Data: 2007-10-25 21:31:32
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)
Od: "Sky" <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "michał" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f8b7tu$fk0$1@inews.gazeta.pl...
> cd
>
> >>>>> Chyba że dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych -ale to nie
> >>>>> zgadzałoby
> >>>>> się z twoim przekonaniem że jesteś raczej praktycznym realistą a
> >>>>> nie
> >>>>> idealistycznym fantastą ;)
> >>>> Jednak zdolność szukania możliwości tam, gdzie inni widzą
> >>>> przeszkody
> >>>> nie do pokonania, daje niezłe rezultaty. To nie jest równoznaczne
> >>>> z
> >>>> wszechmożliwością, więc niepotrzebnie tak galopujesz z
> >>>> przypisywanem
> >>>> mi jakichś pejoratywów. ;)
> >>> Przekonanie czyjeś o wszechmożności to jedno, szukanie szans i
> >>> nowych
> >>> perespektyw w trudnościach to drugie a świadomość istnienia
> >>> nieprzekraczalnych barier -nawet bez ich osobistego
> >>> doświadczenia-poznania to trzecie -i chyba teraz dobrze nazwane
> >>> jako
> >>> uzasadnienie rozróznienia urealniającego podejście jednostki do
> >>> własnego i cudzego życia... ;)
> >> Tylko co taki podział ma mi powiedzieć? Powtórzyłeś truizmy.
> >> Byłoby to uzasadnione, gdybym twierdził, że przekonanie o
> >> wszczechmożności, szukanie szans i nowych perspwktyw w trudnościach
> >> oraz świadomość istnienia nieprzekraczalnych barier to jedno i to
> >> samo. ;DDD
>
> > Pozwól że przypomnę ci że owe niby truizmy,
> > a przynajmniej jeden z nich: nieprzekraczalne bariery,
> > nie jest [nie był?] dla ciebie wcale taki oczywisty ;)
>
> Mnie wystarczy przekonanie, że mogę więcej niż myślę. To dodaje mi
> energii i pozwala ograniczać ilość tych okazji, które przchodzą mi
> koło nosa. Moje wyczucie realiów nie daje mi zbyt często powodów do
> ustalania ścisłej granicy możliwości. Wiele rzeczy, które nie były dla
> mnie osiągalne, dzisiaj są w kręgu wykonalności. To daje mi do
> myślenia i stwarza pewność, że dobra teorię zastosowałem w praktyce. W
> każdym razie skuteczną. Gdybym w przeszłości stawiał sobie granice i
> nieprzekraczalne bariery, do wielu rzeczy dziś nie byłbym zdolny. Nie
> jestem zresztą pod tym względem wyjątkiem. Sądzę, że każdy człowiek w
> większym lub mniejszym stopniu tego doświadczał. Niestawianie sobie
> nieprzekraczalnych granic, jako zasada, pozwala Ci chwytać więcej
> nadarzających się okazji...
>
> > Stwierdziłeś powyżej w wątku iż nie oceniasz innych ludzi
> > a ja stwierdziłem że ta twoja deklaracja o nieserwowaniu ocen
> > co najwyżej twoje nierealne marzenie i ideefixe nie mające pokrycia
> > w rzeczywistości, co sam zresztą potwierdzasz w innej naszej
> > dyskusji
> > pisząc tamże że oceniasz co innych zrani a co nie,
> > więc niejako oceniasz niniejszym ich poziom wrażliwości,
> > co tym zabawniejsze że takimi ocenami poziomu wrażliwości były też
> > dawniejsze określenia psycho-medyczne w rodzaju "debil" lub "kretyn"
> > ;)]
>
> Więc dla porządku uściślę mój pogląd. Jeśli mówimy o wydawaniu opinii
> o kimś, która to opinia może jemu lub postronnym (rodzina, znajomi,
> środowisko) zaszkodzić (skrzywdzić), to w domyśle bedzie to zła
> opinia. Jeśli o kimś wydajesz dobrą opinię, to nie ma żadnego problemu
> i o tym nie dyskutujemy. Chyba że uznasz, iż skrzywdzę przez to jego
> konkurencję. Ale nie dajmy się zwariować!
> Mechanizmy obronne, które z automatu każą mi ocenić każdego, kto
> wchodzi ze mną w jakąkolwiek relację oczywiscie działają. Ale ja mogę
> tę ocenę wziąć sobie pod lupę. Mogę donać bardziej dogłębnej analizy
> przyjętych informacji, jeśli nie muszę spieszyć się z reakcją - a
> także powstrzymać się świadomie od oceny (na przykład powiedzieć
> sobie: "Uwaga! Mogę nie mieć racji."), jeśli na analizę nie mam
> wystarczająco duzo czasu. Podkreślam, że mówimy o negatywnych
> opiniach.
>
> Druga sprawa to taka, że tak naprawdę nie widzę zbyt wielu powodów,
> abym o kimkolwiek, kogo znam, musiał wydawać złe opinie. Zazwyczaj nie
> jest to mi potrzebne, jeśli nie policzę wyjątków, kiedy uważam za
> stosowne kogoś ostrzec przed kimś, od kogo mogą grozić poważne
> konsekwencje dla tego ostrzeganego. To są marginalne przypadki.
> No i oczywiści na osobach, których nie znam osobiście (politycy,
> dziennikarze, aktorzy, pisarze, artyści)... o na tych mogę się wyżyć
> do woli i za wszystkie czasy. Ale jeśli niektóych polityków PiSu i
> LiSu będę uważał z głupków i debili, to zrobienie im tym krzywdy jest
> tak daleko pośrednie, że nie ma to większego znaczenia dla przebiegu
> ich kariery... ;D
>
>
> > Otóż wykazałem ci że nie bierzesz pod uwagę ludzkiej
> > -swojej własnej- natury, zakreślajacej nam nieprzekraczalną barierę
> > niemożności zrezygnowania -na poziomie psychiki naturalistycznej-
> > z serwowania ocen, tak odnośnie siebie samego, jak i innych -a
> > uważanie iż z owych ocen możesz zrezygnować to jakby stawianie się w
> > pozycji kogoś wszechmocnego -zdolnego do przekroczenia bariery
> > naturalnie nam wyznaczonej- czego wagę pomniejszać próbowałeś
> > porówując sytuację do umiejętnosci odnajdywania szans na pokonanie
> > trudności tam gdzie inni widzą nieprzekraczalne przeszkody... ;)
>
> A ja Ci wykazałem, że jednak biorę. Tylko dla Ciebie między bodźcem a
> reakcją nie ma żadnej przestrzeni, a dla mnie jest. W tej przestrzeni
> podejmuję swoją indywidualną decyzję, jak reagować na bodziec. I nie
> jestem nikim wszechmocnym. Wystarczy lżej trochę potraktować Freuda.
> ;)
>
> > Ot -wyżej własnego tyłka waćpan nie podskoczysz... ;P
>
> Nie potrzebuję w ogóle skakać.
>
To kup maść na odciski... ;P
|