Data: 2001-12-24 23:46:51
Temat: Nie potrafie jej pomoc(bardzo dlugie)
Od: Basmati <B...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przepraszam za rozmiary tego postu.
Jestem z nia od 4 lat. Poczatki byly trudne, nie potrafilem dac jej
tego, czego pragnela. Bylem bardzo niedojrzaly a ona...bardzo
wymagajaca. Nie wiem, czy mnie kochala, ale ja czulem do niej cos
wyjatkowego. Nie zawsze byla dla mnie mila, a jednak przyciagala jak
magnes. Wydawac sie moglo - zwyczajna kobieta...nie taka jakich pelno
na okladkach magazynow... a jednak nie potrafilem przestac o nia
walczyc. Bylem zdezorientowany, nie wiedzialem, co sie dzieje, bo
przeciez nie taka kobiete u swego boku wyobrazalem sobie przed laty.
Szczerze mowiac nie mialem idealu i podobaly mi sie dziewczyny, jakie
podobaja sie wiekszosci facetow (niesamowicie zgrabne, bardzo zadbane,
rzucajace sie od razu w oczy) . Ona jest inna. Na poczatku dawalem jej
6 w skali jedenastostopniowej. Z dnia na dzien jej wartosc rosla w
moich oczach. Ona ma w sobie wszystko, ma w sobie caly swiat- barwy
teczy, lekkosc platkow sniegu, dziskosc serca przeogromej puszczy, zar
pustyni, niewinnosc dziecka......i smutek starca, ktoremu nigdy nie
ziscil sie najpiekniejszy z jego snow.
Nie chce z niej zrezygnowac, kocham ja a jendnak czuje, ze ziemia
osuwa mi sie pod stopami. Ona oddala sie, pozniej powraca, po czym
znow sie oddala, ale jeszcze glebiej niz za pierwszym razem...Nie
czuje, ze jestem dla niej wazny. Robie wszystko, co w mojej mocy, aby
zobaczyc na jej twarzy usmiech. Niestety...udaje mi sie to bardzo
rzadko. Nie oczekuje wdziecznosci, ale ona nie potrafi nawet
zwyczajnie, z usmiechem powiedziec "dziekuje". Nie potrafi sie z
niczego cieszyc. Wszystko wyprowadza ja z rownowagi a ja jestem zawsze
na linii ognia. Ona zachowuje sie bardzo czesto jak mala dziewczynka
np.placze z byle powodu. Powiem, ze to nie pasuje do kobiety w jej
wieku...Powinna dojrzec juz ponad 10 lat temu. Wydaje mi sie, ze
wynika to z tego, ze mieszka nadal z rodzicami, nie pracuje i czuje
sie nikomu niepotrzebna. Nie wiem, jak jej pomoc. Nie mam mozliwosci
znalezienia jej pracy i mieszkania a ona nie wykazuje najmnieszej
aktywnosci, aby poprawic swoja sytuacje. To bardzo skomplikowane.
Zwasze widzialem w niej wielki potencjal. Jest inteligentna kobieta,
stac ja na bardzo wiele. Niestety, swoj mozg zajmuje wmyslaniem coraz
to nowszych problemow. Przez wiekszosc czasu uzala sie nad soba,
zamiast wziac sie do roboty i zaczac myslec konstruktywnie. Robi z
siebie coraz wiekszego potwora, wykorzystuje najblizszych (w tym mnie)
i glosno o tym mowi. Chce, zebysmy o niej zle mysleli. Juz coraz
rzadziej zdarza sie dzien, kiedy nie probuje mnie przekonywac o
zasadnosci naszego rozstania. Kocham ja i chce z nia byc. Pragne,
bysmy sie niedlugo pobrali (jestesmy zareczeni) i mieli w pszyszlosci
dzieci....Ona sie chyba czegos boi, wciaz ucieka...Mamy juz za soba
jeden termin slubu. Ona naprawde jest najbardziej fascynujaca osoba na
swiecie, tylko jakos nie moze rozwinac skrzydel. Kazdego dnia mnie
czyms nowym zaskakuje. Jest bardzo zmienna. Ostatnio powiedziala mi,
ze chyba nieswiadomie robi mi wode z mozgu i dlatego wciaz mnie trzyma
przy sobie. To prawda. jest bardzo zmienna. Potrafi byc dla mnie
cudowna, kochana, dobra, czula....W takich chwilach chce mi sie wyc do
ksiezyca, ze jest ze mna. Czuje, ze ona mnie kocha, bardzo kocha, ale
bardzo rzadko mi to mowi....Nawet nie pamietam, kiedy ostatni raz mi
to powiedziala tak sama z siebie.
Najgorsze jest to, ze ona coraz czesciej mowi, ze chcialaby umrzec,
ale nie ma odwagi, zeby sie zabic. Nie boje sie, ze to zrobi, ale mimo
wszystko przerazaja mnie jej slowa. Dlaczego sie nie boje??Otoz, ona
sama powtarza, ze nie moglaby tego zrobic, ze wzgledu na swoich
najblizszych. Jest tego swiadoma tego, ze sprawilaby im straszny bol.
Mimo wszystko nie ma w niej radosci zycia, chodzi smutna,
przygnebiona. Powtarza, ze sie nie zmieni, zebym od zycia nie
oczekiwal cudu. Nie wiem, dlaczego tak mowi. Przeciez kocham ja taka,
jaka jest. W przeciwnym wypadku odszedlbym juz dawno temu.
To wszystko jest ponad moje sily. Nawet w Swieta Bozego Narodzenia
stworzyla wokol siebie atmosfere nie do zniesienia. Plakala jak male
dziecko, kiedy lampki sie spalily zaraz po zalozeniu na choinke (a
byla Wigilia i zaden sklep w okolicy nie byl czynny). Jej rodzice maja
juz jej dosc, szczegolnie ojciec, ktory okazuje swoja dezaprobate jej
zachowania. Czlonkowie jej rodziny tlumacza jej dziwactwa
staropanienstwem.
Wracajac do Swiat -nie chciala nawet odwiedzic ze mna mojej rodziny,
caly czas narzekala...W koncu pojechala, zachowywala sie normalnie,
jak zwykle prawie nic nie mowila, starala sie byc uprzejma, ale w
drodze powrotnej poklocila sie ze mna i znowu mowila o tym, ze
powinnismy sie rozstac, ze znajde sobie kogos odpowiedniego, bo ona
dobrze zdaje sobie sprawe ze swojego okropnego zachowania, ze
niepasujemy do siebie itd.
Na Sylwestra tez nie chce sie ze mna nigdzie wybrac. Chce go spedzic z
rodzicami w domu (a moze nie tyle z rodzicami, co w domu). Nie
przyjela nawet zaproszenia na prywatke od wlasnej siostry, z ktora
lacza ja bardzo dobre stosunki.
Zupelnie nie wiem co mam robic. Zostawic ja....tak jak ona sobie
zyczy?Jak mam to zrobic, przeciez ja kocham i ona kocha mnie. Jak
utwierdzic ja w przekonaniu, ze do wszystkiego sie nadaje, ze jest
wspaniala osoba?Jezeli odejde ona albo sie podda calkowicie, albo w
koncu zrozumie, ze zle postepuje i zmieni swoje zachowanie. Nie
potrafie jednak niczego przewidziec. Boje sie, ze ja strace na zawsze.
Wielokrotnie powtarza, ze jest ze mna tylko dlatego, ze nie potrafi
uciec, wyjechac i zostawic wszystkiego a ja jestem zbyt uparty i caly
czas sie jej naprzykrzam...ponadto, jestem jej pomocny w wielu
rzeczach (czyli to tylko wyrachowanie) Dlaczego wiec, jesli robimy cos
razem jest nam cudownie, wszystko nam sie udaje? Dlaczego zgodzila sie
na to, aby za mnie wyjsc? Dlaczego widze caly czas w jej oczach milosc
do mnie?
Przeraza mnie , kiedy ona mowi, ze w koncu wyjedzie i juz nigdy jej
nie zobacze.Czy lepiej jednak odejsc i miec nadzieje, ze zrozumie, ze
ja naprawde kocham i ona kocha mnie? Czy czekać, ze bedzie chciala
wszystko naprawic?
Sfrustrowany
|