Data: 2003-12-22 16:42:35
Temat: (kreskówka)
Od: "nawrocki" <w...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
I. Święta
W tym roku Święty Mikołaj trafi do wszystkich dzieci. Cały rok
trenował na strzelnicy, i teraz żadnemu nie popuści... Kot bez butów,
jest jak czarodziej z krainy Oz bez krainy Oz. A wracając do kotów, to
znalazłem dzisiaj w wannie żywego karpia. Mam nadzieję, że nie będę
musiał go ukatrupić osobiście (jedyną eksterminację zwierząt, jaką
przeprowadzałem, to było utopienie w wiadrze wody kota, a jak wiadomo,
karpia nie da się utopić... a może właśnie się da?)...
II. Bóg
Nie wiem, jak mam się do Ciebie zwracać. Mówią, żeby się modlić, ale
nie wszyscy tak mówią, bo inni doradzają tylko pokorę, a jeszcze inni
uczciwą pracę. Boję się modlić - boję się, że to może być nie
właściwe. Ktoś mi kiedyś powiedział, że podczas modlitwy nie myśli o
niczym szczególnym, tylko wyobraża sobie, że jest jednością razem z
Bogiem, i że jest częścią jego doskonałości...
Ja czasem potrzebuję się do Ciebie modlić. Wiesz jednak, że nigdy nie
modlę się do Ciebie, kiedy mam problemy, bo wiem, że uznałbyś to za
oportunizm. Wiem jednak, że jesteś wszechwiedzący, i wiesz, kiedy
zachowuję się poprawnie, a kiedy oportunistycznie - niestety, ciągle
milczysz, i dlatego nie wiem, co sobie o mnie myślisz, i dlatego
ciągle się zarzekam, że szanuję się, i dlatego też nie modlę się, gdy
jest mi bardzo źle. Modlę się, gdy jestem szczęśliwy, albo, kiedy nic
nie czuję, lub, kiedy się gubię... tj. kiedy zapominam, po co
jestem...
Kiedyś uosabiałem sobie Ciebie jako brodatego dziadka. Teraz, gdy
myślę o tobie, to nie wiem, o czym myślę (czy o polu energetycznym,
czy o bezosobowym kreatorze przez przypadek). Dla mnie jesteś
szczęściem i dobrem, dlatego lubię sobie wyobrażać Ciebie jako piękną
kobietę u mego boku, zdolną kochać mnie i szanować, tak jak ja szanuję
Ciebie. Myślę, że nie jest ważne to, do kogo wymawiam moją modlitwę -
modlitwa to transfer myśli, a forma odbiorcy nie ma wpływu na ich
odbiór...
III. Kobieta
Ciało jej było boskie. To było wręcz niemożliwe, że mogła ona posiadać
takie ciało, tak jędrne, gładkie, tak cudownie aksamitne, i tak
nieziemsko delikatne, a jednak silne, mocne i trwałe. Jej pierś nie
była piersią kobiety, ale nimfy, lub pół bogini, jeśli nie bogini
czystej krwi. Nigdy wcześniej nie widziałem takich piersi. Gdy je
zobaczyłem, uznałem, że wszystkie piersi, jakie do tej pory oglądałem,
były piersiami wybrakowanymi, kalekimi, lub zdeformowanymi. Jej piersi
były jak prawie dojrzałe owoce brzoskwini - nieduże, okrągłe,
elastyczne i z delikatną skórką... A jej sutki... Och, a jej
podniecone lekkim muskaniem języka sutki...
Gdy byliśmy połączeni w miłosnym uścisku, ja wolną ręką ciągle
szukałem jej włosów. Miała długie i kręcone czarne włosy, którymi
muskała mnie namiętnie po ciele, wywołując w mym organizmie nie dające
się opisać stany euforii. Pragnąłem złapać ją za te włosy, i pociągnąć
ją za nie do tyłu, by poczuła moją obecność, i moje podniecenie, a
także moją męskość...
Łapałem ją dłońmi za jędrne pośladki, i ściskając je, przyciągałem ją
do siebie. Czułem siebie w niej, i ją na sobie. Czułem nas, razem...
W jej czarnych oczach widziałem zrozumienie i wyrozumiałoś - od tej
pory wiedziała o mnie wszystko, tak jak i ja wiedziałem wszystko o
niej. Byliśmy całkowitością, uzupełnialiśmy się w pełni...
IV. Ja
Czasami sobie myślę, że jestem skrajnym składnikiem w statystyce
normali-nienormalni. Jestem oczywiście skrajnie nienormalny, ale nie
nienormalny w sensie pozytywnym, ale negatywnym. To, co się dzieje w
mojej głowie, przechodzi moje własne pojęcie. Wprawdzie nie biegam z
nożem po ulicy, ani nie deklamuje pisma świętego na głos, ale i tak
jestem czubkiem, i to nie złym czubkiem...
pozdrawiam
Łukasz
|