« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2008-10-06 08:02:49
Temat: BEZ KOMENTARZA...
From: "mkarwan" <m...@p...onet.pl>
Subject: Zabójczy powrót do domu
Date: 6 października 2008 08:58
z http://prawica.net/node/4033
Od tłumacza:
O artykule Rosenbauma dowiedziałem się od znajomego Amerykanina, profesora
uniwersytetu, który mi go przesłał pocztą emalową.
Poprzedził on artykuł własnym komentarzem:
(...)Najnowsza złośliwość Jana Grossa na temat Polski i Żydów jest pobożnie
omówiona przez innego Żyda w "Los Angeles Times".
Wykształceni czytelnicy, którzy nie bardzo orientują się co się stało, po
raz kolejny uznają, że Żydzi są kompletnie niewinnymi ofiarami irracjonalnej
polskiej nienawiści - że Żydzi nie witali Sowieckich armii, nie kolaborowali
z narzuconym po wojnie komunistycznym rządem, nie byli w nieproporcjonalnie
wysokim stopniu reprezentowani na wysokich stanowiskach w rządzie (w tym w
szczególnie znienawidzonych siłach bezpieczeństwa), że przed wybuchem wojny
nie wywierali niezmiernego i często kontrolującego wpływu na ekonomię i
kulturę.
Jedyne nawiązanie do tych aspektów problemu znaleźć można tu:
"Polscy chłopi wyszli z Holokaustu jako nowobogacka klasa średnia,
post-zbrodniczy produkt grabieży i nieusprawiedliwionego wzbogacenia się.
I nie mieli oni zamiaru zwrócić swych nieuczciwie pozyskanych dóbr ani
nowonabytego statusu.
Ani nie życzyli sobie, aby im to przypominać.
Najlepszym sposobem na uniknięcie tej niewygody było unikanie wzroku
sąsiadów, których kiedyś zdradzili."
Implikacja tutaj jest taka, że Polacy niesprawiedliwie przejęli teren
przynależny prawowicie Żydom: klasę średnią w Polsce.
A teraz artykuł Thane Rosenbaum
Najpierw wyznanie. Nie jestem obojętny w stosunku do Polski.
Gdyby nie Holokaust i jego dalszy ciąg tuż po wojnie, urodziłbym się bez
wątpienia jako syn polski.
Choć jestem obywatelem Stanów Zjednoczonych, uważam siebie za jedną z ofiar
tego co zaszło w Polsce - nie jednego z jej martwych duchów, których jest
miliony, ale jedną z sierot, których jest również znaczna ilość.
Przestępując do czytania książki Jana T. Grossa "Strach: antysemityzm w
Polsce po Auschwitz" z odczuciami takiej straty i dyslokacji, przeżywa się
ją szczególnie silnie i, tak, boleśnie.
Choć książka wciąga, czytanie nie jest łatwe. Jest to raczej ćwiczenie
literackie we wzdraganiu się i skręcaniu. Istotnie, "Strach" osiąga swój cel
właśnie przez to, że wytrąca z równowagi.
Oświeca i pali, będąc aktem oskarżenia moralnego wyegzekwowanego z chłodną,
prawniczą skutecznością, które wali w sumienie młotem wyroku.
"Strach" jest następną książką Grossa po wysoko ocenionych przez krytyków
"Sąsiadach", opublikowanych w 2002 roku, w których Gross bada mord na Żydach
w polskiej miejscowości Jedwabne.
Mord popełniony przez Polaków, który miał miejsce niezależnie od Holokaustu
i zanim jeszcze piece Auschwitz osiągnęły pełną moc.
W swojej najnowszej książce, Gross kontynuuje moralne prześwietlanie Polski.
Ale w tym wypadku, zamiast jednej wioski, jego obiektem jest cały naród, na
zawsze odtąd odbierając Polsce prawo do fałszywej, samozadowolonej, łatwej
cnoty niewinnego świadka nazistowskich zbrodni.
Przy tym śledztwo Grossa dotyczy czasu, paradoksalnie, po Auschwitz, kiedy
rzeczywistość niemieckich zbrodni i polskiego w nich współudziału była
niezaprzeczalnie widoczna.
Dlaczego paradoksalnie?
Ponieważ Holokaust był, ponad wszystko, polską tragedią. Polska była
kolebką Diaspory, centrum jej religii, studiów i sztuki.
I, rzecz najważniejsza, w Polsce żyła większość Żydów świata.
Jakkolwiek dwie trzecie europejskiego żydostwa przepadło w Holokauście,
Gross podkreśla, że proporcja ofiar w Polsce była jeszcze większa, ponad 90%
Żydów kraju. Polskie żydostwo stanowiło ponad połowę 6 milionów ofiar
Holokaustu.
