Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: Moj biegun (bylo: emigracyjnym szlakiem)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Moj biegun (bylo: emigracyjnym szlakiem)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-03-13 08:07:18

Temat: Re: Moj biegun (bylo: emigracyjnym szlakiem)
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 12 Mar 2003 21:02:24 +0100, tycztom wrote:

>Magdalena Nawrocka wrote:
>
>>> Wiele jestem w stanie zrozumieć i przemilczeć, ale publicznej
>>> manifestacji typu "biedna ze mnie wygodnicka" przemilczeć nie potrafię.
>
>> Nasmiewaj sie dalej.
>
>Tu się nie ma z czego naśmiewać... tu trzeba płakać!
>

Nie bierz tego tak powaznie. Troche luzu.


>A teraz bez sarkazmu: Madzia, wszyscy/większość/ to przeżyliśmy... (myślisz,
>że ja miałem łatwe życie.. - to o czym opowiadasz to 'sielanka' w porównaniu
>do tego co ja musiałem strawić...). Było minęło. Oczywiście nie mam nic do
>wspomnień.. - "szanujmy wspomnienia, nauczmy się je cenić" (jak to było,
>pamiętasz? Rosiewicz? To Twoje pokolenie..). Ale co do Twojego
>'francuskiego' manifestu, to kanapka mi z ręki wypadła. O czym Ty chcesz nam
>napisać? O tym, że nawet 'płuca' nałogowego palacza czyszczą się po 20
>latach? I tak P. Nawrocka oczyściła się z 'polszkiego pochodzenia'...? O
>tym, że nawet marzysz po francusku? Każdy o czymś marzy... - OK, ale trzymaj
>się czegoś... czegoś konkretnego (wyczuwalnego - jak puls) - miną 2h i
>napiszesz, że tęsknota za 'polszką' Ciebie pożera...
>

Wlasciwie to nie wiem, czego po mnie oczekujesz. Ze nie bede mowila, jak bylo
dziadowsko, jak bylo trudno po emigracji i jak nielatwo jest dzisiaj. To zaden
manifest. To zycie! Nie chcesz o nim nic wiedziec, Twoja sprawa.


>""Francja szantażuje Polskę", a Chirac to "wulgarny i brutalny zbir" -
>amerykańskie echa ataku prezydenta Francji na Polskę i inne kraje
>kandydujące do UE."
>

Co ja mam do tego?:-0


>A może Twój problem, to nie Twój problem, może wam tam sie w 'główkach'
>pokręciło z tego dobrobyty, cio Madziu?
>

Ten LATWY DOBROBYT to tylko w glowkach niektorych Polakow, ktorzy nie zdaja sobie
sprawy z ogromnego wysilku, jaki trzeba poniesc, by sie tutaj utrzymac na
powierzchni. Komu sie wiec pokrecilo w glowce to sprawa dyskusyjna. Cudze
chwalicie - cudzego nie znacie.

>
>Rok '80', to 20 lat temu - jak sama twierdzisz 'przesiąkłaś' już
>"francu_obczyzną" - po co, zatem, dalej się w tym babrać...?
>Czy zdajesz sobie sprawę jak wielką krzywdę wyrządziłaś mi tekstem
>"EMIGRACYJNYM SZLAKIEM"? (szczególnie w końcówce).
>

Ta koncowka byla mocno sarkastyczna. Szkoda, ze nie zalapales. Zadna ze mnie
Francuzica - stety lub niestety - czuje sie Polka z krwi i kosci mimo 22 lat
przezytych na obczyznie.


I jeszcze jedno, Tomku. Moj specyficzny udzial na Liscie. Sama wiem, ze jest on
marginesowy, zbedny (?), ale niestety inaczej nie potrafie. Gdy dyskutujecie o
polskich realiach, moge sie jedynie przysluchiwac. Na temat picia Twojej herbatki
nie mam nic ale to nic do powiedzenia. "Wirtualna psychoterapie" uwazam za rzecz
bezskuteczna, a nawet niebezpieczna. Oto kilka slow na ten temat, moze posluza
jako wyjasnienie.

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,


Magda N


////////////////////////////////////////////////////
/////////////////////////////

"WIRTUALNA PSYCHOTERAPIA"


"Powiedz mi, jaki masz modem, a powiem ci, kim jestes."
- wymyslone (MN)



Ktos poruszyl fajny, lecz i bardzo wazny temat: czy mozna
udzielac rad, czy mozna komus pomoc przez Internet? Bo niby,
dlaczego nie? Sa kaciki porad niemal w kazdym pismidle,
dlaczego wiec takze nie pomagac, nie radzic poprzez Siec?

Moze opowiadalam juz o tym, jak to kiedys wdepnelam na
Liste, niby w charakterze podobna do naszej "Psychologii", co
mnie zreszta do niej przyciagnelo, ale gdzie bylo zupelnie, ale
to zupelnie inaczej. Tam, jak najdalej idace psychiczne
"wybebeszanie" sie (w deche slowo) bylo nie tylko zalozeniem
administratora, ale i formalnie traktowanym wymogiem. Kto sie
na przyklad przez piec tygodni nie "wybebeszyl", tego za
milczaca gebe i fora ze dwora, a jak?!

Nie musze Wam mowic, jaka tam "balange" zrobilam, ostro
krytykujac administratora - samozwanczego "wszechmocnego guru",
zmuszajacego uczestnikow do obnazania sie, daleko idacej
szczerosci, najintymniejszych zwierzen, by mogly one stanac na
forum i byc "analizowane" przez pretensjonalnych ignorantow w
zakresie psychologii czy psychiatrii. Nie wiem, czy byli tacy,
ktorzy chcac zostac na Liscie, zmusili sie do "aktywnosci",
wiec osobistych zwierzen. Wedlug mnie takie podejscie jest
wprost skandaliczne. Szczerosc moze byc jedynie - musi byc! -
czyjas naturalna, spontaniczna potrzeba.

Wlasnie tak jest na Psychologii i miedzy innymi za to tak
cenie i lubie te Liste. Juz tu na ten temat rozprawialismy -
ZADNEJ PSYCHOTERAPII NA ODLEGLOSC PRZEPROWADZIC SIE NIE DA!
Przepraszam, ze krzycze, ale chce byc uslyszana, gdyz zgadzam
sie jak najbardziej w tej kwestii z opinia ostrzegajacych, ze
"pomagajac" komus z realnym, powaznym problemem, jedynie
wirtualnie, nie znajac ni etiologii, ni zlozonego kontekstu,
mozna niezle namieszac i tylko pogorszyc sprawe.

Natomiast mozemy jak najbardziej radzic, wymieniac
doswiadczenia, podsuwac pomysly, podniesc na duchu osobe
spontanicznie prezentujaca tu nam wszystkim swoj problem...
Niekiedy chodzi tylko o to, by byc wysluchanym, by byl jakis
odzew, by uslyszec, ze nie jest sie jakims tam psychologicznym
curiosum, dewiantem - identyczne problemy jak moj przytrafiaja
sie rowniez innym i tak albo inaczej z danym problemem sie
rozprawili, by wyjsc wreszcie na prosta, musze i ja sprobowac,
jesli im sie udalo, niby dlaczego mnie ma sie nie udac?...
Sama, nie dla masochistycznej przyjemnosci mowie otwarcie i
szczerze o swojej depresji, chociaz spotkalam juz wielu
krytykujacych mnie za te otwartosc, nazywajac ja niesmacznym
obnazaniem lub zyczliwie ostrzegajacych, ze publiczne
przyznanie sie do psychicznej choroby, moze byc uzyte przeciwko
mnie. I bylo.

Ale ja czniam takich dupkow (jak to jednak brzydkie, ale
wymowne slowka wchodza latwo do glowy?), ktorzy sami nie
cierpieli, wiec nie potrafia, co tam, nie chca sluchac o
cierpieniach innych. Zycie ma byc ladne, latwe, wesolutkie i
przyjemne. Ale nie jest! Przynajmniej nie dla wszystkich. Wiec
jesli przychodzi mi sie publicznie "obnazac", robie to
calkowicie swiadomie i z przemyslanego wyboru. Po co? By
wszystkim zagubionym w swoim zamknietym i samotniczym
cierpieniu, powiedziec jasno i wyraznie - nie jestes unikatem,
przeszlam przez to samo, bylo ciezko, ale sie wykaraskalam.
Niczego nie ma w zyciu za darmo. O wszystko trzeba powalczyc.
Chcesz odnalezc wewnetrzna harmonie, psychiczna rownowage, nie
skladaj broni, uwierz, ze wygrana jest mozliwa - jestem zywym
przykladem! - zapewniam cie, ze wygrasz. Tak widze swoj wlasny
przekaz i role tej Listy.



Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka















--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-03-13 09:59:52

Temat: Re: Moj biegun (bylo: emigracyjnym szlakiem)
Od: "tycztom" <t...@N...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Magdalena Nawrocka wrote:

Madzia! Odpisuj na mojego posta, pod moim postem.
(właśnie odpisujesz sama sobie - a moją treść zapewne wkleiłaś!)

[ciach]

> Nie bierz tego tak powaznie. Troche luzu.

Luz jest - ale tylko tam gdzie się da ;)
(nie twierdzę, że Twoje wypowiedzi prowokują 'napięcia' ;)

[ciahc]

> Wlasciwie to nie wiem, czego po mnie oczekujesz. Ze nie bede mowila, jak
> bylo dziadowsko, jak bylo trudno po emigracji i jak nielatwo jest
> dzisiaj. To zaden manifest. To zycie! Nie chcesz o nim nic wiedziec,
> Twoja sprawa.

Nie rozumiem 'kształtu' Twojego stanowiska - mało tego, wielokrotnie,
czytając Twoją korespondencję, mam wrażenie, że w ogóle nie tam czegoś
takiego jak określona 'barwa'. Dla mnie jesteś jak 'cień' Grupowicza.
Snujesz się to tu, to tam (może takie jest Twój zamiar - nie wiem, bo od
niedawna czytam Grupę, a archiwum, to archiwum - stosuję wyłącznie w celach
edukacyjnych a nie inwigilacyjnych). Jedną nogą jesteś we Francji, drugą w
Polsce (ale nie fizycznie... 'metafizycznie'). Nie będę wymądrzał się na
temat Twojego 'rozszczepienie', powiem tylko tyle: Twoje życie w przełożeniu
na 'postka' to stek rozbieżności - rażących mnie. Nie można płakać za
'polszkom' i jednocześnie 'wywyższać' się francuszczyzną. Dlaczego? Bo to
'flaki i olejem'. A może tak ma być?

Może to ja nie rozumiem, że Ty jesteś TheBest w swoim oryginalnym
przerysowywaniu uczuć na Grupę?
Może tak ma być? Taka 'rozmyta' latami tułaczki Magda... "ani tu, ani tam".
Może tak ma być?
(podkreślam nie znam archiwum)


>> ""Francja szantażuje Polskę", a Chirac to "wulgarny i brutalny zbir" -
>> amerykańskie echa ataku prezydenta Francji na Polskę i inne kraje
>> kandydujące do UE."
>>
>
> Co ja mam do tego?:-0

Francja, to Ty!

>> A może Twój problem, to nie Twój problem, może wam tam sie w 'główkach'
>> pokręciło z tego dobrobyty, cio Madziu?
>>
>
> Ten LATWY DOBROBYT to tylko w glowkach niektorych Polakow, ktorzy nie
> zdaja sobie sprawy z ogromnego wysilku, jaki trzeba poniesc, by sie tutaj
> utrzymac na powierzchni. Komu sie wiec pokrecilo w glowce to sprawa
> dyskusyjna. Cudze chwalicie - cudzego nie znacie.

Nie napisałem ŁATWY (nie wiem jaki on tam był - ile czasu do tego
dochodziłaś). Co do główek Polaków, to obserwując Grupę widzę, że jakoś
lepiej z tą "określonością" Polaków niż Francuzów. ;)
Wiesz co? Twój problem (ten 'bałagan' przenoszony na Grupę) polega chyba na
tym (b. prosta teza), że ty się 'rozdwoiłaś'. To już nawet nie jest problem
(tutaj ciałem, tam duszą), jesteś jak to drewienko rąbane siekierką (paliłaś
w kuchni węglowaj?). Jesteś taki przedziabane drewienko - co to trzeba
jeszcze raz dziabnąć, żeby do końca się rozpadło. Trzymasz się na kilku
'drzazgach'... OT Twoja Osoba [wg Tyczyńskiego]

>> Rok '80', to 20 lat temu - jak sama twierdzisz 'przesiąkłaś' już
>> "francu_obczyzną" - po co, zatem, dalej się w tym babrać...?
>> Czy zdajesz sobie sprawę jak wielką krzywdę wyrządziłaś mi tekstem
>> "EMIGRACYJNYM SZLAKIEM"? (szczególnie w końcówce).
>>
>
> Ta koncowka byla mocno sarkastyczna. Szkoda, ze nie zalapales. Zadna ze
> mnie Francuzica - stety lub niestety - czuje sie Polka z krwi i kosci
> mimo 22 lat przezytych na obczyznie.

Taaaak, jasne - ależ ja jestem no... Nie wyczułem w tym żadnego sarkazmu.
Jeżeli ktoś z Szanownych Grupowiczów to wyczuł chętnie dowiem się jakim
'nadzwyczajnym' sposobem.
Nie chowaj się teraz za plecy sarkazmu!

Cyt. "Chociaz nie zaluje, ze tak sie stalo... juz nie:-)."

Powyższe też jest sarkazm?

> I jeszcze jedno, Tomku. Moj specyficzny udzial na Liscie. Sama wiem, ze
> jest on marginesowy, zbedny (?), ale niestety inaczej nie potrafie. Gdy
> dyskutujecie o polskich realiach, moge sie jedynie przysluchiwac. Na
> temat picia Twojej herbatki nie mam nic ale to nic do powiedzenia.
> "Wirtualna psychoterapie" uwazam za rzecz bezskuteczna, a nawet
> niebezpieczna. Oto kilka slow na ten temat, moze posluza jako wyjasnienie.

Twój udział na Grupie nie jest zbędny, czy marginalny [wg Tyczyńskiego],
tylko Ty sama chcesz go takim widzieć. Przyświeca on Twojej 'wyobcowanej' od
20kilku lat duszy. Wnosisz w Grupę i w siebie ton 'marcowo_kociego patosu'.
A po co? Wolisz być cieniem? Wolisz być tym 'nie/rozdziabywanym
drewienkiem'? Snuć się tutaj... bez wyraźnego kształtu. Chcesz być Ascetką?
No tak to wygląda Madziu... To dołącz do Św. Franciszka - zmień 'Ojczynę' na
środkowe Włochy (czy jakoś) i już.

Potrafisz, potrafisz - tylko trzeba trochę wiary i chęci (Tobie wygodniej
snuć się tutaj jak ta 'pedagogiczna mgła'... - a może w ten sposób budujesz
swój 'tajemniczy image', cio? ;) )

A czemu nie chcesz pogadać o mojej herbatce? Przecież to artentyński (chyba)
wynalazek?
Wiesz co? Przestań narzekać i dołącz do Grupy!!!!!! (w każdym razie ja
czekam - a ja jestem cierpliwy... :))


> Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,


> Ktos poruszyl fajny, lecz i bardzo wazny temat: czy mozna
> udzielac rad, czy mozna komus pomoc przez Internet? Bo niby,
> dlaczego nie? Sa kaciki porad niemal w kazdym pismidle,
> dlaczego wiec takze nie pomagac, nie radzic poprzez Siec?

Z tego co wiem, założeniem Grupy jest, że tutaj się nie pomaga.
(wyczytałem to chyba tutaj: http://www.psphome.htc.net.pl)

>
> Moze opowiadalam juz o tym, jak to kiedys wdepnelam na
> Liste, niby w charakterze podobna do naszej "Psychologii", co
> mnie zreszta do niej przyciagnelo, ale gdzie bylo zupelnie, ale
> to zupelnie inaczej. Tam, jak najdalej idace psychiczne
> "wybebeszanie" sie (w deche slowo) bylo nie tylko zalozeniem
> administratora, ale i formalnie traktowanym wymogiem. Kto sie
> na przyklad przez piec tygodni nie "wybebeszyl", tego za
> milczaca gebe i fora ze dwora, a jak?!
>
> Nie musze Wam mowic, jaka tam "balange" zrobilam, ostro
> krytykujac administratora - samozwanczego "wszechmocnego guru",
> zmuszajacego uczestnikow do obnazania sie, daleko idacej
> szczerosci, najintymniejszych zwierzen, by mogly one stanac na
> forum i byc "analizowane" przez pretensjonalnych ignorantow w
> zakresie psychologii czy psychiatrii. Nie wiem, czy byli tacy,
> ktorzy chcac zostac na Liscie, zmusili sie do "aktywnosci",
> wiec osobistych zwierzen. Wedlug mnie takie podejscie jest
> wprost skandaliczne. Szczerosc moze byc jedynie - musi byc! -
> czyjas naturalna, spontaniczna potrzeba.

No, ja nie mam wątpliwości co do Twojego 'charakteru' i dalej uwypuklam to,
że jako 'normalnie' funkcjonująca Grupowiczka byłabyś tutaj b. cenna. Ale do
tego trzeba wyjść z ukrycia i odpowiadać na posty (pod odpowiednimi postami
:).

UCIEKŁAŚ Z KRAJU - NIE UCIEKAJ Z GRUPY!!! (takie ludziki jak Tyczyńskie
mogą się z Tobą dogadać :)


> Wlasnie tak jest na Psychologii i miedzy innymi za to tak
> cenie i lubie te Liste. Juz tu na ten temat rozprawialismy -
> ZADNEJ PSYCHOTERAPII NA ODLEGLOSC PRZEPROWADZIC SIE NIE DA!
> Przepraszam, ze krzycze, ale chce byc uslyszana, gdyz zgadzam
> sie jak najbardziej w tej kwestii z opinia ostrzegajacych, ze
> "pomagajac" komus z realnym, powaznym problemem, jedynie
> wirtualnie, nie znajac ni etiologii, ni zlozonego kontekstu,
> mozna niezle namieszac i tylko pogorszyc sprawe.


Ale My (przepraszam, że wypowiadam się za całą Grupę) tutaj nie pomagamy
(lub marginalnie...), raczej przedstawiamy swoje poglądy na temat
czegoś/kogoś. Myślę, że dzięki Grupie można poznać ciekawe zdanie innych i
(czego sam doświadczam) Zaprzyjaźnić się z kimś.

> Natomiast mozemy jak najbardziej radzic, wymieniac
> doswiadczenia, podsuwac pomysly, podniesc na duchu osobe
> spontanicznie prezentujaca tu nam wszystkim swoj problem...

O właśnie!!


> Ale ja czniam takich dupkow (jak to jednak brzydkie, ale
> wymowne slowka wchodza latwo do glowy?), ktorzy sami nie
> cierpieli, wiec nie potrafia, co tam, nie chca sluchac o
> cierpieniach innych. Zycie ma byc ladne, latwe, wesolutkie i
> przyjemne. Ale nie jest! Przynajmniej nie dla wszystkich. Wiec
> jesli przychodzi mi sie publicznie "obnazac", robie to
> calkowicie swiadomie i z przemyslanego wyboru. Po co? By
> wszystkim zagubionym w swoim zamknietym i samotniczym
> cierpieniu, powiedziec jasno i wyraznie - nie jestes unikatem,
> przeszlam przez to samo, bylo ciezko, ale sie wykaraskalam.
> Niczego nie ma w zyciu za darmo. O wszystko trzeba powalczyc.
> Chcesz odnalezc wewnetrzna harmonie, psychiczna rownowage, nie
> skladaj broni, uwierz, ze wygrana jest mozliwa - jestem zywym
> przykladem! - zapewniam cie, ze wygrasz. Tak widze swoj wlasny
> przekaz i role tej Listy.

A 'obnażaj' się do woli - tylko znajdź w tym jakiś kształt, określ 'samą
siebie' w 'elektronicznym ekshibicjoniźmie'. No i wyjdź z 'nory'! Co to za
rozmowa z 'duchem', prawda? (zersztą wszystko to już dzisiaj napisałem -
podkreślam, że to tylko moje zdanie).

Co do powyższego cytatu: w każdym stadzie znajdzie się 'czarny baran'
(czasem jest to 'Tyczyński', a czasem ktoś inny ;))
Ale (wymyślone przez TT): prostakiem nie jest ten kto niczego nie potrafi,
ale ten kto niczego nie chce się nauczyć...
(tylko jak tutaj prowadzić dyskusję z poranną 'rosą' - przez moment jest a
później ... - czekaj człowieku do następnego ranka, tak?)

Co do cierpień, to poczekaj na moją (tym razem) książkę - jak ją
przeczytasz, będziesz miała 'porównanie'
(nie 'przechwalajmy' się cierpieniem - trochę optymizmu, no i 'luzu' sama to
napisałaś!! :)

Czekam na 'Twoją obecność'!!
Potrafię być 'uciążliwy' (to ładniejsza wersja). Widziałaś "Gorączkę"? (na
pewno widziałaś). Jest taki dialog między Al'em Pacino a Robertem De Niro
(ten w knajpie). Wybierz sobie rolę ;)) (łatwo nie będzie :)

--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński

**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-03-13 14:20:59

Temat: Komu i na co potrzebne sa leki
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


KOMU I NA CO POTRZEBNE SA LEKI


"Ludzie lekaja sie takich, ktorzy nie lekaja sie niczego."
- Karol Bunsch



Jedna madra autorka w madrym psychologicznym (!) wywodzie
madrze wywodzila, ze taki aspekt zycia, jakim jest lek trzeba z
siebie bezpardonowo, bezzwlocznie i skutecznie wyrugowac, gdyz
jest w ogole, ale to w ogole do niczego niepotrzebny. Moze i
slusznie?

Czym jest lek w odroznieniu od strachu? Niczym nie
uzasadnionym, irracjonalnym, slepym i gluchym odczuciem, takim
martwieniem sie na zapas, wyobrazaniem sobie groznej sytuacji,
ktora jeszcze nie wystapila i moze wcale nie wystapic.
Niepokojaca, upieprzajaca zycie mrzonka, nic wiecej.

Destruktywna mrzonka. Ze zlego snu, niejasnego przeczucia
szybko potrafi zmienic sie w prawdziwy koszmar. Wskutek leku
nie potrafimy docenic tego, co mamy, paralizuje nasze
dzialania, jest cholernie dokuczliwym, bolesnym doswiadczeniem
- Zerwac z nim! - zakrzyknela wladczo madra pani psycholog.
Taka to sobie moze krzyczec. Ja tam kule uszy po sobie.

Nie bylaby, oj, nie bylaby zadowolona ze mnie madra pani
psycholog. Nie tylko, ze nie jestem w stanie przeciwstawiac sie
moim jakze przykrym, wszechwladajacym, wewnetrznym lekom, to
jeszcze sama sobie w pocie czola takowe pracowicie, celowo,
planowo i solidnie dobudowywuje. Masochizm taki? Ano wlasnie.

Z natury jestem z tych niepokojacych sie na zapas - a nuz
cos sie wydarzy?! Do pewnego okresu w moim zyciu lek ten jednak
przejawial sie w miare normalnie, potrafilam go strawic, mialam
nad nim kontrole. Troche sie polekalam i po krzyku. Az
przyszedl moment, ze zycie dwukrotnie kopnelo mnie
bezwzglednie, nieodwracalnie, ostatecznie, a stalo sie to
wlasnie wtedy, gdy troche "zluzowalam", odprezylam napiete na
maksa nerwy, gdy dalam sie poniesc nadziei na lepsze jutro.

Gdy w dziewiatym miesiacu ciazy, w ciazy z braciszkiem
piecioletniego wtedy Michalka, podjelam jakze trudna i
ryzykowna decyzje wyemigrowania z kraju, myslalam sobie - warto
chociazby po to, by urodzic bezpiecznie (!), szczesliwie.
Medycyna francuska podobno najlepsza na swiecie, a w kraju w
drugiej polowie 81 roku - kazdy wie - niewyobrazalny chaos,
bida z nedza i poniewierka. W szpitalach takze, jak jeszcze.
Waty nawet nie maja! Jak tam rodzic?! Uciekac!

I tak to znalazlam sie pod opieka francuskich lekarzy w
jednym z najbardziej renomowanych paryskich szpitali. Rutynowe
kontrole - gadka-szmatka, zgloszenie sie na porodowke wraz z
pierwszymi alarmujacymi objawami (krwawienie!),
zbagatelizowanie jednoznacznych symptomow odrywajacego sie
lozyska przez renomowanych francuskich lekarzy, katastrofa,
brutalny krwotok, panika, cesarskie ciecie, reanimacja dziecka
bez szans. Wypadek! A niech ich szlag!

O Adama, mojego mlodszego o piec lat brata martwilam sie
zawsze. Byl tak zwanym trudnym dzieckiem, potem "trudnym"
nastolatkiem, a wybral tez sobie trudna doroslosc, emigrujac za
nami do ukochanej przez Niego Francji. Szczegolnie tutaj bylam
dla Niego troche jak matka, taka matka-kwoka bardziej - wciaz
niespokojna, wyobrazajaca sobie zawsze najgorsze, zyjaca jego
problemami.

Az wreszcie Adas jakos wydzwignal sie z dolka. Znalazl
dobra prace, zdobyl mieszkanie, ktore pieknie urzadzil, gadal
jak rodowity Paryzanin, to dali Mu francuskie obywatelstwo,
poznal nawet narzeczona z Polski, Ania miala na imie, cudowna
dziewczyna. Pomyslalam sobie: wreszcie sie wyluzuje, przekaze
"paleczke troskliwosci" przyszlej zonie Adasia, moge juz byc o
Niego spokojna, nie bedzie juz taki samotny, beda zyli dlugo i
szczesliwie... Ania przyjechala w niedziele, a Adam wskutek
gwaltownego, brutalnego zawalu zmarl w srode.

Od tamtej pory wiem, ze moim chorobliwym lekom nie moge
popuscic cugli. Niech trwaja! Boje sie na zapas, wyobrazam
sobie najgorsze, cierpie nieprawdopodobne katusze. Wiara w
magiczne myslenie - moze dzieki temu okupie zly los, zwiode go
i nic zlego w mym zyciu wiecej sie nie zdarzy?...




Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka



--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Łyżka nie istnieje
Odp: Pick the month that you were born
Witam
humorek
"Charaktery"- styczen

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »