Data: 2003-03-16 15:10:20
Temat: CZAS INTERNETU
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
CZAS INTERNETU
(anonimowosc)
Anonimowosc Internetu jest jak metna woda, w ktorej kryja
sie sprytne, oslizgle, wszedobylskie, psotne wegorze obok
drapieznych, zarlocznych, atakujacych przebiegle i gwaltownie
szczupakow. Zdarzaja sie anonimy samozwancze, deklarujace sie
jako takie, napotykamy tez jednak ewidentna enigme ludzi
zaszyfrowana legalnym, oficjalnym adresem, pelnym podpisem z
imienia i nazwiska, a nawet niekiedy okraszona naukowym
tytulem. Wszedobylskie szumowiny lub zamierzona farsa. Wylania
sie pytanie: co niebezpieczniejsze, co gorsze?
Internet sam w sobie zawiera pulapke anonimowosci. Niby
sie sobie przedstawiamy, niby sie znamy, dobrze jednak wiemy,
ze dziela nas granice, czesto kontynenty. Dlatego dla
niektorych ludzi pewne rzeczy wydaja sie bezkarne. Wszystko
zalezy od kultury czlowieka, jego taktu, poziomu samokontroli.
Ale takze od poczucia godnosci osobistej, co tu duzo mowic,
honoru. Co powinno byc rownoznaczne: jesli podpisuje sie pod
jakas wypowiedzia, jestem gotowy z czystym sumieniem powiedziec
to samo swojemu rozmowcy prosto w twarz.
Ale na to trzeba wyobrazni - tej dobrej wyobrazni. Bo jest
jeszcze wyobraznia asekuracyjna, tchorzliwa. Na zasadzie - moge
sobie uzywac do woli, i tak mnie nie znajda, moga mi natrukac,
a co sobie uzylem, to moje. Jest nawet takie powiedzenie - "na
Internecie nikt nie wie, ze jestes psem". Bo skad wlasciwie
wiadomo, ze Nawrocka to Nawrocka? Gesiej skorki sie dostaje,
gdy sie o tym mysli. Dobrze mowie - pulapka.
Wielu na Internecie anonimow znanych z imienia i nazwiska.
Jak widac pelne dane personalne nie sa zadna gwarancja kultury
ni remedium na chamstwo. I to dopiero jest przerazajace,
smutne. Anonim, ktory sie takim sam mieni z gory zaklada pewna
umownosc, gre. Wydaje mi sie to jak najbardziej uczciwe.
Po co anonimowosc, wyimaginowane postacie? Sprawa
literackiej fantazji, potrzeby dystansu, wysublimowania efektu
krzywego zwierciadla. Nie kazdy to potrafi i osobiscie uwazam
za wprost genialna taka umiejetnosc spojrzenia czyimis
wyobrazonymi przez siebie oczami.
Tylko znow wszystko zalezy od wewnetrznej kultury
czlowieka. Ten znany z nazwiska zaskoczy nas chamstwem, za to
ten faktycznie fikcyjny moze sie akurat okazac zupelnie w
porzadku. Mam takiego jednego zaprzyjaznionego "anonima"
lazacego po wszystkich listach, swietnego obserwatora i
sympatycznego przesmiewcy. Gdziekolwiek cos zacznie nawalac,
zablyszczy czyjas glupota, zacietrzewienie lub bezczelnosc, moj
ulubieniec zjawia sie jak na zawolanie, by wykpic, ponaigrywac
sie, zreszta w sposob zdecydowanie sympatyczny. I chociaz tak
naprawde nikomu nie bruzdzi, widzialam jak go szczuto,
cenzurowano, wyrzucono z listy. Internauci boja sie
anonimowosci i sie przed nia bronia, nie zdaja sobie chyba
jednak sprawy, ze nie tyle sama anonimowosc jest zagrozeniem co
pieniactwo i chamstwo w powiazaniu z poczuciem niemal
absolutnej bezkarnosci.
Internet jest jak wielka teatralna scena, wielu znalazlo
tu niespotykana dotad szanse, by zostac aktorem. Niektorych
zadawalaja role statystow, inni sie upieraja, by odgrywac
czolowe postacie. Kto sam otwarty i szczery bedzie przekonany,
ze wiekszosc odkrywa tu swoje prawdziwe "ja". Osobiscie w to
watpie. Moze i takich jest wielu, ale tez z drugiej strony
pelno najrozniejszych fantomow, mistyfikatorow, "aktorow"
lepiej lub gorzej wczuwajacych sie w role.
Madre ludowe przyslowie przypomina lub moze nawet
ostrzega, ze trzeba zjesc beczke soli, by naprawde poznac
drugiego. Trzeba by go poznac i rozgryzc z cala jego
indywidualnoscia, zlozonoscia i zyciowymi uwarunkowaniami.
Nawet co do przyjaciela z lat dziecinnych miewamy czasem
watpliwosci lub niespodzianki. Jak mozemy wyrobic sobie
adekwatny i rzetelny osad o kims jedynie na podstawie
emailowego przekazu? Ludzie udaja, klamia, podszywaja sie pod
innych lub prowokuja, lub przemilczaja. Ludzka komedia
wirtualnego spektaklu. To skad ja mam wiedziec, z kim tak
naprawde mam do czynienia, jak moge sobie wyrobic ten rzetelny
osad?!.
Osobiscie zdaje sobie sprawe, ze wiem o dyskutancie
jedynie tyle, ile on sam zdecydowal sie wobec mnie ujawnic.
Powstrzymuje sie wiec, by nie oceniac ludzi jedynie po tym, co
tu deklaruja lub gledza. Oczywiscie, ze takie a nie inne
gledzenie daje mi do myslenia, ale wiem, ze jest to stanowczo
za malo, by wyrobic sobie o kims prawdziwie uzasadniona opinie.
I wlasnie w tym sensie - psychologicznym, poznawczym, a nie
spolecznym moi rozmowcy pozostaja dla mnie w duzym stopniu
wciaz anonimowi. Wirtualne kontakty moga byc jedynie waskim
aspektem lub wlasciwie namiastka rzeczywistego zblizenia i
chyba dobrze zdawac sobie z tego sprawe, by nie pograzyc sie w
swiecie cybernetycznej zludy.
Mysle wiec, ze anonimowosc istnieje. Poza aspektem
"aktorstwa", ktory wyszczegolnilam wyzej, istnieje ona jeszcze
wskutek nieograniczonego zasiegu odbiorcow. Mowimy do ludzi,
jakiegos tam ogolu i jest tak, jakbysmy wolali zagubieni w
tlumie. Nigdy nie wiemy, do kogo dotarly nasze slowa, kto nam
odpowie. Moze to byc ktos, kogo chcielismy wywolac, ale moze
tez byc wprost przeciwnie. Takie troche wolanie na puszczy ;-)
Dla mnie jest to wrecz niesamowite. Nasze slowa raz
wypowiedziane i wpuszczone na siec zaczynaja jak gdyby zyc
swoim wlasnym zyciem. Tracimy nad nimi zupelnie kontrole. To
dziala jak lawina albo ogromna rezonujaca puszka. Nigdy sie nie
wie skad moga przyjsc reperkusje. Niekiedy zamieram ze
zdziwienia z jak daleka lub z jak zupelnie niespodziewanego
kierunku przychodzi do mnie jakis oddzwiek. Internet jest
piekna sprawa, ale jednoczesnie - przynajmniej dla mnie -
trudna, intrygujaca zagadka.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|