Data: 2010-02-15 04:11:36
Temat: Sytułacja polityczna Polski.
Od: glob <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Polska od dawna jest państwem wyznaniowym, a Stalinizacja-katolicka
przybiera na sile[ to nie jest dziwne, że wielu rozumnych ludzi mówi
obecnie o wizji Orwella w Polsce, tak jak w tym artykule].
Artykuł jest o zniewolonej Polsce i tego zniewolenia podane przykłady,
smutne, bardzo smutne, non stop niszczy się prawa człowieka,
konstytucja to utopia.
Sprawa jest poważna, więc prosiłbym o przeczytanie w całości, jest też
bardzo dobrze przedstawiona sytułacja polityczna Polski obecnie, więc
to moim zdaniem dość ważne aby wiedzę tę z artykułu zrozumieć i
posiąść.
_______________________
-Jakie inne kwestie, niepożądane z punktu widzenia zasad neutralności
czy bezstronności, mogą się pojawić w relacjach państwo-Kościół?
-Oczekuję dalszej etatyzacji duchowieństwa rzymskokatolickiego, tzn.
wprowadzania kapelanów do różnych instytucji państwowych. W ostatnich
latach, nie wiedzieć czemu, pojawili się w policji. Przecież
zdecydowana większość policjantów, może poza jednostkami
skoszarowanymi, ma swobodę w udaniu się po pracy czy w dni wolne do
kościoła. Tak samo ze służbą celną. Kapelani są funkcjonariuszami na
etacie państwa z wysokim wynagrodzeniem. Kolejna kwestia w procesie
klerykalizacji państwa...
-...czyli tak naprawdę w procesie przechodzenia w postać państwa
wyznaniowego?
-Takie państwo to właściwie już mamy. Dlatego przewiduję, że kolejną
kwestią, która się pojawi, będzie objęcie finansowaniem z budżetu
państwa wyższych katolickich seminariów duchownych na zasadach
przewidzianych dla wyższych uczelni, bo apetyt rośnie w miarę
jedzenia. Następnie pojawi się wprowadzenie obowiązku dla szpitali,
zakładów opieki zdrowotnej i sądów cywilnych przekazywania
dokumentacji sądom kanonicznym w sprawach o stwierdzenie nieważności
małżeństwa. Są również pomysły, by księżom, którzy w przeszłości
powołani zostali do służby wojskowej, przyznać post factum stopnie
oficerskie. Poza tym są różnego rodzaju akcje doraźne, jak dotowanie z
budżetu państwa budowy muzeum przy Świątyni Opatrzności Bożej.
-Proszę przypomnieć, ile w końcu poszło na to pieniędzy publicznych?
-Dwadzieścia milionów z samorządu mazowieckiego i dalsze czterdzieści
z budżetu państwa. Teoretycznie na muzeum, tyle że to muzeum będzie w
bryle świątyni.
-Podobno są pomysły większego ograniczenia możliwości rejestracji
nowych związków wyznaniowych?
-Te niepokojące pomysły pojawiły się na forum parlamentu, ale także w
Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Proponuje się m.in. podniesienie
progu rejestracji do tysiąca wyznawców. Dziś ten próg to sto osób. W
1998 roku biskupi katoliccy na forum wspomnianej komisji pytali, czy
można zdelegalizować wyznania, które mają mniej niż stu wyznawców. To
był bardzo czytelny sygnał dążeń hierarchii.
-Ale jak można delegalizować coś, co nie wymaga żadnego sankcjonowania
przez prawo? Rejestracja jest przecież uprawnieniem, a nie
obowiązkiem. Jest potrzebna jedynie dla zdobycia osobowości prawnej.
Związek może mieć i tysiąc wyznawców i się nie rejestrować , jeśli
tego nie chce, a działać legalnie na podstawie konstytucyjnego prawa
do wolności sumienia i religii. Związek niezarejestrowany jest
absolutnie legalny.
-Podpisuję się pod tym obiema rękami. W polskich warunkach nie
funkcjonuje coś takiego jak delegalizacja wyznania. Nie można więc
mówić o wyznaniach "nielegalnych". Co najwyżej można powiedzieć o
wyrejestrowanych lub niezarejestrowanych. Z taką "nielegalną"
nomenklaturą trzeba walczyć.
Zaostrzenie kryteriów rejestracyjnych to jedno, ale obawiam się
również wprowadzenia monitorowania nie rzymskokatolickich związków
wyznaniowych przez organy bezpieczeństwa państwa.
-Coś takiego miało już miejsce kilka lat temu na obszarze Trójmiasta.
-Zgadza się. To było bulwersujące.
