Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!new
sfeed.gazeta.pl!news.task.gda.pl!news.man.torun.pl!not-for-mail
From: "Peter" <j...@t...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Ciezki wybor
Date: Sun, 11 Apr 2004 10:56:35 +0200
Organization: TORMAN
Lines: 84
Message-ID: <c5b17v$ehj$1@flis.man.torun.pl>
NNTP-Posting-Host: host62-225.tvk.torun.pl
X-Trace: flis.man.torun.pl 1081673791 14899 158.75.225.62 (11 Apr 2004 08:56:31 GMT)
X-Complaints-To: u...@m...torun.pl
NNTP-Posting-Date: 11 Apr 2004 08:56:31 GMT
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:265053
Ukryj nagłówki
Witam !
Nie będę nie rozpisywał tylko przejde od razu do sedna sprawy.
35 lat na karku i życie przewala się do góry nogami.
10 lat temu założyliśmy rodzinę. Kochałem swoją żonę. Szczerze. Mamy dwójkę
dzieci. Było pięknie, wspaniale. Myślę, że kocham ją dalej, nie mogę tego
powiedzieć jednoznacznie. Boję się czy to przypadkiem nie jest przywiązanie.
Życie się przewala do góry nogami niestety z powodu drugiej kobiety. Nie,
nie mam kochanki. Nic z tych rzeczy.
Małe wprowadzenie. 16 lat temu zacząłem pracować. Wtedy mając 19 lat
poznałem w pracy pewną kobietę - starszą ode mnie o 5 lat. Kobietę piękną,
inteligentną, czułą i delikatną. Były głupie, szczeniackie podchody, kwiaty
bez okazji, wyczekiwanie na przystanku i aranżowanie przypadkowych spotkań.
Szalałem za nią. W końcu zdecydowałem się zaprosić ją do kawiarni. I tam
przy bliższym kontakcie - czar prysł. Okazała się niedostępna, nie
pozostawiła mi żadnych złudzeń. Po prostu byłem za młody.
Niestety musiałem pogodzić się z losem. Po trzech latach poznałem swoją
aktualną żonę. To była moja pierwsza prawdziwa dziewczyna. Przedtem nie było
żadnej. Być może jestem ewenementem, ale tak było. W tzw. międzyczasie
odszedłem z pracy. Udało się jakoś zapomnieć.
2 lata potem był ślub. Po 3 latach pierwsze dziecko, a 4 lata temu urodziło
nam się drugie. Było pięknie, wspaniale. Dogadywaliśmy się znakomicie.
Mówiąc krótko byliśmy dobraną parą. Żona do dziś jest wspaniałą kobietą,
kochającą mnie, dzieci. Dbającą o dom.
Lecz niestety 2 lata temu coś pękło. W domu zaczęło brakować rodzinnej
atmosfery. Zastępował ją coraz częściej chłód. Zaczęliśmy coraz mniej do
siebie mówić. Coraz częściej nasze rozmowy kończą się kłótnią. Teraz
praktycznie jest to nagminne. Jesteśmy znudzeni sobą ? Wpadliśmy w rutynę ?
Na pewno musi być powód tylko, że ja nie wiem jaki. Nie wiem lub nie chcę
widzieć. Zresztą nie raz próbowałem z żoną o tym rozmawiać, efekt - kłótnia.
Czasem wywołana przeze mnie czasem przez żonę. Nie potrafimy konstruktywnie
porozmawiać.
Tak się złożyło, że firma, w której pracowałem splajtowała. Wróciłem do
poprzedniej firmy. Kobieta, za którą kiedyś szalałem pracuje tu nadal.
Patrzę dziś na nią inaczej, dojrzalej. Na pewno z powodu wieku. Zresztą ona
również traktuje mnie inaczej, też poważniej. Lecz z dystansem, zapewne
pamiętając stare czasy.
Nie potrafię przejść koło niej obojętnie. Na szczęście nie pracuję z nią w
jednym biurze, jesteśmy na osobnych piętrach, ale widzimy się kilka razy
dziennie. Jak tylko ją widzę wpadam niemal w euforię. W pracy jestem pełen
humoru, cały w skowronkach. W domu jestem zamknięty, milczący. Próbujemy z
żoną rozmawiać, ale jak zwykle nasze rozmowy kończą się kłótnia. Mimo
wszystko zależy mi cholernie na żonie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Ale z drugiej strony myślę o tamtej. Wiele razy myślałem, aby powiedzieć
żonie co mi naprawdę jest, o czym myślę. Ale po pierwsze nie chcę jej
skrzywdzić - ona mnie szczerze kocha, a po drugie boję się jej reakcji. Tak,
wiem jest to tchórzostwo, ale nie potrafię się przemóc.
Najlepiej chciałbym aby obie były przy mnie przez cały dzień, ale to jest
oczywiście kompletnie niemożliwe. Co prawda w pewnym stopniu tak jest,
ponieważ razem żoną pracujemy w jednej firmie. Wiec w godzinach pracy mam
żonę i tamtą kobietę.
Wiem że zachowuję się dziwnie jak na 35-letniego faceta, ale ten problem
mnie przerasta. Nie chce krzywdzić żony, dzieci. Nie jestem osobą
gruboskórna, jeśli by tak było to z pewnością bym dawno od żony odszedł. Ale
nie jest mi ona osobą obojętną.
Nie wiem co robić ? Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji jak ja ?
Peter
|