Czy mieliscie w swoim zyciu moment, kiedy to wszystko wam obrzydo.
Dziewczyne, ktora nad zycie kochaliscie zbywacie marnymi tekstami. Zal wam jest jej
ale...
No wlasnie co? Za co kolwiek bym sie bral rzucam to po chwili w kat, bo nie sprawia
wam juz zadnej przyjemnosci.
Nawet przyjaciele (bardzo nieliczni) kiedy znowu zrobia cie w konia, to nie
przejmujesz sie tym i mowisz "wale ich"
Jezeli znacie jakis kamien filozoficzny na to, to mi go przeslijcie... dzieki


H.