| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-06-24 11:55:59
Temat: Re: Bliskosc a dystans> >Witaj
> >
> >Proponuje zastanowic sie czy tak naprawde ta samotnosc jest z wyboru czy
z
> >koniecznosci a dokladniej z powodu lekow.
> >Latwiej jest mowic "jestem sam bo chce byc sam" bo to znakomite
> >wytlumaczenie i przykrywka dla lekow ktore siedza pod spodem.
> >Nie wiem czy tak jest w Twoim przypadku, w moim tak bylo hmm ... jest ale
> >teraz przynajmniej jestem tego swiadomy.
> >
> >Pozdr.
> >
> >Marcin
> >
> Niewatpliwie poziom leku i napiec, jest u mnie bardzo wysoki. Zmalał
> od pewnego czasu i nadal maleje, ale w tym tempie, niewiele mi
> przyjdzie z tzw. normalnosci, jezeli osiagna ja majac np. 60 lat.
> Jak sobie z tym poradziles ?
>
> Pozdrowki
>
> Piotr
Witaj
Czy sobie poradzilem, nie chyba jeszcze nie ale caly czas probuje, znam
mechanizmy (psychoterapia) ale to dopiero poczatek.
Pozdrawiam i powodzenia
Marcin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-06-24 12:15:18
Temat: Re: Bliskosc a dystans-=\\Pioter/=- <piotr_k_@usun_to_z_adresu.poczta.onet.pl> napisał(a):
> Czesc
>
> Zastanawia mnie pewna rzecz ktorej nie moge u siebie rozwiklac, a
> mianowicie:
>
> Skonczylem niedawno 37 lat i jestem sam. Teoretycznie wszystko jest
> OK, bo mam swoja prace, dom, zainteresowania ale moje zycie osobiste
> praktycznie nie istnieje. Nie mam ani nigdy nie mialem nikogo
> bliskiego (bliskich przyjaciol, zony, dziewczyny), bo zawsze unikalem
> jakiejkolwiek bliskosci. Wszelkie proby zmianu tego stanu konczyly sie
> niepowodzeniem z mojej, jak sadze, winy. Najwyrazniej z jakiegos
> powodu wcale chyba nie chce zadnych blizszych kontaktow z kimkolwiek,
> wiec obecnie mam dokladnie to czego zawsze chcialem: jestem sam i moge
> robic co chce. Powinienem byc pogodzony ze swoim losem i szczesliwy.
>
> Tu sa jednak pewne ale...
>
> - moge robic co chce, ale niewiele mi juz sie chce (brak poczucia
> sensu)
> - moge robic co chce, ale cos mnie paralizuje i robie tak naprawde
> niewiele.
> - niby chce byc sam, mam to , a jednak mysli o dalszym takim zyciu
> odbieraja mi ochote do zycia (wlacznie z planami jego wlasnorecznego
> zakonczenia)
> - Jakies proby naruszenia tej izolacji z zewnatrz, (wlacznie z
> propozycjami erotycznymi) powoduja u mnie poczucie leku i jakies
> podejrzenia ze ten ktos ma w tym jakies nieczyste intencje, ze uwiklam
> sie w cos na co nie mam ochoty itp.
>
> - itd...
>
> czyli w skrocie: Praktycznie chce byc sam i uciekam od bliskosci ale
> samotnosc mnie wykoncza i pozbawia sensu zycia, wiec staram sie czasem
> to zmienic. Oczywiscie bez powodzenia (bo sam sobie przeszkadzam) i
> stan ten pozostaje nie naruszony :->
>
> Staram sie dociec przyczyn tej sprzecznosci i jakos je usunac, ale
> nic specjalnie madrego do tej pory nie wymyslilem.
>
> Macie jakies walsne doswiadczenia tego rodzaju ?
>
> Piotr
Czyli z jednej strony jest poczucie samotnosci i lek przed bliskoscia, ale
tez niezaleznosc i korzysci z nia zwiazane, a z drugiej strony pragnienie
bliskosci. Jak moglby wygladac bliski zwiazek, w ktorym moglbys miec
poczucie niezaleznosci, a jednoczesnie cieszyc sie bliskoscia z druga osoba?
Pozdrawiam Hubert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-06-24 12:27:45
Temat: Re: Bliskosc a dystans-=\\Pioter/=- <piotr_k_@usun_to_z_adresu.poczta.onet.pl> napisał(a):
> On Wed, 23 Jun 2004 09:57:43 +0200, "impulsive" <i...@w...pl>
> wrote:
> >A dlaczego unikales ?
> >Jestes samotnikiem czu unikales z innego powodu ?
> >Moze bales sie angazowac w blizszy zwiazek?
> Nie bedzie to nic odkrywczego, ale sadze ze przyczyny leza w sytuacji
> domowej i rodzaju wychowania jakie mialem w dziecinstwie. Mlodszy
> brat dopiero od niedawna jest z kims i chociaz bardzo sie rozni ode
> mnie to pewne rzeczy wyniesione z domu sa wspolne i dzialaja podobnie.
> Moi rodzice nie sa zlymi ludzmi, ale kwalfikuja sie spokojnie do
> rozdziałow ksiazki "Toksyczni Rodzice", a sami sa ofiarami wlasnych
> lekow i ograniczen. Problem w tym ze wmusili je w nas. Wlasnym
> przykladem, wrzaskiem, czasem biciem a czesciej jeszcze emocjonalnym
> szantazem. Kiedys ich nienawidzilem i dostawalem wrecz mdlosci na mysl
> ze moglbym sam miec taka rodzine. Ucieczka w samotnosc i dystans byla
> najbezpieczniejszym wyjsciem. Byla.
>
> >Dlaczego uwazasz ze z twojej winy?
>
> Niezdarnosc, lek przed inicjatywa, i takie dziwne poczucie ulgi jak
> sie to konczylo.
> >
> >Nie chcesz naprawde nikogo bliskiego ?
> >Jezeli jestes normalnym facetem to nie wierze ze nie chcesz iec nikogo
> >bliskiego no chyba ze jestes typem "pustelnika".
>
> Niby chce, ale nie chce. Chcialbym, ale sie boje. Schiza taka.
> Pustelnictwo i trzymanie wszyskich na dystans jest tu razcej skutkiem
> czegos, a nie przyczyna.
>
> >Lekasz sie propozycji erotycznych ?
> >Dlatego chyba ze to wielkie slowo a tak naprawde znaczy niewiele jak sie
> >zaczyna "to robic".
> >Lek jest przed czyms czego sie boimy. Boimy bo moze rzadko mamy z tym do
> >czynienia albo boimy bo moze mamy jakies zle wspomnienia.
>
> Jezeli do czegos dochodzi, to baaardzo. rzadko i raczej "z marszu",
> spontanicznie. Jezel jednak mam czas na myslenie, to z jednej strony
> gwaltownie wzrasta poziom nadzieji i oczekiwan, ale tez poziom leku
> gwaltownie wzrasta. Pewna znajoma stwierdzila ze byc moze ten celibat
> ktorego sie podobno trzymam, jest mi potzrebny do tego zebym czul sie
> od innych lepszy (patrzcie jaki jestem twardy !). Moze
>
>
> >No wlasnie.
> >Mysle ze to jest tak : ze chcesz miec kogos bliskiego ale z drugiej strony
> >czujesz lek aby z kims byc blisko.
> >To w sumie dziwne ale prawdziwe.
> >ROZUMIE to.
> >Napewno uda ci sie poznac kogos i spedzic fajne chwile
> >Powodzenia.
> >
> >pozdr.
> >
>
> To dziwne ale bliskosc kojarzy mi sie ze zranieniem, upokorzeniem,
> manipulacja i w koncu odrzuceniem. To takie swobodne skojarzenia
>
> Piotr
Bliskosc z drugim czlowiekiem moze byc bezpieczna i bardzo przyjemna. Obie
osoby moga korzystac i tworczo rozwijac sie przebywajac w sytuacji
bliskosci. Jest to mozliwe. Jest to wzajemna milosc. Wzajemne manipulacje i
walka w zwiazku to co innego niz Milosc. Milosc jest czysta i delikatna.
Milosc to pelna akceptacja. Akceptacja siebie i drugiej osoby. To wzajemny
szacunek i pozostawienie wolnosci drugiej osobie. Moze byc to zwiazek dwu
dojrzalych, zintegrowanych istot wypelniony wspolnymi celami, delikatnymi
pieszczotami i roznorodnymi wspolnie przezywanymi przyjemnosciami i
przygodami, na ktore moze nawet zycia nie starczy. Mozesz stworzyc taki
bliski zwiazek i moze on byc trwaly. Czego Tobie zycze.
Pozdrawiam Hubert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-06-24 20:13:03
Temat: Re: Bliskosc a dystansOn Thu, 24 Jun 2004 12:15:18 +0000 (UTC), "Hubert "
<h...@g...pl> wrote:
>Czyli z jednej strony jest poczucie samotnosci i lek przed bliskoscia, ale
>tez niezaleznosc i korzysci z nia zwiazane, a z drugiej strony pragnienie
>bliskosci. Jak moglby wygladac bliski zwiazek, w ktorym moglbys miec
>poczucie niezaleznosci, a jednoczesnie cieszyc sie bliskoscia z druga osoba?
>
>Pozdrawiam Hubert.
Dokladnie tak. Wydaje mi sie ze oboje lusdzi w takim zwiazku powinno
miec wlasna przestrzen i czas dla siebie i swoich znajomych, czyli byc
ze soba wtedy kiedy oboje chca, a nie oplataja to drugie jak bluszcz.
Piotr
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |