Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.man.lodz.pl!lublin.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "Iwicz" <i...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
Subject: Odp: Kołatania serca (nerwica?)
Date: Tue, 23 Jan 2001 16:10:00 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 230
Sender: [iwicz friko1.onet.pl]@c16-239.icpnet.pl
Message-ID: <94k6uo$cli$1@news.onet.pl>
References: <6...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: c16-239.icpnet.pl
X-Trace: news.onet.pl 980262680 12978 62.21.16.239 (23 Jan 2001 15:11:20 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 23 Jan 2001 15:11:20 GMT
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:39659
Ukryj nagłówki
Hej Anonimie, moze to lęk napadowy albo napady paniki - mojego przyjaciela
leczono z tego Xanaxem a potem Lerivonem, ale on byl z podobnymi objawami
(serce zdrowe) u psychiatry.
Moze warto pojsc? Zaden wstyd
zdrowia
iwicz
Użytkownik <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:6...@n...onet.pl...
>
> Na początek przepraszam za anonimowość. Nie lubię rozmów o własnych
> problemach zdrowotnych w szerszym gronie, a ta grupa to w zasadzie
> forum publiczne. Ostrzegam też że list jest długi, ale moje problemy
> są dość dziwne a chciałem opisać wszystko dokładnie - może ktoś ma
> podobne problemy i podzieli się ze mną doświadczeniem, a może jakiś
> lekarz będzie potrafił mnie skierować do odpowiedniego specjalisty...
>
> Od jakiegoś czasu mam dziwne problemy, które powracają jak bumerang.
> Zaczęło się od tego, że przed maturą "przedawkowałem" kawę. Uczyliśmy się
> u znajomych, zrobiliśmy sobie kawę z pół torebki mielonej kawy i dzbanka
> wody. Nad ranem obudziłem się i czułem jakby serce chciało wyskoczyć mi
> z piersi. Na szczęście po chwili jakoś doszedłem do siebie i nawet udało
> mi się zasnąć o sprawie zapomniałem, tyle że długo nie mogłem spojrzeć
> na kawę :-)
>
> Kilka lat później co jakiś czas w nocy zaczęły pojawiać się podobne
> problemy - bezsenność, szybkie tętno (ponad 120) mimo leżenia bez ruchu,
> i paraliżujący strach. Zwykle wszystko mijało nad ranem i później już
spałem
> spokojnie, a po przebudzeniu wręcz śmiałem się z tych problemów, tak
> wydawały mi się odległe... Teraz nie pamiętam dokładnie, ale przynajmniej
> kilka razy (a możliwe że zawsze) problemy pojawiały się po przesadzeniu
> z kawą.
>
> Za którymś razem poszedłem do lekarza, zrobiłem EKG - wyniki były
> bez zastrzeżeń. Dostałem jeszcze skierowanie na EEG - tam również wszystko
> było w normie.
>
> Problemy pojawiały się, trwały kilka dni po czym znikały bez śladu na
długo.
> Z tego co pamiętam (znowu - niedokładnie, bo to już kilka lat) dobrym
> sposobem na te problemy był ruch fizyczny i chyba nie miałem problemów
> w okresie gdy ruchu miałem więcej. Na pewno przynajmniej raz problemy
> rozwiązałem wsiadając na drugi dzień na rower i przejeżdżając 50km.
> Znowu miałem spokój przez dłuższy czas.
>
> Ostatnio przerwa trwała ponad dwa lata, albo dłużej (już nie pamiętam
kiedy
> ostatnio miałem tego typu problemy) więc myślałem że już się na dobre
> z tego wyleczyłem. A tu przyszła jesień i mniej więcej w listopadzie
> problemy powróciły ze zwiększoną siłą. Podejrzewam że jeśli teoria o braku
> ruchu jest prawdziwa, to duży wpływ miał tutaj fakt że od półtora roku
> mam samochód, co zdecydowanie ograniczyło mój ruch fizyczny - często
> cały mój ruch na świeżym powietrzu w ciągu dnia to przejście z domu do
> samochodu, z samochodu do pracy, a wieczorem to samo w odwrotnej
kolejności.
>
> O ile jeszcze do października grałem często w tenisa, o tyle później
> było to niemożliwe - i akurat wtedy pojawiły się kłopoty. Zbiegło się
> to w czasie z silnym stresem który z żoną przechodziliśmy, co ciekawsze
> objawy pojawiły się dopiero w momencie gdy nasze problemy znalazły
> wreszcie szczęśliwy finał.
>
> Zaczęło się "klasycznie", w czasie zasypiania nagle się budzę,
> tętno gwałtownie wzrasta (120 i więcej), pojawia się lęk który jeszcze
> bardziej zwiększa tętno i tak sobie leżę aż do świtu - kiedy wreszcie
> zasypiam i śpię aż do budzika. Niestety - wstaję do pracy ok. 6:15
> więc często spałem zaledwie 1-2 godziny, co oczywiście nie poprawiało
> mi samopoczucia. Pojawiły się też niezbyt silne bóle w klatce piersiowej
> - ale bardzo z lewej strony, czasami wręcz pod pachą, przy czym ból
pojawiał
> się wyłącznie w czasie spoczynku, najczęściej w pracy przed komputerem.
> Lekarz do którego się zgłosiłem sugerował problemy z kręgosłupem.
>
> Tym razem problemy rozwijały się - wpadłem w nieskończoną pętlę bo
> problemy ze snem powodowały silny stres, który oczywiście utrudniał
> zaśnięcie i jak podejrzewam zwiększał objawy. W ciągu dnia pojawiały
> się kołatania serca, które też powodały strach że to jakieś problemy
> z sercem (sam się z tego chwilami śmieję, ale z drugiej strony nie
> potrafię opanować tego lęku). Po tym jak nie przespałem
> dwóch nocy z rzędu poszedłem do lekarza. Po wysłuchaniu historii
> najpierw wypytał mnie czy nie odczuwałem bólu w klatce piersiowej - to
> charakterystyczne, że jeżeli czasami odczuwałem ból to wyłącznie w
> spoczynku, nigdy natomiast po wysiłku mimo że często uprawiałem dość
> intensywny sport (w lecie), później zmierzył mi ciśnienie,
> stwierdził że jest troszkę za wysokie (zdaje się 140/90) i przepisał
> magvit (magnez + B6) i kalms (delikatne tabletki uspokajające).
> Faktycznie pomogło (możliwe że pomogła sama wizyta u lekarza i jego
> spokojna reakcja), odstawiłem tabletki i kilka dni był spokój.
> Później - wszystko wróciło. Tym razem dostałem też tabletki
> na obniżenie ciśnienia. Wziąłem tylko jedną, problemy minęły,
> odstawiłem leki - do świąt było dobrze.
>
> W międzyczasie dostałem jakiejś dziwnej grypy (tak mi się zdaje), oprócz
> tygodnia typowych objawów (silny kaszel, ból gardła) praktycznie przez
> cały grudzień nie miałem zupełnie apetytu. Możliwe że to efekt silnego
> stresu. W każdym razie mogłem nie jest przez 24 godziny i nie czuć głodu.
> W sumie przydało mi się to, bo trochę schudłem (teraz ok. 90kg/176cm).
>
> Przed świętami po stresującym dniu położyłem się spać i poczułem znajome
> przyspieszenie akcji serca. Co ciekawsze - zażyłem kalms i czułem się
> wyjątkowo spokojnie. Mimo to tętno pozostawało na wysokim poziomie aż
> do świtu i dopiero nad ranem udało mi się usnąć.
>
> Po świętach poszedłem znowu do lekarza, dostałem całą serię badań
> (najpierw pod kątem zapalenia mięśnia sercowego, później morfologia,
> coś pod kątem wątroby i kilka innych). Dokładnie wszystko było w idealnym
> porządku. Dostałem zalecenie brać nadal magvit i kalms. Zacząłem też
> mierzyć ciśnienie - było za wysokie, kiedy doszło do 145/100 odwiedziłem
> pana doktora po raz kolejny. Zrobiłem badanie EKG - w czasie badania
czułem
> się fatalnie (kolejna niedospana noc), odczuwałem lekki ból w klatce
> piersiowej i odczułem kilka razy charakterystyczne "kołatanie". Co mnie
> bardzo zaskoczyło, EKG wyszło idealnie i nie było na nim śladu po owym
> kołataniu - mimo że na pewno miało ono miejsce w czasie badania.
>
> Lekarz stwierdził że trzeba coś zrobić z tym ciśnieniem "do wiosny"
> - dostałem atenolol (jakiś beta-blocker), dawkę minimalną (zdaje się
> 25ug/dzień). Reakcja organizmu była wręcz szokująca - byłem
> przyzwyczajony do tętna w granicach 120, tymczasem
> już na drugi dzień po zażyciu leku spadło do ok. 60 i tak pozostawało
> w spoczynku, wzrastając oczywiście przy wysiłku.
>
> Przez pierwsze dwa dni miałem problemy z zaśnięciem :-) bo przyzwyczaiłem
> się już do szybkiego pulsu i czułem się wręcz nieswojo. Ale szybko
> się przyzwyczaiłem i samopoczucie mi się poprawiało. Duże znaczenie
> miał też fakt, że wreszcie znalazłem przyczynę moich problemów.
> Odkąd pamiętam, zawsze najbardziej stresujące było dla mnie oczekiwanie
> przed wizytą lekarza - kiedy już wiedziałem co mi dolega, zwykle
> stawałem się spokojny (nawet gdy było to coś poważnego).
>
> Codzienne pomiary ciśnienia wskazywały na poprawę - po kilku dniach doszło
> do poziomu 125/85 i tak się stabilnie utrzymuje. Po wizycie kontrolnej
> lekarz zalecił pozostanie przy leku do wiosny, kiedy "spróbujemy jakiegoś
> ruchu na świeżym powietrzu - teraz nie jest na to dobra pora bo by się pan
> zaraz przeziębił".
>
> Niestety, problemy ze snem nie zniknęły do końca. Mam wrażenie, że na
skutek
> działania leku wszystko zostało "przeskalowane" i np. znacznie łatwiej
jest
> mi się uspokoić przy zasypianiu - a często gdy akcja serca przyspiesza to
> udaje mi się ją zwolnić poprzez kilka głębokich oddechów. Mimo to nadal
> w ciągu dnia czuję kołatanie serca (a może to tylko złudzenie - skoro EKG
> tego nie wykazało?). Żeby było jasne - przez kołatanie rozumiem pojedyncze
> silne uderzenia które dają się odczuć, w przeciwieństwie do normalnej
pracy
> serca której nie czuję. Trochę to przypomina reakcję na gwałtowny bodziec,
> gdy np. ktoś nas przestraszy i dostajemy dawkę adrenaliny :-)
>
> Teraz bardzo ciekawa sprawa - wszystkie objawy pojawiają się wyłącznie
wtedy,
> gdy mam jak to określam "za dużo czasu dla siebie" i zawsze w spoczynku.
> Gdy jestem w ruchu - np. na spacerze - problemy znikają. Gdy mam
> coś ważnego do załatwienia i jestem tym zaprzątnięty - także nic mi nie
jest.
> Gdy zaczynam myśleć swoich problemach, szczególnie przed zaśnięciem -
> problemy się pojawiają jak na zawołanie :-)
>
> Kilka dni temu nie mogłem zasnąć, typowe objawy. Ale wtedy moja żona
wpadła
> w depresję i zacząłem ją pocieszać. Gdy zająłem się jej problemami, po
jakimś
> czasie o swoich zapomniałem i później zasnęliśmy razem bez żadnych
problemów.
> Za to wczoraj - żona zasypiała spokojnie, a ja myślałem o tym że ostatnio
> coraz częściej w ciągu dnia czuję owo kołatanie, a wczoraj nawet chwilami
> czułem niewielki ból w klatce piersiowej. Mimo że starałem się o tym nie
> myśleć, serce stopniowo przyspieszało i w żaden sposób nie mogłem usnąć
> - udało mi się dopiero po dłuższym czasie (chociaż nie tak jak dawniej nad
> ranem, więc obudziłem się w dość dobrym nastroju). Apropos - wczoraj był
> spadek ciśnienia, zauważyłem że moje "dolegliwości" nasilają się przy
takich
> zmianach pogody.
>
> Uff... Opisałem się, myślę że teraz czas na analizę. Zdaję sobie sprawę,
że
> opisane powyżej przypadki dość jednoznacznie sugerują że problemy mają
> podłoże psychologiczne. Lekarz to określił że mam bardzo czuły współczulny
> układ nerwowy. Nie wiem czy to ma związek, ale zauważyłem że odkąd mam te
> problemy (od jesieni), faktycznie czuję się jak ...kobieta w ciąży :-)
> - mam gwałtowne zmiany nastroju, jestem też bardzo wrażliwy, zdarza mi się
> popłakać z wzruszenia oglądając w TV już nawet nie romantyczny film ale
> nawet Jurka Owsiaka *opowiadającego* o swojej akcji :-)
>
> Jedyne co mi psuje tą teorię to fakt, że czasami czuję się wieczorem
bardzo
> spokojny a mimo to serce galopuje w swoim szybkim rytmie. No i problemy
> ze snem mam zwykle nie w okresie stresu, tylko tuż po nim. Ale może to tak
> właśnie ma być...
>
> Z drugiej strony dostałem wręcz fobii na punkcie serca - każda wzmianka o
> chorobie serca u kogoś, czy nawet usłyszenie słowa "serce" powoduje u mnie
> natychmiastowe przypomnienie moich problemów (czy może też "problemów").
> Nie chciałbym więc sprawy zlekceważyć i za jakiś czas dowiedzieć się np.
> że moje serce jest w złym stanie i jest za późno na leczenie.
> Mam pytanie czy leczenie owym atenololem na pewno pozostanie bez
negatywnego
> wpływu na mój organizm? Lekarz zapewnia że nic mi grozi.
>
> Z trzeciej strony przeprowadzono badania, nie narzekam na wydolność,
> nigdy nic mnie nie bolało nawet po dużym wysiłku, więc może jednak nie
> powinienem się bać? Tylko że to się łatwo mówi, a gdy po raz kolejny po
> spokojnym dniu nie mogę zasnąć, zaczynam się załamywać i nie wiem
> co robić. Moja żona, mimo że też jest raczej zdania że to są problemy na
> tle nerwowym, jest już bliska załamania bo nie potrafi mi poradzić a sama
> też ma mocno nadszarpnięte nerwy.
>
> Może zatem powinienem udać się po pomoc do psychoanalityka?
>
> Acha, i jeszcze jedno - moja mama ma bardzo podobne problemy. I z tego co
> widzę to leczy się od wielu lat u różnych lekarzy - ale żaden jej nie
pomógł.
> Nie chcę z nią o tym rozmawiać, bo jest kobietą która lubuje się w
chorobach
> i boję się że mogłaby mnie później zamęczyć prowadząc od lekarza do
lekarza
> i opowiadając o chorobach jakie mogą mnie spotkać jeżeli nie zacznę się
> leczyć. Wolałbym poradzić sobie samodzielnie.
>
> P.S. Mam 28 lat.
>
> K.
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|