Data: 2004-09-29 13:00:47
Temat: Czy warto kochac nieprzyjaciol
Od: "Cyprian K.Peterka" <c...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Nieprzyjaciel to niekoniecznie zaraz wrog, ktory czyha na nasze zycie, aby
nas zgladzic.
"Nie-przyjaciel" to kazdy czlowiek, ktory w danej chwili jest do nas
negatywnie wewnetrznie nastawiony, ktory krytykuje nasze postepowanie,
zachowanie i nasze slowa.
"Byc nie-przyjacielem" nie znaczy wcale, ze jest sie nim na zawsze.
Jest to cecha zmienna.
Konkretny czlowiek, ktorego znamy, moze jednego dnia byc takim własnie
naszym "nie-przyjacielem", innego dnia zas moze przeksztalcic sie w
"przyjaciela".
Jezeli dostrzegam wokol siebie "nie-przyjaciol", jesli narazony jestem na
krytyke osob bliskich, ich nieprzyjazne zachowanie, czyny lub słowa, to
znak, ze cos niedobrego dzieje sie w moim wlasnym wnetrzu, w mojej wlasnej
duszy.
Przeciez na zewnatrz widze zawsze obraz siebie samego!
Swiat zewnetrzny jest przeciez lustrem dla mej duszy, a przynajmniej ten
fragment, ktory bezposrednio do mnie przylega, ktorego percepuje.
Zaistnienie w tym zewnetrznym swiecie jakiegokolwiek "nie-przyjaciela" moze
byc wiec sygnalem, zwiastunem jakiejs dreczacej mnie choroby duszy (lub
ciala).
Zewnetrzny "nie-przyjaciel" jest oznaka jakiegos wewnetrznego
"nie-przyjaciela", byc moze nawet jakiejs choroby.
Aby zwalczyc te chorobe, zniszczyc ja w zarodku, nie ma innej ani lepszej
metody, jak "pokochac nie-przyjaciela", pokochac - bo to w koncu czastka
mnie samego, jakas moja chora czastka, ktora wymaga wielkiej troski i
milosci.
Zwrocmy uwage, ze ta wlasnie zasada "milowania nieprzyjaciol" i
"nadstawiania drugiego policzka" jest cala istota i sednem rzeczywistego
chrzescijanstwa, ze tego wlasnie nauczał Jezus, ktory takie rady dawal i
czynem udowodnil swoja wiernosc tym zasadom, idac na smierc krzyzowa za
wszystkich ludzi, a wiec rowniez za tych, ktorzy go wlasnie krzyzowali,
czyli za "nieprzyjaciol".
I o nich powiedzial: "Panie, wybacz im, bo BO NIE WIEDZA CO CZYNIA".
Kiedy objawia ci sie jakis nowy "nie-przyjacaciel" to znak, ze w tobie samym
cos szwankuje, niedomaga.
Kiedy uda ci sie przemienic nieprzyjaciela w przyjaciela - opanujesz grozne
ognisko chorobowe w samym sobie.
Milosc "nieprzyjaciol" oznacza odrzucenie wszelkiej nienawisci, pogardy,
checi zemsty, chowania urazy i tym podobnych naturalnych (czlowieczych)
odruchow.
Dlaczego powinnismy je odrzucic?
Bo nienawisc do kogokolwiek NA ZEWNATRZ jest w istocie NIENAWISCIA DO SIEBIE
samego, jest nienawiscia do zewnetrznego reprezentanta, nosiciela, naszej
wewnetrznej cechy wlasnej.
Wazne sa skutki naszych dzialan.
Skoro zewnetrzny widzialny swiat jest wierna kopia (odciskiem) mojej duszy,
zatem kazdy czyn, wykonany wzgledem dowolnej osoby, jest w sumie i tak aktem
oddzialywania na samego siebie.
Pomagajac innym - pomagam sobie.
Ale to nie jest u mnie pusty frazes, to nie jest jakies "pobozne zyczenie",
czy moje subiektywne odczucie, lecz pewien natychmiastowy automatyzm,
ktorego mechanizm objasnialem w swoich poprzednich postach.
Czyn wykonywany "do zewnatrz" jest jednaczesnie, w tym samym momencie,
wykonywany do wewnatrz.
Bo prawdziwe "wewnatrz" jest ":na zewnatrz", bo prawdziwa dusza czlowieka
jest na zewnatrz niego.
CKP
|