Strona główna Grupy pl.soc.inwalidzi Jak żyć z chrobą ? - długie ....

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak żyć z chrobą ? - długie ....

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 16


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-02-19 17:28:55

Temat: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Aga" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam,

nie ukrywam, że do napisania natchnął mnie post "czy ktoś ma kontakt ... ",
choć nie długo jestem na tej grupie ( choć choruje od ponad 10 lat ... )
zdążyłam się przekonać, że panuje na tej grupie atmosfera wzajemnego
wsparcia i zrozumienia! To naprawdę niesamowite ... ale nie o tym chciałam.



Od najmłodszych lat marzyłam o tym, aby zostać lekarzem, nie tym od ludzi -
chciałam leczyć zwierzęta. Myślałam, że człowiek zawsze sobie poradzi,
medycyna wciąż się rozwija, jest tak wielu specjalistów w różnych
dziedzinach, a zwierzęta takie bezbronne, nikt tak naprawdę nie interesuje
się ich losem, więc postanowiłam zostać weterynarzem.

Miałam 15 lat jak niespodziewanie zachorowałam na serce. Szok, strach,
zdziwienie... Wreszcie złość i wściekłość zawładnęła mną. Dlaczego ja?!
Dlaczego w tak w młodym wieku?! To pytania, na, które nikt nie znał
odpowiedzi... Na początku myślałam, że to kara za moje wcześniejsze
podejście, że niedoceniałam wartości zdrowia i życia ludzkiego - gorzko
płakałam, co noc, nie mogąc sobie poradzić z tym, co się stało. Od tamtego
dnia nic już nie było takie same, wszystkie plany legły w gruzach, świat
przewrócił mi się do góry nogami i czułam się strasznie bezradna! Dni,
miesiące, lata mijały leniwie, a każdy dzień przynosił inne wiadomości na
temat mojej choroby i niebyły to na pewno dobre wiadomości. Zabiegi,
powikłania, lekarstwa, zastrzyki, pogotowie, szpital - to był mój dzień
powszedni. Wszystkie inne rzeczy zostały odsunięte na drugi plan, a życie
zdeterminowane było walka z chorobą - to nie była już bitwa, to istna wojna
o życie, to moja wojna i mojej mamy, która ramię w ramię walczyła razem ze
mną każdego dnia.



To, co się stało zupełnie zmieniło mnie i moje myślenie o przyszłości,
dziecięce marzenia zostały zastąpione dojrzałymi przemyśleniami, życiowymi
doświadczeniami. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca, celu w życiu - gdzieś
wpadła myśl - może medycyna? Bardzo poważnie zastanawiam się nad tym, ale
wiedziałam, że ja właściwie medycynę już studiuje od kilku lat, sama dla
siebie jestem lekarzem, pielęgniarką i pacjentem. Zadałam sobie pytanie: czy
takie życie odpowiadałoby mi? Czy codzienna praca z chorymi ludźmi byłaby
dla mnie do zniesienia? Czy czasem nie pogrążyłoby mnie to tak bardzo, że
nie miałbym już dystansu do swojej choroby - dystansu, który przez tyle lat
wypracowałam sobie? Może zabiłoby to w mnie wrażliwość na ludzkie
cierpienie, na swoje cierpienie, a może wręcz odwrotnie, stałbym się po
prostu hipochondrykiem i już nigdy nie potrafiłabym normalnie żyć. Dziś,
kiedy wracam do tamtych czasów, mając już wiedzę psychologiczną - myślę, że
dobrze się stało, iż moja edukacja poszła w innym kierunku. Tamtego roku,
kiedy pojechałam do Warszawy na zabieg dowiedziałam się wiele o sobie, o
ludziach i o tym, co chcę robić w życiu. Zobaczyłam jak ludzie każdego dnia
umierają bezradni, umiera ich nadzieja. Umierają dzieci, dorośli, a w raz z
nimi umierają ich najbliżsi - rodziny, przyjaciele... Umierają zanim jeszcze
przyjdzie dzień odejścia ich na inny świat! Pochłonięci cierpieniem w
chorobie, kiedy już nie mają siły walczyć, kiedy są już tak zmęczeni
psychicznie, że nie są wstanie myśleć o niczym innym - nie potrafią
powiedzieć: ja chcę żyć! Nie potrafią, czy nie chcą? Chcą, aby to się już
skończyło, nie jest ważne, w jaki sposób, po prostu chcą, aby to się
wreszcie skończyło! Widziałam tez ludzi nieuleczalnie chorych, nie mających
szansy na wyzdrowienie, a jednak nie poddających się, nie dopuszczali do
siebie wiadomości, ze już nie długo umrą, - bo to nie kłamstwo, lecz prawda
zabija nadzieję! Spotkałam kiedyś człowieka, który był po kilku zawałach, a
jego serce tak słabe, że nie mógł sam chodzić, ratunkiem dla niego był tylko
przeszczep. Miał kalendarz z wyrywanymi kartkami zawieszony nad łóżkiem
szpitalnym, widziałam jak każdego ranka zrywał kartkę z kalendarza i płakał
ze szczęścia, że został mu podarowany jeszcze jeden dzień życia! Byliśmy
razem na oddziale intensywnej terapii, ale przychodzili do nas ludzie z
innych oddziałów, "u nas" zawsze było wesoło, chciało się żyć. Wiele się od
niego nauczyłam, nauczył mnie cieszyć się tym, co się ma w danej chwili,
szacunku do własnych myśli i jak zaakceptować własną chorobę. Nie jest to
łatwe i nie zawsze udaje mi się tak postępować, ale to bardzo pomaga, za
każdym razem przekazuję to innym. Choć minęło ładnych kilka lat od tamtej
pory, zapamiętam go do końca życia! W dzień swojej operacji nie zerwał
kartki z kalendarza, wiedział, że nie wróci...



Zastanawiacie się pewnie " to w czym problem" ? Ano w tym, ze ja mam 25 lat,
skończyłam psychologie, więc wiele potrafię sobie wytłumaczyć ... lecz nie
potrafię normalnie żyć ... wciąż myślę ( boje się !) o śmierci ... jest to
czasem nie do zniesienia, nie potrafię się pogodzić z tym, ze jestem chora,
że wciąż musze walczyć ze "złymi wiadomościami" - ja już chyba nie mogę z
tym żyć, nie mam siły ... naprawdę ... nie potrafię sobie przetłumaczyć
niczego ... nie myślę racjonalnie ... proszę napiszcie jak Wy walczycie o
życie, jakie są Wasze sposoby na życie z choroba ... ? Napiszcie o
uczuciach, może są podobne do moich ?

Dodam, ze jestem osoba bardzo komunikatywną, mam wielu przyjaciół, mam duże
poczucie humoru i dystans do siebie - kurcze brzmi to jak anons
matrymonialny :) ale nie potrafię wyzbyć się strachu ... bólu ... chyba
porostu panicznie boję się śmierci, śmieci bezsensownej i niespodziewanej
...



Aga






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-02-19 21:35:59

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Mirek" <f...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora





Użytkownik "Aga" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:cv7t0i$qvr$1@news.onet.pl...
> Witam,
>
> nie ukrywam, że do napisania natchnął mnie post "czy ktoś ma kontakt ...
> ",
> choć nie długo jestem na tej grupie ( choć choruje od ponad 10 lat ... )
> zdążyłam się przekonać, że panuje na tej grupie atmosfera wzajemnego
> wsparcia i zrozumienia! To naprawdę niesamowite ... ale nie o tym
> chciałam.
>
>
>
> Od najmłodszych lat marzyłam o tym, aby zostać lekarzem, nie tym od
> ludzi -
> chciałam leczyć zwierzęta. Myślałam, że człowiek zawsze sobie poradzi,
> medycyna wciąż się rozwija, jest tak wielu specjalistów w różnych
> dziedzinach, a zwierzęta takie bezbronne, nikt tak naprawdę nie interesuje
> się ich losem, więc postanowiłam zostać weterynarzem.
>
> Miałam 15 lat jak niespodziewanie zachorowałam na serce. Szok, strach,
> zdziwienie... Wreszcie złość i wściekłość zawładnęła mną. Dlaczego ja?!
> Dlaczego w tak w młodym wieku?! To pytania, na, które nikt nie znał
> odpowiedzi... Na początku myślałam, że to kara za moje wcześniejsze
> podejście, że niedoceniałam wartości zdrowia i życia ludzkiego - gorzko
> płakałam, co noc, nie mogąc sobie poradzić z tym, co się stało. Od tamtego
> dnia nic już nie było takie same, wszystkie plany legły w gruzach, świat
> przewrócił mi się do góry nogami i czułam się strasznie bezradna! Dni,
> miesiące, lata mijały leniwie, a każdy dzień przynosił inne wiadomości na
> temat mojej choroby i niebyły to na pewno dobre wiadomości. Zabiegi,
> powikłania, lekarstwa, zastrzyki, pogotowie, szpital - to był mój dzień
> powszedni. Wszystkie inne rzeczy zostały odsunięte na drugi plan, a życie
> zdeterminowane było walka z chorobą - to nie była już bitwa, to istna
> wojna
> o życie, to moja wojna i mojej mamy, która ramię w ramię walczyła razem ze
> mną każdego dnia.
>
>
>
> To, co się stało zupełnie zmieniło mnie i moje myślenie o przyszłości,
> dziecięce marzenia zostały zastąpione dojrzałymi przemyśleniami, życiowymi
> doświadczeniami. Nie mogłam znaleźć swojego miejsca, celu w życiu - gdzieś
> wpadła myśl - może medycyna? Bardzo poważnie zastanawiam się nad tym, ale
> wiedziałam, że ja właściwie medycynę już studiuje od kilku lat, sama dla
> siebie jestem lekarzem, pielęgniarką i pacjentem. Zadałam sobie pytanie:
> czy
> takie życie odpowiadałoby mi? Czy codzienna praca z chorymi ludźmi byłaby
> dla mnie do zniesienia? Czy czasem nie pogrążyłoby mnie to tak bardzo, że
> nie miałbym już dystansu do swojej choroby - dystansu, który przez tyle
> lat
> wypracowałam sobie? Może zabiłoby to w mnie wrażliwość na ludzkie
> cierpienie, na swoje cierpienie, a może wręcz odwrotnie, stałbym się po
> prostu hipochondrykiem i już nigdy nie potrafiłabym normalnie żyć. Dziś,
> kiedy wracam do tamtych czasów, mając już wiedzę psychologiczną - myślę,
> że
> dobrze się stało, iż moja edukacja poszła w innym kierunku. Tamtego roku,
> kiedy pojechałam do Warszawy na zabieg dowiedziałam się wiele o sobie, o
> ludziach i o tym, co chcę robić w życiu. Zobaczyłam jak ludzie każdego
> dnia
> umierają bezradni, umiera ich nadzieja. Umierają dzieci, dorośli, a w raz
> z
> nimi umierają ich najbliżsi - rodziny, przyjaciele... Umierają zanim
> jeszcze
> przyjdzie dzień odejścia ich na inny świat! Pochłonięci cierpieniem w
> chorobie, kiedy już nie mają siły walczyć, kiedy są już tak zmęczeni
> psychicznie, że nie są wstanie myśleć o niczym innym - nie potrafią
> powiedzieć: ja chcę żyć! Nie potrafią, czy nie chcą? Chcą, aby to się już
> skończyło, nie jest ważne, w jaki sposób, po prostu chcą, aby to się
> wreszcie skończyło! Widziałam tez ludzi nieuleczalnie chorych, nie
> mających
> szansy na wyzdrowienie, a jednak nie poddających się, nie dopuszczali do
> siebie wiadomości, ze już nie długo umrą, - bo to nie kłamstwo, lecz
> prawda
> zabija nadzieję! Spotkałam kiedyś człowieka, który był po kilku zawałach,
> a
> jego serce tak słabe, że nie mógł sam chodzić, ratunkiem dla niego był
> tylko
> przeszczep. Miał kalendarz z wyrywanymi kartkami zawieszony nad łóżkiem
> szpitalnym, widziałam jak każdego ranka zrywał kartkę z kalendarza i
> płakał
> ze szczęścia, że został mu podarowany jeszcze jeden dzień życia! Byliśmy
> razem na oddziale intensywnej terapii, ale przychodzili do nas ludzie z
> innych oddziałów, "u nas" zawsze było wesoło, chciało się żyć. Wiele się
> od
> niego nauczyłam, nauczył mnie cieszyć się tym, co się ma w danej chwili,
> szacunku do własnych myśli i jak zaakceptować własną chorobę. Nie jest to
> łatwe i nie zawsze udaje mi się tak postępować, ale to bardzo pomaga, za
> każdym razem przekazuję to innym. Choć minęło ładnych kilka lat od tamtej
> pory, zapamiętam go do końca życia! W dzień swojej operacji nie zerwał
> kartki z kalendarza, wiedział, że nie wróci...
>
>
>
> Zastanawiacie się pewnie " to w czym problem" ? Ano w tym, ze ja mam 25
> lat,
> skończyłam psychologie, więc wiele potrafię sobie wytłumaczyć ... lecz nie
> potrafię normalnie żyć ... wciąż myślę ( boje się !) o śmierci ... jest to
> czasem nie do zniesienia, nie potrafię się pogodzić z tym, ze jestem
> chora,
> że wciąż musze walczyć ze "złymi wiadomościami" - ja już chyba nie mogę z
> tym żyć, nie mam siły ... naprawdę ... nie potrafię sobie przetłumaczyć
> niczego ... nie myślę racjonalnie ... proszę napiszcie jak Wy walczycie o
> życie, jakie są Wasze sposoby na życie z choroba ... ? Napiszcie o
> uczuciach, może są podobne do moich ?
>
> Dodam, ze jestem osoba bardzo komunikatywną, mam wielu przyjaciół, mam
> duże
> poczucie humoru i dystans do siebie - kurcze brzmi to jak anons
> matrymonialny :) ale nie potrafię wyzbyć się strachu ... bólu ... chyba
> porostu panicznie boję się śmierci, śmieci bezsensownej i niespodziewanej
> ...
>
>
>
> Aga
>
>
Odpowiedź jest bardzo prosta- potrzebna Ci miłość, taka prawdziwa,
ogromna, na całe życie.
Ja jestem po wypadku, tetraplegia czyli wiesz skok do wody i życie na wózku
już ponad 25lat.
Ale walczyłem o miłość, ożeniłem się i od 3 lat jestem jednym z
najszczęśliwszych ludzi na świecie. Nie żałuje tych straconych lat bo to
doprowadziło mnie do szczęścia. Prowadzę własny interes, jest domek z
ogrodem, wszystko przystosowane do tego żeby brać z tego czasu życia jak
najwięcej dla naszej miłości. Znormalniałem chyba już bo nie odczówam już
bardzo niepełnosprawności.
A najlepsze lekarstwo to MIŁOŚĆ czego tobie życzę, zobaczysz jak szybko
znikną twoje problemy.
Mirek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-02-20 16:07:25

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Roj" <r...@k...pl[wytnij_to]> szukaj wiadomości tego autora

> A najlepsze lekarstwo to MIŁOŚĆ czego tobie życzę, zobaczysz jak szybko
> znikną twoje problemy.
> Mirek

Witaj Agnieszko,
myślę podobnie jak mój przedmówca Mirek, że miłość to sens naszego życia na
tym świecie i czekam na nią niecierpliwie. Chociaż mam już 29 lat i jeszcze
jej nie zaznałem to myślę, że warto trzymać się życia żeby choćby na chwilę
zaznać tego "nieziemskiego" uczucia. Chociaż moja wiara jest bardzo dziwna.
Jak wspominałem marzę o tym uczuciu ciągle, ale nie umiem wyobrazić sobie
jak by to mogło wyglądać. Choruję od 2 roku życia na zanik mięśni i w tej
chwili jestem mało sprawny fizycznie. Potrzebuję do funkcjonowania niemalże
ciągłej pomocy osoby drugiej. Jak rozmawiam o rodzinie z innymi osobami
zawsze jakoś mówię, że mi to nie pisane. Myślę, że dzieje się tak ponieważ
życie postawiło mi duże przeszkody na mojej drodze do szczęścia, a ja w
pewnym momencie rozgoryczony niepowodzeniami wyolbrzymiłem je i teraz muszę
walczyć podwójnie żeby je usunąć. Niby się miotam, niby wydaje mi się że to
"walenie głową w mór" ale powoli robię małe kroczki do przodu -na razie w
nastawieniu, a mam nadzieję że później i w praktyce. Wielu ludzi twierdzi,
że najpierw trzeba sięgnąć dna żeby móc się od niego odbić i ja tak uważam.
Zakończę pięknymi słowami nowej piosenki Dżemu, które bardzo przypadły mi do
gustu i myślę że mogą być one inspiracją dla nas wszystkich: "Żyj z całych
sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam ."



Pozdrawiam

Sebastian



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-02-20 17:31:48

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "M S" <s...@n...ok> szukaj wiadomości tego autora

> myślę podobnie jak mój przedmówca Mirek, że miłość to sens naszego życia
> na
> tym świecie i czekam na nią niecierpliwie. Chociaż mam już 29 lat i
> jeszcze
> jej nie zaznałem to myślę, że warto trzymać się życia żeby choćby na
> chwilę
> zaznać tego "nieziemskiego" uczucia. Chociaż moja wiara jest bardzo
> dziwna.
> Jak wspominałem marzę o tym uczuciu ciągle, ale nie umiem wyobrazić sobie
> jak by to mogło wyglądać. Choruję od 2 roku życia na zanik mięśni i w tej
> chwili jestem mało sprawny fizycznie. Potrzebuję do funkcjonowania
> niemalże
> ciągłej pomocy osoby drugiej. Jak rozmawiam o rodzinie z innymi osobami
> zawsze jakoś mówię, że mi to nie pisane. Myślę, że dzieje się tak ponieważ
> życie postawiło mi duże przeszkody na mojej drodze do szczęścia, a ja w
> pewnym momencie rozgoryczony niepowodzeniami wyolbrzymiłem je i teraz
> muszę
> walczyć podwójnie żeby je usunąć. Niby się miotam, niby wydaje mi się że
> to
> "walenie głową w mór" ale powoli robię małe kroczki do przodu -na razie w
> nastawieniu, a mam nadzieję że później i w praktyce. Wielu ludzi twierdzi,
> że najpierw trzeba sięgnąć dna żeby móc się od niego odbić i ja tak
> uważam.
> Zakończę pięknymi słowami nowej piosenki Dżemu, które bardzo przypadły mi
> do
> gustu i myślę że mogą być one inspiracją dla nas wszystkich: "Żyj z całych
> sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam ."

Podpisuję się pod tym, bo to jest dokładnie, jakbym to ja pisał o sobie.
Choroba ta sama, wiek mniej więcej, i też "bez pary", a z wiarą, że to się
zmieni.

Maćkoski
--
Aby odpowiedzieć prywatnie, kliknij poniżej:
http://cerbermail.com/?sALiakVg8Q


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2005-02-20 18:55:21

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Roj" <r...@k...pl[wytnij_to]> szukaj wiadomości tego autora

> Podpisuję się pod tym, bo to jest dokładnie, jakbym to ja pisał o sobie.
> Choroba ta sama, wiek mniej więcej, i też "bez pary", a z wiarą, że to się
> zmieni.
>
> Maćkoski

Więc jest nas już dwóch do wzięcia ;)

Pozdrawiam
Sebastian


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2005-02-20 20:00:26

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Aga" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam ."

Ja sama nie jestem, a mimo to tak jest mi ciężko strasznie czasem ...

Aga


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2005-02-20 20:52:24

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "budrys" <b...@t...de> szukaj wiadomości tego autora


"Aga" <a...@p...onet.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:cvaqan$571$1@news.onet.pl...
> "Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam ."
>
> Ja sama nie jestem, a mimo to tak jest mi ciężko strasznie czasem ...

Mysle. ze trzeba najpierw stworzyc jakas koncepcje do rozwiazania
tego problemu. Najwazniejsze jest, wyjsc do ludzi i dac im z siebie
to co sie ma najlepsze.
Kazdy cos szuka w drugim czlowieku i moze to co sie ma jest tym
co inni jeszce nie znalezli.

budrys
_____________________


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2005-02-20 20:55:19

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Aga" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Najwazniejsze jest, wyjsc do ludzi i dac im z siebie
> to co sie ma najlepsze.
> Kazdy cos szuka w drugim czlowieku i moze to co sie ma jest tym
> co inni jeszce nie znalezli.

bardzo chętnie chciałabym spotkac sie z ludźmi, którzy mają podobne
problemy do mnie ....
Aga


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2005-02-21 05:07:05

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Więc jest nas już dwóch do wzięcia ;)

Nie dwóch, a trzech, bo ja tez jestem do wzięcia ;)

Leszek

> Pozdrawiam
> Sebastian
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2005-02-21 10:47:12

Temat: Re: Jak żyć z chrobą ? - długie ....
Od: "Paweł Walak" <p...@a...poczta.wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:cvbqer$9fc$1@atlantis.news.tpi.pl...
>> Więc jest nas już dwóch do wzięcia ;)
>
> Nie dwóch, a trzech, bo ja tez jestem do wzięcia ;)
>

To ja też dopiszę się do listy ;-)

--
Pawel Walak GG: 2050857;
ICQ: 68842336; p...@i...pl
http://www.walak.prv.pl/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Renta socjalna i zeznanie PIT
WC dla samobójców
orzeczenie
Student ON a Internet
Rada powiatu a dofinansowanie na sprzęt rehabilitacyjny???

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Próbna wiadomość
Jakie znacie działające serwery grup dyskusyjnych?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5

zobacz wszyskie »