Data: 2001-10-02 13:52:00
Temat: Kto tu powinien sie leczyc??? (troche dlugie to wyszlo...)
Od: A...@p...fm (Alienkaa)
Pokaż wszystkie nagłówki
Joanna napisał(a):
> Zarzuca mi, że nie rozmawiam z nim o moich uczuciach. Dokładnie jaki mam
>stosunek do niego. Myślałam... myślałam i sama nie wiem. Chwilami wydaje
mi
>się, że zależy mi bardzo na nim. Chwilami bardziej, innym razem mniej.
Kilka
>razy wydawało mi się, że żyć bez niego nie mogę. Szczerze mówišc nie
jestem
>jeszcze pewna co czuję i czy to miłość.
IMO powinnas na spokojnie powiedziec co dokladnie czujesz wlasnie jemu a nie
grupie... Wazne tu jest rowniez podejscie - nie na zasadzie ze musze,
powinnam porozmawiac bo on tak chce tylko wyjasnic dlatego bo to Ty chcesz.
Jesli nie jestes pewna to nie spiesz sie z okreslaniem swoich uczuc na
takiej zasadzie ze, a teraz mysle i za godzine powiem mu co czuje, tylko daj
sobie i jemu czas.
> Mam istny mętlik w głowie. Wiem, że
>mi jest z nim dobrze, że czuje się bezpieczna. Lubię jak do mnie
przychodzi.
>Lubię robić z nim różne rzeczy. Nie mogę się doczekać kiedy zadzwoni do
>drzwi. Bardzo lubię jego obecność.
Alez to jest juz bardzo duzo - na tym etapie tylko czasami ciezko stwierdzic
czy to jeszcze jest przyjazn czy juz kochanie.
>Fakt! Jesteśmy już pięć miesięcy. To jest dość długo, a zarazem tak
bardzo
>krótko. Czas płynie nieubłaganie. Nawet nie czuję, że to już niedługo pół
>roku minie. Ale przecież serca nie zmuszę do miłości. Coś czuję. To wiem.
>Ale czy KOCHAM? Hmmm..... Chyba jeszcze to slowo zbyt wiele dla mnie
znaczy.
Tutaj zastanowilo mnie Twoje stwierdzenie ze czas plynie nieublaganie.
Dlaczego tak piszesz? Przeciez jesli jestes z kims z kim jest Ci dobrze to
raczej ostatnia rzecza na ktora zwraca sie uwage jest to czy jest sie z kims
pare tygodni czy miesiecy - po prostu jest sie razem i chce sie by tak bylo
nadal... Wydaje mi sie ze piszesz tego posta dlatego by ktos zdiagnozowal
Twoje zachowanie i powiedzial Ci - tak kochasz bo to i to, albo nie to nie
jest milosc. Wtedy z czystym sumieniem bedziesz mogla sie utwierdzic ze to
jest czarno-biala jasna sytuacja. A ja mysle ze Ty sama dobrze wiesz co
czujesz - najpierw pisesz ze lubisz z nim byc, jest Ci dobrze, we zasadzie
wszystko jest w porzadku ale jednak czegos brakuje prawda? Gdyby nie
brakowalo to nie zastanawialabys sie tak doglebnie nad tym co czujesz i nie
pisala na liste w taki sposob...
>Cały czas wmawiał mi, że to ja jestem winna temu, że nic nie mówię, kiedy
on
>się mnie pyta co do niego czuje, jaki mam stosunek, czy ma jakieś szanse.
>Chyba chce usłyszeć, że ja też go kocham i wiele dla mnie znaczy.
To ze ktos zakochany chce wiedziec na czym stoi i czy moze liczyc na
wzajemnosc jest naturalne i nie powinno Cie dziwic, a to ze liczy na to ze
Ty tez go kochasz rowniez wydaje mi sie oczywiste... Wazne jest jednak to
zebys uswiadomila sobie czego wlasciwie Ty chcesz ! W takich ukladach czesto
wpada sie w taka pulapke - jest sie z kims bo jest sympatyczny, mily,
swietnie sie spedza razem czas, ale nie jest to TEN. Czasami ciezko sobie
cos takiego uswiadomic na poczatku, zwlaszcza jak ten ktos nie ma w sobie
niczego co by moglo odstreczac w jakikolwiek sposob i tu pojawia sie taka
watpliwosc - czego wlasciwie ja chce jesli to jest taki swietny facet i w
dodatku we mnie zakochany? Zastanawiamy sie ze moze to jednak milosc? Moze i
jest to rodzaj milosci, ale zaczyna sie milosc nie partnerska tylko bardziej
siostrzano-braterska... Takie przynajmniej sa moje odczucia...
>Teraz to sobie uświadomiłam. Cały czas odsyła mnie do psychologa twierdzšc,
że nie
> potrafię rozmawiać. Prawie w to uwierzyłam. Może to on powinien się
leczyć?
> Jak mogę powiedzieć komuś, że go kocham lub że wiele dla mnie znaczy, jak
> tak nie myślę?
Tutaj sobie sama odpowiadasz - do tanga trzeba dwojga i jesli nie czujesz ze
to jest milosc to nie rob niczego na sile... Poza tym nie daj sobie wmowic
ze powinnas isc do psychologa dlatego ze nie jestes pewna co czujesz., a co
do rozmowy to moze sprobuj napisac do niego list - nie na forum grupy tylko
taki bardzo osobisty.
>Zraziłam się poprzednim razem i teraz jest mi trudniej zaufać
>może i nawet pokochać. Chyba wychodzi z założenia, że jak on mi tak ja
jemu.
>Że tak powinno byc. Podoba mi się praktycznie pod każdym względem. Tylko
to jedno... Wszystko
>było do tej pory idealnie wręcz, dopóki nie powiedział, że się we mnie
>zakochał do szaleństwa. I tu zaczely sie schody
Caly czas czytajac Twoj post mam wrazenie ze tlumaczysz sie przed nim i
przed grupa dlaczego nie mozesz pokochac - przeciez nie musisz sie
tlumaczyc -to jest TWOJ WYBOR!
> Powiedział...
>napisał mi przez internet, że mnie kocha czyli sam nie miał mi odwagi
>powiedzieć mi to prosto w oczy. Poza faktem, że jest we mnie zakochany do
>szaleństwa. Czy to to samo znaczy? Moze?
A moze on widzi wiecej od Ciebie - byc moze gdzies tam w glebi serca zdaje
sobie sprawe z tego ze dla Ciebie jest bardziej przyjacielem i dlatego
obawial sie Twojej reakcji? Jak kazdy zakochany liczy jednak na to ze moze
zmienisz zdanie i dlatego napisal mailem - to latwiejsze niz mowienie tego
komus w oczy i patrzenie na brak blysku w tych kochanych oczach na dzwiek
tak waznych slow...
Alienkaa
----------------------------------------------------
--------
Mr.Google i Mr.AltaVista. Fachowcy do wynajecia.
Nowe Centrum Wyszukiwania >> http://szukaj.interia.pl/
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|