| « poprzedni wątek | następny wątek » |
611. Data: 2011-02-17 14:20:41
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na WalentynkiOn 17 Lut, 14:56, Lebowski <lebowski@*****.net> wrote:
> W dniu 2011-02-17 14:52, Hanka pisze:
>
>
>
> > On 17 Lut, 14:40, Lebowski<lebowski@*****.net> wrote:
> >> IMO brak kontroli narkomana nad swoim nalogiem, jest rownowazny z
> >> brakiem kontroli alkoholika nad swoim, czy furiata nad swoim stanem
> >> emocjonalnym.
> >> A jesli uwazasz, ze jeden lub drugi czy trzeci powie sam z siebie:
> >> - ojej, chyba cos nie tak, moze powinienem lepiej nad soba panowac lub
> >> poszukac pomocy?
> >> to jestes raczej troche niepowazna.
>
> > Nie, nie jestem.
>
> > Szkoda mi tylko tych naprawde umeczonych ludzi.
> > Umeczonych, uwiklanych w kosmicznie pokrecone
> > uklady i uzaleznienia emocjonalne.
> > Bezsilnych wobec nich, i czesto bezradnych nawet
> > wobec samego siebie.
>
> Dobra Haniu, twoje nadmiernie ulomne zycie emocjonalne padajace wyraznie
> na mozg, tj. na zdolnosc logicznego myslenia jest poza zakresem moich
> zainteresowan, wiec oszczedz nam wiecej wzajemnych nieporozumien.
Histeryzujesz.
Fakt, ze NIE CHCESZ rozmawiac o pewnych
mechanizmach zarzadzajacych ludzka psychika
i swiadomoscia, swiadczy dla mnie o tym, ze
masz z nimi swego rodzaju problemy.
Ale ok, nie wnikam.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
612. Data: 2011-02-17 14:20:52
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Użytkownik "Aicha" <b...@t...ja> napisał w wiadomości
news:ijj8pv$5em$1@news.onet.pl...
>W dniu 2011-02-17 10:00, zażółcony pisze:
>
>>> To było tak, to było tak, mąż wrócił wcześniej z Sochaczewa ;)
>>> On sobie kogoś znalazł w necie, ja sobie kogoś znalazłam i w zasadzie
>>> już było ustalone, że się rozwodzimy. Jednak pojechał na urlop do
>>> rodziców i wrócił z decyzją, że rozwodu mi nie da. I wtedy zaczęły się
>>> sceny zazdrości, śledzenie, hackowanie korespondencji, grożenie temu
>>> "drugiemu", kłótnie itp. A przedtem jeszcze alkohol gdzieś pomiędzy
>>> tym wszystkim się przewijał jako lekarstwo na zaniedbywanie przez
>>> żonę. Trwało to kilka miesięcy. Bicie to był ostatni etap - kilka
>>> takich epizodów (nie regularne tłuczenie, bo się broniłam), po jednym
>>> z nich i interwencji policji spakowałam siebie i dziecko w samochód i
>>> po prostu uciekłam do rodziców. Było mi o tyle łatwiej, że straciłam
>>> wtedy pracę i mogłam się odciąć totalnie ze wszystkim.
>>
>> Ouff ...
>> Do lepszego obrazu sytuacji brakuje mi bardzo tylko opisu, jak do tego
>> doszło, że dwoje młodych ludzi z dzieckiem znalazło sobie w necie i
>> ustaliło, że
>> rozwód.
>> A jak do tego wcześniej doszło, że się związali i wyszło z tego dziecko ?
>
> No dobra, ostatni raz włażę pod ten pręgierz :)
> Wyobraź sobie 25-letnią doktorantkę wiecznie dziewicę, z kompleksami
> wielkimi jak stodoła i przystojnego żołnierza, z nieskończoną zawodówką
> tudzież dziewczyną z dzieckiem w drodze w miejscu zamieszkania. Tak się
> poznaliśmy i byłam "koleżanką z wojska" przez kilka miesięcy. Potem
> oczywiście do niej wrócił. Po dwóch latach przypomniał sobie o ciepłej
> przystani, bo z tamtą dziewczyną łączyły go już tylko alimenty na syna.
Oki. Tak myślałem, że związek zaczął się w sposób bardzo przypadkowy
i mało świadomy, gdzie ludzie kompletnie się nie znali, a jedna ze stron
dodatkowo
nie znała siebie :)
> dziedzinie domowo-dzieciowej niczego (do pewnego momentu! kluczowego, bo
> odtąd przestałam spełniać małżeńskie obowiązki) nie mogłam mu zarzucić, to
> "życiowo" coraz bardziej mnie rozczarowywał. Przekonałam się, że ma
A tu widzę jakąś rysę. Bo co jest bardziej 'życiowego', niż
domowo-dzieciowe,
kiedy już dziecko jest ?
> zupełnie inny sposób patrzenia na ten świat.
... no cóż, to się zdarza ... :)
> Ja się zmieniałam, dojrzewałam, zaczęłam się w końcu dusić. Ile można
> oglądać
> telewizję, nie wychodzić nigdzie (tyle mojego, co spacer z dzieckiem) i
> spędzać ze sobą każdą chwilę - oprócz pracy.
I tu znów widzę odpowiedzialność po Twojej stronie - co facet winien, że Ty
nie
możesz się z domu wyrwać ?
Powiedzmy sobie szczerze - 'porzuciłaś go'
> W końcu znalazł się ktoś, dla kogo nie byłam "może ze szkołami, ale
> (życiowo) głupia". Potem ktoś inny, kto się mną zachwycił... Moje
> otrzepywanie się ze skorupy trwało kilka lat... właściwie trwa nadal :)
> Naprawdę "kimś" poczułam się, gdy moja strona z opowiadaniami osiągnęła
> 80.000 odsłon ;) A to był dopiero początek odkrywania w sobie kobiety :)
Hmmm ... No dobra, a co z tymi facetami, którzy się Tobą po drodze
zachwycili ? Czy te zachwyty rónież nie okazały się iluzoryczne i mało
warte?
Czy ich wartość polegała jedynie na tym, że pozwalały Ci przekraczać kolejne
głębokie własne kompleksy - ale nic nie wnosiły w Twoją zdolność do
tworzenia trwałych, szczęśliwych związków ? Wydaje mi się, że związki,
jakby nie patrzyć, nie opierają się o "zachwyty".
> Do tego trzeba dodać rodzinę (moją), naciskającą na ślub, kiedy już byłam
> w ciąży... i wiele innych czynników. Spłycając - klasyczny mezalians. I
> mam świadomość, że też go w jakiś sposób zawiodłam. M. in. przestałam być
> potulną szarą myszą, wdzięczną za każdy okruch z pańskiego stołu i poszłam
> swoja drogą. Pewnie się tego nie spodziewał,
Mezalians mezaliansem, ale wydaje mi się, że teraz odrobinę spłyciłaś jego
stosunek do Ciebie, jego oczekiwania. Ludzie w związkach generalnie pragną
troski. Bycie potulną myszą to była gra zastępcza, którą z musu oboje
graliście,
a która była zbudowana na Twoich kompleksach - i zapewne na czymś
komplementarnym po jego stronie.
Ten związek miał imho wszelkie cechy układu lekarz-pacjent.
Pacjent został uleczony, wyszedł ze swojej roli i związek wymagał
przedefiniowania.
Pozostaje pytanie: czy jesteś pewna, że lekarz nie był zdolny do
przeformułowania
swojej roli na jakąś dojrzalszą ?
Jest możliwe, że nie był. Że wręcz starał się wepchnąć Cię z powrotem
w rolę pacjenta. Jego poprzedni związek, klimaty z alimentami - wydaje się,
że
to rzeczywiście było nie do przekroczenia.
Czegoś mi tu jednak brakuje ... jakiegoś POZYTYWNEGO podsumowania
tamtego wczesnego okresu i zamknięcia Twojej relacji z tamtym młodym
facetem,
z którym przecież masz dziecko. Aż tak fatalny był w tym mówieniu 'życiowo
głupia' ?
> bo do pewnego momentu akceptowałam wszystko, co robił, wpatrzona w niego
> jak w obrazek. O wyroku i nachodzącym mnie (on był wtedy w pracy) z tej
> okazji kuratorze też się nikomu nie pochwaliłam. Może gdybym w pewnej
> chwili przestała go kryć, nie doszłoby do ślubu i kto wie, być może
> znacznie wcześniejsze rozstanie nie przebiegłoby w tak wybuchowy i
> pozostawiający traumy sposób. No cóż, za głupotę i naiwność płaci się
> wysoką cenę.
Rozumiem, że to krycie oznaczało Twoje ukrywanie detali przed Twoimi
rodzicami (którzy parli na ślub ?).
Ech, gierki, gierki ...
ja to widzę tak, że Twoi rodzice też tu nieźle 'napaskudzili', poczynając od
tego,
skąd u Ciebie takie kompleksy i 'życiowa głupota' :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
613. Data: 2011-02-17 14:29:07
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki-`@'-
Uzytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisal
On 17 Lut, 14:56, Lebowski <lebowski@*****.net> wrote:
> >> IMO brak kontroli narkomana nad swoim nalogiem, jest rownowazny z
> >> brakiem kontroli alkoholika nad swoim, czy furiata nad swoim stanem
> >> emocjonalnym.
> >> A jesli uwazasz, ze jeden lub drugi czy trzeci powie sam z siebie:
> >> - ojej, chyba cos nie tak, moze powinienem lepiej nad soba panowac lub
> >> poszukac pomocy?
> >> to jestes raczej troche niepowazna.
>
> > Nie, nie jestem.
>
> > Szkoda mi tylko tych naprawde umeczonych ludzi.
> > Umeczonych, uwiklanych w kosmicznie pokrecone
> > uklady i uzaleznienia emocjonalne.
> > Bezsilnych wobec nich, i czesto bezradnych nawet
> > wobec samego siebie.
>
> Dobra Haniu, twoje nadmiernie ulomne zycie emocjonalne padajace wyraznie
> na mozg, tj. na zdolnosc logicznego myslenia jest poza zakresem moich
> zainteresowan, wiec oszczedz nam wiecej wzajemnych nieporozumien.
Histeryzujesz.
Fakt, ze NIE CHCESZ rozmawiac o pewnych
mechanizmach zarzadzajacych ludzka psychika
i swiadomoscia, swiadczy dla mnie o tym, ze
masz z nimi swego rodzaju problemy.
Ale ok, nie wnikam.
-
Siostra, a nie lepiej wniknac we mnie ?
:o/
Ze mna mozna pogadac o wszystkim,
no prawie o wszystkim...
zdar
Czesiek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
614. Data: 2011-02-17 14:30:33
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Użytkownik "performerka" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:128ffd86-ee56-4ec7-a50e-d606fcc4bcc2@k38g2000vb
n.googlegroups.com...
>Nie ma gorszego sukinsynstwa niż facet bijacy kobiete albo na odwrot.
Na odwrot jest trudniejsze. Facetowi latwiej nawet samym zaslanianiem sie
bolesnie zniechecic do czynow reko.
>Przemocy cielesnej i psychicznej nie da się usprawiedliwic n i c z y
>m.
O, psychicznie to juz kobitce latwiej by bylo.
>A
>propo. Pomaganiem alkoholikowi zajmuje sie AA a nie rodzina i dzieci,
>(to nie ich obowiazek,) ktorzy
AA nie ma szans bez rodziny.
>nie maja nic wspolnego jego stanem. Oni tak, najchętniej zwalaja winę
Ale co to ma do rzeczy? Na jednego spada maz alkoholik na innego rak - tak
bywa.
>na wszystkich za swoje dno, ale to kalsyka pijackiego myslenia. "Nad
>pijakiem
>sie nie lituje, nie zabieram go zazyganego spod polota nawet w mroz -
>30, nie piopre jago zaszczanych gaci, nie karmie jak nie daje na
>jedzenie w przeciwnym razie jestem współuzależniona" - zycie
>niegdysiejsze mnie tego nauczylo.
Naprawde zostawilabys narabanego goscia na mrozie?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
615. Data: 2011-02-17 14:31:00
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na WalentynkiOn 17 Lut, 14:47, "cbnet" <c...@n...pl> wrote:
> Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał
> > Wiedzac, ze moge w takie stany wpadac,
> > ide sie leczyc, albo sie rozwodze z osoba,
> > ktora stanowi tak potezny zapalnik dla
> > moich emocji. Poki jeszcze jej nie zabilem,
> > nie zabilam.
>
> Przez analogię: czy wieża nie powinna zabronić lądowania
> w warunkach poniżej minimum?
Powinna.
Ale pozwolisz, ze nie bede wchodzic glebiej
w temat.
Przestalam go sledzic pol roku temu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
616. Data: 2011-02-17 14:31:37
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:16058600-0def-4503-8ada-6ef600367df9@y3g2000vbh
.googlegroups.com...
On 17 Lut, 13:46, Lebowski <lebowski@*****.net> wrote:
> W dniu 2011-02-17 13:39, performerka pisze:
>> > Nie ma gorszego sukinsynstwa niż facet bijacy kobiete albo na odwrot.
>> > Przemocy cielesnej i psychicznej nie da się usprawiedliwic n i c z y m.
>
>> Nie doroslas do takich rozmow, podobnie jak wiekszosc tutaj gowniarzy.
>Jassne.
>Tylko mordobicie zalatwia wszystkie sprawy.
>Walacemu w slabsza fizycznie kobiete, szczegolnie.
Ale wiesz, ze dyskutujac niepotrzebnie nobilitujesz?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
617. Data: 2011-02-17 14:33:29
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na Walentynki
Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:0a98fd06-16e0-4006-9618-b85099b5454a@t13g2000vb
o.googlegroups.com...
>> No wiesz, skutecznosc przemocy w pewnych przypadkach nie bardzo mozna
>> chyba kwestionowac.
>Jestem w stanie sie z tym zgodzic.
>Chociazby przy obezwladnieniu osoby, ktora
>w jakis sposob zagraza otoczeniu.
Otoczeniu badz sobie, i tyle. Wiecej przykladow nie widze.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
618. Data: 2011-02-17 14:36:08
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na WalentynkiW dniu 2011-02-17 15:20, Hanka pisze:
> On 17 Lut, 14:56, Lebowski<lebowski@*****.net> wrote:
>> W dniu 2011-02-17 14:52, Hanka pisze:
>>
>>
>>
>>> On 17 Lut, 14:40, Lebowski<lebowski@*****.net> wrote:
>>>> IMO brak kontroli narkomana nad swoim nalogiem, jest rownowazny z
>>>> brakiem kontroli alkoholika nad swoim, czy furiata nad swoim stanem
>>>> emocjonalnym.
>>>> A jesli uwazasz, ze jeden lub drugi czy trzeci powie sam z siebie:
>>>> - ojej, chyba cos nie tak, moze powinienem lepiej nad soba panowac lub
>>>> poszukac pomocy?
>>>> to jestes raczej troche niepowazna.
>>
>>> Nie, nie jestem.
>>
>>> Szkoda mi tylko tych naprawde umeczonych ludzi.
>>> Umeczonych, uwiklanych w kosmicznie pokrecone
>>> uklady i uzaleznienia emocjonalne.
>>> Bezsilnych wobec nich, i czesto bezradnych nawet
>>> wobec samego siebie.
>>
>> Dobra Haniu, twoje nadmiernie ulomne zycie emocjonalne padajace wyraznie
>> na mozg, tj. na zdolnosc logicznego myslenia jest poza zakresem moich
>> zainteresowan, wiec oszczedz nam wiecej wzajemnych nieporozumien.
>
> Histeryzujesz.
Chcialem uprzejmie, ale widac nie lubisz.
> Fakt, ze NIE CHCESZ rozmawiac o pewnych
> mechanizmach zarzadzajacych ludzka psychika
> i swiadomoscia, swiadczy dla mnie o tym, ze
> masz z nimi swego rodzaju problemy.
> Ale ok, nie wnikam.
hehe... jakie mechanizmy ty opisalas?
Czlowiek wpierdolic Kaliemu to czlowiek zly i to caly mechanizm
zarzadzajacy twoja psychika :-))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
619. Data: 2011-02-17 14:40:42
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na WalentynkiOn 17 Lut, 15:10, "<..>__.~"
> Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał
> > Natura to jednak kawal dziwki jest.
> > A my wszyscy, podlegli jej od urodzenia
> > az po ostatnie tchnienie.
>
> A nie mówiłem, że to Stara Rura Kosmosu ?
Mowiles.
I zgadzam sie.
> > Trzeba sie straszliwie upieprzyc, by ogarnac,
> > opanowac, choc w czesci, mechanizmy
> > zadawane nam odgornie do wykonania.
>
> A kiedy już je w końcu odgadniesz,
> to się okazuje, że trzeba się stąd zabierać...
> do krainy snów...
Do krainy wiecznych lowow.
Bedziemy polowac na Chwile Motyle :)
Takie usmiechniete znaczy.
> > A i tak, w zasadzie, nie wiem, czy warto.
> > No, naprawde nie wiem.
>
> I ja też nie wiem...
> Może to nawet lepiej, niż bym już wiedział
> z całą pewnością... :o/
> Kurcze, jednak czasami lepiej nie wiedzieć...
Lepiej.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
620. Data: 2011-02-17 14:46:35
Temat: Re: Ojcom marnotrawnym na WalentynkiOn 17 Lut, 15:17, "cbnet" <c...@n...pl> wrote:
> U ytkownik "Hanka" <c...@g...com>
> [...]
> > Natura to jednak kawal dziwki jest.
> > A my wszyscy, podlegli jej od urodzenia
> > az po ostatnie tchnienie.
> > I ktos tu kiedys cos o wolnej woli gadal.
> O przepraszam, ja sie z takim czyms to nie zgadzam.
> Wolna wola to dla mnie oczywista oczywistosc .
> Tyle tylko, ze prawo do korzystania z niej nie jest
> tozsame z umiejetnoscia i dlatego "czasem" skutki
> bywaja ... jakie bywaja.
Wolna wola tak, ale tym w zakresie naszej swobody
ktory jest _niezalezny_ od praw Natury czy wrecz
Wszechswiata.
A moje watpliwosci w temacie biora sie stad, ze
a' priori jestesmy zalezni od ww praw, wiec czy
aby na pewno istnieje jakikolwiek fragment nas,
_calkowicie niezalezny_.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |