Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wara od jego kabelków Wara od jego kabelków

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wara od jego kabelków

następny post »
Data: 2009-02-26 23:06:29
Temat: Wara od jego kabelków
Od: tren R <t...@n...sieciowy>
Pokaż wszystkie nagłówki

Dopiero po kilku dniach pobytu na oddziale neurologicznym zorientowałem
się, martadlaczego trzy toalety i pokój kąpielowy, służące mi jako
palarnie tytoniu świecą pustkami. Otóż przytłaczająca większość z 80
pacjentów była przypisana do łóżek. W szpitalnym slangu nazywaliśmy ich
niezbyt ładnie "nieruchami". Ale zapamiętajcie ten termin.

Tak więc we trzech korzystaliśmy z luksusu sanitarnego clubbingu. Wysoki
miał obwiązaną głowę i czekał na orzeczenie, czy jego guz mózgu okaże
się złośliwy i wkrótce zetnie go z nóg, a niski kolega został
przywieziony w stanie zagrożenia zatorem mózgu. Ja natomiast byłem kilka
godzin po usłyszeniu diagnozy: stwardnienie rozsiane. I to diagnozy,
wypowiedzianej przez przemiłą doktor T. z ulgą, bowiem podejrzewano mnie
również o posiadanie obcego ciała w moich niepospolitych zwojach szarych
komórek.

Staliśmy wesoło pogadując i delektując się dymem papierosowym, aż Wysoki

zapytał mnie o moją przypadłość. Odpowiedziałem, a sympatyczny rozmówca
wypalił: "O, to masz pan przej...e. Jak to SM, to masz pan zdecydowanie
przej..e". Niski nie zaprzeczył, a ja spojrzałem na głowę Wysokiego,
ściśle obandażowaną, aby mu się czaszka nie rozsypała i pomyślałem, że
jednak czarny humor ma sens.

W pewnej chwili konwersacja uległa bezterminowemu zawieszeniu, gdyż
usłyszeliśmy na korytarzu jakiś ruch i harmider, a więc coś nareszcie
się zadziało. I rzeczywiście ujrzeliśmy na podłodze nosze, a na nich
potężnego, dorodnego trzydziestokilkuletniego mężczyznę, leżącego w
całkowitej nieświadomości. Sprawiał wrażenie dziecka, śpiącego słodko po
sesji ze smoczkiem i butelką mleka. A tak naprawdę został rażony
zatorem. Zebrana wokół chorego rodzina cicho chlipała i wzdychała
nieszczęśliwie.

W stanie Nowego nic się nie zmieniło w ciągu najbliższych dni. Leżał
cicho i nieruchomo, a różne szpeje, kable, zaworki, zatyczki i kraniki
spowijały go czule jak Matka Nauka przykazała. A rodzina otaczała jego
łóżko i nadal chlipała, i biadoliła. Niski wkurzył się, podszedł do
tkniętej nieszczęściem familii, wygarniając im co i jak. Po tym
wygaworze zachowanie najbliższych Nowego zmieniło się diametralnie.
Zaczęli się kontaktować z chorym, a między sobą rozmawiali normalnie o
powszednich sprawach, o dzieciach, o spotkaniach i wydarzeniach. Do
niego też mówili jak ludzie do człowieka. Po tygodniu ujrzałem przez
otwarte drzwi sali wspartego o wysoko ułożone poduszki, uśmiechniętego i
całkowicie przytomnego Nowego, pogadującego z bliskimi. Patrzyłem na
niego jak -- nie przymierzając -- na anioła życia. Poczułem się dumny z
chorobowej więzi z Nowym. No, nie potrafię tego uczucia precyzyjnie opisać.

Potem Niski opowiedział, że sam po udarze spędził w stanie
drewno-podobnym okrągły miesiąc. Jego mądra i kochająca żona
przychodziła do niego, jak do naprawdę żywego męża. Opowiadała mu o
życiu i o dzieciach, rozmawiała z nim. Niski mówił, że jej głos
dochodził do niego z oddali, że rozpoznawał, iż to ona właśnie, że
dochodziły nawet do niego jakieś pojedyncze słowo-podobne dźwięki, które
jakby rozumiał. Orientował się też w tonie głosu, w jego zawartości
uczuciowej. Odczuwał pełnię szczęścia, naprawdę.

Miałem jeszcze jednego ważnego szpitalnego kumpla. To był starszy gość z
szybko powiększającym się złośliwym guzem mózgu, gość wesoły, wręcz
radosny, sprawiający wizualnie wrażenie zalanego w pestkę. Nudziło mu
się permanentne leżenie, a więc stał u wezgłowia i trzymając się poręczy
kiwał się niemiłosiernie we wszystkie strony. Rzucało nim, jakby huragan
jakiś (czy inny żywioł) chciał wypróbować jego ziemską przydatność.
Kiedy zaglądałem do jego małej salki starał się bujnąć w moją stronę z
głośnym, gościnnym pytaniem :"Herbaty? Napijemy się herbatki? ja mam
herbatę". Dziękowałem, a on po krótkiej przerwie na kolejne wahnięcie
ryczał "No, to papieroska. Zapalimy".

A to chętnie. Łapałem go za ręce, puszczające poręcz łóżka, sadzałem na
wózku i ruszaliśmy do pokoju kąpielowego: on na progu stanu terminalnego
(czy jak tam się to nazywa), ja w połowie ślepy po ataku choroby -- para
jak z przypowieści i dowcipów. Siadałem naprzeciwko na brzegu wanny i
kurzyliśmy ze smakiem jak zdrowi, żywi ludzie. Mówił: "Mam herbaty
bardzo dużo, tak więc, jeśli miałby pan ochotę to serdecznie zapraszam.
I papierosy też mam". Dziękowałem szczerze i konwersowaliśmy w rześkiej
atmosferze sanitariatów. Tak, on naprawdę trzymał się życia
towarzyskiego, jak poręczy swojego łóżka, aby się całkiem, z imentem nie
przewrócić.

Tacy byli ludzie, z którymi się spotykałem. Reszta spoczywała w
nieruchomej ciszy na łóżkach, a ich czas odmierzały stukot, klekot i
cykanie jakichś odsysaczy, pomp i pompek, zegarów, kroplomierzy i innych
czułych wynalazków postępowej myśli ludzkiej.

Ale owa postępowa myśl wykręciła jakiegoś szpryngla i fiknęła w odmęty
ogólno-humanistycznej teorii pomocy w umieraniu. Pomoc owa ma dotyczyć --
jak to się wyraził jakiś etyk czy filozof -- owych "strzępów ludzkich",
które jakąś biedną, ale najżywotniejszą resztką świadomości odbierają
odgłosy świata zewnętrznego i przetrawiają je w konstrukcje wyobraźni,
której jakieś drobiny pewnie tkwią w glebie mózgu.

SM jest chorobą postępującą. Jeśli nie umrę na cokolwiek wcześniej, ale
Pan Bóg -- jeśli tak można powiedzieć w mojej sytuacji -- da mi zdrowie,
to przy końcu mojej drogi znajdę się w położeniu "nierucha" (czy
zapamiętaliście ten termin?), zapadniętego w siebie, ale być może
połączonego ze światem i życiem wspomnianą drobiną wyobraźni.
Niewykluczone, że w owej drobinie stworzę sobie słoneczny świat miłości
i w ogóle uczuciowy raj. A być w raju nie każdemu jest dane. Mogę sobie
pobyć w takim raju i 10 albo nawet więcej lat. Dam sobie radę w ciszy
pełnej fizycznego bezruchu. Może to będą akurat najszczęśliwsze chwile
mojego życia, chwile prawdziwego zespolenia ze wszystkimi, których
kochałem i kocham, chwile najbardziej wyrazistej obecności w doczesnym
świecie.

Dlatego nie życzę sobie aby inni, uważający się za bardziej ode mnie
żywych grzebali w moich kabelkach, połączeniach, wtyczkach i pompkach.
Nie życzę sobie, aby jakikolwiek etyk, psycholog, socjolog, filozof ani
sędzia decydował o odłączeniu mnie od czegokolwiek, co utrzymuje przy
życiu moją własną, skrajnie indywidualną drobinę wyobraźni. Nie chcę
też, aby jakiś bałwan nazywał mnie strzępkiem człowieka i ogłaszał to
światu za pośrednictwem telewizyjnych łączy.

Wara od moich kabelków. Jasne?! O!

http://www.niepoprawni.pl/blog/245/wara-od-moich-kab
elkw

--
Tu i Teraz. 16 minut. Enjoy!
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
26.02 jadrys
26.02 tren R
26.02 jadrys
27.02 Panslavista
27.02 glob
27.02 gazebo
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem