« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-01-11 10:51:15
Temat: DermatolodzyZastanawia mnie coś takiego. Czasami chodzę to pewnej przychodni
dermatologicznej w byłym mieście wojewódzkim. Klimaty typu że nagle łuszczy
mi się skóra na rękach, albo mam jakieś wypryski/przebarwienia, względnie
coś zaczyna swędzieć itd - no zdarza się każdemu czasami. Zasadniczo nie
czuję się wtedy umierający, ale chcę to jakoś wyjaśnić. Problem jest taki,
że niezależnie, do którego lekarza w tej przychodni akurat trafię, to mam
wrażenie, że nikt mnie tam nie bada rzetelnie. Pani doktor (same kobiety)
ogląda zmianę, kiwa głową, mówi że to tak bywa, po czym wypisuje mi na chybił
trafił (jak Boga kocham, takie mam wrażenie patrząc na ich miny, kiedy piszą ;)
jakiś lek i daje mi receptę ze słowami 'no, to pan spróbuje to, jeśli się nie
poprawi za dwa tygodnie, to pan przyjdzie i zobaczymy'. :) Pytania typu 'a co
to jest, grzybica? Uczulenie? Bakteryjne/wirusowe?' uzyskują odpowiedź 'no wie
pan, wszystko może być'. Scenariusz jest tak typowy, że po kilku wizytach mogę
określić, co będzie się działo na kolejnej, słowo po słowie i gest po geście.
Problem czasem przechodzi, czasem nie, wtedy idę i dostaję inny lek metodą
chybił-trafił. Ogólnie słabo odbieram powiązanie między wizytami, a
ustąpieniem dolegliwości. Co ciekawsze, moja znajoma też tam czasami chodzi
i w pewnym momencie zgadaliśmy się, że mamy identyczne wrażenie!
I teraz zastanawiam się, czy taka sytuacja występuje, bo:
* takie są możliwości diagnostyki w dermatologii
* takie są standardy diagnostyki w polskiej publicznej służbie zdrowia w
mało poważnych przypadkach ($$$)
* przychodnia lub lekarze są kiepscy
Hmmm?
--
Samotnik
www.zagle.org.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |