Data: 2009-01-24 18:04:57
Temat: Re: witamina b17
Od: Marek Bieniek <a...@s...re.invalid>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Sat, 24 Jan 2009 17:20:52 +0100, tomek wilicki wrote:
> No właśnie o tym piszę. Dziesiątki tysięcy badań na wyodrębnienie molekuły,
> ale przez 50 lat stosowania przez medycynę alternatywną mielonych ziaren
> lnu jako lekarstwa na raka nie zrobiono ANI JEDNEGO badania które
> polegałoby na poproszeniu grupy pacjentów, by mielili sobie te ziarenka i
> zjadali. Ot, żeby chociaż sprawdzić czy chociaż jeden wskaźnik postępu
> choroby nowotworowej zmieni się przy chociaż jednym rodzaju nowotworu.
Technicznie wykonalne, a do tego (poza randomizacją i opinią komisji
bioetycznej) w sumie bezkosztowe, o ile przeprowadzić by takie cóś jako
badanie otwarte, co wcale nie jest wadą - rejestracje wskazań dla leków
tudzież rekomendacje bywają oparte o badania otwarte, o ile te są dobrej
jakości. Pytanie - dlaczego nikt tego nie zrobił? Koncerny zabroniły?
Zastrzeliły tego, kto zaplanował takie badanie? Przekupiły komisje
bioetyczne? Gimme a break:)
> cały problem w tym, że właśnie "obecny stan wiedzy medycznej", a raczej
> obecne zasady leczenia i funkcjonowania opieki zdrowotnej to
dwie różne rzeczy są. W Polsce często nie ma możliwości leczyć według
obecnego stanu wiedzy medycznej, bo nie ma na to pieniędzy. I to można
określić dosadnym epitetem.
> jedno wielkie
> skurwysyństwo - chociażby fakt, że za nieudaną próbę leczenia nie oddaje
> się kasy.
Bardzo ciekawa koncepcja. A co z chorobami, których nie da się wyleczyć?
> Albo fakt, że jeśli nie dysponuje się setkami tysięcy dolarów,
> nawet pomarzyć nie można o zbadaniu substancji czy terapii o potencjalnym
> właściwościach leczniczych.
Można. Jeśli się chce i potrafi, a przede wszystkim znajdzie światłą
osobę, która zechce projekt takiego działania przeczytać i poprzeć (a
jeśli projekt byłby sensownie zrobiony - czemu nie, każdy samodzielny
pracownik naukowy potrzebuje doktorantów). Jednak rzucając mięsem i
plując po mordach na pewno się tego nie osiągnie.
> Pieprzę
I w tym tkwi jest problem. Między innymi :D
> I nie, nie atakuję "lekarzy",
Nie. Atakujesz lekarzy. "Lekarzy" zostawiasz w spokoju.
BTW - jeśli znajdę chwilę czasu, to z ciekawości postaram się przeczytać
te publikacje, którymi rzuciłeś. Ta pierwsza - na pierwszy rzut oka na
abstrakt - bynajmniej nie pozwala na wyciąganie wiążących wniosków, acz
jej jakość wydaje się znacznie lepsza, niż Twojej ulubionej pracy o SM.
Poza tym to wcale nie jest pierwsza i jedyna praca na temat wpływu diety
na ca prostaty - tyle, że na przykład ta
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15351581?ordinalp
os=9&itool=EntrezSystem2.PEntrez.Pubmed.Pubmed_Resul
tsPanel.Pubmed_DefaultReportPanel.Pubmed_RVDocSum
na pierwszy rzut oka na abstrakt skpia się na zawartych w m. in.
siemieniu lnianym fitosterolach (fitoestrogenach), co w sumie wydaje się
blogiczne, bo rak prostaty jest nowotworem hormonozaleznym. |Ciekawi
mnie czemu nie cytowałeć tej pracy akurat - nie pasuje do Twojej idee
fixe omega3? :D
Jeśli przeczytam, to skomentuję, o ile będę w stanie, bo na onkologii
się nie znam. Na razie jednak mam inne rzeczy do czytania.
m.
--
Marek Bieniek (mbieniek na epic kropa pl)
Na newsach jestem prywatnie i wyrażam tu swoje prywatne opinie.
|