Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.internetia.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for
-mail
From: "MZG" <m...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: zdrada
Date: Sun, 22 Sep 2002 18:12:14 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 79
Message-ID: <amkq40$ld2$1@news2.tpi.pl>
References: <amk3h9$d5g$1@news.tpi.pl> <amkmtf$bnc$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: py212.wroclaw.sdi.tpnet.pl
X-Trace: news2.tpi.pl 1032711105 21922 212.160.22.212 (22 Sep 2002 16:11:45 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 22 Sep 2002 16:11:45 +0000 (UTC)
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:156534
Ukryj nagłówki
Użytkownik "Vicky" <b...@a...pl> napisał w wiadomości
news:amkmtf$bnc$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "MZG" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:amk3h9$d5g$1@news.tpi.pl...
> > Witajcie... jestem tu nowa i wlasnie zaczelam sobie przegladac Wasze
> > dyskusje..Najdluzej zatrzymalam sie przy poscie MArysi o
> > kochance..Komentarzy tam bez liku, wiec swoj sobie odpuszcze...Moze
powiem
> > tylko jedno: wydaje mi sie, ze zdrada nie jest tylko wina jednej osoby,
> > musiala byc jakas jej przyczyna...Ale jesli juz do niej doszlo...to tak
> > naprawde najwieksza zdrada jest to kiedy partner sie o niej dowie...to
> > znaczy, ze zdradzajacy za malo szanuje partnera, skoro nie robi
> > wystarczajaco wiele, by oszczedzic mu tego bolu, kiedy o zdradzie sie
> dowie.
> > I dotyczy to zarowno mezczyzn jak i kobiet. Choc kobiety sa chyba lepsze
w
> > ukrywaniu swoich romansow... I jeszcze jedno... mowiac o zdradzie od
razu
> > wini sie zdradzajacego i te trzecia osobe...A przeciez wszyscy jestesmy
> > tylko ludzmi i kazdy pragnie byc kochany... No i powiedzmy kobieta
> pokochala
> > takiego mezczyzne, ktory jest juz zajety.. chca byc razem.. a tu wszyscy
> > ocenaija, ze to ta zla, bo rozbila rodzine... a facet ma dylemat.. bo
zona
> > grozi mu na przyklad samobojstwem, jesli odejdzie...I dziwic sie, ze
facet
> > ma problem z podjeciem decyzji?? I tak realizm zabija to co bylo
piekne..
> > To narazie tyle... mam nadzieje, ze troche podyskutujemy..
> > Pozdrawiam niedzielnie
> > MZG
>
> Cześć :)
>
> Wiesz.. tak sobie czytam to co napisałaś i myślę, że chyba żoną to Ty nie
> jesteś :) Wręcz jakoś ujrzałam Cię w sobie kobiety która pokochała
> żonatego.Nie wiem czemu? Być może dlatego,że chyba w swoim poście jakoś
nie
> wczułaś się za bardzo w rolę tej żony-samobójczyni. Jasne, w końcu gdyby
> była "ambitna" to mogłaby mu powiedzieć "spoko stary - zakochałeś się ? to
> idź se do niej" - tyle, że życie to życie i to jest realizm o jakim
piszesz.
> Jeśli ktoś decyduje się już na ten realizm to niestety musi ponosić
> konsekwencje tego czynu, a co za tym idzie - być może dla własnego dobra -
> powinien panować na swoimi uczuciami w stosunku do innych bab :) ...
> powinien... :) Co do piękna - to pewnie kiedy ten mąż i ta żona pobierali
> się czy też poznawali również doznawali takiego "piękna".. nie sądzisz?
> Myślisz, że on wtedy czuł inaczej? I w końcu .. jaką masz pewność, że za 4
> lata nie pozna innej i tym razem ta kobieta o której piszesz nie znajdzie
> się w sytuacji podobnej do tej pierwszej kobiety?
> To nie realizm zabija to co piękne, tylko sami sobie komplikujemy życie i
my
> sami zabijamy to co piękne.
>
> Pozdrawiam
> Vicky
>
Witaj
tak sie sklada, ze owszem jestem zona...i akurat moj maz mnie nie zdradzil,
ale gdyby to zrobil, mialabym na tyle dumy, ze nie chcialabym juz z nim
byc.. bo jesli to zrobil raz to i tak nie wiem czy to byl pierwszy i czy
ostatni... Niech wiec sobie idzie...a czy ta druga zdradzi to juz jej
problem...moze poznalaby to uczucie co ja wtedy...Ale moze byliby
szczesliwi... i w sumie tego bym im zyczyla, bo jednak to ojciec mojego
dziecka, wiec zyczylabym mu jak najlepiej... a ze ze mna mu nie wyszla, to
nie znaczy ze przez cale zycie mialby byc samotny...Mysle wiec, ze zamiast
szantazowac emocjonalnie swojego meza i trzymac go przy sobie na sile,
lepiej po prostu pokazac, ze da sobie rade bez niego i tez moze sobie kogos
znajdzie, z kim bedzie szczesliwsza. Ja na pewno nie chcialabym, zeby moj
maz pozostal ze mna z litosci albo ze strachu, ze sobie cos zrobie, a on nie
chce miec wyrzutow sumienia. To chyba nie zmieniloby jego zachowania..
pewnie dalej by zdradzal tylko moze lepiej by sie z tym chowal...Jesli
zwiazku juz tak naprawde nie ma od kilku lat to po co trzymac to na sile
Pozdrawiam
MZG
|