Data: 2003-03-19 09:33:30
Temat: Jak by sie tu nie narazac
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
fajnie mi się zrobiło. W załączniku prześliczny obrazek z
wisielcem powieszonym na suchej gałęzi - to pewnie miałam być
ja:
"Po co, pierdolona Zdziro, wypisujesz debilizmy na www?
Nikogo to nie interesuje, że zobaczyłaś program w telewizji i
się przestraszyłaś. Zamknij swój niewyparzony pysk (albo
zamknie ci go ktoś inny).
Na drugi raz nie oceniaj ludzi, których nie znasz!!!
HAIL VICTORY FROM N.R.O."
Jak się domyśliłam moim Szanownym Czytelnikiem w tym
wypadku okazał się pewnie jakiś napalony skin, któremu mój
posting "Bójmy się skinów" najwyraźniej się nie podobał. Jego
prawo. Mnie nie podobają się skini. Moje prawo. I tu się
pojawia dylemat:
JAK BY SIĘ TU NIE NARAŻAĆ
O, Jezusie, ale mam już tego niekiedy serdecznie dosyć.
Sama już nie wiem, czy śmiać się z tego, czy płakać. Wnerwiać
czy zniechęcać? Co i rusz mi się od kogoś dostaje. A to za
formę, a to za denerwującą argumentację, a to za ilość bajtów
zupełnie niepotrzebnie wysyłaną w internetową przestrzeń, bo i
tak jak komuś skądś tam wiadomo, o czym mnie tylko przyjaźnie
informuje, nikt, ale to nikt moich wypocin nie czyta. O rany,
przez ten cholerny Internet wdepnęłam w ślepą uliczkę, gadam o
sobie do samej siebie? Najwyraźniej coś u kogoś jest nie tak,
szczerze mówiąc, jeszcze nie znalazłam klarownej odpowiedzi - u
mnie, czy u tych nie czytających mnie Czytelników? ;-)
Nie dotyczy to oczywiście tylko mnie - nie zauważanej,
namolnej grafomanki. Wszystkich, aby bardziej aktywnych, do
czegoś tam wyraźnie zapalonych, walczących, wojujących,
ciskających się o jakąś tam ważną dla nich sprawę. Zamiast
zrozumienia i pomocy, jawna niechęć, przysłowiowy nóż w plecy,
podkładanie świni, wysadzanie z siodła... a skądś ty się wziął,
a coś ty taki ważny, siedź na dupie jak inni, nie podskakuj, ja
się z niczym nie wychylam, nie udawaj chojraka i ty...
Skąd się coś takiego w ludziach bierze? Sami często
nijacy, mędzący od niechcenia i najczęściej bez sensu, gdy
tylko trafią na kogoś z inicjatywą lub konsekwentną
aktywnością, robią wszystko, by mu dołożyć - ośmieszyć,
nawyzywać, oszkalować, zniechęcić, przypiąć mu od zaraz i
koniecznie jakąś tam wydumaną ideologię, a najlepiej jeszcze
szpetną interesowność. Chyba taki myśli - jak zjadę tego
mądralińskiego, to nikt się nie pozna, że ja głupi, wyjdę na
mądrzejszego, nie?
Zwykła ludzka zazdrość, zawiść, że jeden potrafi, co
niekoniecznie wychodzi drugiemu, niechęć do takich, którzy
wleźli na afisz, którzy potrafią pokazać, co potrafią?...
Typowy toporny, żelazny baton w szprychy tego, co jedzie. Oj,
cholera, walczyć z tym czy olewać?
Jeden taki, doświadczony i mądry, który widać sam rozgryzł
niejeden gorzki orzeszek, mniej więcej tak radził: ukrywać się,
maskować, udawać idiotę, broń Boże, nie okazać, że na czymś
komuś szczególnie zależy lub gdzie ma się achillesową piętę. O,
przeciwnik tylko na to czeka, zaraz udźgnie tak, by najbardziej
zabolało. Na wojnie, jak na wojnie, trzeba się przyczaić. Robić
swoje, ale w bezpiecznych zasiekach, gdy tylko jest się pod
obstrzałem, udawać głupka, który się jeszcze przepraszająco
uśmiecha... Taki internetowy wojak Szwejk?
Oj, do diabła! Chyba tylko to może mnie jeszcze uratować.
W świecie obłudy, hipokryzji, bezpłatnej zawiści... Niestety za
mało konsekwentna na takie kamuflaże jestem - nie można mieć
wszystkiego, więc pewnie dalej będę się narażać po swojemu,
przyjdzie mi przegrywać i zbierać brzydkie guzy. Właśnie
smaruję posting, w którym przekonuję siebie i innych jak
cholernie ważne jest bycie sobą, a to przecież kompletne
rozłożenie tak wspanialej i skutecznej metody. Aż szkoda.
Chyba, że mnie jeszcze bardziej docisną, zacznę zgodnie z
powyższymi założeniami udawać przygłupiastą, naiwną, zgodną aż
do rzygania, wdzięczną, przyklaskującą i pokłoniastą... wtedy
wreszcie może dadzą mi spokój, a może nawet zdobędę
"zwolenników"? Pal ich sześć! ;-)
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|