| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2002-10-25 13:07:27
Temat: Re: O zazdrości słów pare.> Tak sobie uświadomiłem wczoraj, ze jakoś omijają nas tematy
> zazdrości, jej przejawów i konsekwencji. Czy ma ktoś jakiś
> pomysł na poruszenie takiego wątku, tylko raczej na poważnie
> a nie dla żartów?
slow pare... moze takich. W zakresie wyłączności emocjonalnej jesteśmy
obydwoje zazdrośni bardzo :) I tak ma być... a w zakresie wyłączności
seksualnej ja bywam zazdrosna, a mój TZ wcale. Własna obserwacja prowadzi do
konkluzji że tej zazdrości we mnie coraz mniej...
Pa
Iwcia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2002-10-28 08:32:53
Temat: Re: O zazdrości słów pare.
Użytkownik "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl> napisał w
wiadomości news:apbfl0$obp$1@korweta.task.gda.pl...
>
> slow pare... moze takich. W zakresie wyłączności
emocjonalnej jesteśmy
> obydwoje zazdrośni bardzo :) I tak ma być... a w zakresie
wyłączności
> seksualnej ja bywam zazdrosna, a mój TZ wcale.
We mnie wcale nie ma zazdrości. Próbowałem dociec, czy jest
to moja indywidualna cecha, czy zależy to partnera. Jedynie
potrafię ten stan wytłumaczyć w ten sposób, że na samym
początku naszej znajomości oboje mieliśmy silne poczucie
przynależności do siebie, tak jak byśmy byli sobie dani
niezależnie od naszej woli.Żadne z nas po stracie partnera
(raczej) powtórnie by się nie pobrało. Nie będę stawiał tego
jako pewnik, bo pewnie zaraz nastąpią próby udowadniania, że
się mylę, więc pozostawiam taką możliwość, ale wg mnie
musiałoby minąć dużo czasu, zbyt dużo by to miało sens.
Możliwe, że ta wzajemna pewność swoich partnerów może
wynikać z tego, że jesteśmy przypadkiem naszych pierwszych
miłości. Nie mieliśmy wcześniej żadnych partnerów, z którymi
związani bylibyśmy emocjonalnie. Ciekawe, czy stały związek
będący kontynuacją tej pierwszej, młodzieńczej miłość może
być silniejszy od związku w którym choć jeden z partnerów
posiada wcześniejsze przeżycia i doświadczenia z innymi
partnerami?
Sokrates
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2002-10-28 09:16:16
Temat: Re: O zazdrości słów pare.> Możliwe, że ta wzajemna pewność swoich partnerów może
> wynikać z tego, że jesteśmy przypadkiem naszych pierwszych
> miłości. Nie mieliśmy wcześniej żadnych partnerów, z którymi
> związani bylibyśmy emocjonalnie. Ciekawe, czy stały związek
> będący kontynuacją tej pierwszej, młodzieńczej miłość może
> być silniejszy od związku w którym choć jeden z partnerów
> posiada wcześniejsze przeżycia i doświadczenia z innymi
> partnerami?
Wiesz Sokratesie za dużo tych "może" żeby to rozważać teoretycznie...można
by próbować robić badania statystyczne, ale też wątpię żeby coś sensownego z
tego wyszło... każdy związek jest inny, każdy może być "tym najsilniejszym"
w naszym życiu - naprawdę bałabym sie generalizować.
aha, mówiąc o zazdrości miałam na myśli nie tę obrazkową nienawistną i
zatruwającą życie - przynajmniej w zakresie emocjonalnym zazdrość to dla nas
poczucie wyłączności tej drugiej osoby... i nie ma w tym nic negatywnego.
Szkoda że istnieje tylko to jedno słowo na określenie tego stanu...
Sprawa komplikuje sie nieco w sprawach sexu :P Hihi tu już wiem że czasami
trzeba się zastanowić wspólnie co się czuje i co zrobić żeby było dobrze...
Mamy nieco inne podejście do kwestii wyłaczności, ale jak to było w innym
wątku - kompromisy są piękną rzeczą... :)
Pa
Iwcia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2002-10-28 17:59:18
Temat: Re: O zazdrości słów pare.
"Sokrates" <d...@w...pl> wrote in message
news:apispf$12k$1@news.tpi.pl...
> We mnie wcale nie ma zazdrości. Próbowałem dociec, czy jest
> to moja indywidualna cecha, czy zależy to partnera. Jedynie
> potrafię ten stan wytłumaczyć w ten sposób, że na samym
> początku naszej znajomości oboje mieliśmy silne poczucie
> przynależności do siebie, tak jak byśmy byli sobie dani
> niezależnie od naszej woli.
Trochę to skomplikowałeś, można przieciez robić to z własną wolą,
chcieć mocno tego.
A co do braku zazdrosci, to ona taki stan jest najlepszym lekarstwem na
różne smutki,
które nas nachodzą. Kiedy przemyka nam sie przez głowę jakas mysl zazdrosna,
powinien to byc początek przemyslen nad sobą a potem nad otaczajacym nas
swiatem.
> Żadne z nas po stracie partnera
> (raczej) powtórnie by się nie pobrało. Nie będę stawiał tego
> jako pewnik, bo pewnie zaraz nastąpią próby udowadniania, że
> się mylę, więc pozostawiam taką możliwość, ale wg mnie
> musiałoby minąć dużo czasu, zbyt dużo by to miało sens.
To nie jest mądra deklaracja. Ja życzylbym bym sobie aby moja żona
potrafila związać sie z kimś z kim byłaby szczęśliwa. To byloby moje
ostatnie życzenie.
> Możliwe, że ta wzajemna pewność swoich partnerów może
> wynikać z tego, że jesteśmy przypadkiem naszych pierwszych
> miłości. Nie mieliśmy wcześniej żadnych partnerów, z którymi
> związani bylibyśmy emocjonalnie. Ciekawe, czy stały związek
> będący kontynuacją tej pierwszej, młodzieńczej miłość może
> być silniejszy od związku w którym choć jeden z partnerów
> posiada wcześniejsze przeżycia i doświadczenia z innymi
> partnerami?
Chyba jest na odwrót ;-)
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2002-10-29 06:26:21
Temat: Re: O zazdrości słów pare.
Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:apjtud$db$1@news.onet.pl...
>
> A co do braku zazdrosci, to ona taki stan jest najlepszym
lekarstwem na
> różne smutki,
> które nas nachodzą. Kiedy przemyka nam sie przez głowę
jakas mysl zazdrosna,
> powinien to byc początek przemyslen nad sobą a potem nad
otaczajacym nas
> swiatem.
Nie potrafię powyższego zrozumieć.
> To nie jest mądra deklaracja. Ja życzylbym bym sobie aby
moja żona
> potrafila związać sie z kimś z kim byłaby szczęśliwa. To
byloby moje
> ostatnie życzenie.
Moje też, z tym, że każde z nas mówi za siebie. Mój zapis w
testamencie o znalezieniu sobie przez żonę kogoś następnego
nie miałby wpływu na jej decyzje.
>
> Chyba jest na odwrót ;-)
W twoim przypadku tak.
Sokrates
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2002-10-30 08:59:58
Temat: Re: O zazdrości słów pare.> > A co do braku zazdrosci, to ona taki stan jest najlepszym
> lekarstwem na
> > różne smutki,
> > które nas nachodzą. Kiedy przemyka nam sie przez głowę
> jakas mysl zazdrosna,
> > powinien to byc początek przemyslen nad sobą a potem nad
> otaczajacym nas
> > swiatem.
> Nie potrafię powyższego zrozumieć.
Bo zdrada Sokratesie... jest przez każdego i przez kazdy zwiazek rozumiana
inaczej. Tak samo jak i inne abstrakcje... Ja rozumiem troche ciebie i
troche Jacka, a sama mam jeszcze inny obowiązujący "model"... a
najważniejsze i tak jest to żeby w zwiazku spotkaly sie osoby ktore mają -
lub dochodzą - do tej samej, wspólnej definicji jaka by ona nie była...
>
> > To nie jest mądra deklaracja. Ja życzylbym bym sobie aby
> moja żona
> > potrafila związać sie z kimś z kim byłaby szczęśliwa. To
> byloby moje
> > ostatnie życzenie.
>
> Moje też, z tym, że każde z nas mówi za siebie. Mój zapis w
> testamencie o znalezieniu sobie przez żonę kogoś następnego
> nie miałby wpływu na jej decyzje.
a ja nie chce o tym mysleć... może to ucieczka przed tym co nieuniknione,
ale po prostu nie chce. Co sie wtedy bedzie dzialo... to i tak bedzie dla
mnie czy dla niego - inna era... Nic co teraz powiemy nie bedzie wtedy
pasować...
Pa
Iwcia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |