Data: 2006-03-30 22:54:58
Temat: przeslanki dla artroskopii kolana
Od: Amber <n...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
czy warto wybrać się na artroskopię kolana w takiej sytuacji:
półtora tygodnia temu, siadałem na krześle, które stało niezupełnie
tam, gdzie się spodziewałem. w rezultacie noga poszła mi w bok i
poczułem ostry ból po wewnętrznej stronie stawu, który zresztą dość
szybko minął. kolano jest jednak lekko opuchnięte i "słabe" przez co
nieco utykam.
nic jednak nie boli ani nie zacina się w stawie a ruchomość mam pełną.
jednak z powodu tej opuchlizny wybrałem się dzisiaj do chirurga.
niestety, facet nie wzbudził mojego zaufania. po pierwsze to ja jemu
zasugerowałem, że może najpierw zrobię rtg. zgodził się. na zdjęciu po
wewnętrznej stronie nogi, przy główce kości udowej wypatrzył coś, co
uznał za zadawniony uraz - i rzeczywiście, podobne "chrupnięcie" w
stawie miałem 10 lat temu. pobolało wtedy kilka dni, ale w ciągu
ostatnich 10 lat, czyli aż do bieżącego urazu nie miałem żadnych
objawów.
chirurg powykręcał mi nogę na wszystkie strony - przy czym nie
odczuwałem żadnego bólu ani nie stwierdziliśmy ograniczenia
ruchomości. jedyny ból odczułem, gdy wpakował mi palec gdzieś w
okolice epicondylus medialis (akurat mam atlas anatomiczny ;-) i to w
kierunku skośnie od góry.
opowieść o zajściu sprzed tygodnia zignorował, koncentrując się
głównie na tym urazie sprzed lat. na wzmiankę o opuchliźnie machnął
ręką. zaproponował odpłatną artroskopię w prywatnej klinice, w której
leczy.
na pytanie, czego spodziewa się w moim stawie wyjaśnił mi, że "się
zobaczy, a poza tym i tak nie ma innej metody na leczenie urazów
stawu", i że "trzeba tam posprzątać". obruszył się na pytanie o
szczegóły, gdy zapytałem o to, na czym to sprzątanie ma polegać
(usuwają fragmenty tkanki?) oraz powiedział kilka niepochlebnych słów
o pacjentach, którzy "naczytają się w internecie, a potem przychodzą"
oraz "to po co pan do mnie przyszedł, skoro ma pan wątpliwości". gwoli
ścisłości dodam, że do internetu zajrzałem dopiero po wizycie u niego,
więc moje pytania nie były tendencyjne.
podsumował sprawę tym, że grozi mi "przedwczesne zużycie stawu, a
kolana to przecież nasze amortyzatory" do karty wpisał (wg. mnie
asekuracyjnie) "zaproponowano artroskopię".
no i teraz tak się zastanawiam, czy warto zaryzykować jeszcze jakiś
czas (jaki?) i poczekać na zejście opuchlizny, czy rzeczywiście wybrać
się na zabieg. pytam o to wszystko, bo nie bardzo rozumiem, co wyjaśni
artroskopia, skoro miejsce, które mnie zabolało podczas badania nie
jest przecież zlokalizowane wewnątrz stawu?
a może warto po prostu zrobić najpierw rezonans albo usg (robi się to
w ogóle?), zanim dam się podziurawić?
|