Ten, kto był jednocześnie Polakiem i Żydem, najprawdopodobniej pod koniec
wojny był martwy.
Chociaż referencje Polski jako jednej z głównych ofiar Nazizmu są
legendarne, przeszłość kraju w związku z Holokaustem, a w szczególności jego
stosunek do polskiego żydostwa, to bardziej śliska sprawa.
Kiedy chodzi o moralne potępienie, Polska jest generalnie traktowana jako
miejsce przestępstwa.
Dostarczyła ona budynków i placów dla wszystkich tych obozów śmierci i
większości ich ofiar, ale machina mordu, która przeorała Polskę, była
definitywnie produkcji niemieckiej.
Jednakże "Strach" Grossa wyodrębnia zdumiewający powojenny paradoks: w dwa
lata po wyzwoleniu Auschwitz niewielka resztka polskiego żydostwa, której
udało się ocaleć, została albo zabita, albo zmuszona do ucieczki z kraju.
Te "końcowe pociągnięcia" Ostatecznego Rozwiązania nie były popełnione przez
Nazistów.
Rolę tę przejęły brutalne ręce byłych polskich sąsiadów.
Gross nie zwleka ze wskazaniem moralnych uwarunkowań tego polskiego
fenomenu.
Jako naród, Polacy ponieśli ogromne straty podczas nazistowskiej okupacji.
Zginęło w niej kilka milionów polskich chrześcijan, niezależnie od 3.2
miliona Żydów kraju, ofiar Holokaustu (jakkolwiek w większości straty wśród
ludności polskiej były wynikiem działań wojennych, nie ludobójstwa).
Polska nie była krajem kolaborującym w jakimkolwiek konwencjonalnym sensie.
W istocie, Polacy bohatersko opierali się Niemcom, i choć statystyka nie
jest tu imponująca, niektórzy sprawiedliwi Polacy istotnie ratowali życie
Żydom.
Ale, jak "Strach" utrzymuje, była duża współbieżność i wspólnictwo interesów
między Nazistami i Polakami, jeśli chodziło o Żydów.
Polacy aktywnie i gorąco przyklaskiwali zamysłom Niemców dotyczącym
miejscowej ludności żydowskiej.
Biorąc jednak pod uwagę cierpienia Polaków, można byłoby sobie wyobrazić, że
polscy chrześcijanie odnieśliby się do powracających Żydów tego kraju - tak
już niewielu - z niezwykłą sympatią i współczuciem, witając ich z powrotem
ze łzą w oku, oznaką współsąsiedztwa i solidarności.
Według Grossa, stało się coś przeciwnego, i polskie elity, polscy
intelektualiści byli oniemiali wobec tak nikczemnych postaw antysemickich
polskiej większości: polskich dołów.
Miały miejsce pogromy.
"Strach" czyta się jak barbarzyński koszmarny sen, a przy tym Żydzi dopiero
co przebudzili się z Auschwitz, jeszcze bardziej przerażającego i
niewyobrażalnego snu. Nadmiar doświadczonej nieludzkości musiał mieć
tragiczny skutek psychologiczny.
Żydzi wtoczyli się z powrotem do polskich miast i miasteczek jak oszołomione
kułakiem szkielety, aby doświadczyć jeszcze więcej bicia i śmierci.
Żydzi byli ścigani, mordowani i rabowani przez ich sąsiadów, wyrzucani z
pociągów i okradani, bici po głowach żelaznymi pałkami.
Polscy harcerze byli rekrutowani do wyszukiwania Żydów, i tak oto Polska
stała się strzelnicą z resztkami ocalonych z Holokaustu jako strzelnicze
tarcze. Żydowskie dzieci, oddane Polakom na przechowanie, nie były zwracane
rodzicom lub krewnym.
Zaprzeczano żydowskim roszczeniom własnościowym. Sąsiedzi nie byli dłużej
sąsiadami; wprowadzili się i przejęli własność.
Sceną główną tego złowieszczego popisu polskiego samosądownictwa był pogrom
kielecki w lipcu 1946.
Pojawiła się informacja, że chłopiec chrześcijanin, który poszedł rwać
czereśnie, został uprowadzony przez Żydów i ukryty w piwnicy synagogi.
To, że chłopiec odwołał tę historię i że nie było w synagodze piwnicy, nie
miało materialnego znaczenia.
Zwyczajna plotka o zamierzonym rytualnym mordzie wystarczyła.
Tłum Polaków, z pomocą lokalnej policji i okupującego kraj sowieckiego
wojska, wyciągnął Żydów miasteczka na ulice, zamordował i następnie
splądrował ich własność.
Odczuwa się mrożącą krew w żyłach normalność przebiegu pogromu kieleckiego w
opisie Grossa.
Wybuchł on jako spontaniczna akcja przestępcza i szantaż, ale zdarzyło się
to w biały dzień, z ogromnym przyzwoleniem i zgodnie, jakby Polska ćwiczyła
się w tym akcie przez stulecia.
Zdarzenia tego dnia unoszą się nad całością książki jak czarna chmura
uczuciowego i moralnego odsunięcia się, wyłączenia.
Zabijanie i rabowanie żydowskich sąsiadów dokonywało się otwarcie, z
premedytacją i bez żalu; jak Gross podkreśla, nawet dzisiaj Polacy, którzy
byli świadkami tego co stało się w Kielcach, są zdumiewająco nieskruszeni.
Jak do tego doszło?
Gross demaskuje powojenny polski mit, że Żydzi zasłużyli na to co ich
spotkało.
Żydzi nigdy nie porywali chrześcijańskich dzieci, czy, na przykład, używali
chrześcijańskiej krwi do robienia mac.
Żydzi nie byli odpowiedzialni za wprowadzenie komunizmu w Polsce, ani nie
byli komunistycznymi przywódcami.
Faktem jest, że z trudem jacykolwiek polscy Żydzi ocaleli z Holokaustu.
A ci, którzy ocaleli, byli psychologicznie zbyt zniszczeni i fizycznie
wynędzniali, aby stanowić zagrożenie, z wyjątkiem chyba dla czyjegoś
poczucia winy.
Ponadto, Żydzi nie posiadali bogactw, które mogłyby spowodować resentyment.
Jakiekolwiek bogactwa, które kiedyś mieli, były teraz w posiadaniu Polaków.
I to, według Grossa, był problem.
Unicestwienie polskiego żydostwa spowodowało natychmiastowy awans socjalny
polskich chrześcijan.
Hitler zadał niszczycielski cios polskiemu nacjonalizmowi, ale efektem
wtórnym jego rasistowskiego szaleństwa było sztuczne dowartościowanie
polskiego chłopstwa.
Polscy chłopi wyszli z Holokaustu jako nowobogacka klasa średnia,
post-zbrodniczy produkt grabieży i niesprawiedliwego wzbogacenia się.
I nie mieli oni zamiaru zwrócić swych nieuczciwie pozyskanych dóbr ani
nowonabytego statusu.
Ani nie życzyli sobie, aby im to przypominać.
Najlepszym sposobem na uniknięcie tej niewygody było unikanie wzroku
sąsiadów, których kiedyś zdradzili.
Gross dochodzi do wniosku, że antysemityzm w Polsce po Auschwitz nie ma
historycznego poprzednika.
Owszem, stosunki polsko-żydowskie były naznaczone przez zwyczajny, a nawet
modny antysemityzm w przeszłości.
Ale, według Grossa, ten powojenny jest inny. Po Auschwitz, antysemityzm
motywowany był strachem.
W tym wypadku to Polacy byli tymi, którzy bali się Żydów.
Bali się ich nie z powodu ich siły, bogactwa, przebiegłości czy nawet ich
Boga: powodem ich strachu było to, że Żydzi wciąż żyli, że cząstka ich
zdołała wrócić i wyciągnąć oskarżycielski palec, lub próbować odzyskać to,
co było prawowicie ich.
Zatem, według Grossa, by uporać się z przerzuconym teraz na nich poczuciem
winy i jako epilog do akcji Nazistów, Polacy, w spaczonym odruchu zbiorowej
hańby, zabili dodatkowych 1500 Żydów w ciągu następnych dwóch lat. Ale nawet
i po tym strach pozostał.
Holokaust jest ostatecznie historią o duchach, i Polacy mają wiele powodów
aby ich straszyło.
Są krajem naznaczonym klątwą nieobecności. "Strach" Grossa powinien
zainspirować narodową refleksję nad tym, dlaczego tak niewielu Żydów
pozostało.
Nigdy nie jest za późno na żałobę.
Zależy od tego stan duszy kraju.
Thane Rosenbaum
Autor recenzji jest powieściopisarzem, eseistą i profesorem prawa.
"Fear: Anti-Semitism in Poland After Auschwitz - An Essay in Historical
Interpretation" Jan T. Gross, Random House, str. 304, $25.95
Artykuł Thane'a Rosenbauma ukazał się 25.06.06 w przeglądzie książek Book
Review ?Los Angeles Times".
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2008-10-19 16:07:45
Temat: UWAGA PODSZYWACZ !!!Cienias.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |