« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-07-26 14:38:56
Temat: NIEZALEZNOSCCzym dla Was jest niezaleznosc? Czy moze ona zaszkodzic zwiazkowi? Jak
powinna sie objawiac zeby nie ranic tej drugiej osoby. Czy powinno sie
ja stosowac wobec najblizszej osoby?
Pytam bo mam z tym malutki problem - nie ja osobiscie - ktos z
otoczenia, ale mnie sie wydaje, ze tym zachowaniem troche nadwyreza
moja cierpliwosc. Zraza mnie do siebie ciagle mowiac -'' nie teraz ,
dzis nie moge, wiesz jakie to dla mnie jest wazne, moze pozniej, teraz
musze sie skupic na wzaniejszych sprawach........''
I tak w nieskonczonosc. Czy jest jakis sposob na takiego osobnika zeby
jemu tez dac odczuc, ze to co robi jest OK ale jak dlugo i czyjim
kosztem. Szanuje jego potrzeby i wymagania, a nawet prawo do bycia
samemu ale przez to wszystko
trace resztki sil i nie czerpie radosci z tego co mnie z nim laczy
Nie chce wywierac na nim presji czy atakowac go ale moje argumenty i
prosby
ida na marne.
Jesli znacie sposob lub metode dajcie znac
Dzieki
Pozdrawiam
Beata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-07-29 18:43:22
Temat: Re: NIEZALEZNOSC
Beata Swiercz napisał(a) w wiadomości: <3...@d...pl>...
Czym dla Was jest niezaleznosc? Czy moze ona zaszkodzic zwiazkowi? Jak
powinna sie objawiac zeby nie ranic tej drugiej osoby. Czy powinno sie ja
stosowac wobec najblizszej osoby?
Pytam bo mam z tym malutki problem - nie ja osobiscie - ktos z otoczenia,
ale mnie sie wydaje, ze tym zachowaniem troche nadwyreza moja cierpliwosc.
Zraza mnie do siebie ciagle mowiac -'' nie teraz , dzis nie moge, wiesz
jakie to dla mnie jest wazne, moze pozniej, teraz musze sie skupic na
wzaniejszych sprawach........''
I tak w nieskonczonosc. Czy jest jakis sposob na takiego osobnika zeby jemu
tez dac odczuc, ze to co robi jest OK ale jak dlugo i czyjim kosztem.
Szanuje jego potrzeby i wymagania, a nawet prawo do bycia samemu ale przez
to wszystko
trace resztki sil i nie czerpie radosci z tego co mnie z nim laczy
Nie chce wywierac na nim presji czy atakowac go ale moje argumenty i prosby
ida na marne.
Jesli znacie sposob lub metode dajcie znac
Dzieki
Pozdrawiam
Beata
----------------------------------------------------
------------------------
----
Kazdy potrzebuje niezaleznosci i nie ma na to wplywu bycie lub nie bycie w
zwiazku z innym czlowiekiem. Jest pewna sfera zycia której nie da sie
dzielic, chocby nawet sie chcialo... to element nas, który jest sam dla
siebie, który sprawia, ze jestesmy soba. Daje on mozliwosc rozwijania sie i
uzupelniania. Niezalezny to rozporzadzajacy soba, nie podporzadkujacy sie
nikomu i niczemu; wolny, samodzielny, niezawisly, niepodlegly - tak mówi
slownik jezyka polskiego. Nie sadze by ktokolwiek chcialaby byc niezalezny w
pelnym tego slowa znaczeniu, bo odczuje brak obcowania z ludzmi. Choc mozna
wplesc w ta definicje cos nowego, wymaga ona rozszerzenia. Mozna byc
niezaleznym zwiazku, ale nalezy wyposrodkowac niezaleznosc swoja i
partnera, by nie wejsc na nie swoje pole... chodzi o to, by osoby nie
oddalily sie o d siebie jednoczesnie sie nie drazniac zbytnia bliskoscia.
Niezaleznosci w zwiazku nalezy sie nauczyc. Tak jak asertywnosci... jest ona
kompromisem miedzy agresja a ulegloscia.. tak samo jak niezaleznosc i
zwiazek... nie mozna ograniczac czyjejs wolnosci, bo ogranicza sie wtedy i
siebie. Sadze, ze wymaga to wielkiej wrazliwosci i poznania drugiej osoby.
Poniewaz kazdy chce sie realizowac zarówno we wlasnym zakresie jak i w
zwiazku z partnerem, nie moze ignorowac uczuc czy potrzeb drugiej osoby w
imie swojej niezaleznosci. Bo to brak wyczucia i tak na prawde to straszliwy
brak jakze potrzebnej uwagi... Nie mozna zrobic czlowiekowi wiekszej
krzywdy, niz zignorowac jego problem. Uwazam, ze nie nalezy przedkladac
niezaleznosci nad potrzebe partnera. Nie caly czas. To taka wymiana, jesli
jest dla mnie cos bardzo wazne, to partner mi ustepuje.. ale nie moge zgubic
granicy waznosci danej sprawy, by ona nie stala sie wazniejsza nad
czlowieka. Czlowiek powinien byc najwyzsza wartoscia... a przeciez
niezaleznym mozna byc we dwoje... troje.. tylko trzeba poszukac na to
sposobu. Mozna byc rodzina jednoczesnie pracujac, czy zajmujac sie wlasnymi
zainteresowaniami... jedno drugiego nie wyklucza. Sadze,ze nawet w tym
pomaga... bo w razie klopotu, zawsze mozna na kogos liczyc, zawsze ktos jest
blisko. opiera sie caly problem na komunikacji, na wzajemnym rozumieniu
potrzeb...
Metoda na uciazliwego egoiste, bo jesli sytuacja sie powtarza, znaczy ze
zapomniala ta osoba o pozostalych... zapomniala jak wartosciowac wydarzenia,
skoro przedklada je nad czlowieka... chyba ze istotnie sprawy zaprzatajace
jej glowe sa wiekszej wagi...mozna przejac jej system - w razie poszukiwania
przez tego czlowieka pomocy - odpowiedziec,ze nie ma sie czasu, jest sie
zajetym i to jest dla Ciebie bardzo wazne... lub ignorowac... sprawic ten
sam ból, ale na tyle sugestywnie i z wyczuciem, by zrozumial istote takiego
postepowania. W wiekszosci przypadków jest tak, iz osoba sie nagle zaczyna
zastanawiac i w koncu sama zapyta w czym rzecz, jesli nie dojdzie zródla we
wlasnym zakresie. Ale sadze, iz bardziej wlasciwym sposobem, bedzie
odlozenie calej pracy, i normalna rozmowa... z maksymalnym wsluchaniem sie w
druga osób i w siebie. powiedziec wprost. Chodzi o to,ze niebezpieczenstwem
sposobu ignorowania jest wywiazanie sie klótni i w rezultacie stworzenie
napiecia, a przeciez to ostatnia rzecz jaka chodzi w tej sprawie...
EWA
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |