ;P
>
> Nie jest to sprzecznością.
> Czy odróżnia Pan świadome robienie komuś przykrości lub świadome
> obrażanie go

A ty? Przecież od chwili kiedy napisałem powyższe -obrażasz mnie już
świadomie, dalej używając nieuznawanej przezemnie za "godną" formy
grzecznościowej. ;P

> od nie przejmowania się tym, jak postrzega mnie moje otoczenie? Czy Pan
> będzie nosił
> koszulkę w niebieskie kwiatki i różowe słoniki tylko po to, by nie
> obrazić dajmy na to sąsiada,
> który TYLKO takie koszulki uznaje?

A jeśli nie lubi byś ty [lub ktokolwiek] rozmawiając z nim nosił krawat
i ci o tym powiedział, to ty -mogąc nawet zdjąć krawat by mu zrobić
przyjemność, [albochoć nie robić większej przykrości] nosisz go dalej,
czy to przez wzgląd na resztę tałatajstwa przed którym chcesz błyszczeć,
czy przez wzgląd na swoją głupią dumę i chęć pokazania ze nikt ci nie
będzie dyktował [wygodniejszych dla ciebie] warunków na jakich z tobą
rozmawia...np bez jakichś tam zbędnych dwuznacznych grzeczności... ;P

>>> W oparciu o podobne zasady Pańskie "luzactwo" móglbym postrzegać jako
>>> "brak wychowania i pieniactwo" (celowo przesadzam).
>>> Jeżeli w tym, co do Pana piszę postrzega Pan falsz i obłudę, a
>>> szczerość i otwartość wynika dla Pana wyłącznie z FORMY to wydaje mi
>>> się, że to Pana problem, i to niemały, a nie mój. A co do Pana
>>> "rękawicy" to nie podniosę jej, bo raz, że Pan nie trafił
>> > ani w twarz ani w cokolwiek
>> > innego, co ma ze mną związek
>
>> Przecież już podniosłeś -więc trafiłem cię w buzię jak w dyszkę! ;P
>
> Podniosłem? Ciekawe.
> A "niepodniesieniem" w Pana mniemaniu byłoby najprawdopodobniej to, że
> przestałbym się do Pan odzywać?
> Wolne żarty. :-)

Lubie takie... ;P
Więc jednak przyznajesz że podniosłeś!
He he: Podniosłeś! Podniosłeś! ;)

>> Obrażasz mnie swoim nieleczonym sztywniactwem -a to już twój problem,
>> skoro jak twierdzisz głównie o to ci chodzi by innych nie obrażać ;P
>
> Nie założę koszulki w niebieskie kwiatki i różowe słoniki tylko dlatego,
> że innych koszulek Pan nie toleruje, Panie Sky.
>
Więc musisz uczciwie niniejszym przyjąć do wiadomości
że jesteś gotów obrażać nawet świadomie... ;P

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2008-05-23 06:02:17

Temat: Zdrowie a choroba
Od: RR <t...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

> A jak zapatrujesz się na pojęcie większego dobra
> [np w sensie zdrowia jako wiekszego dobra niż
> choroba]? Uważasz że choroba i zdrowie to takie samo dobro?

Bardzo dobre pytanie [w moi miemaniu].
Otóż według tego czego na razie doświadczyłem, tak zdrowie jak i choroba
nie są czymś przypadkowym, lecz wynikają ze sposobu życia i z
predyspozycji genetycznych.
Sadzę, że dobre dla człowieka z możliwie najszerszej perspektywy jest
zawsze to, co pomaga jego wewnętrznemu rozwojowi.
Tak więc nie da się jednoznacznie zdefiniować pojęcia "dobra" czy "zła" z
punktu widzenia tak zwanej "choroby" czy "zdrowia" w pojęciu ogólnym, lecz
można spróbować ocenić to wyłącznie pod względem konkretnej jednostki.
Czyli na przykład jak zachowywała się ona będąc w stanie "pełnego zdrowia"
lub jak się zmieniła, i czy w ogóle się zmieniła, w obliczu
ciężkiej choroby.
Gdybym miał to jakoś prosto ująć i podsumować, to napisałbym tak: tak
zdrowie jak i choroba zawsze służą czemuś nadrzędnemu w naszym życiu,
czemuś o czym niekoniecznie musimy konkretnie wiedzieć, czym to jest, ale
co powinniśmy w każdym przypadku brać pod uwagę, choćby tylko po to, by
nie być zaskoczonym, jeżeli nasz stan ulegnie diametralnej zmianie (i to w
obie strony) i wyciągać z tego wnioski na przyszłość.

Roman

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2008-05-23 06:46:30

Temat: Re: więzy wdzięczności
Od: Hekate <m...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

On May 22, 9:33 am, Flyer <f...@p...gazeta.pl> wrote:

> > Ps. Kury PODSKAKUJĄ ! ;)
>
> Oszczywiście, że podskakują, ale jak już podskoczą, to machają
> skrzydłami i jakiś efekt to daje

Anotak, znam takie, których podskakiwanie
czasami wygląda (z dołu) jak fruwanie. ;)

--


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

WALIZA Z KSIĄŻKAMI
samobójstwo
zmysł wzroku i marnowanie pieniędzy
zagadka
małe zdziry rzondzom ;)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »