Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-11-11 21:00:30

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "lamia" <l...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

z calym szacunkiem dla religi ale wedlug mnie twoja zona jest zwykla
fanatyczka a fanatyk predzej umrze niz da sie przekonac ze nie ma racji.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-11-11 21:06:48

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "lamia" <l...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

z calym szacunkiem dla religi ale wedlug mnie twoja zona jest zwykla
fanatyczka a fanatyk predzej umrze niz da sie przekonac ze nie ma racji.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-11 21:06:54

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "lamia" <l...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

z calym szacunkiem dla religi ale wedlug mnie twoja zona jest zwykla
fanatyczka a fanatyk predzej umrze niz da sie przekonac ze nie ma racji.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 01:01:51

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: b...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

> Żona uważa że ją oszukałem,
> bo jak twierdzi, "gdyby wiedziała że będę ateistą, na pewno by za mnie nie
> wyszła". Z tego wniosek, że miłość była warunkowana wiarą, a dla mnie
> wspólne zainteresowania religijne to marny powód do kochania, bo skąd mogłem
> wiedzieć że po latach się zmienię ?

To, że tłumaczy i uzależnia swoje uczucie od Twojego zaangażowania wiary, nie
musi oznaczać że nie ma ono bardziej "solidnych" podstaw, może jedynie nie
zdawać sobie z tego sprawy.


> Czy ktoś zna złoty środek w tej sytuacji ?
>

Nie sądzę. Z twojego postu wynika, że jest mocno ograniczona i tylko cud mógłby
jej to uświadomić, a ty ostatnio trochę mniej na cudach polegasz. Pozostanie z
nią to kompromis i wyrzeczenie, które prawdopodobnie będzie więcej kosztowało
Ciebie niż ją Twoje odejście. Wiara daje w takich przypadkach możliwość
wytłumaczenia sobie sytuacji religijnymi brakami partnera i nierzadko stanowi
impuls do pogrążenia się w dewocji, z czym niektórzy jak mi się wydaje potrafią
być szczęśliwi.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 04:05:31

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Vetch:
> Już mam taki chaos we łbie, że każda opinia już mi chyba nie
> zaszkodzi, a może pomoże, więc przeczytajcie to poniżej :-)
> Jesteśmy małżeństwem, lecz kierujemy się różnymi pobudkami.
> Żona oczywiście w nadziei na życie wieczne, pełna religijnych
> ograniczeń poświęca niejednokrotnie rzeczywistość (a wraz z
> nią mnie), a ja wiem że mam jedno życie i nic poza tym, dlatego
> żyję pełnią tego co mam i nie ma dla mnie niczego ważniejszego
> od tego co jest tu i teraz.
> [...]
> Czy ktoś zna złoty środek w tej sytuacji ?

Zapamietalem nasza dyskusje sprzed kilku lat.
Nie pamietalem o czym dokladnie rozmawialismy, ale pozostalo
mi w pamieci Twoje kurczowe trzymanie sie 'prawd' religijnych kk
oraz to, ze staralem sie pokazac Ci, iz sie mylisz.

Znalazlem tamten temat. To bylo ponad 3 lata temu.
Chodzilo o wiare jako [rzekomo] konieczny warunek dla zbawienia
("zycia wiecznego").

Chcialbym Ci pomoc, ale watpie czy ktokolwiek jest w stanie
tego dokonac.


Kiedys, dawno temu, formalnie bylem wiernym kk.
Zawsze bylem kiepskim wiernym kk - mocno nieortodoksyjnym i bardzo
sceptycznym. Wierzylem za to [~bezskutecznie i zawziecie zarazem]
w ludzi.

W pewnym momencie jednak cos sie stalo - odkrylem ze w moim
zyciu wciaz cos _bardzo waznego_ mi ~umyka, cos co do mnie ~wola,
i bardzo silnie do mnie ~przemawia, tak silnie, ze az sie tego balem.

Niezaleznie od tego, ze czytalem (pochlanialem) Biblie, dosc nagle
postanowilem dodatkowo 'pograzyc sie' ~ortodoksyjnie (z dbaloscia)
w praktykach religijnych (postanowienie bylo konieczne, gdyz inaczej
nie bylem w stanie zmusic sie do tego rodzaju ~systematycznego
dzialania).

Wytrzymalem moze pol roku, moze nieco wiecej, a moze mniej
- nie pamietam dokladnie.

Skonczylo sie na uznaniu przeze mnie religii kk za _calkowicie_
mi zbedny balast stanowiacy wynaturzenie wymierzone nie tylko w
zasady logiki czy zdrowego rozsadku, ale wrecz _uniemozliwiajacy_
rzeczywiste poznanie Boga.

Zawsze bylem nedznym wiernym kk, wiec zadna strata dla religii. ;)

Teraz _wiem_, ze Bog istnieje. :)

Dla kk i wiernych kk pozostaje "ateista". ;)
[Dla kk ateista jest kazdy kto nie jest wiernym kk.]

Wierni kk pozostaja dla mnie bezrozumnymi balwochwalcami.
Nie wyobrazam sobie, abym byl zmuszony usilowac zaakceptowac
u swego boku ortodoksyjna religiantke spod znaku kk.

Czasem, aby cos odrzucic trzeba tego ~doknac, by poczuc to
bezposrednio i w ten sposob przekonac sie o calkowitej bezuzytecznosci
tego czegos dla siebie. :)


Napisales kiedys (w tamtym temacie sprzed ponad 3-ch lat) m.in.:
"ja wiem że Bóg istnieje."
Co sie stalo?
Dlaczego uwazasz, ze: wiara w [istnienie] Boga <=> wiara w dogmaty
religijne kk?
W Twoim poscie [wciaz] mozna dostrzec sporo oznak prania mozgu
jakiemu sie poddales.
Jak dlugo byles ~ortodoksem religijnym?

--
Czarek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 09:27:54

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: " Pyzol" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> szukaj wiadomości tego autora

Vetch <v...@v...magot.pl> napisał(a):

> Już mam taki chaos we łbie, że każda opinia już mi chyba nie
> zaszkodzi,

No to moja, moze, tez.:)

Uwazam, ze nie tyle ja oszukales, ile nie bardzo rozumiesz czym jest wiara.

Piszesz,ze dla niej stales sie wierzacy. To nie jest tak, stary. Uzyles
panaboga, aby zdobyc kobiete. Ona zas, od razu przedstawiala sprawe jasno,
ale nie umiala dostrzec iluzyjnosci twojej "wiary".

Za te bledy teraz placicie i wydaje sie, iz najlepszym dla was rozwiazaniem
bedzie rozstanie - dopoki nie macie dzieci. Podobalo ci sie,ze ona taka byl
a "pelna milosci". Nie zrozumiales tylko,ze ta milosc to jakby nie tylko do
ciebie. To juz sobie pominales. Teraz, kiedy owa milosc jest ci nie na reke,
nagle ona stala sie "ortodoksyjna".

Stala sie?

Z pewnoscia taka byla zawsze.

A co ci konkretnego w tej jej wierze przeszkadza? Czy nie moglibyscie
znalezc sobie jakiegos madrego doradcy w sprawach rodzinnych w instytucji
przykoscielnej?

Coz takiego ona "poswieca" w zyciu, ze tak bardzo ci nie odpowiada?
Oczekujesz,ze majac do wyboru ciebie i Boga wybierze ciebie?

No to naprawde nie rozumiesz na czym wiara polega i, pewnie, juz sie nie
dogadacie.

Dla niej ta twoja odmiana to tragedia wieksza niz mozesz sobie wyobrazic,
znacznie wieksza od twojej.

Funkcjonuje w zwiazku z agnostykiem, sama jestem wierzaca, aczkowliek malo
religijna. Powiedz swojej zonie,ze moj najmilszy, kiedy go spotkalam byl
zawzietym ateista, dzis juz jest tylko agnostykiem. Nie wiem, czy
kiedykolwiek stanie sie czlowiekiem wierzacym ufam,ze panbog wie co robi i
palkami do raju nie zamierzam swego najdrozszego zapedzac. Kiedy chodzilam do
kosciola, chodzil razem ze mna, zasady w zyciu mam takie raczej wlasnie
ortodoksyjnie chrzescijanskie i jakos bez zadnych problemow ( w tym zakresie)
jestesmy juz razem 22 lata i malo prawdopodobne, abysmy kiedykolwiek mieli s
ie rozstac.

