Data: 2003-03-13 14:20:59
Temat: Komu i na co potrzebne sa leki
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
KOMU I NA CO POTRZEBNE SA LEKI
"Ludzie lekaja sie takich, ktorzy nie lekaja sie niczego."
- Karol Bunsch
Jedna madra autorka w madrym psychologicznym (!) wywodzie
madrze wywodzila, ze taki aspekt zycia, jakim jest lek trzeba z
siebie bezpardonowo, bezzwlocznie i skutecznie wyrugowac, gdyz
jest w ogole, ale to w ogole do niczego niepotrzebny. Moze i
slusznie?
Czym jest lek w odroznieniu od strachu? Niczym nie
uzasadnionym, irracjonalnym, slepym i gluchym odczuciem, takim
martwieniem sie na zapas, wyobrazaniem sobie groznej sytuacji,
ktora jeszcze nie wystapila i moze wcale nie wystapic.
Niepokojaca, upieprzajaca zycie mrzonka, nic wiecej.
Destruktywna mrzonka. Ze zlego snu, niejasnego przeczucia
szybko potrafi zmienic sie w prawdziwy koszmar. Wskutek leku
nie potrafimy docenic tego, co mamy, paralizuje nasze
dzialania, jest cholernie dokuczliwym, bolesnym doswiadczeniem
- Zerwac z nim! - zakrzyknela wladczo madra pani psycholog.
Taka to sobie moze krzyczec. Ja tam kule uszy po sobie.
Nie bylaby, oj, nie bylaby zadowolona ze mnie madra pani
psycholog. Nie tylko, ze nie jestem w stanie przeciwstawiac sie
moim jakze przykrym, wszechwladajacym, wewnetrznym lekom, to
jeszcze sama sobie w pocie czola takowe pracowicie, celowo,
planowo i solidnie dobudowywuje. Masochizm taki? Ano wlasnie.
Z natury jestem z tych niepokojacych sie na zapas - a nuz
cos sie wydarzy?! Do pewnego okresu w moim zyciu lek ten jednak
przejawial sie w miare normalnie, potrafilam go strawic, mialam
nad nim kontrole. Troche sie polekalam i po krzyku. Az
przyszedl moment, ze zycie dwukrotnie kopnelo mnie
bezwzglednie, nieodwracalnie, ostatecznie, a stalo sie to
wlasnie wtedy, gdy troche "zluzowalam", odprezylam napiete na
maksa nerwy, gdy dalam sie poniesc nadziei na lepsze jutro.
Gdy w dziewiatym miesiacu ciazy, w ciazy z braciszkiem
piecioletniego wtedy Michalka, podjelam jakze trudna i
ryzykowna decyzje wyemigrowania z kraju, myslalam sobie - warto
chociazby po to, by urodzic bezpiecznie (!), szczesliwie.
Medycyna francuska podobno najlepsza na swiecie, a w kraju w
drugiej polowie 81 roku - kazdy wie - niewyobrazalny chaos,
bida z nedza i poniewierka. W szpitalach takze, jak jeszcze.
Waty nawet nie maja! Jak tam rodzic?! Uciekac!
I tak to znalazlam sie pod opieka francuskich lekarzy w
jednym z najbardziej renomowanych paryskich szpitali. Rutynowe
kontrole - gadka-szmatka, zgloszenie sie na porodowke wraz z
pierwszymi alarmujacymi objawami (krwawienie!),
zbagatelizowanie jednoznacznych symptomow odrywajacego sie
lozyska przez renomowanych francuskich lekarzy, katastrofa,
brutalny krwotok, panika, cesarskie ciecie, reanimacja dziecka
bez szans. Wypadek! A niech ich szlag!
O Adama, mojego mlodszego o piec lat brata martwilam sie
zawsze. Byl tak zwanym trudnym dzieckiem, potem "trudnym"
nastolatkiem, a wybral tez sobie trudna doroslosc, emigrujac za
nami do ukochanej przez Niego Francji. Szczegolnie tutaj bylam
dla Niego troche jak matka, taka matka-kwoka bardziej - wciaz
niespokojna, wyobrazajaca sobie zawsze najgorsze, zyjaca jego
problemami.
Az wreszcie Adas jakos wydzwignal sie z dolka. Znalazl
dobra prace, zdobyl mieszkanie, ktore pieknie urzadzil, gadal
jak rodowity Paryzanin, to dali Mu francuskie obywatelstwo,
poznal nawet narzeczona z Polski, Ania miala na imie, cudowna
dziewczyna. Pomyslalam sobie: wreszcie sie wyluzuje, przekaze
"paleczke troskliwosci" przyszlej zonie Adasia, moge juz byc o
Niego spokojna, nie bedzie juz taki samotny, beda zyli dlugo i
szczesliwie... Ania przyjechala w niedziele, a Adam wskutek
gwaltownego, brutalnego zawalu zmarl w srode.
Od tamtej pory wiem, ze moim chorobliwym lekom nie moge
popuscic cugli. Niech trwaja! Boje sie na zapas, wyobrazam
sobie najgorsze, cierpie nieprawdopodobne katusze. Wiara w
magiczne myslenie - moze dzieki temu okupie zly los, zwiode go
i nic zlego w mym zyciu wiecej sie nie zdarzy?...
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|