-Na jednej z konferencji poświęconej prawu wyznaniowemu postawiłem
tezę, że powinniśmy przestać się oszukiwać i znowelizować art. 25
konstytucji regulujący relacje między państwem a Kościołami i
związkami wyznaniowymi.Konstytucja-- powiedziałem, nawiązując do słów
znanego klasyka, Józefa Wissarionowicza Stalina -- nie powinna być
programem, ale odzwierciedleniem przebytej drogi. Dlatego
zaproponowałem następujący kształt art. 25. Ust. 1: Wyznanie
rzymskokatolickie, jako religia przeważającej większości narodu,
zajmuje w państwie polskim stanowisko naczelne. Ust. 2: Kościoły i
inne związki wyznaniowe są równe wobec prawa z zastrzeżeniem ustępu 1.
Ust. 3: Państwo gwarantuje wewnętrzną autonomię i niezależność
Kościołom i związkom wyznaniowym, ale -- w domyśle -- one nie gwarantują
tego samego państwu. Ust. 4: Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a
Kościołem katolickim określa umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą
Apostolską, ustawy uchwalone na podstawie porozumienia rządu z
Konferencją Episkopatu Polski i zwyczaje. Ust. 5: Stosunki między
Rzecząpospolitą Polską a innymi Kościołami oraz związkami wyznaniowymi
mogą określać ustawy uchwalone na podstawie porozumienia między Radą
Ministrów a ich właściwymi przedstawicielami.
-Czyli w proponowanym ust. 1 miałby miejsce powrót niemal do
uregulowań Konstytucji marcowej z 1921 roku, a w proponowanym ust. 2
słychać orwellowskie "wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są
równiejsze niż inne". A w proponowanym ust. 5 obowiązek zawierania
umów zastąpiłaby możliwość ich zwierania?
-Tak właśnie. To był oczywiście konferencyjny żart, ale generalnie
przyszłość w tym względzie oceniam dość pesymistycznie.
-To co, żadnej nadziei na poprawę sytuacji, na powrót państwa naprawdę
bezstronnego, neutralnego, świeckiego?
-Powrót? A mieliśmy kiedykolwiek takie państwo? Może jedynie na
początku przemian ustrojowych przełomu 1989-90 roku. Pierwszym
sygnałem, że zaczynamy iść w złym kierunku było wprowadzenie religii
do szkół na podstawie instrukcji ministra edukacji narodowej.
A wracając do nadziei na zmianę, to widzę ją w przemianach
społecznych, w większym kontakcie zwłaszcza młodego pokolenia z
zagranicą, Europą Zachodnią, Stanami Zjednoczonymi; we wzroście
poziomu życia, a co za tym idzie w laicyzacji społeczeństwa. Drugie
źródło moich nadziei tkwi w instytucjach europejskich. Po pierwsze, w
Europejskim Trybunale Praw Człowieka i w Unii Europejskiej.
Weszła już w życie Karta Praw Podstawowych. Z pewnymi zastrzeżeniami,
ale nas obowiązuje. Unia też, siłą rzeczy, będzie wkraczała w sferę
wyznaniową. Choć traktat lizboński mówi, że sprawy wyznaniowe nie
należą do jej kompetencji, ale będą różne okazje do wkraczania Unii w
tę sferę, np. regulując sprawy gospodarcze, zatrudnienia, oświaty itd.
W Unii Europejskiej trwają prace nad bardzo ważną dyrektywą Rady
Europejskiej nt. zakazu dyskryminacji w szczególności ze względu na
religię i światopogląd. Jeśli ta dyrektywa wejdzie w życie, to państwa
członkowskie będą musiały dostosować do niej swoje prawo. I to jest
wielka szansa dla Kościołów mniejszościowych w Polsce.
Bardzo byłoby to potrzebne. Mamy w Polsce taką sytuację, że np.
absolwenci uczelni medycznych będący adwentystami dnia siódmego lub
ortodoksyjnymi żydami nie mogą przystąpić do kończącego proces ich
edukacji Lekarskiego Egzaminu Państwowego, gdyż permanentnie
wyznaczany jest na jedną sobotę w roku, a sobota jest dla nich świętem
religijnym. Podobny problem mają kandydaci na aplikacje prawnicze.
Trudno coś takiego zaakceptować. Dobrze zwróciła na to uwagę sędzia
Ewa Łętowska w zdaniu odrębnym do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego
w sprawie ocen z religii lub etyki; powiedziała mniej więcej tak:
poprzez tego typu regulacje państwo wzmacnia i tak już silny Kościół
katolicki, a osłabia tych, którzy i tak są słabi. Przy tej okazji
zacytowała nawet słowa z Ewangelii, że tym, którzy mają, będzie
dodane, a tym, którzy nie mają, będzie zabrane. I tak rzeczywiście
jest.
W obecnej sytuacji najwięcej zależy od samych zainteresowanych. Muszą
być zdeterminowani w dochodzeniu swoich praw. Świadomość prawna i
obywatelska jest coraz wyższa. Dowodzą tego coraz liczniejsze polskie
skargi do instytucji europejskich. Trzeba korzystać ze wszelkich
możliwości prawnych. Pewnie, że wymaga to czasu, ale efekty są.
-Nawiążmy jeszcze do niedawnej kwestii krzyża. Na ile wyrok
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dotyczący przecież Włoch, ma
szanse znaleźć swoje odbicie w Polsce?
-W Polsce w odróżnieniu od Włoch nie ma obowiązku wieszania krzyży,
tylko jest możliwość ich wieszania w pomieszczeniach szkolnych. Są
szkoły, klasy, gdzie krzyże wiszą, i takie, gdzie nie wiszą. Decyzja
należy do dyrektora szkoły. W warunkach polskich jest to naruszenie
zasady równouprawnienia wyznań, gdyż według prawa w szkołach z symboli
religijnych może zawisnąć tylko krzyż. Chodzi o paragraf 12.
rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 1992 roku o warunkach i
sposobie organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i
szkołach, który stanowi, że "w pomieszczeniach szkolnych może być
umieszczony krzyż".
-Czy to, że to rozporządzenie mówi tylko o krzyżu, oznacza, że nie
wolno wystąpić do dyrektora szkoły o zgodę na zawieszenie obok krzyża
jakiegoś innego symbolu religijnego?
-Występować zawsze można, tyle że dyrektor nie ma prawa się zgodzić,
bo na wszystkie swoje działania musi mieć podstawę prawną w przepisach
kompetencyjnych. Zwykły obywatel może robić wszystko, czego mu
przepisy nie zabraniają. Dyrektorzy szkół publicznych mogą robić tylko
to, na co przepisy im pozwalają.
Wyrok w sprawie krzyży nie jest jeszcze prawomocny. Nawet gdy się
uprawomocni, to dla Polski bezpośrednich skutków mieć nie będzie.
Pamiętać jednak należy, że Trybunał strasburski w znacznej mierze w
swoim orzecznictwie opiera się na tym, co już wypracował. I jest
prawdopodobne, że w podobnych sprawach będzie się odwoływał do swoich
konstatacji, do jakich doszedł w sprawie krzyży we włoskich szkołach.
Wyrok Trybunału jest wyrazem pochylenia się nad sytuacją jednostki
funkcjonującej w środowisku większości. Większość zawsze ma się
lepiej. Z tego wyroku wynika, że państwo powinno uwzględniać nawet
głos pojedynczego przedstawiciela mniejszości, zwłaszcza jeśli chodzi
o wolność sumienia i wyznania lub prawo rodziców do wychowania dzieci
zgodnie ze swoimi przekonaniami. Trybunał dał przewagę tzw. wolności
negatywnej nad tzw. wolnością pozytywną, czyli większości nie wolno
wszystkiego, a mniejszości powinno się zagwarantować prawo do niebycia
bombardowaną symbolami religijnymi w miejscach, w których musi
przebywać.
-A jak się Pan odnosi do krytycznej wobec tego orzeczenia uchwały
polskiego Sejmu i projektu podobnej uchwały Parlamentu Europejskiego?
Generalnie negatywnie. To próba podważenia niezawisłości europejskiego
Trybunału Praw Człowieka. Wyrok jest jeszcze nieprawomocny, a takie
działania są wywieraniem określonej presji na instancję odwoławczą. To
chyba jak dotąd najgłośniejszy i najważniejszy wyrok tego Trybunału. A
jego bodaj najistotniejsza myśl jest taka: "Państwo powinno
powstrzymać się od narzucania, nawet w sposób pośredni, określonej
wiary w miejscach, w których znajdują się osoby od niego zależne, albo
w takich, w których znajdują się osoby od niego zależne, albo w
takich, w których znajdują się osoby szczególnie podatne na
wpływy". W Polsce są to urzędy, szkoły, urzędy pocztowe. Wszędzie tam
wiszą krzyże, a nawet krucyfiksy.Państwo jest dobrem wspólnym, ale
wielu jego obywateli zaczyna się w nim czuć przez tego typu
manifestacje coraz mniej u siebie.
http://www.eioba.pl/a117666/panstwo_prawie_neutralne
_prawie_czyni_wielka_roznice
|