Przypomnij jej takze, ze Chrystus nauczal tam, gdzie uwazal,ze jest potrzebny
a nie tam, gdzie ludzie wierzyli w Boga i przestrzegali Jego Prawa. Tam sie
nie czul potrzebny.

"Nie potrzebuja lekarza zdrowi,ale ci co sie zle maja" - tak skomentowal
zarzuty,ze jada z celnikami i grzesznikami.

Niech ona sobie to przemysli.

Kaska





--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 09:31:55

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "Tomek" <t...@U...poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Nawiazujac o wiadomosci użytkownika "Vetch" <v...@v...magot.pl>
news:cn0evv$en4$1@nemesis.news.tpi.pl...

Mam wrazenie, ze Twoja zona bardziej koncentruje sie na samej wierze dla
wiary niz na wypelnianiu jej postulatow w swoim zyciu. Najwazniejsze
przykazanie dla chrzescijanina o milosci Pana Boga i milosci drugiej osoby
jak siebie samego jest z pewnych wzgledow niefortune, poniewaz niektorzy nie
potrafia 'skutecznie' siebie kochac. Milosc nie jest obowiazkiem religijnym
tylko droga do poznania innych ludzi i Boga. Chodzi mi tutaj o to, iz nie
kocha sie z obowiazku. Kocha sie z milosci. Mam wrazenie, ze milosc z
obowiazku na dluzsza mete nie za bardzo zbliza ludzi do siebie i do Boga.

Odnioslem wrazenie, ze zarowno Ty jak i Twoja zona bardzo dbacie o sprawy
ducha. Mozliwe, ze roznicie sie sposobem podejscia do tych spraw. Jedni sa
bardziej pragamtyczni, inni racjonalni, jeszcze inni emocjonalni czy
nastawieni na kontakty interpersonalne. Wydaje sie, ze na przestrzeni
historii kosciola mozna znalezc wielu swietych, ktorzy akcentuja rozne
motywy.

Osobiscie uwazam, ze dobry chrzescijanin to osoba z otwartym umyslem i
sercem pelnym Milosci oraz wyrobionym uczuciem empatii. Jesli zona uwaza, iz
przemawia przez Ciebie szatan teoretycznie powinna tym bardziej okazywac Ci
swoja milosc i trzymajac sie biblii- przyjac ta probe (patrz- Hiob, Jezus).
Palenie na stosie oraz przyrownywanie do szatana nie jest chyba tym do czego
nawolywal Jezus. Odwolujac sie scisle do liter prawa mozna latwo zatracic z
oczu to co wierze jest najwazniejsze. Bog nie jest 'schowany' w prawach ale
w milosc, do Boga ale takze koniecznie do ludzi.

Co zas sie tyczy ordo malzenskiego. Wg mojej wiedzy kosciol nie promuje
malzenstwa bialego. W malzenstwie zawiera sie zarowno milosc duchowa jak i
fizyczna. Sama milosc fizyczna takze pochodzi od Boga. Dosc spore 'zmiany' w
rozumieniu seksualnosci przyniosl Sobor Watykanski II.

To co moglbym Ci poradzic to znalezc jakiegos otwartego i chetnego do
pracy ksiedza. Obawiam sie, ze zona pewnie innego autorytetu w dyskusji nie
przyjmie. Ksiezy takich, jak i braci zakonych calkiem sporo chodzi po tym
swiecie- proponuje szukac i nie zrazac sie szybko! Sa rozne oblicza
chrzescijanstwa. Zastanawiam sie na ile silny wplyw na Twoja zone wywiera
otoczenie, w ktorym zyjecie. Od jak dawna mieszkacie w tej miejscowosci, ile
jest tam parafii? Nie liczylbym na to, iz wystarczy, aby zmienila sie zona.
Oboje pewnie bedziecie musieli popracowac nad soba i swoim zwiazkiem.

Pozdrawiam serdecznie!
Tomek /S/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 10:49:04

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik " Pyzol" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:cn1vmq$hrg$1@inews.gazeta.pl...
> Vetch <v...@v...magot.pl> napisał(a):

Mam podobne wrazenie...

> Piszesz,ze dla niej stales sie wierzacy. To nie jest tak, stary. Uzyles
> panaboga, aby zdobyc kobiete. Ona zas, od razu przedstawiala sprawe
jasno,
> ale nie umiala dostrzec iluzyjnosci twojej "wiary".

Dokladnie. Ja bym jeszcze rozwianal jak prawdopodobnie bylo.
Rozwijajac to, ze Vetch wybral sobie taka wlasnie dziwczyne:

Bo zycie jest naprawde trudne.
Wiec Vetch -kiedys, zanim nie znal tej dziewczyny- byl prawdopodobnie
szukajacy
czegos w zyciu (tez dziewczyny), spotkal ciepłą dziewczyne -wlasnie tą
religijna-
ktora dala mu pewne (mocne?) oparcie i dala takie cieplo rodzinne.
Vetch prawdopodobnie byl wtedy takim nihilistą/ateistą, a taka postawa
ateistyczna
-z jednej strony niby bardziej realna- z drugiej jest depresyjna.
Czuje sie taki "ciagly bezsens".
I dlatego Vetch - wybrales wlasnie taka dziewczyne.
Bo nie widze innej mozliwosci. Chciales tego co ona dawala.
Moze łudzieles sie ze to Ci da "wieczny spokoj"?
Bo nie widze innego wytlumaczenia...

I jak pisze Kaska - teraz tamto Ci juz przeszkadza a nie wiesz co zrobic....

Tu mam pewien trop: moze jest tak ze caly czas szukasz. Mialem podobnie -
tylko akurat nie w religijnej materii - ale bardziej ogolnie - "jak zyc?"
Spotykalem i przyklejalem sie roznych autorytetow, a potem odchodzilem
zawiedziony,
nawet jakby troche obrazony. I w koncu zrozumialem - sam musze znalesc jak
zyc i byc doroslym.
Teraz juz nie mam pretensji :)

Mysle Vetch, ze masz podobnie - szukasz sensu, wiec spotykasz sie z innymi
chcac wyciągac
od nich SENS. Ale ICH sens Cie nie zadowala - z prostego powodu - bo nie
jest TWOJ,
to jest ICH sens i Ci nikt go nie da na tacy. Bo musisz go znalesc sam.
Nie kupisz sobie "wiecznego spokoju" w ten sposob, nasladujac slepo innych.
Musisz to znalesc sam.

To ze masz postawe "oni sa falszywi" i rownoczesnie sam jakby nie znajdujesz
sensu -
to dosc popularna forma postawy ateistycznej.
Jak juz napisalem - taka postawa nihilistyczna polega na tym, ze z jednej
strony czlowiek
nie chce wchodzic w "zabobonna religie", z drugiej strony jednak czegos
szuka, ciepla, sensu.
Wiec sie przykleja. Wiec jest namowiony, albo sam sie przykleja na
religijnosc (przez religijnych),
po czym - czujac pewien dysonans - po pewny czasie ucieka odszczekujac
sie asekuracyjnie :) - ze Ci religini sa be-be. To pozwala czuc sie lepiej!
Upewnic sie we wlasnym sensie
na chwile!
Do czasu az egzystencjalny niepokój nie dopadnie znowu :)
Wtedy znowy znajdziesz sobie taka dziewczyny - i - po pewnym czasie -
ona tez będzie "bebe" :)
Kółko się zamyka - a to kółko toczy sie dlatego, bo jestes czlowiekiem i
masz za zadanie na tym padole odkryc sens. Ale musisz sam go znalesc.
Nie mozna zwalac na innych to ze nie znalazles sensu.

Vetch - piszesz rowniez, ze "tyle jest nietolerancji" - to mnie utwierdza ze
powyzszy tekst
moze dobrze oddaje sprawe - tez tak kiedys myslalem,
ale to wlasnie takie sprytne podejscie i zwalanie winy na innych za te ze
nie znalazlo sie sensu.
Teraz sa naprawde bardzo toleranyjne czasy! *bardzo*
Inym slowem: To nie ONI powoduja ze nie nie znajdujesz sensu.

> Podobalo ci sie,ze ona taka byl
> a "pelna milosci". Nie zrozumiales tylko,ze ta milosc to jakby nie tylko
do
> ciebie. To juz sobie pominales. Teraz, kiedy owa milosc jest ci nie na
reke,
> nagle ona stala sie "ortodoksyjna".

Dokladnie! I -sorry za mocne slowa ale moze tak trzeba- chlopiec zobaczyl ze
mamusia nie kocha tylko jego wiec mamusia stala sie BE!
Vetch - nie znaczy ze uwazam ze jestes dziecinny - wrecz przeciwnie.
Tego dylemtu nie kazdy dotyka w zyciu.

> Funkcjonuje w zwiazku z agnostykiem, sama jestem wierzaca, aczkowliek malo
> religijna. Powiedz swojej zonie,ze moj najmilszy, kiedy go spotkalam byl
> zawzietym ateista, dzis juz jest tylko agnostykiem. Nie wiem, czy
> kiedykolwiek stanie sie czlowiekiem wierzacym ufam,ze panbog wie co robi i
> palkami do raju nie zamierzam swego najdrozszego zapedzac. Kiedy chodzilam
do
> kosciola, chodzil razem ze mna, zasady w zyciu mam takie raczej wlasnie
> ortodoksyjnie chrzescijanskie i jakos bez zadnych problemow ( w tym
zakresie)
> jestesmy juz razem 22 lata i malo prawdopodobne, abysmy kiedykolwiek mieli
s
> ie rozstac.

Dokladnie - jesli ludzie chca - moga sie dogadac. U mnie tez tak jest.

Podobnie u mnie. Tez jestem wierzacy a moja z delikatnej anty- stala sie pro
:)

Zreszta - jeszcze bardziej ogolnie bo to wydaje mi sie b. wazne - silne anty
(ateizm)
jest generawany przez dylemat. Z jednej strony czlowiek chce ciepla,
religijnosci
z poczuciem SENSU (tak jak Vetch wybral tą dziewczyne) - z drugiej,
jest odpychanie od tego bo religijnosc -wedlug mnie- to droga dylematow,
ciezkich
wyborow i mozliwosci osmieszenia sie! A postawa "nic wlasciwie nie wiadomo",
jest dobra asekuracja i osoby siedzac mocno w tym - kochaja wskacywac na
pewne podkniecia i "dziwactwa" osob religijnych.
Moim zdanie to duzy blad (ale to temat na inna rozmowe).

I na tej zasadzie moja zona byla anty. I to pozwalalo jej czuc sie wsrod
swoich
i nie dopuszczac pewych praw. Tylko ze niestety oni swoi tworzyli pewne
bagienko.
Bo to byla taka grupa pseud-twardzieli (czyli bajacych sie pewnych uczyc).

A tak naprawde trudno jest byc religijnym, w taki sposob, zeby stac okrakiem
na barykadzie.

Pozdr,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 10:51:36

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej k atoliczki i wrednego ateisty...
Od: "vonBraun" <i...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

Kaska w news:cn1vmq$hrg$1@inews.gazeta.pl

>[...]
> Uzyles
> panaboga, aby zdobyc kobiete.
[...]  
Krzywdzące. Równie dobrze mógł pomylić 'panaboga' z miłością kobiety.
Mylić sie jest rzeczą ludzką, ale tylko Veth wie jak było
naprawdę.

pozdrawiam
vonBraun

PS.Agnostyk, w udanym (puk,puk w niemalowane)
związku z osobą wierzącą, jedno dziecko
jest praktykującym katolikiem,
drugie wierzące lecz anty-'kościelne'


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-11-12 11:02:13

Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:cn1cn4$89g$1@news.onet.pl...

W tym co piszesz jest pewna dziwna rzecz.
Z jednej strony piszesz ze ONI to balwochwalcy a
sam jestes ortodyksyjny i trzymasz sie mocno pewnych spraw.
Bardziej niz ONI.
Nie czepiam sie ze jestes bardziej, ale dziwi mnie to ze bedac bardziej
krytykujesz ICH ktorzy sa mniej ortodoksyjni.
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 10 ... 17


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

POMOCY!!!
mizandria
Czy bagno uszlachetnia
Testy Psychologiczne?
zaburzenia osobowości ????? POTRZEBUJE COS na ten temat

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »