| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-01-08 19:52:49
Temat: Re: koniec sschizofrefijiadam.n:
> Jedynym wyjsciem ze schizofreniji(depresji itp.) ...
> Poprostu uruchomimy program ktory i tak mamy zakodowany
> nawet nie musimy go kontrolowac,Zycie toczy sie dalej,
A co sadzisz o tezie, ze to przypadlosc tych ktorzy z niezwykla
(delikatnie mowiac) determinacja powielaja bledy oraz trwaja
w nich, co doprowadza ich w koncu do stanu obledu.
Cos jak 'walka z wiatrakami' w obronie pragnien 'slepego'
serca.
Co Ty na to? - ciekaw jestem. :]
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-01-09 12:41:01
Temat: Re: koniec sschizofrefiji - O W DZIUPLE ALE SIĘ UBAWIŁEM"Szczesiu" <s...@s...pl> wrote in message
news:avhnpu$lc2$1@szmaragd.futuro.pl...
Dobre!
Tylko mala uwaga - o tej scianie... generalnie uwaza sie ze "sciana" to
jakis niepotrzebny twor generowany niepotrzebnie lub przez niewiedze
przez delikwenta...
zaczynam zmieniac zdanie na ten temat... bo czesto czlowiek
staje na razdrozu
- np. albo znosic wrednego szefa,
albo odpyskowac i byc na bezrobotnym, albo przestac reagowac.
W tym drugim przypadku zeby nie wyladowac na psychuszce,
trzeba zrobic w sobie blokade na tego przykladowego szefa.
Tak sie tworzy taka sciana - zwlaszcza jesli dlugo to robimy.
Czlowiek potem sam nie wie ze ma ta sciane - a czuje sie zle
i nie wie czemu.
"Likwidacja" sciany powoduje strach i niepokoj - czlowiek
czuje ze znajduje sie znowu bezbronny przed potencjalnym szefem...
(lub jakas analogiczna sytuacja) - trzeba umiec znalesc sie
w nowej sytuacji, znalesc sobie inny sposob na szefa,
zmianic styl zycia.
Dlatego likwidacja sciany nie jest taka prosta... zdaje sie...
Zdrufka, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-09 15:34:34
Temat: Re: koniec sschizofrefiji - O W DZIUPLE ALE SIĘ UBAWIŁEM> "Likwidacja" sciany powoduje strach i niepokoj - czlowiek
> czuje ze znajduje sie znowu bezbronny przed potencjalnym szefem...
> (lub jakas analogiczna sytuacja) - trzeba umiec znalesc sie
> w nowej sytuacji, znalesc sobie inny sposob na szefa,
> zmianic styl zycia.
Korzenie psychozy sięgają jednak głębiej niż zdarzenia omawianego typu.
Człowiek jeszcze wtedy ma problemy "społeczne" raczej z misiem albo z
kolegami w żłobku/przedszkolu. Chyba, że to analogia.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-09 21:17:30
Temat: Re: koniec sschizofrefiji - O W DZIUPLE ALE SIĘ UBAWIŁEM
Użytkownik "Szczesiu" <s...@s...pl> napisał w wiadomości
news:avk4qb$d7t$1@szmaragd.futuro.pl...
> Korzenie psychozy sięgają jednak głębiej niż zdarzenia omawianego typu.
> Człowiek jeszcze wtedy ma problemy "społeczne" raczej z misiem albo z
> kolegami w żłobku/przedszkolu. Chyba, że to analogia.
Nie rozumiem...
A gdzie sa korzenie?
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-09 21:44:33
Temat: Re: koniec sschizofrefiji - O W DZIUPLE ALE SIĘ UBAWIŁEMTymi korzeniami są dla mnie zaburzenia w tej fazie rozwoju psychiki, która
odpowiada za poczucie rzeczywistości i własnego istnienia jako odrębna
istota z własnym życiem wewnętrznym. Oczywiście taki rozwój w jakimś sensie
trwa całe życie - można powiedzieć. I przez całe życie w jakimś zakresie
można na niego wpływać. Mnie jednak chodzi o podstawowe poczucie pewności
odbioru otoczenia i siebie w sensie jak najbardziej fizycznym i
podstawowo-emocjonalnym. Duchowość określa to często jako "ugruntowanie".
Dla mnie schizofrenicy to właśnie ci najsłabiej "ugruntowani". A czy
przyczyniły się do tego również (może tylko?) czynniki genetyczne
(podatność) i w jaki sposób, to już inna kwestia.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-01-10 11:29:11
Temat: Re: koniec sschizofrefiji - O W DZIUPLE ALE SIĘ UBAWIŁEM
"Szczesiu" <s...@s...pl> wrote in message
news:avm28e$pqs$1@szmaragd.futuro.pl...
...
Ciekawe, warto wiedziec ... i wlasnie taka przyczyny wydaje naabardziej
prawdopodobna
Zdrufka, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |