| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-05-13 09:19:09
Temat: natretna grzybicaWitam,
Mam do grupowiczów olbrzymią prośbę o pomoc. Wiem, że temat był już
poruszany na grupie, jednak ciężko mi wychodzi poruszanie się po archiwum. Z
góry za pomoc dziękuję. Zaznaczam, że z moim problemem NIE PÓJDĘ do lekarza,
więc tego typu rozwiązania odpadają. Recepty w razie czego mam, więc nawet
środki drastyczne wchodzą w grę.
Rok temu wylądowałem u wenerologa z problemem w intymnej partii ciała. Pani
doktor obejrzała mnie i stwierdziła, że mam grzyba o nazwie "drożdżak" (lub
podobnie). Zaleciła mi clotrimazolum, na co ja, że stosowałem i nie było
widać skutków, więc ona dała mi devi-cośtam (nazw dokładnie nie pamiętam, bo
za wile tego było, a poza tym mam problemik z przestawianiem liter w
wyrazach). Maść stosowałem przez ponad miesiąc (załatwiałem sobie dodatkowe
recepty z wspomnianego wcześniej źródła), bieliznę i pościel bardzo często
prasowałem i na bokserki się przestawiłem. Skutków brak, ale się
przynajmniej nie powiększyło. Następny lekarz dał mi kotekomazol, którego
dwa opakowania zjadłem (znowu jedno na lewo załatwiłem) i w trakcie kuracji
alkoholu nie tknąłem! Poza tym smarowałem lotridem'em. Skutków brak. Poza
jeszcze paroma wizytami u dermatologów (były badania WR) i wenerologów
(clotrimazolum, devi-cośtam, kotekomazol, lotridem, stosowane wielokrotnie i
naprzemiennie) zacząłem czytać o sposobach naturalnych i stosować je. Była
już cebula, propolis, drzewo herbaciane. Cały rok prasuję bieliznę (w tej
chwili już tylko bokserki posiadam) i często prasuję pościel. Regularne
zarażanie się odpada, bo nie współżyję od roku, właśnie z powodu tego
problemu!!! Antybiotyków, ani żadnych mogących osłabiać wątrobę (poza
wspomnianym) nie zażywam. Błagam o pomoc!!! Słyszałem coś o kuracji
pulsacyjnej, ale niewiele - może ktoś się na tym zna? Do lekarza nie pójdę,
bo mam gabinetów (nie lekarzy) przez to schorzenie dość - jestem człowiekiem
i wystawianie mojego penisa przy pielęgniarkach i lekarzach trochę mi się
sprzykrzyło, zwłaszcza, że nic to nie daje... Może jednak, teraz sobie
myślę, coś z wątrobą, bo jak pifko piję to jest mniejsze zaczerwienienie,
ale na dłuższy dystans odpada - nie lubię alkoholu...
Pozdrawiam
Andrzej
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |