Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Moj biegun

Grupy

Szukaj w grupach

 

Moj biegun

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-01-05 15:42:49

Temat: Moj biegun
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

MOJ BIEGUN



Polska ma wejsc do Europy. Musi sie do niej upodobnic,
dorownac jej, zlikwidowac co bardziej razace roznice. Czy jest
to latwe, czy tego dokona? - o tym goraco dyskutuja dzisiaj
napaleni, ale i jednoczesnie chyba zasadnie zaniepokojeni
Polacy. W ferworze dyskusji nad specyfika polityczno-spoleczno-
gospodarczych warunkow Polski powojennej, Polski
socjalistycznej pada okreslenie "polski biegun". Biegun to
najwieksze oddalenie, ekstrema warunkow i z niczym nie
porownywalna odmiennosc - okreslenie to mowi samo za siebie.

Jak ja pamietam tamte czasy? Nie widze bezposrednio
dzisiejszych przemian, bo jestem od kraju daleko. Czy
kilkanascie lat emigracyjnego zycia zatarlo wspomnienia mego
zycia "na biegunie"? Obawiam sie, ze nie ze wszystkim. Niekiedy
wystarczy byle blahostka, by tamte realia wrocily z zapieklym
bolem. Oto przyklad.

Ktos sarkastycznie stwierdza, ze dopiero dzisiaj jest
stresujaco, by kupic na przyklad jakies buty, wybor towaru jest
tak duzy, ze glowa mala, w sumie kupic trudniej. Za komuny bylo
zabawniej, czlowiek byle jakie buciska musial wychodzic,
wystac, wyciagnac spod lady. Satysfakcja byla i byla pelnia
szczescia. Byc moze, ja to pamietam inaczej.

Pamietam, ze pod koniec lat siedemdziesiatych kupienie
czegos z przyodziewku stalo sie wymodzonym, niemal
snobistycznym zbytkiem. Kazdy "przecietniak" dreptal bez konca
od kolejki do kolejki w tym, co mial - za zarciem polowal! Byla
to jak walka w dzikim buszu - by przetrwac, by cos zjesc i moc
sie umyc, i za przeproszeniem, czym tylek podetrzec. Polski
biegun, poznosocjalistyczna paranoja. Wyjechalam z kraju w
lecie 81 roku, zdazylam sie jednak napatrzec i nadreptac.
Swojego doswiadczylam, poznalam na wlasnej skorze
dobrodziejstwa systemu spolecznej rownosci i sprawiedliwosci.
Tamta rzeczywistosc, polskie realia - socjalistyczny biegun.

A moje dziecinstwo? Lata piecdziesiate - wyz demograficzny
- "dzieci chluba i przyszloscia narodu!" Psia ich mac. Ojciec
kolejarz, matka krawcowa - samouk, bez koniecznego papierka
dorabiajaca szyciem w ukryciu, w ciaglym strachu przed donosami
zyczliwych sasiadow, powodujacych lotne rewizje inspektorow z
PIHu, czy czegos tam. "Panowie z teczka" przysalajacy wysokie
grzywny i grozacy aresztem matce trojga dzieciakow za
nielegalne dochody. Jakby tych legalnych, kolejarskich dochodow
mialo wystarczyc na przecietne, ale chocby poprawne zycie?
Nigdy nie starczalo! Bida z nedza i poniewierka.

Piecioosobowa rodzina gniezdzaca sie przez osiemnascie
beznadziejnie dlugich lat w jednopokojowym mieszkaniu, w
przegnilym murowancu na obrzezach Warszawy. Pokoj bez okna i
pod tarasem sasiada, z ktorego to nie odgarniety snieg sciekal
lodowata struga wprost na malzenski tapczan. Starszy brat
sypial na polowce w przedpokoju, ja w kuchni, a mlodszy brat w
"sypialni" przy rodzicach, bo chociaz tam bylo cieplej od
kaflowego pieca, jesli oczywiscie udalo sie znalezc miejsce pod
sufitem, gdzie akurat nie kapalo. Za to w malenkiej metr na
metr ubikacji grzyb wilgoci byl tak zasiedzialy i rozlazly, ze
zapalales swiatlo, a pajak pradu szedl blyskawica po scianach.
Na wlasnym kiblu czules sie jak na krzesle elektrycznym. Ustroj
rownosci i dostatku, niech to szlag.

Glodu nie bylo?! Na pewno byli tacy, co nigdy go nie
zaznali, nam, wciaz wyglodzonym dzieciakom, przebiegle
zapychano zbuntowane zoladki kartoflanka, kluchami i tzw.
kanapka z chlebem. Chleb skropiony mlekiem i grubo posypany
cukrem, poznaliscie ten dzieciecy rarytas? Obiad trzydaniowy
tylko w niedziele, na co dzien zupa znow popychana pieczywem,
szynka od swieta lub tylko dla ojca wracajacego z ciezkiej
kolejarskiej sluzby. Dzieciaki odganiane od stolu podczas
ojcowskiej kolacji, by spracowany ojciec nie wyczytal w ich
oczach nieposkromionego lakomstwa na widok lepszej wedliny.
Pamietam jak raz klientka Mamy, nieprzyzwoicie nadziana forsa
badylara, poczestowala mnie bananem, byc moze z dobrego serca
albo, tez byc moze, by przetestowac "dzikiego dzieciaka" jak
malpe. A ja naprawde nie wiedzialam jak sie do tego owocu
zabrac, a taka malpa wie. Podziekowalam wiec za egzotyczny
przysmak, wymawiajac sie jeszcze hardo brakiem apetytu. Na
dobra sprawe smak banana przyszlo mi poznac dopiero wiele lat
pozniej, w zadluzonych latach Dobrego Wuja Gierka.

Za to szkoly nam dali darmowe i po rownosci. Piec punktow
mi dorzucili przy egzaminie na studia. Punkty za pochodzenie
robotnicze, tak to sie nazywalo z proletariacka nomenklatura
zgodnie. Nalezaly mi sie, a jakze. Nikomu sie nie nalezaly,
oczywiscie, ale dawali, to wzielam, tak sie reagowalo w tamtych
czasach. Chociaz i bez tych dodatkowych punktow by sie obeszlo,
i tak zdalam egzamin najlepiej ze wszystkich. Widac prosta,
uboga strawa, strawa w sensie doslownym, wybierana z dna gara
zwykla warzachwia pobudza intelekt i hartuje ducha. Wymadrzyli
to zapewne nieomylni teoretycy socjalizmu i, jak widac, wkuwali
w czyn. Za to juz we wrzesniu z tzw. listy rektorskiej
dokooptowano na wydzial jeszcze drugie tyle kandydatow. Takich
poza konkursem. Czym oni sie "zasluzyli", nikt jakos nigdy nie
dociekal. A mnie, jako tej "robotniczej", a lebskiej
zaproponowano jeszcze studia na Kubie. W nagrode - podkreslali
- bezczelnosc! Modna byla w tych latach taka wymiana zdolnego
narybku miedzy bratnimi narodami. Pan Bog mnie uchronil, ze
jeszcze nie bylam wtedy skazona emigracyjnym bakcylem. W kraju
chcialam zyc i dla kraju pracowac, tak mi patriotycznie
nakladli do glowy, wiec sie na te ich "miedzynarodowe" studia
wypielam.

Zycie dojrzale z dyplomem w kieszeni. Maz tez dyplomowany,
a co tam. Wycieranie katow w wynajetym na czarno, w czarnym od
prusakow warszawskim mieszkaniu. Musialam isc do pracy, by
zostawic polrocznego Michalka pod opieka zatrudnianej znow
nielegalnie opiekunki (zlobek sie nie nalezal, srednia zarobkow
rodzicow byla za wysoka), by oplacic wynajmowany kat. Tyle ze
tej pensji na mieszkanie i opiekunke oczywiscie nie
wystarczalo. Kolejny polski paradoks - dwoje mlodych
dyplomowanych ludzi, pracujacych w swoim zawodzie, a jeszcze do
tego prawdziwych w swej profesji pasjonatow, i znow zyciowe
miernactwo, poniewierka, zonglerka drobnymi lapowkami i
upokarzajaca prowizorka. Socjalistyczny paradoks, paradoksalny
biegun. Moj biegun.

I za czym przyszlo mi potem przez dlugie lata
emigracyjnego zycia tak nostalgicznie biadolic, jeczec? Za czym
bylo tesknic, czego zalowac, a jednak. Przez trzydziesci lat
mego zycia zylam na biegunie - to bardzo trafne okreslenie dla
tamtejszej polskiej rzeczywistosci. Spadasz nagle z bieguna na
rownik, nic dziwnego, ze ci cholernie dziwnie i obco. Potem
powoli sie ogrzewasz obcym sloncem i jest latwiej. Pamietasz
jednak swoj biegun, bo za sprawa wlasnie jego przygwazdzajacego
mrozu i wrecz pancernie uzbrojonej, tak twardej i niewzruszonej
jego lodowej tafli, zmieniles szerokosc geograficzna, by
zaczynac wszystko od poczatku. I ta swiadomosc przeszkadza,
jatrzy. Bo pamietasz, przynajmniej ja pamietam. I zle, i dobre
pamietam. Na moje szczescie dobre pamieta sie zywiej i
dluzej...

wciaz nostalgicznie, do cholery?!;-)



Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka



--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2005-01-05 16:33:21

Temat: Re: Moj biegun
Od: KOMINEK <k...@o...org.pl> szukaj wiadomości tego autora

m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) wrote in
news:20050105154218.JISB2042.viefep12-int.chello.at@
jupiter:

> Polska ma wejsc do Europy.

Oho, widze ze teraz beda lecialy archiwalne teksty.
Masz moze jakis napisany na okazje awansu naszych na mundial w Korei?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-06 03:38:59

Temat: Re: Moj biegun
Od: Jesus <n...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Magdalena Nawrocka napisał:
> Glodu nie bylo?! Na pewno byli tacy, co nigdy go nie
> zaznali, nam, wciaz wyglodzonym dzieciakom, przebiegle
> zapychano zbuntowane zoladki kartoflanka, kluchami i tzw.
> kanapka z chlebem. Chleb skropiony mlekiem i grubo posypany
> cukrem, poznaliscie ten dzieciecy rarytas? Obiad trzydaniowy

Za to dziś zapewne tym co w dzieciństwie zakosztowali rozkoszy fast
foodów nie będzie dane rozkoszować się pogodną starością...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Mam nerwicę natręctw
SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Re: AW, PowerBox, ksRobak - było: Byt - Świadomość
Nieporozumienie ...
Prawo wykonywania zawodu psychologa

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »