Data: 2003-09-14 20:56:20
Temat: Liny, klamry i haki pspalpinistów
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
UGD w news:bjs0ju$olm$1@news.onet.pl...
/.../
W czasie wspólnej wspinaczki proponuję temat pośredni:
czas wspinaczki, lub lepiej, "Czas Dojrzewania".
Oczywiście związki z tradycyjnym "czasem dojrzewania" są, niemniej
głównie językowe, sprowadzające się do ilustracji zakłopotania jakie
będzie miał czytelnik grupy, który zawitał do niej wczoraj. (np. Anka B.).
Dla niego "czas dojrzewania" to w najlepszym przypadku określenie
procesu zamkniętego w dwóch klamrach - punktach czasu od A - do B,
charakteryzującego się jednokierunkową, na ogół narastającą zmianą
wybranego czynnika. Na "zdrowy rozum" tym czynnikiem może być
bliżej nieokreślona "dojrzałość młodzieńca" (rozrodcza, fizyczna, a czasem
psychiczna), lub "dojrzałość wina" - asymptota barwy, smaku i aromatu
- dla wybranych.
Tu jednak interesuje pspalpinistów coś innego.
Idziesz UGD?;)
> Zgoda. /.../ przesadza. A przecież chce chodować.
> Świetnie mu pomagasz. Drażniąc i dołując.
Oto przykład procesu. Hodowla. Jeśli odbywa się tenże proces pod
kontrolą, jeśli inicjuje go ktoś świadomy nie tylko celu, ale i drogi do
przebycia, a _przede_wszystkim_ wszystkiego, co składa się na stan
początkowy, proces - nawet burzliwy - dociera w końcu do punktu B.
Staje się dokonanym. W zależności od stopnia nieokreśloności, rodzi
mniejszą lub większą satysfakcję.
Trudne momenty są przewidywane, niektóre wcześniej przetrenowane,
co jednak nie znaczy, że każdy z nich nie jest źródłem emocji. Nie jest
jedynie wtedy, gdy rzecz dotyczy poziomu elementarnego, subatomo-
wego, gdzie zawsze, jak Wszechświat Wszechświatem, akcja A wyw-
ołuje reakcję B. Im jednak bardziej komplikować zawartość retorty,
tym więcej zjawisk przypadkowych, chaosu, ruchów Browna - a więc
zdarzeń praktycznie nieprzewidywalnych na zadanym progu dokładności
(ilość miejsc po przecinku). Wówczas, aby rzecz miała szansę realizacji,
nie obejdzie się bez stawiania punktów kontrolnych, czujników, mierników
pośrednio wskazujących na stan procesu. Tuż 'za nimi', muszą istnieć
dozowniki z czynnikiem korygującym zawartość retorty - pod kontrolą.
Fakt, ze stan procesu, w każdym punkcie czasu między A i B jest inny,
jest, jak się wydaje, kluczowym dla zrozumienia istoty Dojrzewania.
Praktycznie - każdy zewnętrzny (nieświadomy), chwilowy/przypadkowy
obserwator/eksperymentator, wpadając do laboratorium dokonuje na
własny użytek _obfotografowania_ zawartości retorty w przekonaniu,
że oto posiadł o niej wiedzę wystarczającą do czerpania z niej korzyści.
I czerpie, jakiś czas. Nieświadom faktu, że posługuje się fotografią.
Nie rozumie na ogół, że każde pojawienie się nowego czynnika nie zmienia
nic wyłącznie w sytuacji procesu w pełni chaotycznego. Jakikolwiek proces
ukierunkowany, a takim jest życie ludzi (choćby na GD), po otrzymaniu
dawki nowego odczynnika ulega modyfikacji. W tym przypadku mody-
fikacja może mięć charakter łyżki dziegdziu w beczce miodu. Ale nie o tym...
Istotne jest zjawisko _fotografowania_stanu_retorty_.
Czas dojrzewania fizycznego, można zobrazować zbiorem fotografii
w albumie. Jeśli żyjemy z człowiekiem na codzień, na ogół nie dostrzegamy
zmian, jakie się w nim dokonują. Fotografując go raz na rok i patrząc
potem na te uszeregowane skrawki papieru z emulsją, mamy tak jakby
dowód na to, co jest oczywiste - na fakt, iż każde życie, każde trwanie
jest procesem, a więc ... ZMIANĄ. Zmiany fizyczne, widoczne na zdję-
ciach, nie są jedynymi jakie nam się przytrafiają. Są nawet mniejsze niż
zmiany psychiczne, których pokarmem są doświadczenia, obserwacje,
przeżycia każdej dosłownie godziny życia (oczywiście w zróżnicowanej
intensywności). Każdy taki element stanowi pokarm dla zmiany BCPU,
lub fachowo mówiąc - OUN.
Mimo to, na codzień żyjemy na ogół w wygodnym przeświadczeniu, że
_człowiek_, jutro będzie tym samym, co dzisiaj. A to jest złudzenie!!
Zmiana jest rzeczą powszechną. Raz stanowi rzecz pomijalnie małą
(powodem jest upór i trwanie w okopach własnych przyzwyczajeń,
nawyków, rozpoznanych dotychczas obrazów świata, z którymi trudno
się rozstać), innym razem bardzo istotną (gdy umysł otwarty, chłonny,
ciekawy, zawsze zdziwiony - gotowy modyfikować w każdej chwili
własne poglądy i wyobrażenia o otoczeniu - jak, mam nadzieję, doktor
z opowiadania Jacka B.).
Ważne jest tu odróżnienie _gotowości_ do zmiany - jako narzędzia
(wędki) badania rzeczywistości w retorcie życia (otoczonej czujnikami
i dozownikami - pod kontrolą), od 'aparatu fotograficznego' - jako
narzędzia utrwalania stanów statycznych (ryby), pozbawionych naturalnej
dynamiki, a przeznaczonych do układania w szufladkach mózgu.
Umysł wyposażony w "wędkę", czujny, otwarty i gotowy na nowe,
poradzi sobie z każdym problemem. Unika etykietowania jak ognia.
Umysł przyzwyczajony do konsumpcji, często znajduje rozwiązania
problemów, w drodze wertowania szuflad z gotowcami. Nie stworzy
jednak nigdy niczego nowego. Zawsze będzie wtórny (wtórczy, jak
wyłapał to Sławek w literówce słowa twórczy). Będzie też poszukiwał
na zewnątrz autorytetów, wzorców i recept na życie.
Stagnacja jest katastrofalnym zubożeniem. To tak, jakby przez całe
życie mieć wyłącznie jedną, statyczną fotografię własnego ja.
Czas dojrzewania "fotografów" - jest jak schody do nieba, skokowo
oddzielające jedną płaszczyznę poznania od następnej. W nieskończoność
(to znaczy do u.ś.).
Czas dojrzewania "wędkarzy" jest wielowymiarowy. Tu następuje
koncentracja nie na zadaniach, ale na narzędziach do ich rozwiązywania.
W tym przypadku, do nieba idzie się nie po schodach, ale wewnątrz
bajecznej matrycy/drabinie zjawisk fizycznych.
Są pianiści grający sprawnie pewną ilość utworów. Uczą się następnych.
Są pianiści zrośnięci z instrumentem. Grają wszystko.
> ett
All
|