Data: 2015-09-27 01:22:38
Temat: Wszechmiażdżyciele
Od: glob <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Teza o istnieniu osobowego Boga nie może stawić czoła "krytycznemu rozumowi". W
kwestii domniemanych dowodów na istnienie Stwórcy wykazał to właściwie we wszystkich
szczegółach największy niemiecki filozof, Immanuel Kant. Nazywano go dlatego (tzn. ze
względu na zburzenie wszelkiej racjonalnej pewności istnienia Boga)
"wszechmiażdżycielem". Dziwne tylko, że nieomal wszyscy dwudziestowieczni teologowie
zachowują się tak, jakby ta niszcząca krytyka, która w gruncie rzeczy jest nie do
odparcia, w ogóle nie istniała.
Miliony ludzi, którzy przeszli przez piekła XX wieku, zgadzają się z wyznaniem
pewnego mężczyzny wychowanego w surowym katolicyzmie: "Dobrze, że nie ma osobowego
Boga Ojca i że nie potrzebuję w niego wierzyć, w przeciwnym bowiem razie musiałbym
widzieć w nim straszliwego demiurga, który oprócz innych okrucieństw spuszcza na
dzieci deszcz fosforu i bomb napalmowych, a niewinnym ofiarom każe ginąć marnie w
komorach gazowych."
Albert Camus, Człowiek zbuntowany
Cierpienie bodaj jednego niewinnego dziecka jest już niezbitym dowodem przeciw
istnieniu osobowego dobrotliwego Boga. I choć Jezus nazywa go czule Ojcem,
Ojczulkiem, to nie można jednak przypisać mu żadnej cechy dobrego, kochającego,
ludzkiego ojca. Ma on być wszechmocny, ale nie pomaga małej, niewinnej istocie, co
uczyniłby każdy ziemski ojciec, chociaż nie ma tyle mocy.
Wobec wszechprzyczynowości i pełnej odpowiedzialności osobowego Boga za cierpienie na
świecie, co jest logicznie nie do odparcia, teza wielu dzisiejszych teologów o jego
współcierpieniu z wszystkimi istotami staje się największą makabreską, jaką można
sobie wyobrazić. Chrześcijański Bóg jako Uniwersalny Sadomasochista, jako
sadomasochistyczne monstrum! Albowiem ten Bóg projektuje w swym uniwersalnym mózgu
świat, w którego wszystkich zakątkach cierpienie i ból odgrywają dominującą rolę.
Właśnie taki świat mu się podoba, a zatem przystępuje do czynu i tworzy go. Dopiero
bowiem wtedy, gdy wszystkie stworzone przez niego istoty będą odpowiednio cierpiały,
będzie mógł współ-cierpieć z nimi, będzie mógł okazać i objawić swoje współczucie dla
istot okrutnie naznaczonych przez ból. Sadystycznie tworzy świat, masochistycznie
znosi jego cierpienia! Wszystko to nie byłoby jeszcze tak makabryczne i straszne,
gdyby boski superman doświadczał w ten sposób tylko siebie. Ale przecież cierpiącymi
w całej tej historii (w której istnieją również śmiercionośne wirusy, bakterie,
śmiertelne choroby, nijak wszakże niezawinione przez człowieka) jesteśmy my! Nas
jednak nie pytano, czy się na to godzimy. Jeżeli już niebieski sprawca nieszczęść
chce cierpieć, to bardzo proszę -- ale bez nas, bez naszego pośrednictwa w jego
weltschmerzu. Albowiem tylko jakiś masochistyczny psychopata pozwoliłby Bogu zsyłać
na siebie różnorakie nieszczęścia po to, by Stwórca mógł sobie z nim do woli
pocierpieć.
Bardziej fundamentalistycznego stanowiska nie można sobie wyobrazić! Ale elementarny
fundamentalizm religii monoteistycznych polega już na tym, że są one monoteizmami, że
bazują na wierze w osobowego Boga. Tu tkwi źródło wszystkich dalszych
fundamentalizmów tych religii -- w bezsensie metafizycznie wysublimowanej projekcji
osobowej.
|