Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze potworny kolega

Grupy

Szukaj w grupach

 

potworny kolega

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 26


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2009-06-29 19:51:35

Temat: potworny kolega
Od: "Anka P." <t...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam

Borykam się z pewnym problemem i mam nadzieję, że pomożecie mi znaleźć
rozwiązanie.
Syn skończył zerówkę w szkole podstawowej. W klasie było 20 dzieci. Z
tego co mówiła wychowawczyni oraz Szymon, wynika, że klasa naprawdę się
udała. Dzieciaki tworzą zgraną paczkę i lubią się. Jest jednak problem z
jednym chłopcem. Chłopak ogólnie jest szczerze mówiąc małym, wrednym
bachorkiem. Nie zna granic, nie wie co wolno a co nie, w czasie zabaw
wyrywa zabawki dzieciom, nawet właścicielowi owych, bo on chce i już,
sypie piaskiem, przeklina jak szewc, od matki wszystko wymusza rykiem,
tupaniem i spazmami. Dodam, że w zimie doszło do incydentu z nim w roli
głównej, kiedy to w szkolnej toalecie rozsmarował własne fekalia na
ścianie toalety.
W zimie na przykład ulubioną zabawą tego chłopca było umyślne wjeżdżanie
sankami w inne dzieci. Kiedy zareagowałam na to, przestał tak robić w
stosunku do moich dzieci, na inne nadal najeżdżał.
Na początku roku szkolnego zdarzało się, że Szymon wracał do domu
przestraszony i zszokowany zachowaniem swojego kolegi, który obrzucał
wyzwiskami bez powodu nauczycielkę, a sprawa kończyła się wizytą policji
w szkole (teraz podobno takie procedury są, jak mi tłumaczyła koleżanka
nauczycielka klas 0-3, czy to prawda?).

Dziecko, jak twierdzi matka, jest od roku pod opieką psychologa, ale
psycholog, daje jakieś durne tablice motywacyjne z gwiazdkami, albo
wymyśla inne głupie rzeczy, które nie działają, "no bo to głupie, a on
po prostu ma taki charakter, że niego żadne metody wychowawcze nie
działają".

Pominę fakt, kiedy ciocia opiekująca się moimi dziećmi po szkole i
przedszkolu, usłyszała komentarz, że Szymon (syn) musi chyba mieć dużą
dyscyplinę w domu (czyli widocznie tłukę dziecko pasem z ćwiekami i każę
klęczeć na grochu), bo się tak mało spontanicznie zachowuje, czyli nie
bije dzieci, nie popycha, jeśli chce cos pożyczyć to pyta o to, czeka w
kolejce na huśtawkę, mówi dzień dobry sąsiadom i prosi o kupno loda
zamiast wymuszać krzykiem.

W zeszłym tygodniu Szymon wrócił do domu ubłocony od czubka głowy aż po
kostki, ponieważ ww opisany kolega raczył go w formie żartu i podczas
zabawy obrzuć błotem (w sensie dosłownym). Zareagowała dopiero ciocia,
która musiała krzyknąć, żeby przestał. Komentarzem matki było: "na niego
nic nie działa, on taki jest po prostu".
Ja w domu się wściekłam. Szymon cielątkiem nie jest i potrafi sobie
poradzić w różnych sytuacjach, z tym, że nie jest nauczony używania
siły, przemocy fizycznej czy werbalnej, a jedynie to pomogłoby w tej
sytuacji, z tym konkretnym kolegą.
W efekcie zabroniłam mu kategorycznie zabawy z tamtym kolegą, co zresztą
syna nie zmartwiło, bo nie przepadał za nim. Uzasadniłam to przede
wszystkim obawą, że zamiast piaskiem czy błotem tamten rzuci kamieniem i
zrobi Szymonowi krzywdę i tym, że towarzystwo 7-latka klnącego jak
pijany szewc nie jest najlepsze.
Dziś moje dzieciaki z ciocią były na placu zabaw. Był kolega z mamą. Od
razu przybiegł do Szymona po jego zabawki. Kiedy usłyszał od cioci, że
Szymon ma zakaz, pobiegł z rykiem do matki. Ta przyszła zapytac czy to
prawda. I skomentowała, że to nie jest metoda wychowawcza, żeby
zabraniać zabawy z innymi dziećmi i żeby jej nie wciskać, że jej syn
klnie, bo to nieprawda. Potem obrażona poszła do domu.

I teraz jestem w kropce. Z jednej żal mi trochę tego chłopca, mimo, że
nadal uważam go za rozpuszczonego i rozwydrzonego bachora. Spróbowałam
postawić się w sytuacji, gdyby to Szymonowi przydarzyła się taka
sytuacja, kiedy inne dziecko ma zakaz zabawy z nim.
Zachowanie chłopca to moim zdaniem przede wszystkim wina rodziców,
którzy nie radzą sobie z wychowaniem w związku z tym nie reagują już na
nic.
Z drugiej wkurza mnie strasznie matka dziecka, która mając w domu
potwora, wzrusza ramionami, mówiąc, że ten typ tak ma, nie reaguje na
agresję swojego dziecka w stosunku do innych.

Zmiana placu zabaw nie wchodzi w grę raczej, bo to jedyny w okolicy tak
duży i dobrze wyposażony. Do następnego musieliby jeździć 2 przystanki
autobusem, co jest utrudnione ze względu na ilość ekwipunku jakie
generuje dwoje dzieci w wieku 4 i 7 lat (2 hulajnogi, zabawki do piasku
i inne).

Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może
trochę odpuścic, bo to było za ostro? Karać tamto dziecko za to, że nie
zostało nauczone przez rodziców zasad współobcowania z innymi?
Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.

Pozdrawiam
--
Anka P.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2009-06-30 06:59:04

Temat: Re: potworny kolega
Od: "Agnieszka" <a...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Anka P." <t...@a...pl> napisał w
wiadomości news:h2b590$p21$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
>
> Karać tamto dziecko za to, że nie zostało nauczone przez rodziców zasad
> współobcowania z innymi?

Oczywiście. Jak dom rodzinny nie nauczył życia w społeczeństwie, to może
ostracyzm środowiskowy coś zdziała. A jak nie, to przynajmniej ochronisz
własne dziecko przed kontaktem z młodocianym przestępcą. Bo to jest idealny
materiał na przestępcę. Już za jakieś 5 lat.

> Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.

Słusznie. Trzymaj go jak najdalej od tamtego dziecka.

A tak w ogóle jak czytam coś takiego to zaczynam rozumieć tych, co to chcą
by opieka społeczna odbierała dzieci bez nakazu sądowego...

Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2009-06-30 07:02:19

Temat: Re: potworny kolega
Od: Lukasz Kozicki <R...@v...cy.invalid> szukaj wiadomości tego autora

Witam,

Anka P. napisał/wrote dnia/on 2009-06-29 21:51:

> W efekcie zabroniłam mu kategorycznie zabawy z tamtym kolegą, co zresztą
> syna nie zmartwiło, bo nie przepadał za nim. Uzasadniłam to przede
> wszystkim obawą, że zamiast piaskiem czy błotem tamten rzuci kamieniem i
> zrobi Szymonowi krzywdę i tym, że towarzystwo 7-latka klnącego jak
> pijany szewc nie jest najlepsze.
> Dziś moje dzieciaki z ciocią były na placu zabaw. Był kolega z mamą. Od
> razu przybiegł do Szymona po jego zabawki. Kiedy usłyszał od cioci, że
> Szymon ma zakaz, pobiegł z rykiem do matki. Ta przyszła zapytac czy to
> prawda. I skomentowała, że to nie jest metoda wychowawcza, żeby
> zabraniać zabawy z innymi dziećmi i żeby jej nie wciskać, że jej syn
> klnie, bo to nieprawda. Potem obrażona poszła do domu.

Jej problem. Ona robi krzywdę swojemu dziecku (i sobie też).

> I teraz jestem w kropce. Z jednej żal mi trochę tego chłopca, mimo, że
> nadal uważam go za rozpuszczonego i rozwydrzonego bachora. Spróbowałam
> postawić się w sytuacji, gdyby to Szymonowi przydarzyła się taka
> sytuacja, kiedy inne dziecko ma zakaz zabawy z nim.

Spróbuj. Z naciskiem, czy w takiej sytuacji szukałabyś przyczyny
najpierw w tym drugim dziecku, czy przeanalizowałabyś sytuację
zastanawiając się czy nie było w tym roli Twojego dziecka.

> Zachowanie chłopca to moim zdaniem przede wszystkim wina rodziców,
> którzy nie radzą sobie z wychowaniem w związku z tym nie reagują już na
> nic.
> Z drugiej wkurza mnie strasznie matka dziecka, która mając w domu
> potwora, wzrusza ramionami, mówiąc, że ten typ tak ma, nie reaguje na
> agresję swojego dziecka w stosunku do innych.

Możesz jej przy najbliższej okazji poradzić, by wypożyczyła sobie i
obejrzała film "Ballada o Januszku" Henryka Bielskiego (9 odcinków),
albo przeczytała książkę Sławomira Łubińskiego pod tym samym tytułem.
Jeśli nie dostrzeże analogii - jej problem.

> Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może
> trochę odpuścic, bo to było za ostro? Karać tamto dziecko za to, że nie
> zostało nauczone przez rodziców zasad współobcowania z innymi?
> Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.

Nie odpuścić, absolutnie. Dla dobra swojego dziecka, ale też dla dobra
tamtego, jeśli faktycznie Ci go żal.

Pozdr,
--
ŁK

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2009-06-30 07:22:42

Temat: Re: potworny kolega
Od: Lila <H...@H...Com> szukaj wiadomości tego autora

Anka P. <t...@a...pl> napisał:
> Dziecko, jak twierdzi matka, jest od roku pod opieką psychologa, ale
> psycholog, daje jakieś durne tablice motywacyjne z gwiazdkami, albo
> wymyśla inne głupie rzeczy, które nie działają, "no bo to głupie, a on
> po prostu ma taki charakter, że niego żadne metody wychowawcze nie
> działają".

Tu niestety widac jak na dłoni fatalną postawę matki.
Idzie do psychologa bo dziecko sprawia kłopoty (czyli jej metody
wychowawcze nie skutkują), ale w jego metody nie wierzy.
Poradz jej niech zaprosi Supernianię, ona tez wśród rożnych środkow
stosuje tablice motywacyjne a efekty są.

> Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może
> trochę odpuścic, bo to było za ostro? Karać tamto dziecko za to, że nie
> zostało nauczone przez rodziców zasad współobcowania z innymi?
> Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.

Ty musisz chronić swoje dziecko, jeśli zakaz je chroni jest OK.

Podejrzewam jakąś okropną rodzinkę w tle albo chorobę dziecka.
Takie zachowanie nie bierze sie znikąd.

Pozdrowienia,
Lila

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2009-06-30 09:32:55

Temat: Re: potworny kolega
Od: "Marchewka" <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Anka P." <t...@a...pl> napisał w
wiadomości news:h2b590$p21$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
> sprawa kończyła się wizytą policji w szkole (teraz podobno takie procedury
> są, jak mi tłumaczyła koleżanka nauczycielka klas 0-3, czy to prawda?).

Pierwsze slysze. Ale moze to i dobrze. Chociaz w zerowce to bym sie nie
spodziewala. W starszych klasach, czy w gimnazjum...

> Dziecko, jak twierdzi matka, jest od roku pod opieką psychologa, ale
> psycholog, daje jakieś durne tablice motywacyjne z gwiazdkami

One nie sa durne. Tylko wymagaja konsekwencji jako _warunek_konieczny_...

> wymyśla inne głupie rzeczy, które nie działają, "no bo to głupie, a on po
> prostu ma taki charakter, że niego żadne metody wychowawcze nie działają".

... ale skoro matka ma takie podejscie i daje sie dzieciakowi terroryzowac
jego placzem, tupaniem i innymi tego typu zachowaniami, to jest raczej marna
szansa, ze kiedykolwiek uda jej sie dzieciaka wychowac.

> Pominę fakt, kiedy ciocia opiekująca się moimi dziećmi po szkole i
> przedszkolu, usłyszała komentarz, że Szymon (syn) musi chyba mieć dużą
> dyscyplinę w domu (czyli widocznie tłukę dziecko pasem z ćwiekami i każę
> klęczeć na grochu), bo się tak mało spontanicznie zachowuje, czyli nie
> bije dzieci, nie popycha, jeśli chce cos pożyczyć to pyta o to, czeka w
> kolejce na huśtawkę, mówi dzień dobry sąsiadom i prosi o kupno loda
> zamiast wymuszać krzykiem.

Uslyszala od mamusi tego "grzecznego inaczej" dzieciaczka? Kurka, zrobilabym
babie taka awanture, ze sama doszlaby do wniosku, ze trzeba jej slodkiemu
malenstwu zmienic szkole.

> W zeszłym tygodniu Szymon wrócił do domu ubłocony od czubka głowy aż po
> kostki, ponieważ ww opisany kolega raczył go w formie żartu i podczas
> zabawy obrzuć błotem (w sensie dosłownym). Zareagowała dopiero ciocia,
> która musiała krzyknąć, żeby przestał.

No, bo juz zaczelam podejrzewac, ze nawet ciocie czy wychowawczyni omija
dzieciaka jakby byl zgnilym jajem.

> Komentarzem matki było: "na niego nic nie działa, on taki jest po prostu".

Najczestsze wytlumaczenie durnych mamusiek. Skoro taki jest, to po kiego
grzyba w ogole biega z nim do psychologa? Zeby miec kolejne wytlumaczenie,
ze przeciez chodzi do psychologa, ale on glupie metody stosuje i nie
dzialaja na jej chlopczyka?

> Ja w domu się wściekłam. Szymon cielątkiem nie jest i potrafi sobie
> poradzić w różnych sytuacjach, z tym, że nie jest nauczony używania siły,
> przemocy fizycznej czy werbalnej, a jedynie to pomogłoby w tej sytuacji, z
> tym konkretnym kolegą.

Kurka, mam podobna sytuacje z corcia. Jest grzeczna, nie bije, nie wyzywa,
za co obrywa od tych, ktorzy sa tacy, jak ten "Wasz" ancymonek. Ciagle
ktorys z "radosnej" trojcy "naszych" ancymonkow ja popycha, uderza,
szczypie. A ona nawet nie umie oddac ani sie poskarzyc... Wiec wiem nieco,
jak sie mozecie czuc.

> Ta przyszła zapytac czy to prawda. I skomentowała, że to nie jest metoda
> wychowawcza, żeby zabraniać zabawy z innymi dziećmi i żeby jej nie
> wciskać, że jej syn klnie, bo to nieprawda. Potem obrażona poszła do domu.

Boszzzz. Nienawidze takich "rodzicow".

> I teraz jestem w kropce. Z jednej żal mi trochę tego chłopca, mimo, że
> nadal uważam go za rozpuszczonego i rozwydrzonego bachora.

Nie jest jego wina, ze tak jest uksztaltowany. To, ze rodzice nie podejmuja
odpowiedzialnosci za jego wychowanie, nie zalezy od niego. On jedynie bedzie
przez nich cierpial. Bo jest aspoleczny i dzieci oraz ich rodzice go nie
lubia, co radosne dla niego pewnie nie jest.

> Zachowanie chłopca to moim zdaniem przede wszystkim wina rodziców, którzy
> nie radzą sobie z wychowaniem w związku z tym nie reagują już na nic.

No, wlasnie. Natomiast inni rodzice nie musza wcale znosic takiego
zachowania i narazac swoje dzieci na przykrosci (czy nawet grozbe jakiegos
wypadku) z jego strony.

> Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może trochę
> odpuścic, bo to było za ostro?

Obstawac. Ty jestes odpowiedzialna za swoje dzieci, wiec jesli chcesz, by
nie doznawaly przemocy, czy by nie stala sie im krzywda ze strony innych
dzieci, to jak najbardziej uzasadnione jest, by niedostosowane dzieciaki
izolowac. W koncu Twoje dzieci nie maja obowiazku bawic sie ze wszystkimi.

> Karać tamto dziecko za to, że nie zostało nauczone przez rodziców zasad
> współobcowania z innymi?

Najlepiej byloby ukarac rodzicow, oczywiscie. Ale jak? W koncu ich dziecko
to wytwor ich indolencji, wiec dopoki sie nie zorientuja, ze takim
zachowaniem robia dziecku krzywde, to nie ma sily.
Jest tez inne rozwiazanie, ale ryzykowne i wymagaloby od Waszej cioci pewnej
wiedzy oraz odpornosci. Czego IMO od opiekunki wymagac raczej nie nalezy. W
koncu nie jest po to, by wychowywala cudze dzieci...
Iwona

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2009-07-01 14:05:05

Temat: Re: potworny kolega
Od: "xcihy" <xc(c)c@poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...pl> napisał w wiadomości
news:h2cd93$82p$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> A tak w ogóle jak czytam coś takiego to zaczynam rozumieć tych, co to chcą
> by opieka społeczna odbierała dzieci bez nakazu sądowego...

Powinien wystarczyć sms do o.s.
Zabrać i co dalej? Psycholog i jego "tablice motywacyjne z gwiazdkami" w
domu dziecka? Tam się dopiero by wykazał mając cele 24 godziny na dobę.
xc


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2009-07-01 19:54:37

Temat: Re: potworny kolega
Od: Habeck Colibretto <h...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 30.06.2009, o godzinie 11.32.55, na pl.soc.dzieci.starsze, Marchewka
napisał(a):

<ciach elaborat>
Ty Marchew, na urlopie siedzisz, czy jak?

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2009-07-02 05:18:35

Temat: Re: potworny kolega
Od: "Marchewka" <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:869gm68h9yrj.dlg@habeck.pl...
> <ciach elaborat>
> Ty Marchew, na urlopie siedzisz, czy jak?

No, od 8 lat.
Cos szczegolnie Cie zainspirowalo, by walnac te wyrafinowana uwage? ;-)
Iwona

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2009-07-02 10:13:27

Temat: Re: potworny kolega
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W Usenecie Marchewka <s...@g...pl> tak oto plecie:
>
> Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@N...gazeta.pl> napisał w
> wiadomości news:869gm68h9yrj.dlg@habeck.pl...
>> <ciach elaborat>
>> Ty Marchew, na urlopie siedzisz, czy jak?
>
> No, od 8 lat.
> Cos szczegolnie Cie zainspirowalo, by walnac te wyrafinowana uwage? ;-)


Niesamowity refleks się odezwał.

Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2009-07-05 08:41:39

Temat: Re: potworny kolega
Od: "jan paszek" <j...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Anka P. <t...@a...pl> napisał(a):

> Witam
>
> Borykam się z pewnym problemem i mam nadzieję, że pomożecie mi znaleźć
> rozwiązanie.
> Syn skończył zerówkę w szkole podstawowej. W klasie było 20 dzieci. Z
> tego co mówiła wychowawczyni oraz Szymon, wynika, że klasa naprawdę się
> udała. Dzieciaki tworzą zgraną paczkę i lubią się. Jest jednak problem z
> jednym chłopcem. Chłopak ogólnie jest szczerze mówiąc małym, wrednym
> bachorkiem. Nie zna granic, nie wie co wolno a co nie, w czasie zabaw
> wyrywa zabawki dzieciom, nawet właścicielowi owych, bo on chce i już,
> sypie piaskiem, przeklina jak szewc, od matki wszystko wymusza rykiem,
> tupaniem i spazmami. Dodam, że w zimie doszło do incydentu z nim w roli
> głównej, kiedy to w szkolnej toalecie rozsmarował własne fekalia na
> ścianie toalety.
> W zimie na przykład ulubioną zabawą tego chłopca było umyślne wjeżdżanie
> sankami w inne dzieci. Kiedy zareagowałam na to, przestał tak robić w
> stosunku do moich dzieci, na inne nadal najeżdżał.
> Na początku roku szkolnego zdarzało się, że Szymon wracał do domu
> przestraszony i zszokowany zachowaniem swojego kolegi, który obrzucał
> wyzwiskami bez powodu nauczycielkę, a sprawa kończyła się wizytą policji
> w szkole (teraz podobno takie procedury są, jak mi tłumaczyła koleżanka
> nauczycielka klas 0-3, czy to prawda?).
>
> Dziecko, jak twierdzi matka, jest od roku pod opieką psychologa, ale
> psycholog, daje jakieś durne tablice motywacyjne z gwiazdkami, albo
> wymyśla inne głupie rzeczy, które nie działają, "no bo to głupie, a on
> po prostu ma taki charakter, że niego żadne metody wychowawcze nie
> działają".
>
> Pominę fakt, kiedy ciocia opiekująca się moimi dziećmi po szkole i
> przedszkolu, usłyszała komentarz, że Szymon (syn) musi chyba mieć dużą
> dyscyplinę w domu (czyli widocznie tłukę dziecko pasem z ćwiekami i każę
> klęczeć na grochu), bo się tak mało spontanicznie zachowuje, czyli nie
> bije dzieci, nie popycha, jeśli chce cos pożyczyć to pyta o to, czeka w
> kolejce na huśtawkę, mówi dzień dobry sąsiadom i prosi o kupno loda
> zamiast wymuszać krzykiem.
>
> W zeszłym tygodniu Szymon wrócił do domu ubłocony od czubka głowy aż po
> kostki, ponieważ ww opisany kolega raczył go w formie żartu i podczas
> zabawy obrzuć błotem (w sensie dosłownym). Zareagowała dopiero ciocia,
> która musiała krzyknąć, żeby przestał. Komentarzem matki było: "na niego
> nic nie działa, on taki jest po prostu".
> Ja w domu się wściekłam. Szymon cielątkiem nie jest i potrafi sobie
> poradzić w różnych sytuacjach, z tym, że nie jest nauczony używania
> siły, przemocy fizycznej czy werbalnej, a jedynie to pomogłoby w tej
> sytuacji, z tym konkretnym kolegą.
> W efekcie zabroniłam mu kategorycznie zabawy z tamtym kolegą, co zresztą
> syna nie zmartwiło, bo nie przepadał za nim. Uzasadniłam to przede
> wszystkim obawą, że zamiast piaskiem czy błotem tamten rzuci kamieniem i
> zrobi Szymonowi krzywdę i tym, że towarzystwo 7-latka klnącego jak
> pijany szewc nie jest najlepsze.
> Dziś moje dzieciaki z ciocią były na placu zabaw. Był kolega z mamą. Od
> razu przybiegł do Szymona po jego zabawki. Kiedy usłyszał od cioci, że
> Szymon ma zakaz, pobiegł z rykiem do matki. Ta przyszła zapytac czy to
> prawda. I skomentowała, że to nie jest metoda wychowawcza, żeby
> zabraniać zabawy z innymi dziećmi i żeby jej nie wciskać, że jej syn
> klnie, bo to nieprawda. Potem obrażona poszła do domu.
>
> I teraz jestem w kropce. Z jednej żal mi trochę tego chłopca, mimo, że
> nadal uważam go za rozpuszczonego i rozwydrzonego bachora. Spróbowałam
> postawić się w sytuacji, gdyby to Szymonowi przydarzyła się taka
> sytuacja, kiedy inne dziecko ma zakaz zabawy z nim.
> Zachowanie chłopca to moim zdaniem przede wszystkim wina rodziców,
> którzy nie radzą sobie z wychowaniem w związku z tym nie reagują już na
> nic.
> Z drugiej wkurza mnie strasznie matka dziecka, która mając w domu
> potwora, wzrusza ramionami, mówiąc, że ten typ tak ma, nie reaguje na
> agresję swojego dziecka w stosunku do innych.
>
> Zmiana placu zabaw nie wchodzi w grę raczej, bo to jedyny w okolicy tak
> duży i dobrze wyposażony. Do następnego musieliby jeździć 2 przystanki
> autobusem, co jest utrudnione ze względu na ilość ekwipunku jakie
> generuje dwoje dzieci w wieku 4 i 7 lat (2 hulajnogi, zabawki do piasku
> i inne).
>
> Nie wiem co dalej. Czy twardo obstawać przy swoim zakazie? Czy może
> trochę odpuścic, bo to było za ostro? Karać tamto dziecko za to, że nie
> zostało nauczone przez rodziców zasad współobcowania z innymi?
> Co nie zmienia faktu, że nadal boję się o własne dziecko.
>
> Pozdrawiam
to takego nic juz nie zmieni znam takich którzy rodzie nie wychowuja iylko
CHODUJĄ jak ZWIERZeta - Z POTWORKA WYROŚNIE KRZYMILISTA NIEMAL PEWNE!!!!!


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Dorasta
moje dziecko będzie się nudzić
przedszkolaki na dwór!
Urodzinowa zaduma
Niech się reklamodawcy opamiętają

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych

zobacz wszyskie »