« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-09-09 11:15:42
Temat: Chorobliwa miloscJestem w zwiazku z dziewczyna 2,5 roku, jestem jej pierwszym facetem,
oboje mamy po 22 lat. Jednak od pewnego czasu uczucie z mojej strony
słabło (myślę że ona to widziała), aż do momentu kiedy powiedziałem jej
o tym (że nic do niej nie czuje) i skończyłem nasz związek. W tym
momencie, dziewczyna się załamała, zaczęła mnie szantażować emocjonalnie
(nie wiem czy umyślnie czy nie, raczej nie), płacze całymi dniami, mówi
że się potnie, że już nigdy nikogo nie bedzie miała itp. Do mnie
wydzwania jej matka i namawia mnie żebyśmy byli dalej razem (bo stały
związek to sinusoida)... Wczoraj ona gdzieś wybiegła w straszną ulewę i
jej nie było kilka godzin... Ja strasznie się o nią bałem i żeby ją (i
siebie) uspokoić (jak się znalazła) powiedziałem jej że porozmawiamy
jeszcze raz w 4 oczy.
Wiem że źle zrobiłem znów to ciągnąc... Wiem że to ona potrzebuje
psychologa/psychiatry, że strasznie emocjonalnie podchodzi do
wszystkiego i taki ma po prostu charakter. Ale... co mam jej powiedzieć
jak się spotkamy żeby znów gdzieś nie pobiegła, żebym nie musiał się bać
że sobie coś zrobi itp. Co zaproponować... Ja nie widzę szans na dalszy
związek. Ona widzi tylko mnie.
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2006-09-09 11:39:13
Temat: Re: Chorobliwa miloscJonek napisał(a):
> Ale... co mam jej powiedzieć
> jak się spotkamy żeby znów gdzieś nie pobiegła, żebym nie musiał się bać
> że sobie coś zrobi itp. Co zaproponować... Ja nie widzę szans na dalszy
> związek. Ona widzi tylko mnie.
IMO, są 2 rozwiązania:
Musisz jej wytłumaczyć, czemu odszedłeś. Prawdopodobnie Cię nie
kręciła ale jednak było w niej coś fajnego, dzięki czemu
wszedłeś w ten związek. Podkreśl to, powiedz, że jest fajna,
atrakcyjna etc. i to nie jej wina, że chciałeś się rozstać. Weź
całą winę na siebie, powiedz, żeś drań, który woli być singlem,
nie jesteś dorosły, krępują Cię stałe związki. Być można ona
to przemyśli i z biegiem czasu pogodzi się z tym faktem. Dodatkowo
wytłumacz jej, że na pewno szybko pozna kogoś nowego, zawsze
rozstania bolą, czas leczy rany itd. Są to truizmy, banały, ale
prawdziwe.
Drugie rozwiązanie. Pobądź z nią jeszcze, ale udając prawdziwego
partnera. Wątpię aby długo wytrzymała w takim sztucznym układze.
Być może przez ten czas oswoi się z myślą o rozstaniu i przyjdzie
moment, gdy sama powie "mam dość".
Ta panna ma albo poważne problemy z głową albo całe życie była
rozpieszczana, spełniano jej wszystkie zachcianki i teraz histeryzuje
na pokaz. Nie przejmuj się jej dziwnymi akcjami. Gdyby chciałaby
sobie coś zrobić, dawno by to zrobiła, nie spowiadając się z
"nieszczęścia" matce. Niestety teraz jest wysyp dziewuch z
zaburzeniami osobowości.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2006-09-09 11:45:48
Temat: Re: Chorobliwa miloscMorderca uczuć napisał(a):
> IMO, są 2 rozwiązania:
> Musisz jej wytłumaczyć, czemu odszedłeś. Prawdopodobnie Cię nie
> kręciła ale jednak było w niej coś fajnego, dzięki czemu
> wszedłeś w ten związek. Podkreśl to, powiedz, że jest fajna,
> atrakcyjna etc. i to nie jej wina, że chciałeś się rozstać. Weź
> całą winę na siebie, powiedz, żeś drań, który woli być singlem,
> nie jesteś dorosły, krępują Cię stałe związki. Być można ona
> to przemyśli i z biegiem czasu pogodzi się z tym faktem. Dodatkowo
> wytłumacz jej, że na pewno szybko pozna kogoś nowego, zawsze
> rozstania bolą, czas leczy rany itd. Są to truizmy, banały, ale
> prawdziwe.
Wszystko to jej właśnie powiedziałem gdy chciałem skończyć związek. Nie
przyjmowała niczego do wiadomości.
> Drugie rozwiązanie. Pobądź z nią jeszcze, ale udając prawdziwego
> partnera. Wątpię aby długo wytrzymała w takim sztucznym układze.
> Być może przez ten czas oswoi się z myślą o rozstaniu i przyjdzie
> moment, gdy sama powie "mam dość".
Prawdziwego partnera, tzn?
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2006-09-09 12:01:07
Temat: Re: Chorobliwa miloscJonek napisał(a):
> Prawdziwego partnera, tzn?
Bądź z nią, ale bądź bierny. Na pewno już to przerbialiście,
dawałeś jej sygnały o niechęci do różnych wspólnych inicjatyw,
ale do niej to nie docierało. Teraz, po przerwie związanej z
rozstaniem, dotrze. Nie umiem znaleźć praktycznego przykładu, ale
np. gdy bedzie chciała iść do kina, powiedz, że wolisz posiedzieć
w domu, obejrzeć mecz albo wolisz iść z kumplami na piwo. Poza tym
miej dla niej coraz mniej czasu. "Normalna" dziewczyna powiedziała by
wówczas "słuchaj, ty chyba nic do mnie nie czujesz, olewasz mnie...".
Jestem ciekaw czy Ona Ci to zarzuci.. pewnie będzie się godziła na
olewanie, szczęśliwa, że związek formalnie nadal funkcjonuje. Ale
myślę, że w końcu zrozumie, iż w związku kontynuowanym przez
terror, sama czuje się źle, samotnie, a Ty - niezależnie od jej
wygłupów - jesteś obcy. Na razie ten zwiazek jest przyjemny,
normalny tylko w jej głowie. Z czasem spadnie z jej oczu zasłona
fantazji, choć może to długo potrwać. Czy zgodzisz się na
kontynuowanie związku, który już naprawdę nie istnieje - to zależy
od siły Twojej psychiki i cierpliwości.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2006-09-09 12:37:00
Temat: Re: Chorobliwa miloscJonek napisał(a):
(ciach)
Mmmm... To na swoj sposob ekstremalnie urocze. Znaczyc dla kogos az
tyle, zwlaszcza dla kobiety. Ja na Twoim miejscu strasznie bym sie z
tego cieszyl - nic tak nie podnosi samooceny niz bycie kochanym,
oblakanczo kochanym. :-)
Czy moze uwazasz sie za tak zajebistego goscia, ze sadzisz ze taki
zaszczyt jak milosc kobiety nalezy Ci sie jak psu buda i nie robi on an
tobie zadnego wrazenia?
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2006-09-09 12:53:56
Temat: Re: Chorobliwa miloscQuasi napisał(a):
> Mmmm... To na swoj sposob ekstremalnie urocze. Znaczyc dla kogos az
> tyle, zwlaszcza dla kobiety. Ja na Twoim miejscu strasznie bym sie z
> tego cieszyl - nic tak nie podnosi samooceny niz bycie kochanym,
> oblakanczo kochanym. :-)
> Czy moze uwazasz sie za tak zajebistego goscia, ze sadzisz ze taki
> zaszczyt jak milosc kobiety nalezy Ci sie jak psu buda i nie robi on an
> tobie zadnego wrazenia?
Nie uważam się za kogoś zajebistego, jej miłość robi na mnie wrażenie.
Gdyby tak nie było, to bym jej powiedział *KONIEC* i miał wszystko w
dupie. Mi zależy tylko na tym, żeby nie cierpiała za bardzo z powodu
rozstania. Ja nie zamierzam być z kimś z litości i żalu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2006-09-09 12:55:57
Temat: Re: Chorobliwa miloscwiadomość:edu7ol$1en5$...@n...ipartners.pl,
nadawca:Jonek
> Jestem w zwiazku z dziewczyna 2,5 roku, jestem jej pierwszym facetem,
> oboje mamy po 22 lat. Jednak od pewnego czasu uczucie z mojej strony
> słabło (myślę że ona to widziała), aż do momentu kiedy powiedziałem
> jej o tym (że nic do niej nie czuje) i skończyłem nasz związek. W tym
> momencie, dziewczyna się załamała, zaczęła mnie szantażować
> emocjonalnie (nie wiem czy umyślnie czy nie, raczej nie), płacze
> całymi dniami, mówi że się potnie, że już nigdy nikogo nie bedzie
> miała itp. Do mnie wydzwania jej matka i namawia mnie żebyśmy byli
> dalej razem (bo stały związek to sinusoida)... Wczoraj ona gdzieś
> wybiegła w straszną ulewę i jej nie było kilka godzin... Ja strasznie
> się o nią bałem i żeby ją (i siebie) uspokoić (jak się znalazła)
> powiedziałem jej że porozmawiamy jeszcze raz w 4 oczy.
>
> Wiem że źle zrobiłem znów to ciągnąc... Wiem że to ona potrzebuje
> psychologa/psychiatry, że strasznie emocjonalnie podchodzi do
> wszystkiego i taki ma po prostu charakter. Ale... co mam jej
> powiedzieć jak się spotkamy żeby znów gdzieś nie pobiegła, żebym nie
> musiał się bać że sobie coś zrobi itp. Co zaproponować... Ja nie
> widzę szans na dalszy związek. Ona widzi tylko mnie.
>
> J.
Zapytaj się Jej, czy nie zje z Tobą świeżej kupy.
O dziwo kobiety reaguja na takie pytanie obrzydzeniem i na pewno wtedy Cię
rzuci.
A jak powie że zje to przyślij ją do mnie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2006-09-09 13:15:00
Temat: Re: Chorobliwa miloscUżytkownik "Quasi" <q...@g...pl> napisał w wiadomości
news:educhc$g33$1@amigo.idg.com.pl...
> Jonek napisał(a):
>
> (ciach)
>
> Mmmm... To na swoj sposob ekstremalnie urocze. Znaczyc dla kogos az tyle,
> zwlaszcza dla kobiety. Ja na Twoim miejscu strasznie bym sie z tego cieszyl -
> nic tak nie podnosi samooceny niz bycie kochanym, oblakanczo kochanym. :-)
> Czy moze uwazasz sie za tak zajebistego goscia, ze sadzisz ze taki zaszczyt
> jak milosc kobiety nalezy Ci sie jak psu buda i nie robi on an tobie zadnego
> wrazenia?
>
>
> pozdrawiam
> Quasi
Mhmm....
http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,3595514.html
W tym artyku;le był podobny przypadek, ale na odwrót, to ona zostawiła jego.
Skończyło sie tragicznie.
Szkoda że tu opisano to tylko kilkoma słowami.
pozdrawiam,
yuki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2006-09-09 13:33:04
Temat: Re: Chorobliwa miloscYukichiro napisał(a):
> Mhmm....
> http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,50145,3595514.html
> W tym artyku;le był podobny przypadek, ale na odwrót, to ona zostawiła
> jego. Skończyło sie tragicznie.
Nie sadze, by odwrotna sytuacja byla mozliwa.
A tak BTW: jesli wolno spytac, bylas kiedys zakochana - kobieto?
pozdrawiam
Quasi
--
"Nothing in Biology Makes Sense Except in the Light of Evolution"
Theodosius Dobzhansky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2006-09-09 13:33:58
Temat: Re: Chorobliwa milosc> Zapytaj się Jej, czy nie zje z Tobą świeżej kupy.
> O dziwo kobiety reaguja na takie pytanie obrzydzeniem i na pewno wtedy Cię
> rzuci.
> A jak powie że zje to przyślij ją do mnie.
LOL a jak ma neta to podeslij ja na apd
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |