Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Empatia(?)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Empatia(?)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-12-07 17:26:36

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Kasia" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


. Dlatego tak wazne jest w psychoterapii samo mowienie o
> tym czego sie doswiadcza i odczuwa. Samo mowienie pomaga. Pod warunkiem,
ze
> poczujemy sie nie tylko wysluchani, ale tez zrozumiani - tez w sensie
> emocjonalnym.

Tak, to bardzo wazne, zeby ktos do kogo sie mowi o swoim cierpieniu potrafil
sluchac. Sztuka sluchania jest bardzo trudna sztuka, ale jakze przydatna.
Uczucie, ze komus ulzylo, bo umialam go wysluchac jest takie cudowne. Ten
ktos sie cieszy, ze wyrzucil z siebie niepokoje, frustracje, inne uczucia,
wygadal sie, a ja jestem radosna, ze bylam mu przydatna. Nie ma gorszego
odczucia, jak to, ze nie jest sie potrzebnym, Stad u ludzi starszych chec
pomagania za wszelka cene (wystarczy przyklad kazdej babci, czy dziadka)
Pozdarwiam, Kasia

acha, a do tego, zeby umiec kogos ODPOWIEDNIO wysluchac, przydatna jest
empatia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-12-07 18:12:00

Temat: Re[2]: Empatia(?)
Od: b...@p...onet.pl (boreckixxx) szukaj wiadomości tego autora




Cześć iwonciak, 2000-12-06, 16:55, piszesz:

> Ach te pojecia psychologiczne. Kazdy moze wypelnic je inna trescia.

Empatia - wczuwanie się w przeżycia innej osoby, wywoływanie u siebie
podobnych uczuć.
EP PWN

Pozdrawiam!
--
boreckixxx


--
Archiwum grupy dyskusyjnej pl.sci.psychologia
http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-07 18:31:46

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...promail.pl> szukaj wiadomości tego autora

...
zelig9 zakończył był wielce pouczający dialog na temat empatii
w news:206f.00000002.3a2f9a58@newsgate.onet.pl... :))

> > przemyślałem i dostosuję się na tyle na ile to zrozumialem ok? :))
> > Jacek
> > Teraz poprawie sie i bede wycinala wszystko co sie da :)
> > Iwona
>
> Dziekuje Wam
> --
> Zelig9

I ja Wam gorąco dziękuję gdyż u nas te modemy... panie...jakies zupełnie do niczego
są...
A rachunki coraz to większe i hrabia coraz bardziej marsowy się robi... !!!
Znów nas odetnie i co to będzie!?

Steerpik
z G-ghast
~~~~~~~


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-08 11:58:22

Temat: Re: Empatia(?)
Od: <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

A ja uparta bede i stwierdze po raz wtory, ze empatia to empatia a pomaganie to
pomaganie. Ot co. Zgodze sie, ze czlowiek empatyczny chetnie sluzy pomocna
dlonia, ale to juz nie miesci sie w definicji empatii.
I zgadzam sie, ze emaptia jest dobrem jakich malo...
empatyczne pozdrowienia
iwonciak


czesc wszystkim
> :)
> prawde mowiac jestem pierwszy raz na liscie dyskusyjnej, wiec mam nadzieje,
> ze nie zrobie jakiegos nietaktu... (np zle cos przesle lub przywitam nie w
> tym miejscu) nic to kiedys musi byc pierwszy raz :), w kazdym razie wszelkie
> uwagi mile widziane
> co do empatii, to mysle jednak, ze jej definicja wykracza znacznie poza
> tylko odczuwanie... wydaje mi sie, ze jezeli ktos juz ma taka wrazliwosc, ze
> potrafi "wcielic sie" w drugiego czlowieka, to jednoczesnie bedzie staral
> sie w jakis sposob pomoc.
> Tyle ze trzeba uwazac na jedna rzecz - mozemy tylko wyobrazic sobie to co
> czuje dana osoba - ale tak naprawde to chyba raczej wrzucamy siebie w
> centrum wydarzen, w ktorych ktos tkwi i mozemy odbierac je nieco inaczej a
> wiec i inaczej widziec ewentualna pomoc.
> Bardzo prosty przyklad - jesli cos zlego spotka kobiete (tu bede
> generalizowal) to w 90% przypadkow pomoc bedzie polegala na samym
> wysluchaniu jej (ewentualnie przytuleniu) z facetem sprawa bedzie wygladac
> inaczej. A to jest tylko podstawowy podzial (kob - mezcz).
> W kazdym razie empatia kojarzy mi sie wylacznie z dobrem. Wszystkie ze
> znanych mi osob, ktore choc chwile zastanowia sie (a wiec nawet nie odczuja)
> nad tym co poczuje druga osoba w wyniku ich dzialania, to ludzie
> przyciagajacy do siebie mnostwo przyjaciol, a wiec lubiani.
> :)
> pozdrawiam
>
>


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-09 01:58:23

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Agape" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Aleksander Wysocki <o...@p...wp.pl> wrote in message
news:90pbqs$gkl$1@news.tpi.pl...

> Dobra. Jeszcze raz, z innej strony.
> Zdawanie sobie sprawy z emocji, ktore rzadza w danej chwili
> drugim czlowiekiem nijak sie ma do wspolodczowania.

Rzeczywiscie sa to rozne zjawiska.

> Jesli wiem, ze ktos czuje sie wesolo, to wiem o tym.
> Jesli widze, ze komus jest smutno, to widze to.
> Jesli wiem, ze ktos ma wyrzuty sumienia, jest zazdrosny albo co jeszcze
> to wiem to i nic wiecej.
>
> I teraz duzo zalezy jaki stosunek odczuwam do tej osoby.
(...)
> Postawilbym teze, ze nie ma czegos takiego, jak wspolodczuwanie!

Nietrudno taka teze obalic.
Empatia nie polega na wiedzy i dostrzeganiu czyichs emocji, a w kazdym razie
nie tylko na tym. Empatia jest przede wszystkim chwilowa przynajmniej
rezygnacja z zaabsorbowania soba, swoim "ja" i zastapieniu go przez jakies
"ty", na wejsciu w skore tej osoby. Staramy sie wszystko co widzimy w
drugiej osobie i jej sytuacji odbierac tak jakby odnosilo sie do nas.
Gdyby bylo tak jak mowisz, ze wszystko opiera sie na wiedzy i jesli
wywoluje w nas jakies emocje to sa to nasze osobiste emocje, to jak wyjasnic
np. taki fakt: Dorosly czlowiek w bezpiecznym pokoju, ogladajac horror nie
tylko zgaje sobie sprawe, ze glowny bohater sie boi, ale SAM tez sie potrafi
bac. A przeciez nic mu nie zagraza. To znaczy ze nie tylko rozumie bohatera
filmu (bo wtedy moze czulby litosc, sympatie albo cokolwiek), ale
wspolodczuwa to samo co on, choc moze w mniejszym natezeniu. Odbiera to co
przytrafia sie bohaterowi, tak jakby przytrafialo sie jemu. U doroslych
zazwyczaj jest to proces dowolny. Chociaz nie zawsze. Niektorzy nie potrafia
uruchomic w tej sytuacji empatii (nie moga bac sie horroru, chocby chcieli).
Niektorzy nie potrafia zatrzymac empatii, np. niektore kobiety (czyli nie
moga sie nie bac).

> Tego sie nie kontroluje - to jest.

A jednak do pewnego stopnia mozna to kontrolowac - jw.

> Jesli "widzisz" stan emocjonalny drugiej osoby przez postrzeganie
> tego, co sie dzieje z druga osoba i jej otoczeniem,
> to moga powstac w Tobie jakies emocje
> ale to beda Twoje wlasne emocje.

to skad sie bierze strach przy braku obiektywnego zagrozenia i przy pelnej
swiadomosci tego braku?

Pozdrawiam
Agape (Marcin Ł)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-09 15:51:30

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Aleksander Wysocki" <o...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Agape wrote in message <90odkm$ava$1@news.tpi.pl>...

>> >> bardziej. Towarzyszenie komus w takich uczuciach zmniejsza wiec bol.
>Obok
>> >> drugiego czlowieka ktory nas rozumie i wspolodczuwa to co my, da sie
>> >zniesc
>> >> o wiele wiecej.
>> heh! a moze tak po prostu nie "cierpiec"?
>> mozesz mu byc wdzieczny i doceniac (intencje lub faktyczne dzialania)
>> ale jakim cudem zmniejszasz to swoje "cierpienie"?
>
>
>Nie chodzi mi o pomoc w sensie zrobienia czegos, ale wlasnie o
towarzyszenie
>komus kto cierpi. Towarzyszenie, ktore rozumiem jako wnikniecie w swiat

>domaga sie ekspresji. Cierpienie nie wyrazone na zewnatrz w pewnym sensie
>"rosnie" w czlowieku tak jak balon. Mozliwosc ekspresji jest jak
spuszczenie
>powietrza z tego balona. Ale do tego potrzebny jest drugi czlowiek, ktory
>ten balon przekluje. Dlatego tak wazne jest w psychoterapii samo mowienie o
>tym czego sie doswiadcza i odczuwa. Samo mowienie pomaga. Pod warunkiem, ze
>poczujemy sie nie tylko wysluchani, ale tez zrozumiani - tez w sensie
>emocjonalnym. A do tego potrzebna jest empatia, umiejetnosc poczucia na
>sobie stanu emocjonalnego drugiego czlowieka.

Hm. dobrze. Mowienie. Ale jak to dziala?
Niedawno jechalem stopem z jednym Holendrem - kierowca ciezarowki.
Facetowi az trzesly sie rece z "cierpienia" mowil, ze sypia tylko dwie
godziny
dziennie. Mialem lekkiego cykora z nim jechac. Poza tym inny fakt, ze facet
wozil chemikalia. Ale do rzeczy. Faceta rzucila zona. Zreszta znalaz ja
przez agencje matrymonialna.
Polka. Facet walczyl o prawo kontaktu z dzieckiem nie wiedzac przy tym czy
to jego wlasne.
No i tego typu historie. Od dluzszego czasu facet nie myslal o niczym innym.
Zaczalem z nim "filozofowac" na temat jezyka - rozmawialismy sie po
angielsku.
Z jezyka na temat znaczen przekazywanych przez jezyk, wolnosci ludzi itepe
itede.
Wcale nie rozmawialismy o tym co ktorys z nas czuje!
Rozmowa pomogla mu w wyjscia z "zakletego kregu" mysli o jednym i tym samym.
Uspokoil sie, potem na postoju spal smacznie i dlugo (jak mowil).
Zauwaz ze rozmowa nie polegala na drazeniu, coz to takiego on czuje,
tylko na uspokojeniu tego fragmentu sieci nerwowej, ktory mial bardzo silne
powiazania emocjonalne. Emocje powoduja zmiany w organizmie jak
pocenie, bicie serca, "sciskanie w dolku" (jakas grupa miesni), zwezanie sie
naczyn itp.
Ludzie czujac takie historie wpadaja w panike. A panika polega na krazeniu w
glowie
jednej i tej samej mysli. W tym przypadku jego aktualnego zyciowego
problemu.
To ze go rozumialem, to nie znaczy ze wspolczulem. Bylo mi w pewien sposob
przykro, zal,
ale rowniez cien zniecierpliwienia, ze nie potrafi facet sie z tego wydobyc.
Jego sytuacja dla mnie nic nie znaczyla. To ze z nim rozmawialem to wcale
nie mialo
w zamiarze pomocy mu. Bylem swiadom, ze pomagam mu, bo widzialem jak sie
ozywil.
Ale po prostu rozmawialismy i tyle. Poprzedni temat mnie juz
wkurzal (czuj sie tu przyjemnie, jak Ci ktos serwuje pranie swojego zycia)
To ze znalezlismy inny temat, na ktory moglismy pogadac, a jednoczesnie
do ktorego mozna przejsc z wielu innych tematow pomoglo mu sie oderwac.
W ten sposob jakby rozbijasz koleczko - cykl mysli i przechodzisz do innych
tematow.
Podejrzewam, ze jakbym wykazal jakas "empatie" i wpadl w podobny stan
do jego, to nie pogadalibysmy i rezultat bylby gorszy!!!
Oczywiscie mozna by wziac jako temat opisywanie uczuc, ale to taki sam
temat,
jak kazdy inny, pod wzgledem abstrakcyjnosci, z tym, ze powoduje tylko
rozszerzenie
"koleczka" a nie rozerwanie.
Oczywiscie trzebaby to rozrywanie trenowac dlugo i znajdowac sciezki do
przechodzenia
z krytycznej mysli do innych. Sciezki sie utrwalaja, polaczenia wzmacnaja
itd.
Na tym polega psychoterapia.
Druga osoba moze pomoc w tym konsekwentnym budowaniu "drog myslenia",
bo nie ma tego kolowrotka w glowie. Zadna "empatia" nie jest potrzebna.
Mozna tez radzic sobie bez innych osob - radio, ksiazki, albo wlasny rozum
;-)

Postawilbym teze ze "cierpienie" nie istnieje. Ludzie je sobie przypisuja
krazac myslami wokol pojecia "cierpienie" (abstrakcyjnego zreszta).

Ufff. Napisalem dluga epistole. Ktos ja w ogole przeczyta?

Olek






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-09 16:24:26

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Aleksander Wysocki" <o...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Agape wrote in message <90s49b$4m8$1@news.tpi.pl>...

>> Jesli wiem, ze ktos czuje sie wesolo, to wiem o tym.
>> Jesli widze, ze komus jest smutno, to widze to.
>> Jesli wiem, ze ktos ma wyrzuty sumienia, jest zazdrosny albo co jeszcze
>> to wiem to i nic wiecej.
>>
>> I teraz duzo zalezy jaki stosunek odczuwam do tej osoby.
>(...)
>> Postawilbym teze, ze nie ma czegos takiego, jak wspolodczuwanie!
>
>Nietrudno taka teze obalic.
zobaczymy! bede bronil! ;-)

>Empatia nie polega na wiedzy i dostrzeganiu czyichs emocji, a w kazdym
razie
>nie tylko na tym. Empatia jest przede wszystkim chwilowa przynajmniej
>rezygnacja z zaabsorbowania soba, swoim "ja" i zastapieniu go przez jakies
>"ty", na wejsciu w skore tej osoby. Staramy sie wszystko co widzimy w
>drugiej osobie i jej sytuacji odbierac tak jakby odnosilo sie do nas.

Nie do konca.
W tym momencie widze dwa mechanizmy generacji takich emocji.
Jeden polega na utworzeniu protagonisty, na ktorym nam zalezy,
w przeciwienstwie do antagonisty, ktorego nie lubimy.
Jesli protagonista znajduje sie w niebezpieczenstwie boimy sie o niego
nie odczuwajac _jego strachu_. Zauwaz, ze jak antagonista jest
w niebezpieczenstwie, to sie rozluzniamy.
Drugi mechanizm polega na ztworzeniu wrazenia "jest niebezpiecznie"
Calkowicie bezosobowego. Widzimy, ze ktos sie boi, widzimy sytuacje
w ktorej nalezy sie bac, wiec skoro jest niebezpiecznie, to sie boimy.

> Gdyby bylo tak jak mowisz, ze wszystko opiera sie na wiedzy i jesli
>wywoluje w nas jakies emocje to sa to nasze osobiste emocje, to jak
wyjasnic
>np. taki fakt: Dorosly czlowiek w bezpiecznym pokoju, ogladajac horror nie
>tylko zgaje sobie sprawe, ze glowny bohater sie boi, ale SAM tez sie
potrafi
>bac. A przeciez nic mu nie zagraza.
Tak. wlasnie. Bohater to protagonista, o ktorego sie boimy.
Ale jesli na filmie bedzie sytuacja, ze wiadomo, ze nie ma sie czego bac,
natomiast bohater sie boi (bo jest przekonany, ze jest w niebezpieczenstwie)
to bedziesz to traktowal na luzie.
Zauwaz, ze na filmach buduje sie sympatie do bohatera.
Nawet na takim "Szeregowcy Ryan'ie" cala jatka nie zaczyna sie na starcie,
ale jest poprzedzona minuta, w ktorej plyna na swoich barkach desantowych,
przedstawiaja emocje (zdenerwowanie, podniecenie) - przez te minute
zdazylo sie juz wyksztalcic pojecie kto jest protagonista (alianci, a nie
niemcy na brzegu
ktorych w ogole nie widac).
Jakbys wszedl od razu na scene jatki, to wrazenie byloby duzo mniejsze!
Wchodzilby w gre tylko drugi mechanizm: "jest niebezpiecznie".
A niektorzy po prostu byliby zniesmaczeni i wyszliby z kina.



>zazwyczaj jest to proces dowolny. Chociaz nie zawsze. Niektorzy nie
potrafia
>uruchomic w tej sytuacji empatii (nie moga bac sie horroru, chocby
chcieli).
>Niektorzy nie potrafia zatrzymac empatii, np. niektore kobiety (czyli nie
>moga sie nie bac).
Przedwczoraj bylem na horrorze i kino sie smialo. Tak jak i ja.
Przez moment sytuacja wydawala sie straszna, ale poczulem
jak jest cudaczna i mnie rozbawila. Nie wiem kto sie pierwszy w kinie
rozesmial, ale inni natychmiast podchwycili taka interpretacje... ;-)

Poza tym bylem ostatnio drugi raz na "zagubionej autostradzie".
Wszystko bylo dla mnie jasne i sztuczki Lyncha nie wywolaly
we mnie emocji, tylko zaciekawienie, jakich to sztuczek uzywa!
Po pewnym czasie przez moment uleglem znudzeniu!

A co do tego, czy niektorzy sie boja horrorow. Zauwaz, ze horrory
duzo lepiej sie oglada w kinie, a nie w telewizji.
W kinie jest ciemno, nie ma reklam czajnika w kuchni, gazety na stole itp.
Mozesz wyjsc do ubikacji, wrocic i spytac sie, "co sie dzialo"

>> Tego sie nie kontroluje - to jest.
>A jednak do pewnego stopnia mozna to kontrolowac - jw.
tu sie czesciowo zgodze.
jesli osoba nie jest bliska lub znamy sytuacje tak, ze wiemy,
ze sytuacja moze byc inaczej pojmowana, nie tak zle
to mozemy latwo przejsc na inne sciezki myslenia i nie odczuwamy
takich emocji.
a jesli sytuacja nas dotyczy to prawdopodobienstwo "oderwania sie"
jest mniejsze (aczkolwiek zgadzam sie, ze mozliwe)

>to skad sie bierze strach przy braku obiektywnego zagrozenia i przy pelnej
>swiadomosci tego braku?

teraz juz wiesz?

Olek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-10 14:50:43

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Agape" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Aleksander Wysocki <o...@p...wp.pl> wrote in message
news:90tnce$h0j$2@news.tpi.pl...
> Nie do konca.
> W tym momencie widze dwa mechanizmy generacji takich emocji.
> Jeden polega na utworzeniu protagonisty, na ktorym nam zalezy,
> w przeciwienstwie do antagonisty, ktorego nie lubimy.
> Jesli protagonista znajduje sie w niebezpieczenstwie boimy sie o niego
> nie odczuwajac _jego strachu_. Zauwaz, ze jak antagonista jest
> w niebezpieczenstwie, to sie rozluzniamy.
> Drugi mechanizm polega na ztworzeniu wrazenia "jest niebezpiecznie"
> Calkowicie bezosobowego. Widzimy, ze ktos sie boi, widzimy sytuacje
> w ktorej nalezy sie bac, wiec skoro jest niebezpiecznie, to sie boimy.

Ja wcale nie twierdze, ze takie mechanizmy nie istnieja. Nie sa to jednak
jedyne mechanizmy. Jednak to co napisales o protagoniscie i antagoniscie
zgadza sie z mechanizmami wzbudzenia empatii. Tyle, ze takie typy bohaterow
mozna wyroznic nie tylko na zasadzie istnienia sympatii, lub jej braku. Z
protagonista oprocz sympatii, laczy nas jakas wspolnota doswiadczen, ktora
zakladamy (moze byc faktyczna lub urojona). Dzieki temu dopiero potrafimy
wyobrazic sobie, ze znajdujemy sie na jego miejscu i mozemy wspolodczuwac.
Mozemy jakos odtworzyc sobie jego swiat wewnetrzny: cele, wartosci, motywy
itp i poniewaz sa one w kilku punktach zbiezne z tym co sami mamy wewnatrz,
mozemy przypisac je sobie wszystkie roboczo na pewien czas. Duzo trudniej to
zrobic z antagonista, bo jego swiat wewnetrzny jest tak rozny od naszego, ze
musielibysmy zupelnie przestawic nasze wartosci, motywy itp. , zeby odczuc
to co on odczuwa. To wiaze sie z ogromnym wysilkiem i oporem naszej
osobowosci, a wiec zwykle tego nie robimy. Cos tam wyobrazamy sobie na temat
tego bohatera, ale nie staramy sie z nim empatyzowac.

> Tak. wlasnie. Bohater to protagonista, o ktorego sie boimy.

Tylko, ze jesli ten bohater sam nadzieje sie na szable, to sami mozemy
syknac "z bolu". To daleko wykracza poza strach o niego.

> Zauwaz, ze na filmach buduje sie sympatie do bohatera.
> Nawet na takim "Szeregowcy Ryan'ie" cala jatka nie zaczyna sie na starcie,
> ale jest poprzedzona minuta, w ktorej plyna na swoich barkach desantowych,
> przedstawiaja emocje (zdenerwowanie, podniecenie) - przez te minute
> zdazylo sie juz wyksztalcic pojecie kto jest protagonista (alianci, a nie
> niemcy na brzegu
> ktorych w ogole nie widac).

Ale to jest cos wiecej niz budowanie sympatii. To jest budowanie pewnej
wspolnoty przezyc, doswiadczen, wyobrazasz sobie, ze plyniesz w tej barce
razem z nimi, chociaz tak jak mowilismy zalezy to od decyzji. Mozna w to
wejsc, mozna obserwowac z boku.

> Jakbys wszedl od razu na scene jatki, to wrazenie byloby duzo mniejsze!
> Wchodzilby w gre tylko drugi mechanizm: "jest niebezpiecznie".
> A niektorzy po prostu byliby zniesmaczeni i wyszliby z kina.

No wlasnie, scena wojenna. Mam wrazenie, ze jednak mniejszy strach mozna
odczuwac widzac sceny batalistyczne, gdzie trup sciele sie masami (a wiec
niebezpieczenstwo jest daleko wieksze, niz na horrorze, gdzie jest jeden
bohater walczacy (nawet z powodzeniem) z roznymi koszmarkami. Moze wlasnie
tak jest dlatego, ze w tym drugim przypadku mamy wiekszy dostep do przezyc
psychicznych bohatera, widzimy jego emocje w najazdach kamery latwiej nam
jest sie wczuc w niego.

> Przedwczoraj bylem na horrorze i kino sie smialo. Tak jak i ja.

Smiech jest typowa reakcja rozladowujaca napiecie. Kiedy nie zgadzamy sie
wewnetrznie na empatie, smiech powoduje, ze mozemy calkowicie sie
zdystansowac od bohatera.

> A co do tego, czy niektorzy sie boja horrorow. Zauwaz, ze horrory
> duzo lepiej sie oglada w kinie, a nie w telewizji.
> W kinie jest ciemno, nie ma reklam czajnika w kuchni, gazety na stole itp.
> Mozesz wyjsc do ubikacji, wrocic i spytac sie, "co sie dzialo"

Masz racje, to wszystko skupialoby nas z powrotem na naszym swiecie, na
naszych potrzebach itp, lub jak przy reklamach proponowaloby jeszcze inny,
trzeci swiat. W kazdym razie przerywaloby empatie z bohaterem.

Mam jeszcze jeden przyklad, chyba bardziej wyrazisty - dotyczy emocji
pozytywnych. Sa takie filmy, ktore sa krecone ze specjalnym ukierunkowaniem
na kobieca zdolnosc do empatii. Chodzi o telenowele i melodramaty. Zauwaz,
ze wiekszosc ujec w takich filmach to moga byc zblizenia ludzkich twarzy
odczuwajacych jakies emocje. Przesledzmy taka reakcje. Dziewczyna oglada
film w ktorym kochankowie po dlugich przejsciach wreszcie moga byc ze soba i
spotykaja sie razem po x latach (typowy motyw). On placze ze szczescia, ona
placze ze szczescia, dziewczyna TEZ placze ze szczescia (!) Dlaczego?
Przeciez to skrajna reakcja. Gdyby dziewczyna po prostu czula sympatie do
bohaterki, to jej szczescie wzbudziloby radosc, zadowolenie, moze by sie
usmiechnela. Ale sek w tym, ze ona utozsamia sie z bohaterka, przez chwile
czuje to samo szczescie co ona i wlasnie po to, zeby to poczuc usiadla w
ogole przed telewizorem. Chciala przezyc ta milosc razem z bohaterka.
Zreszta mnostwo jest kobiet, szczegolnie starszych, ktore nie moga sie
uwolnic od zycia swoich bohaterow z telenoweli. Dlatego telenowele sa tak
dlugie. Ciezko sie rozstac z bohaterami, z ktorymi sie utozsamiamy.

Pozdrawiam
Agape (Marcin Ł)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-10 15:16:05

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Agape" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Aleksander Wysocki <o...@p...wp.pl> wrote in message
news:90tnc1$h0j$1@news.tpi.pl...

> Podejrzewam, ze jakbym wykazal jakas "empatie" i wpadl w podobny stan
> do jego, to nie pogadalibysmy i rezultat bylby gorszy!!!
> Oczywiscie mozna by wziac jako temat opisywanie uczuc, ale to taki sam
> temat,
> jak kazdy inny, pod wzgledem abstrakcyjnosci, z tym, ze powoduje tylko
> rozszerzenie
> "koleczka" a nie rozerwanie.
> Oczywiscie trzebaby to rozrywanie trenowac dlugo i znajdowac sciezki do
> przechodzenia
> z krytycznej mysli do innych. Sciezki sie utrwalaja, polaczenia wzmacnaja
> itd.
> Na tym polega psychoterapia.
> Druga osoba moze pomoc w tym konsekwentnym budowaniu "drog myslenia",
> bo nie ma tego kolowrotka w glowie. Zadna "empatia" nie jest potrzebna.

Na tym nie polega psychoterapia. Jednak w tym przypadku, ktory opisujesz
pewnie bylo to jedyne co mozna bylo zrobic. Jednak to o czym piszesz, zmiana
nawykowych skojarzen i drog myslenia to dzialanie bardzo dorazne. Problem
nadal istnieje i ma sie dobrze, tyle ze klient odczuwa ulge, bo jego
swiadomosc chwilowo go nie obejmuje. Oczywiscie mozna go warunkowac
konsekwentnie na inne myslenie i odcinac drogi skojarzeniowe do problemu
(czyli pomuc mu go wyprzec do nieswiadomosci), ale to tylko przedluzy okres
pozornego spokoju. Pozornego, bo ten problem bedzie nadal oddzialywal na
zycie tego czlowieka, a sila tego oddzialywania moze nawet rosnac w czasie.
Zreszta ludzie chetnie sami wypieraja takie problemy, co daje poczucie ulgi,
ale ten problem moze potem scigac ich latami. Dobrym przykladem sa kobiety
doswiadczajace przemocy seksualnej w dziecinstwie. Pozniej moga o tym
skutecznie "zapomniec" i myslec, ze nic sie nie wydarzylo. Tylko okazuje
sie, ze nie maja do siebie szacunku, czuja sie nic nie warte, nie moga w
doroslym zyciu stworzyc udanego zwiazku, nie ufaja ludziom i nie wiedza
dlaczego tak sie dzieje. Czasem zapadaja na choroby psychiczne wiele lat
pozniej. Konfrontacja z takimi przezyciami jest baaardzo nieprzyjemna, ale
na dluzsza mete jest to jedyna droga, zeby poradzic sobie z tymi uczuciami,
zrozumiec je, zaakceptowac to co sie stalo, nadac temu znaczenie. Dopiero
wtedy przestaje nad nami wisiec nierozwiazana sprawa i mozemy zaczac zyc
normalnie. Na przyklad taka kobieta moze zdac sobie sprawe, ze gardzila
swoim partnerem, bo przenosila na niego uczucia ktorych pierwotnym adresatem
byl ojciec, ktory ja zgwalcil w dziecinstwie. Wtedy moze znow umiescic te
uczucia w osobie, ktora byla ich pierwotnym adresatem i naprawic zwiazek z
partnerem. Zreszta to tylko przyklad takiej operacji a wlasciwie fragment
przykladu.

Pozdrawiam
Agape (Marcin Ł)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-13 13:02:29

Temat: Re: Empatia(?)
Od: "Aleksander Wysocki" <o...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Agape wrote in message <9106jn$rhf$1@news.tpi.pl>...
>> W tym momencie widze dwa mechanizmy generacji takich emocji.
>> Jeden polega na utworzeniu protagonisty, na ktorym nam zalezy,
>> w przeciwienstwie do antagonisty, ktorego nie lubimy.
[...]
>> Drugi mechanizm polega na ztworzeniu wrazenia "jest niebezpiecznie"

>Ja wcale nie twierdze, ze takie mechanizmy nie istnieja. Nie sa to jednak
>jedyne mechanizmy. Jednak to co napisales o protagoniscie i antagoniscie
>zgadza sie z mechanizmami wzbudzenia empatii. Tyle, ze takie typy bohaterow
>mozna wyroznic nie tylko na zasadzie istnienia sympatii, lub jej braku. Z

a jaka jest roznicja miedzy sympatia i empatia w Twoim rozumieniu?

>protagonista oprocz sympatii, laczy nas jakas wspolnota doswiadczen, ktora
>zakladamy (moze byc faktyczna lub urojona). Dzieki temu dopiero potrafimy
>wyobrazic sobie, ze znajdujemy sie na jego miejscu i mozemy wspolodczuwac.

z tym wyobrazaniem sobie ze jestesmy na czyims miejscu, to troche kiepsko
widze
zgadzam sie ze mamy jakis lancuch doswiadczen na temat protagonisty
doswiadczenia sa tak dobrane, ze przedstawiaja jego intencje (moze byc
niejawnie)
i dzialania. intencje sa dla nas zrozumiale i pozytywnie odbierane
dzialania sa odpowiednie do tych intencji. no wiec jestesmy ciekawi
jak ten ciag dzialan sie rozwija i odczuwamy pewien "zal" jesli niezgodnie
z oczekiwaniami (a w filmach jest nieslychanie wiele przeszkod)
albo zadowolenie, jesli wbrew oczekiwaniom
a czasem zdarza mi sie siedziec i wkurzac sie
"dlaczego ona nie pomysli rozsadnie tylko robi cos bez sensu"
to tylko niezgodnosc schematu dzialan zaprezentowanego przez tworce i mojego
wlasnego

>Mozemy jakos odtworzyc sobie jego swiat wewnetrzny: cele, wartosci, motywy
>itp i poniewaz sa one w kilku punktach zbiezne z tym co sami mamy wewnatrz,
tu sie zgadzam

>mozemy przypisac je sobie wszystkie roboczo na pewien czas. Duzo trudniej
to
a z roboczym przypisaniem je sobie, to sliska sprawa
znamy te intencje, postrzegamy je jako poprawne lub dobre
czy przypisujemy je sobie? raczej zostaly one w nas wywolane
przez pewne konsekwentne prezentowanie ich. zamierzone zreszta przez tworce.
a czasem tworca nie potrafi, bo mysli w calkiem inny sposob..

ale odejdzmy od filmu (i literatury ;-)
zauwaz ze sztuka przedstawia dosc zwiezla idee przedstawiona w rozwiniety
sposob. wszystko kreci sie wokol tej idei, jestesmy karmieni skojarzeniami
jednak zauwaz ze w codziennym zyciu wszystko jest zgola inaczej
temat sie ciagle zmienia - nie wywoluja sie w nas abstrakcyjne cele,
wartosci, motywy
tylko na ogol nasze wlasne oceny sytuacji


>zrobic z antagonista, bo jego swiat wewnetrzny jest tak rozny od naszego,
ze
>musielibysmy zupelnie przestawic nasze wartosci, motywy itp. , zeby odczuc
no a nikt nie karmi nas motywami antagonisty i nie przedstawia ich w dobrym
swietle

>Tylko, ze jesli ten bohater sam nadzieje sie na szable, to sami mozemy
>syknac "z bolu". To daleko wykracza poza strach o niego.
ojejku. bol czujesz jak ci sie cos wbija w reke.
ale widzac jak komus sie wbija masz skojarzenie "to jest nieprzyjemne"
i sie mozesz krzywic zimno na to patrzac. ale bolu nie czujesz, bo jak?
zrob doswiadczenie!

>Ale to jest cos wiecej niz budowanie sympatii. To jest budowanie pewnej
>wspolnoty przezyc, doswiadczen, wyobrazasz sobie, ze plyniesz w tej barce
>razem z nimi, chociaz tak jak mowilismy zalezy to od decyzji. Mozna w to
>wejsc, mozna obserwowac z boku.
w tym sek ze ci ludzie na ekranie to nie ludzie i oni nic nie przezywaja
to sa aktorzy, ktorzy przedstawiaja jakies idee i motywy
robia to natretnie i w kolko a Ty si poddajesz jakby hipnozie

>bohater walczacy (nawet z powodzeniem) z roznymi koszmarkami. Moze wlasnie
>tak jest dlatego, ze w tym drugim przypadku mamy wiekszy dostep do przezyc
>psychicznych bohatera, widzimy jego emocje w najazdach kamery latwiej nam
>jest sie wczuc w niego.
bohater jest fikcyjny. on nie istnieje. a postac bohatera sluzy do spojnego
przedstawienia idei i celow

>> Przedwczoraj bylem na horrorze i kino sie smialo. Tak jak i ja.
>Smiech jest typowa reakcja rozladowujaca napiecie. Kiedy nie zgadzamy sie
>wewnetrznie na empatie, smiech powoduje, ze mozemy calkowicie sie
>zdystansowac od bohatera.
polega to na jakby "hipnozie" i zasugerowaniu celow i motywow
ale moj swiat jest wlasny i czasem znajduja sie luki, ktorych nie
akceptujemy

>Masz racje, to wszystko skupialoby nas z powrotem na naszym swiecie, na
>naszych potrzebach itp, lub jak przy reklamach proponowaloby jeszcze inny,
>trzeci swiat. W kazdym razie przerywaloby empatie z bohaterem.
jeszcze raz - bohater jest fikcyjny
on jest symbolem idei ktore sa zaprezentowane, on wiaze je "swoja osoba"
reklamy sa odstepstwem od konsekwentnego karmienia nas ideami - przerwa

>Mam jeszcze jeden przyklad, chyba bardziej wyrazisty - dotyczy emocji
>pozytywnych. Sa takie filmy, ktore sa krecone ze specjalnym ukierunkowaniem
>na kobieca zdolnosc do empatii. Chodzi o telenowele i melodramaty. Zauwaz,

oddzialywuja na umysl kobiety. kobieta czesciej mysli o "zwiazkach"
"milosciach"
"nienawisciach" "rywalizacjach" - prezentacja tych pojec wywoluje w niej
krecenie sie impulsow w mozgu wokol tego tematu i wywolywanie emocji
te wrazenia nie tworza sytuacji "jest niebezpiecznie"
tylko "jest wspaniale, milosc" (milosc wyidealizowana)

Olek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

SYNAPSIS I METODA HOLDING
Rebirthing
Szukam pomocy do referatu z psychologii
jak pomoc - lekko długawe ?
Co tu sie stalo???

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »