| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-08-24 11:42:56
Temat: Spróbujcie mi pomócMoj problem jest trudny, moze nie trudny sam w sobie, ale trudny do
przedstawienia. A na liscie na pewno znajdzie sie ktos kto powie ze to drobiazg.
A wic ja sprobuje to opissac, a wy sprobujcie z tego wylowic jakis konkretny
przypadek nadajacy sie do pomocy psychologa.
Mam 26lat, jestem osoba niepelnosprawna, ale jestem zupelnie samodzielny
przynajmniej teoretycznie. Problem o ktorym chcialem napisac ma jakby kilka
zasadniczych czesci:
1. Od 4 lat mieszkam pod warszawą, dojazd do stolicy to spora wyprawa
2. Od czterech lat moje zycie towarzyskie (bynajmniej w znaczeniu ogólnym)
uleglo powaznemu ograniczeniu, bo daleko, bo okreslone godziny, bo wszystko
trwa, bo musze zawsze prosic o pomoc (odwiezienie na przystanek,odebranie z) W
praktyce oznacza to ze kraze na trasie dom -praca, dom praca, i prawie nie
wychodze w domu. W praktyce jest trudno wytlumaczyc, czy udowodnic ze wszystko
sie skomplikowalo.
3. Zeby jechac do wawy potrzebuje naprawde solidne motywacji. Nie mam jak sobie
czasu zorganizowac, zabrac kumpla czy kumpele do kina. Bo jak zrobilem
rozeznanie ilu mam znajomych, to sie okazuje ze wszyscy dawni ze szkoly sa na
emigracji, a moji niepelnosprawni rowiesnicy zazwyczaj siedza w domu. Zupelnie
jak ja. Tyle ze ja bylem kiedys bardzo samodzielny.
4. Od szesciu lat nie mam dziewczyny, znaczy partnerki, takiej zupelnie na
powaznie. Na swoja druga polowe trzeba dlugo nieraz czekac. A uwierzcie mi ze
nie majac do kogo geby otworzyc, brak parnerki czuje sie bardziej dotkliwy, a
majac przyjaciol, na swoj ideal mozna z kolei bardzo dlugo cczekac . Slowem
czuje sie odizolowany.
W czasie tych szesciu lat na skutek tych okolicznosci ktore tu wymienilem,
wytworzyly sie we mnie jakies blokady. Boje sie glebszego zaangazowania, gdy
chodzi o cos wiecej staje sie nieufny. Ja w tej chwili potrzebuje uczucia w
celach leczniczych. I nie zrozumcie mnie zle. Ja nie uciekam od ludzi. Gdybym
uciekal, dalbym sie poniesc. Nie buntowalbym sie przeciwko samotnosci.
I jeszcze jedno: Nie mam gdzie odreagowac stresu, np wspolne spacery, wypad do
kina. Poswiecam sie pracy. Bedac calkem przytomnym dostrzegam tu zagrozenie
pracoholizmem.
Nie moge tera zamieszkac w warszawie. Mam tu mieszkanie, ale wszystko pod katem
tego ze kiedys bede mial dziewczyne. Do pustego mieszkania nie mam co wracac.
A tymczasemnie ja boje sie zaangazowac.
Sprobujcie od tego odjac wode, i zobaczyc co zostanie ? Gdy uda sie zdefiniowac
problem, bedzie latwiej sobie z nim radzic.
Na razie to zastanawiam sie czy to nie jest chroniczne panikarstwo.
Kontakt na priva: r...@i...pl
Romek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |