Strona główna Grupy pl.sci.psychologia (bigos)

Grupy

Szukaj w grupach

 

(bigos)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-10-09 11:01:45

Temat: (bigos)
Od: "nawrocki" <private@(cut)nawrocki.art.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam was... Opowiem wam historię, która dzieje się naprawdę, i dzieje
się teraz... W historii tej udział bierze trójka bohaterów, tj. ja i
dwie kobiety - młodsza, o pseudonimie Malina, oraz starsza, o imieniu
Justyna.
Kobiety te mieszkają wraz ze mną (lub ja mieszkam wraz z nimi) w
mieszkaniu studenckim, gdzie oprócz nas troje mieszka jeszcze czwórka
(a czasem piątka) innych lokatorów... Słowem uzupełnienia dodam
jeszcze, że poznałem te kobiety trzy tygodnie temu, i przez ten czas
sporządziłem ich dogłębne portrety psychologiczne, tak że dobrze wiem,
co mówię, gdy mówię o nich...
Ja, jako młody, przystojny i inteligentny chłopak, szybko stałem się
celem dla tych kobiet; jakim jestem dla nich celem? ...Cóż, jeśli nie
seksualnym, lub towarzyskim, to na pewno przyjacielskim, lub
egzystencjalnym, tj. celem samym w sobie (nie po to, by go zdobyć,
tylko po to, aby o niego walczyć)...
Malina i Justyna mają różne taktyki; Malina jest młodsza, i można by
powiedzieć, że mniej doświadczona, to też swoje techniki wprowadza
bezpruderyjnie, i bez zahamowań. Justyna natomiast jest starsza, i
bojąc się podejrzeń o swoje praktyki, przeprowadza je w sposób
konspiracyjny, co nie tylko jest mniej rzucające się w oczy i bardziej
stosowne, ale i komiczne...
Jednym z pól, na których obie kobiety starają się o moje względy, jest
pole kulinarne; Malina w tym względzie ma przewagę, gdyż jej ojciec
jest leśnikiem, i dlatego Malina dzień w dzień częstuje mnie
dziczyzną, pieczonymi dzikimi kaczkami, i innymi leśnymi
stworzeniami... Justyna natomiast ogranicza się do potraw, które można
przyrządzić na bazie składników dostępnych w supermarkecie, i tak
pewnego dnia Justyna zaproponowała mi talerz bigosu; odmówiłem
dyskretnie...
Tak, od Maliny nie odmawiam żadnych potraw, choć czasem kręcę wyraźnie
nosem, co ją bardzo irytuje; robię tak dlatego, że Malina i tak nie
zrozumiałaby tego wszystkiego, co jest tematem tego postu... Dlatego
też dręczę Justynę; właściwie to tylko raz ją udręczyłem, właśnie
wtedy, kiedy przygotowała bigos... W zasadzie nie miałem ochoty na ten
bigos, dlatego też, kiedy ów bigos stygł jeszcze na kuchence,
poprosiłem Olę (trzecią z czterech kobiet w mieszkaniu) o
przygotowanie mi omletu, do którego jajka sam dostarczyłem...
Dziewczyny z którymi mieszkam są bardzo konserwatywne; dziwi je to, że
większość posiłków przyrządzam sobie sam, i to ze smacznym skutkiem...
Cóż... jak zawsze wyprzedzam epokę...
Gdy więc Ola pichciła mi omlet (mogłem go przyrządzić sobie sam, ale
chciałem, aby i Ola włączyła się do tej konfrontacji pokarmowej), do
kuchni przyszła Justyna; spojrzała na mnie, na bigos i na omlet;
zamilkła, i wyszła z kuchni...
Jak mówiłem, Justyna operuje trochę większą wiedzą teoretyczną jak
Malina, dlatego też właśnie to Justyna często zagaduje mnie na różne
tematy, takie jak religia, filozofia społeczna, współczesny feminizm
itd. To bardzo denerwuje Malinę, gdyż Malina nie potrafi prowadzić
takich rozmów... i pewnie dlatego natychmiast, gdy tylko słyszy, że
rozmawiam z Justyną o czymś górnolotnym, proponuje mi coś do
zjedzenia...
Zarówno Justyna, jak i Malina, są studentkami germanistyki (Malina II
rok, a Justyna pisze prace dyplomową i uczy w liceum); dziewczyny nie
odpowiadają mi ani pod względem fizycznym, ani psychologicznym -
pewnie dlatego coraz trudniej będzie mi się tak z nimi droczyć; w
końcu moje sumienie tego nie wytrzyma, i się od nich zupełnie
odizoluje, ograniczając nasze kontakty do minimum...
U Justyny zauważyłem mechanizm, którego nie nawiedze wręcz... za
każdym razem, gdy wszczyna ona jakąś dyskusję, a ja na nią odpowiadam,
i gdy nasza dyskusja nabiera ciekawej barwy, i zanosi się na ciekawe
wnioski, Justyna robi znienawidzony przeze mnie manewr, który polega
na podawaniu przykładów z jej życia, które to przykłady mają rzekomo
dotyczyć naszej dyskusji... Oczywiście słucham ją, bo niestety jestem
jednym z tych facetów, którzy potrafią słychać kobiet, a kiedy ich już
nie słuchają, to potrafią to słuchanie doskonale udawać. Dlatego też
rozmowy z Justyną bardzo szybko mi się nudzą...
Malina to z kolei rozpieszczona paniusia w czarnych koronkowych
stringach, do których oglądania zmusza mnie dość często, a to dlatego,
że dość często siada przy biurku tyłem do mnie i gra na komputerze,
wypinając tyłek... Do tego strasznie głośno się śmieje, a gdy ma
miesiączkę, kupuje butelkę wina i zmusza mnie, żebym się z nią napił,
po czym mówi coś w tym stylu "- Jak nie chcesz, to nie musisz ze mną
siedzieć"... W takich sytuacjach przypominam sobie lekcje asertywności
z liceum, biorę nogi za pas uciekam do swojego pokoiku...
Jakieś dwa dni temu Justyna kupiła sobie nowe spodnie oraz nową
bluzkę. Moja neurotyczna osobowość podpowiedziała mi, że to na moją
cześć... dlaczego tek pyszałkowato i cholernie nie skromnie mówię?
Dlatego, że wcześniej Justynę widziałem tylko w czarnych spodniach i
golfie, a tym czasem owe nowe spodnie okazały się obcisłymi dżinsami,
a owa nowa bluzka ma niewymowny dekolt (który ukazał rozpaczającą
formę jej piersi... zresztą obcisłe spodnie pokazały rozpaczającą
formę jej pośladków)...
W zeszłą niedziele popełniłem błąd - gdy Justyna wróciła po weekendzie
spędzonym w domu u rodziców, przywitałem ją słowami: "- Ależ kwitnąco
wyglądasz po powrocie z domu..." Cóż, faktycznie wyglądała kwitnąco
(makijaż, uczesanie itd.)... zasłużyła na ten komplement... choć nie
domyśliła się, że skoro wtedy wyglądała kwitnąco, to znaczy, że na co
dzień musi wyglądać inaczej...
Dzisiaj rano obudził mnie głos Maliny, która rozmawiała z Magdą (to ta
czwarta lokatorka - reszta to faceci) o solarium... Było to rano; gdy
wstałem z łóżka około południa, Malina była już po solarium, i mówiła
mi, że umówiła się na czwartą u fryzjera. O dziwo, gdy Malina przyszła
do mnie do pokoju zaprezentować swoją nową opaleniznę (i nowe
skarpetki), ja nie zauważyłem różnicy... co zresztą wprowadziło Malinę
w zakłopotanie; poszła wtedy zapytać o efekt solarium Magdę, jednak ta
też powiedziała jej, że nie widzi różnicy... ostatecznie Malina
stwierdziła: "- Czy do cholery tylko ja widzę różnicę?!"...
O tych dwóch paniach mógłbym rozprawiać w nieskończoność... ale nie
będę, bo i po co miałbym to czynić... Powiedzcie mi, co wy sądzicie to
tym, co tu napisałem. Wszystko to jest prawdą, a ostatnie opisane tu
wydarzenia działy się dzisiaj po południu... Mnie osobiści w tej
chwili cała ta sytuacja śmieszy; czy powinna mnie śmieszyć? Czy może
to doprowadzić do czegoś, czego nie będę mógł opanować? Co, jeśli
któraś w nich się we mnie zauroczy?
Na początku tygodnia Justyna zagadała mnie o ideałach. O tym, że łatwo
jest pomylić ideał z czymś nie idealnym. Wyłożyłem jej wtedy filozofię
ideału, począwszy od Platona, na księdzu Tischnerze kończąc - była
zachwycona... Wtedy właśnie się po raz pierwszy bałem*, że ona tą
rozmową coś mi sugeruje...

* bałem się to za dużo powiedziane; po prostu miałem obawy...


pozdrawiam serdecznie
Łukasz

--
www.nawrocki.art.pl - psycho circus project

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Gdy FACET Płacze
Lewo-prawo
Narodowy tes tIQ- czyli co Psycholodzy na to.
Narodowy tes tIQ- czyli co Psycholodzy na to.
długotrwałe zaburzenia /co robić/ :-(

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »