| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-02-06 10:53:05
Temat: Re: niedowartościowani wartościowiEksplorując zasobnik z wyrazami, osobnik <patrycja> wylosował takie:
> czy zgodzicie się ze mną że właśnie ci najbardziej wartościowi ludzie
zawsze
> zarzucają sobie że są "nie tacy jak trzeba" i że to od nich
najczęściej
> usłyszymy słowa "jestem niczym"??
nie
("zamknięte" pytanie - odpowiedź jedynie więc słuszna) ;-)
ps. co rozumiesz poprzez wyrażenie "najbardziej wartościowi"?
> bo- albo ja jestem w jakimś dziwnym środowisku albo to jednak prawda.
> tylko pytanie.. jak z takimi ludźmi rozmawiać i jak ich przekonać że
to nie
> prawda??
dwa powyższe cytaty wskazuja, że stawiając pytanie masz już odpowiedź.
--
drz.wo
pieprzone korniki!
_______________
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-02-06 12:58:43
Temat: Re: niedowartościowani wartościowi"Brian" w news:b1t7d4$5k$1@atlantis.news.tpi.pl napisał(a):
>
Alez w tym temacie jest mysli... mozna pisac i pisac :-)
> Ja sobie myślę, że tu nie do konca chodzi o poczucie
> włąsnej wartości. Jest sporo buraków zadowolonych
> z siebie, bo po prostu brak im wyobraźni. I jest sporo
> ludzi wartościowych, którzy stawiają sobie bardzo
> wysoko poprzeczkę.
Takie wlasnie odnosze wrazenie. Zgadzam sie tez z Duchem.
Kto zna swoją głupotę, nie jest wielkim głupcem. /Czuang-cy/
Opierajac sie na powyzszym moznaby odpowiedziec na pytanie patrycji, ze
tak - zawsze osoby, ktore czuja swoja maluczkosc przedstawiaja pewna
wartosc. Z drugiej jednak strony samo niskie poczucie wlasnej wartosci
(n.p.w.w.) inteligencji nie dodaje. Rowniez gdy n.p.w.w. jest zbyt silne
to wartosc czlowieka ulega niepotrzebnej dewaluacji. Bowiem jaka wartosc
ma pieniadz, ktorego sie nie zainwestuje, tylko schowa do skarpetki i
ukryje gdzies gleboko? Nie ma wartosci - staje sie zwykla makulatura.
Wlasnie z tej prostej przyczyny wazne jest aby taka osoba jednak
uswiadomila sobie, ze ma pewien potencjal, ktory moze dobrze wykorzystac.
Gdy czlowiek nie potrafi znalezc w sobie wad - jest zle. Gdy nie potrafi w
sobie znalezc zalet - podobnie. Ludzie czesto boja sie swoich zalet i
odrzucaja je aby nie byc posadzonym o brak skromnosci (lub aby samemu
sobie tego nie zarzucic). Mysla, ze postepuja dobrze, ale tak nie jest.
Idealem jest stan rownowagi - czlowiek dostrzega zarowno swoje wady jak i
zalety. Zalety sprawiaja, ze czlowiek nie ryje nosem po ziemi, wady zas
stanowia pewien balast, dzieki ktoremu czlowiek nie odleci za wysoko.
Jak pomoc komus, kto nie potrafi dostrzec swoich zalet choc je posiada?
Mysle, ze zawsze jakis sposob sie znajdzie - trzeba tylko dopasowac
wlasciwy klucz do wlasciwego zamka. Samo wypowiedzenie sentencji w rodzaju
"naprawde jestes bardzo wartosciowa osoba" chyba niewiele da. Tutaj po
prostu nie ma punktu zaczepienia. Mysl jest w sumie dosc abstrakcyjna.
Trzeba nadac temu oswiadczeniu czegos bardziej namacalnego. Dla przykladu:
- Masz mnie za instytucje charytatywa? Gdybys nie byl(a) wartosciowa osoba
to myslisz, ze zaprzatalbym sobie Toba glowe? Nie jestem az takim
altruista...
Tutaj emocje odchodza na bok. Ich miejsce zajmuje zimna kalkulacja. Daje
sie drugiej osobie do zrozumienia, ze jest sie kims, kto nie ma skrupulow
aby wypiac sie na czlowieka, jesli ten nie przedstawia zadnej wartosci.
Czasem nie mozna przekonac drugiej osoby bo zwyczajnie nie rozumie sie
tego co nia powoduje. Tak wiec zamiast od razu przystapic do przekonywania
takiej osoby warto tez podrazyc temat. Pozwolic tej osobie samej odkryc
wlasna wartosc. I tak na przyklad:
- Dlaczeg wlasciwe uwazasz, ze jestes do niczego?
- Bo tak jest.
- Skad ta pewnosc?
- Bo widze.
- Co widzisz? Jakies przyklady moze?
- [przyklad]
- Myslisz, ze nikt nie popelnia bledow? Dlaczego odbierasz sobie prawo do
tego?
- Nie o to chodzi
- A o co?
- ....
Jak widac drazenie tematu straszne. Praktycznie nie ma zlotych mysli,
jakichs porad itp. - tylko pytania, ktore maja drugiej osobie uswiadomic
bezsens jej postawy.
Inna pomoca moze byc pochwala wypowiedziana przez osobe, ktora dany
nieszczesliwiec uznaje za wartosciowa. Chodzi tez jednak o to aby z ta
osoba nie bylo sie na stopie przyjacielskiej. Moze to byc jakis
przelozony, autorytet, ktos wplywowy z czyim zdaniem liczy sie wielu.
Ktos, kto nie odnosi korzysci z tego, ze powie to co powie, kto nie bedzie
podejrzewany o okazanie litosci, probe pocieszenia. Nie ufac slowom takich
osob to juz glupota ;-)
Jednak z wskazywaniem komus jego wartosci trzeba uwazac. Chodzi o to, aby
unikac przesadyzmu. Emocje czasem biora gore i druga osobe chce sie wrecz
zadusic w uscisku ;-) Podobnie moze byc z wyrazeniem swego uznania
wzgledem drugiej osoby. Grozi to tym, ze druga osoba zwyczajnie sie
przestraszy. Wyczuje te przesade, ale odczyta ja zupelnie inaczej niz
sprawca. Dla sprawcy bedzie to chec okazania ogromu swej wdziecznosci,
uznania itd. Dla odbiorcy moze to byc jednak zbyt duzy ciezar. Moze uznac,
ze drugi czlowiek najzwyczajniej go przecenie. Bedzie sie bac, ze nie
podola, ze zawiedzie tych, ktorzy tak dobrze o nim mowia. W takiej
sytuacji bedzie ratowac sie ucieczka - odwrot na calej linii.
Ludzie krępują nas nitkami pochwał i człowiek mija się z drogą swego
przeznaczenia, nie śmiejąc się rozerwać słabych węzłów. /Juliusz Słowacki/
> I myślę, że burakom jest łatwiej i są szczęśliwsi :)
Odnosze podobne wrazenie :-)
pozdrawiam
--
Greg
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-06 13:03:49
Temat: Re: niedowartościowani wartościowiJeszcze pozostaje kwestia kulturowa. Mój Irish od angielskiego opowiadał jak
prowadził kursy jezykowe w Japonii. I na pierwszych zajęciach chciał
zobaczyć jaki jest poziom konwersacyjny iczestników i poprosił, żeby każdy
powiedział o 3 swoich cechach, z któych jest dumny, o silnych stronach.
Zapadła cisza. Wszyscy spuścili wzrok i musiał ich nagabywać, al eto nic nie
dało. W końcu jeden Japoniec zapytał, czy mógłby powiedzieć o 3 swoich
słabych stronach. Wszyscy się rozpromienili i zaczęli swobodnie rozmawiać.
Kazdy z nich z chęcią mówił o swoich brakach.
:))))))
Co kraj to obyczaj. :)))
A w Stanach ... odwrotnie :))))
Brian
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-06 14:32:55
Temat: Odp: niedowartościowani wartościowi> > czy zgodzicie się ze mną że właśnie ci najbardziej wartościowi ludzie
> zawsze
> > zarzucają sobie że są "nie tacy jak trzeba" i że to od nich najczęściej
> > usłyszymy słowa "jestem niczym"??
>
> Ja sobie myślę, że tu nie do konca chodzi o poczucie włąsnej wartości.
Jest
> sporo buraków zadowolonych z siebie, bo po prostu brak im wyobraźni.
- czasami tak to wygląda, ale jak zapytasz buraka to Ci odpowie na pytanie:"
co to jest prawda" i będzie to miało sens, jak go zapytasz po co żyje, to
też coś interesującego powie. Nawet jeśli odpowie: jak to po co- po to, żeby
żyć!" - to dla mnie to ma bardzo głęboki sens. Z takim mindsetem można czuć
się dobrze. Tymczasem Ci pseudo wartościowi, "bogatym życiem wewnętrznym"
(haha ha) zapytani o najprostsze rzeczy nie są w stanie nic odpowiedzieć.
Żyją jak we mgle. Nic dla nich nie wiadomo na prawdę, wszystko jest
względne, nie wiedzą co dobre a co złe, nie wiedzą po co żyją albo wstawiają
w to miejsce jakieś abstrakcje jak miłość i inne bzdury, niczego nie są
pewni, nawet tego, czy dotykając drzewo ono tam na prawdę jest - ale są
całkowicie pewni tego, że niewidzialne istnieje. Ktoś taki nie może się ze
sobą czuć dobrze, bo w głębi doskonale wie, że jest niekompetentny,
filozoficznie niesprawny nawet w najprostszych rzeczach. [prawda jest
prosta, gdyby było inaczej każdy głupiec mógłby ją zrozumieć.] Jego niskie
poczucie wartości wynika z niemożliwości efektywnej egzystencji na tej
planecie. Poczucia własnej wartości nie da się oszukać. Miliony ludzi tego
próbowało i nic. Jak ktoś wewnętrznie czuje ze jest nie wartościowy to JEST
nie wartościowy i żadne przeramowanie, że tak naprawdę jest odwrotnie nic
nie pomoże. Na nic gadanie, że im więcej człowiek wie tym więcej nie wie i
że ten, kto myśli, że dużo wie tak na prawdę nic nie wie.(czasami to jest
prawda gdy wyskakuje ktoś, kto ma niekompletną "mapę" względem "terenu")
Moim zdaniem takie podejście w tej kwestii jeszcze pogłębia problem, bo jest
to oparte na nieszczerości wobec rzeczywistości, na dalszym oszukiwaniu
siebie, na odwracaniu wzroku od miejsca, gdzie leży proste rozwiązanie.
[niedawny tekst gdzie użyłem paraleli człowieka jako mechanizmu
cybernetycznego umieszczonego w labiryncie może być tutaj interesującym
dodatkiem]
- taki wartościowy inaczej najczęsciej ma całe złoża bzdurnych przekonań,
które na przestrzeni życia wykształcają jeszcze więcej idiotyzmów, których
konsekwencją jest nedzna egzystencja.
Takich ludzi można poznać z daleka: zamiast wskoczyć z dziewczyną w
romantyczną miłość to wolą rozmawiać o bzdurach i w konsekwencji stać z boku
przezywając swój horror, zazdrość i samotność(wyglądają z wzewnątrz na
wartościowych, bo można mieć wrażenie, że nic nie chcą od dziewczynek).
Zamiast stać się niezależnym egzystencjalnie wolą znienawidzić śmierdzące
pieniądze (jakież to wartościowe). Zamiast myśleć logicznie i wprost wolą
"bogate życie wewnętrzne" (to potrafi zrobić prawdziwe wrażenie na jemu
podobnych. Im bardziej idiotyczne wnioski tym wydają im się bardziej
wartościowe).
Inni zamiast kolorowego, ładnego ubrania wolą czarne szmaty, zamiast ruchu
na świeżym powietrzu wolą telewizor, zamiast normalnych relacji z innymi
wolą manipulacje.
Burak może nie mieć możliwości głębszej analizy, może nie mieć wielkich
ambicji z zupełnie innych powodów. Może nie mieć wielkich celów, ale
pseudo-wartościowi najczęściej nie mają żadnych.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-02-06 16:23:46
Temat: Odp: niedowartościowani wartościowi
Użytkownik PowerBox <p...@w...pl>
> Burak może nie mieć możliwości głębszej analizy, może nie mieć wielkich
> ambicji z zupełnie innych powodów. Może nie mieć wielkich celów, ale
> pseudo-wartościowi najczęściej nie mają żadnych.
w sumie moja odp. dotyczy całego Twojego postu ale nie chciałam żeby ktoś na
mnie nakrzyczał że "nie tnę cytatów" ;p
generalnie masz bardzo dużo racji ale ja nie o takich ludziach mówiłam :]
nie chodziło mi o ludzi którzy BAWIĄ się w filozofów, ale o tych którzy po
prostu żyją, można na nich polegać i świetnie się przy nich czujesz, wiedzą
co to jest dobra zabawa, ale też w którym momencie przystopować, jednak
ZAWSZE w razie jakiejś 'sprzeczki' gdy nagle coś jest "nie tak" biorą winę
na siebie, nawet jeśli to oni mieli racje i każdy ich o tym przekonuje- są
na siebie wściekli że znowu spieprzyli sprawę itd.. jak im wtedy wytłumaczyć
że "nie są niczym" i przekonać ich o ich (niewyimaginowanej) wartości?
--
"zanim z czegoś zrezygnujesz - uśmiechnij się do słonecznika"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |