Data: 2005-04-04 11:11:58
Temat: Ano takim (bylo: Re: jakim cudem ?)
Od: "Janusz H." <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
ksRobak news:d2qm3s$gk6$1@shodan.interia.pl :
> "Janusz H." <h...@p...onet.pl>
> news:d2mt8q$sv5$1@news.onet.pl...
> /.../
>
> Szanowny Panie Janusz.
> Z uwagą przeczytałem pański tekst który w całości powielam
> w swoim poście bowiem będę odnosił się do całości.
> Po dogłębnej analizie i syntezie zawarych powyżej treści
> dochodzę do wniosku, że intuicyjnie wyczuwa Pan iż treść przekazu
> stanowią nie tylko słowa (por. multimedia - obrazy, dźwięki {nie
> wspominając o śladach zapachowych czy innych doznaniach
> zmysłowych}); ale ponieważ postawił Pan sobie wstępne ograniczenie
> które dla Pana jest TABU -- to blokuje Pan sam sobie dostęp do
> zrozumienia, że "książki zawierają myśli autorów" bowiem nie są
> przypadkowym zestawem literek, obrazków lecz działaniem celowym.
> /.../
Zagadkowym trafem roi mi się zatem, że jesteś, Edwardzie, uwięziony
w świecie swych skojarzeń i nic a nic myśli moich (ani żadnych innych)
nie odczytasz. Co więcej, roi mi się, że żadnej swojej myśli w tekst,
malunek czy utwór (niczym w słoik) nie pakuję i nigdy tego nie dokonam.
Ty zaś uparcie w znaczkach (miast pod swoją czaszką) wyglądasz
jakichkolwiek treści. Powinienem rzec, żeś popadł w obłęd.
Tak mnie mówią moje roje...
Pojedźmy do Chin kiedyś. Pierwsza biblioteka, pierwsza lepsza książka.
Oczywiście, celowo przez kogoś napisana. Czytasz (ops, wodzisz
wzrokiem), a myśli magicznie przelane na papier jakoś równie magiczne
nie chcą z niego wrócić pod twój czerep. No to z kimś studiujesz.
Ten bochomaz to określenie na to, tamten na siamto. Łazimy po Chinach,
mijają dni, tygodnie. Po kilku miesiącach wyczuwasz brak
jednoznaczności. Mówisz, że nie daje się tłumaczyć wprost. Ale inna
frazeologia to pryszcz. Inne ramy, inne kategorie, inna kultura,
inna mentalność. Kiedy to rozgryzasz, zaczynasz przewartościowywać
własną umysłowość. Religie, filozofie, charaktery, dualizmy, podziały,
barwy, szmaty. I etyka. Wszystko już inne niż pierwszego dnia. Wracamy
do biblioteki. Książka ta sama, myśli w głowie latają jakieś inne.
Ale czy to już te na papier przelane? Więc, by się dowiedzieć, następne
kilka lat. Dla odmiany znów do Polski, może dalej na zachód. Dziwne,
bo i stare książki noszą nieco inne myśli. Z powrotem do Chin (choć może
przez Amerykę Łacińską). Na miejscu smęcisz na władzę, chcesz chodzić po
teatrach. A miałeś tylko myśli z książki podebrać. No i może dochodzisz
do wniosku, że przez ten cały czas wcale jej nie czytałeś. Czytałeś
wszystko inne, ale nie książkę. Ona stała się jedynie inspiracją,
konkretem dającym impuls dla własnej podróży. Przez cały czas robiłeś
i poznawałeś to, co było cząstką doświadczeń autora. A w książce nigdy
nie było nawet cienia myśli. Ledwie krzaczki zapisane przez kogoś dziś
lepiej przez ciebie rozumianego. Może nawet już bez wpatrywania się
w następne pozostawione przezeń ślady...
Powiem jeszcze raz: szukasz cudzych myśli dookoła zamiast pod _swoją_
czaszką. Mylisz natłok szmat, śladów stup, pękających szklanek z treścią
własnych procesów umysłowych. Jakże mam nie sądzić, żeś nie zidiociał?
Nie bądź baba i nie mów, że w damskiej torebce to waciki i piórka mają
atmosferę (a nie twoja cwana psyche).
Strzelę, że nie poświęciłeś wystarczająco trudu na poznanie cudzych
Chin. Lub właściwiej było by rzec: porzucenie swoich. Bo to wciąż tylko
kolejna warstwa cebuli.
JH
P.S.
Poczytaj (dla oderwania) "Kosmos" (nomen omen) Gombrowicza. Jak to się
działo, że chłopaki wychodzili z siebie, by wyjaśnić celowość pęknięć na
suficie? Lub czemu zupełnie zwijali się w męczarniach, gdy leżąca na
ścieżce szyszka aż wyła (he he), by zdecydowali, z której strony ją obejść?!
|