| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2003-02-21 17:46:53
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.>
> Sprzedać wszystko, wyjechać w Bieszczady albo na Mazury (albo do
> Afryki :-)))) ) i ZACZĄĆ ŻYĆ naprawdę (albo raczej INACZEJ), a nie w
> tym świecie plastikowych złudzeń.
Ale po co uciekać od "świata"?
Problem leży w relacjach między dwojgiem ludzi i czy w Bieszczadach, czy nad
morzem............będzie dalej tym samym problemem.
o.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2003-02-21 18:23:34
Temat: Odp: Pokochać po raz drugi.
Użytkownik Oleńka <o...@b...wroc.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych n
apisał:
> >
> > Sprzedać wszystko, wyjechać w Bieszczady albo na Mazury (albo do
> > Afryki :-)))) ) i ZACZĄĆ ŻYĆ naprawdę (albo raczej INACZEJ), a nie w
> > tym świecie plastikowych złudzeń.
>
> Ale po co uciekać od "świata"?
> Problem leży w relacjach między dwojgiem ludzi i czy w Bieszczadach, czy n
ad
> morzem............będzie dalej tym samym problemem.
czasami zmiana warunków zewnętrznych potrafi dużo zmienić w związku.
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2003-02-21 20:11:39
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
Użytkownik "Oleńka" <o...@b...wroc.pl> napisał w wiadomości
news:b35nuh$j5m$1@opat.biskupin.wroc.pl...
> >
> > Sprzedać wszystko, wyjechać w Bieszczady albo na Mazury (albo do
> > Afryki :-)))) ) i ZACZĄĆ ŻYĆ naprawdę (albo raczej INACZEJ), a nie
w
> > tym świecie plastikowych złudzeń.
>
> Ale po co uciekać od "świata"?
> Problem leży w relacjach między dwojgiem ludzi i czy w Bieszczadach,
czy nad
> morzem............będzie dalej tym samym problemem.
No nie do końca...
Trudno oczywiście wypowiadać się co dolega temu, konkretnie związkowi
ale z opisu wygląda na to, że zgubili siebie w szarzyźnie życia
codziennego, w pogoni za dobrami materialnymi (małżonek) itp.
Jasne, że jeśli On do Niej już nic nie czuje to i wyprawa w kosmos nic
nie pomoże... ale jak ponoć sam deklaruje - czuje.
Ja też (jak pewnie i moja małżonka) miewam chwile gdy ręce mi opadają
i coraz częściej dochodzę do wniosku, że porzucenie myśli o nowym
samochodzie, dużym domu, nowych ciuchach, komputerze i telewizorze
dużo by ułatwiło. Ale zrezygnować z tego żyjąc w środku cywilizacji...
raczej niemożliwe.
Mówiąc o wyjeździe w Bieszczady (czy inne miejsce - aczkolwiek
specjalnie kierowałem się w stronę miejsc oddalonych od "cywilizacji")
nie miałem na myśli przeniesienia się tam z całym bagażem problemów
ale o zostawieniu ich "tu" raz na zawsze.
--
brow(J)arek pozdrawia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2003-02-22 10:20:26
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.Użytkownik Thalia napisał:
>>Może od tego zacząć ? Jeśli facet ma poważne zmartwienia do tego
>>stopnia że przestaje się kontrolować, naraza na szwank to co osiągnął,
>>to znaczy że trzeba najpierw coś z nimi zrobić. Może zamiast ganiać go
>>do psychologa sama spróbujesz się dowiedzieć co go tak mocno pogryzło ?
>
>
> Ale jak to zrobić? Próbowałam na wiele sposobów. On nie chce rozmawiać.
> Owszem, niekiedy mi się to udaje (a raczej udawało, ale jest coraz gorzej),
> ale mimo tego on nie chce się otworzyć tak do samego końca. Wiem, że gryzie
> go sporo rzeczy - pracoholizm i to taki naprawdę mocno posunięty, wygórowane
> i niespełnione ambicje, cholernie stresująca praca w firmie, która lada dzień
> może po prostu zniknąć z powierzchni ziemi, notoryczny brak pieniędzy (może
> nie tyle brak na codzinne życie, ile niemożność odłożenia na przyszłość),
> totalne zmęczenie (od kilku lat nie miał porządnego, czyli przynajmniej
> 2-tygodniowego urlopu, na którym mógłby się zupełnie oderwać od spraw
> zawodowcyh), strach przed przyszłością, szarość dnia codziennego (a jak ma
> być inaczej, gdy nie ma czasu nawet na wspólne rozmowy, o spacerach nie
> wspominając), dzieci, którymi trzeba się zająć, a na które nie ma się już sił
> i czasu, skoro pracuje się do utraty tchu, zmęczona i poznana na wylot żona,
> która niczym już nie zaskoczy.
I pierwsze siwe włosy, utrata kondycji, może jakieś kłucie w boku... .
> Czyli generalnie kicha totalna - typowe zmęczenie matariału i wysycenie
> wspólnym życiem codziennym. Tamta kobieta była odskocznią od dnia
> powszedniego (bo nie ma tych wszystkich problemów, z którymi my się borykamy)
> i przypuszczalnie nadal jeszcze kusi. To są te zmartwienia.
IMHO raczej testem czy choć jako samiec jest jeszcze atrakcyjny. Ciszę
i spokój to można też mieć na rybach.
>>Potem można szukać lekarstwa.
>
>
> Wydaje mi się, że diagnozę sama postawiłam po tym długim czasie obserwacji,
> ale co z tego? Lekarstwa nie znam nadal. Nie sprawię, by firma nagle zaczęła
> dobrze prosperować, nie wymuszę na nim, by wziął urlop, by przestał się tak
> zatracać w pracy (wg niego taka intensywna praca to konieczność, bo teraz,
> dzisiaj nie da się inaczej żyć, by przeżyć), nie uczynię tak, by dzieci stały
> się samoobsługowe, by nie chorowały, nie płakały, nie zarobię tylu pieniędzy,
> bym mogła go utrzymywać, nie rozciągnę doby do 36 godzin.
> Wszystko, co mogłam zrobić, by mu pomóc, ulżyć, naprawić między nami, już
> zrobiłam. Nie mam siły, pomysłów, co robić dalej. Wydaje mi się, że teraz na
> niego kolej, bo to, co zostało do zrobienia, to tylko i wyłącznie jego
> działka. Ja go mogę wspierać mentalnie i psychicznie, ale nie zrobię tego ZA
> niego. To przecież dorosły facet.
Jesli dorosły facet nie widzi recesji, zamiast halsować próbuje wiatr
przedmuchać, to znaczy że wywierana jest nań presja. Nie znam Cię, ale
to dość typowe że słyszy rzucone mimochodem uwagi iż to i owo trzeba
kupić, że tamci to se coś kupili, że wartoby dzieci do prywatnej szkoły,
albo wakacje spędzić na Malediwach. Że nie wiadomo co to będzie jutro,
że może lepiej było wyemigrować... . Drobne niezobowiązujące uwagi które
na poważnego faceta działają jak bat dorożkarza. Bat rodzi strach,
strach zniecheca do rozmów.
Recesja minie za jakieś trzy-cztery lata. Spróbuj go przekonać (a nie
przekonasz go nim sama w to nie uwierzysz) że na razie warto wyluzować,
odłożyć wielkie plany, podreperować siły, by je mieć gdy przyjdzie
okazja. Tą okazję też trzeba zauważyć, a jak chomik zabiega się w swojej
karuzeli to często nawet nie zauważa, że ktoś otworzył klatkę.
A tą drugą się nie przejmuj, facet najwyraźniej sam widzi że go nie
stać na utrzymanie dwóch domów.
--
Pozdrawiam
Adam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2003-02-22 11:14:58
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
> W tym sęk, że już naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy. Albo inaczej.
> Czuję się pusta i wypalona. Bo to, co próbowałam dawać do tej pory, to, co
> zmieniałam w sobie, nie spotkało się z praktycznie żadnym oddźwiękiem.
Albo
> na tyle nieistotnym, że poczułam się trochę rozżalona tym wiecznym
dawaniem
> siebie.
Tak sobie mysle, ze to trudno nam kobieta zrozumiec mezczyzn.
Głownie dlatego, ze patrzymy na te same sprawy z innych punktów.
Sama sie o tym przekonałam - ja myslałam, ze czynie kroki, ktore mnie
zblizaja do mojego TZ, a On uwazał, ze staje sie roszczeniowa i mam wieczne
pretensje. Nie wiem, jak my to zrobilismy, ale chyba oboje pozbylismy sie
(chociaz nie do konca)tych klap, ktore nas ograniczały. Mi bardzo pomogla
lektura, o ktorej juz kiedys pislam na grupie ("W zyciu mozna wybierac" -
William Glasser), ale zapewne takich ksiazek jest duzo. Wydaje mi sie, ze na
kazdego jest jakis sposób. Kazdy ma swoja słaba strone. Tylko jak ja odnalzc
i wykorzystac ? Wszystko co piszesz Thalio, trafia do mojego kobiecego serca
i czuje tak jak Ty, ale On jest mezczyzna, kieruja Nim jakies inne (zapewne
bardzo wazne) uczucia. Ty zapewne Go rozumiesz, ale Go nie pojmujesz (nie
wiem, jak to logiczniej napisac, ale tak to czuje). Moze badz jeszcze
cierpliwa, daj Mu czas, by uporal sie ze soba. Moze to kryzys wieku
sredniego. Pewnie, teraz myslisz, ze znowu Ty musisz cos dawc i czekac, a o
Ciebie nikt sie nie troszczy... Zabij to uczucie w sobie, to nie ma byc
poswiecenie (chociaz tak wyglada), to ma byc Twoj wybór - chcesz, tak robic,
abyscie byli szczesliwi.
Mocno pozdrawiam Agata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2003-02-23 08:07:24
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
"Thalia" <t...@p...onet.pl> wrote in message
news:b35aur$ba7$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Qwax tak oto pisze:
>
> > Dania odgrzewane sę niezbyt smaczne i mało pożywne ( z wyłączeniem
> > bigosu ;-))) )
>
> A może ja mam właśnie taki bigos w domu ;-)
Zdecydowanie najlepszy jest odgrewany bigos, mniammmmmmmmm.
> > Nie wróżę niczego dobrego a wprost przeciwnie. Będą tu tacy którzy
> > zasugerują oziębienie stosunków z Twojej strony i 'czasowe
> > rozstanie' - ponieważ ja 'nigdy nie wracam' to takich rad dawać nie
> > będę!!
>
> Ja mu kiedyś zasugerowałam, że jeśli odejdę, to nie będzie powrotu. I może
> dlatego boję się odejść, zaryzykować, bo potem pomimo tego, co naprawdę
bym
> czuła, mój honor nie pozwoliłby mi na ponowne związenie się z tym
> człowiekiem.
Jeśli mogę coś podpowiedzieć to lepiej nie być w stu procentach pewnym.
Ja kiedyś powiedzialem że jestem pewnien i nikt nie może zmienić mojej
decyzji,
oprócz mnie samego, kiedy zrozumialem ze to co wydawało mi sie
nieparwdopodobne
stalo sie faktem. Wiem że 99% procent wcale nie równa się 100% i nie warto
być
konsekwetnym tylko dla samej potrzeby bycia konsekwetnym.
> Ale przede wszystkim ja nie chcę odejść. Cały czas liczę na to,
> że to się jakoś ułoży. Tzn. "jakoś" nie w sensie, że "nijako", ale w
"jakiś
> sposób", którego jeszcze nie znam.
Dobrze że szukasz, według mnie w sprawie relacji pomiedzy ludźmi
wszystko jest możliwe, bo to zalezy tylko od nas, nie od jakiegoś
zewnętrznego
czynnika. Szukaj może znajdziesz to coś.
> > (*) Życie jest zbyt parszywe samo w sobie by je sobie jeszcze zatrówać
> > życiem z kimś kto nie chce z nami byś.
> Sęk w tym, że to nie jest takie proste. On nie twierdzi, że "nie chce ze
mną
> być". Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że on nie wie, "jak być".
Oboje nie wiecie, ale tak jak czytam czuję że sporo Was łaczy,
zastanowcie sie razem. Otwórzcie sie na siebie.
> > (**) Życie jest zbyt piękne/ciekawe/nieprzewidywalne by nie było
> > możliwości znalezienia w nim szczęścia/piękna/uczucia/drugiej osoby
> > która nas przytuli.
>
> Takiej możliwości nigdy nie wykluczam. Ale na razie chcę mieć pewność, że
w
> mojej sytuacji naprawdę niczego nie da się już zmienić.
I tak trzymaj.
> > (przy okazji powiedziano mi kiedyś:
> > "Miłość ucieka przed tymi którzy ją gonią a rzuca się na tych którzy
> > przed nia uciekają")
>
> Niesprawiedliwe to jest ;-)
Wiele słów powiedziano o miłości te jak większosc sprawdzają się
w peenje częsci przypadkow.
> > Przecież wy już nie jesteście razem.
> > To po co się męczyć. Pa, Pa kochanie!
Dla radości jaka może ich spotkac juz za chwilę,
dlatego aby kiedys wpsolnie powiedzieć udało nam,
przeszlismy naprawde coś bardzo trudnego, i to nas jeszcze bardziej
zbliżylo.
Dlatego że ta milość wcale nie wygasła tylko natrafiła na jakąś przeszkodę
i szuka ujscia dla siebie.
> To byłoby proste, gdyby nie kupa innych aspektów.
> Między innymi dzieci, którym nie chcę rozwalać dzieciństwa.
Dzieci są ważne, och jak bardzo.
Ale nie skupiajcie sie teraz na nich, myślenie o nich teraz transformuje
wasze uczucie
w stronę odopiwiedzialności, której z pewnością Wam nie brakuje.
A Wy jak rozumiem chcecie powrotu cudownych przeżyć które doswiadczaliście
wczesniej.
Jak uporządkujecie swoje sprawy uśmiech Waszych dzieci będzie cudowną
nagrodą
i radością ktora będzie Wam towarzyszyla w kolejnych wspolnych dniach.
> > Pozdrawiam i życzę szczęścia na nowej drodze życia.
>
> Dziękuję, aczkolwiek ta nowa droga może być zupełnie inna, niż ta, którą
masz
> na myśli :-)
Mam nadzieję że tą droga pojedziecie dalej razem tylko troche zmienicię
trasę albo środek lokomocji.
> Thalia
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2003-02-23 08:11:05
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
"Qwax" <...@...Q> wrote in message news:22714-1045836524@213.17.138.62...
> >
> > > Dania odgrzewane sę niezbyt smaczne i mało pożywne ( z wyłączeniem
> > > bigosu ;-))) )
> >
> > A może ja mam właśnie taki bigos w domu ;-)
>
> Ja też - aczkolwiek jeść się go nauczyłem dopiero niedawno ;-)))
Podobnie jak ja.
> > Ale przede wszystkim ja nie chcę odejść.
>
> Też nie chciałem.
A ja chcialem.
> > Cały czas liczę na to,
> > że to się jakoś ułoży. Tzn. "jakoś" nie w sensie, że "nijako", ale w
> "jakiś
> > sposób", którego jeszcze nie znam.
>
> Wiedziałem w jaki sposób - wystarczyła jedna (no może kilka) zmiana
> którą moja bTŻ sobie uswiadamała (od pewnego czasu) - no i co z tego -
> niszczyliśmy sobie życie przez parę lat mimo tego że oboje mówiliśmy
> że kochamy i że chcemy być razem. Mimo tego że mamy cudowne
> dziecko....
> (sorry nie moge dalej pisać o tym)
Przykro mi że sie nie udalo.
> >
> > > (*) Życie jest zbyt parszywe samo w sobie by je sobie jeszcze
> zatrówać
> > > życiem z kimś kto nie chce z nami byś.
> >
> > Sęk w tym, że to nie jest takie proste. On nie twierdzi, że "nie
> chce ze mną
> > być". Wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że on nie wie, "jak
> być".
> >
> Jeżeli nawet nie chce podjąć próby zmiany 'jakoś' na 'jak' żyć to
> wybacz ale ja nie widzę perspektyw.
Przeciez golym okiem widac że chce.
> Dlatego ja mówię słowo "kocham" bywa prawdziwe tylko czasami i jedynie
> gdy jest wymawiane w czasie przeszłym.
Slowo Kocham wymaiwane w przeszlości jest bezuzyteczne kochać trzeba tu i
teraz.
> > > (przy okazji powiedziano mi kiedyś:
> > > "Miłość ucieka przed tymi którzy ją gonią a rzuca się na tych
> którzy
> > > przed nia uciekają")
> >
> > Niesprawiedliwe to jest ;-)
>
> Ale prawdziwe ;-///
Czasem.
> Rozwalić można również nie ucząc dzieci jak wyglądają właściwe relacje
> pomiędzy rodzicami. Jeżeli nie nauczysz dzieci radości pomiędzy
> rodzicami to w ich przyszłym życiu mogą nie wiedzieć że coś takiego
> jest możliwe.
Myślisz ze wcześniej te dzieci były smutne ?
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2003-02-23 08:17:54
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
"Thalia" <t...@p...onet.pl> wrote in message
news:b35auv$bao$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Wiem, że gryzie
> go sporo rzeczy - pracoholizm i to taki naprawdę mocno posunięty,
wygórowane
> i niespełnione ambicje, cholernie stresująca praca w firmie, która lada
dzień
> może po prostu zniknąć z powierzchni ziemi, notoryczny brak pieniędzy
(może
> nie tyle brak na codzinne życie, ile niemożność odłożenia na przyszłość),
> totalne zmęczenie (od kilku lat nie miał porządnego, czyli przynajmniej
> 2-tygodniowego urlopu, na którym mógłby się zupełnie oderwać od spraw
> zawodowcyh), strach przed przyszłością, szarość dnia codziennego (a jak ma
> być inaczej, gdy nie ma czasu nawet na wspólne rozmowy, o spacerach nie
> wspominając), dzieci, którymi trzeba się zająć, a na które nie ma się już
sił
> i czasu, skoro pracuje się do utraty tchu, zmęczona i poznana na wylot
żona,
> która niczym już nie zaskoczy.
> Czyli generalnie kicha totalna - typowe zmęczenie matariału i wysycenie
> wspólnym życiem codziennym. Tamta kobieta była odskocznią od dnia
> powszedniego (bo nie ma tych wszystkich problemów, z którymi my się
borykamy)
> i przypuszczalnie nadal jeszcze kusi. To są te zmartwienia.
Czy ty piszesz o mnie ;-)
To opis mnie z przed jakiegoś czasu.
> > Potem można szukać lekarstwa.
>
> Wydaje mi się, że diagnozę sama postawiłam po tym długim czasie
obserwacji,
> ale co z tego? Lekarstwa nie znam nadal. Nie sprawię, by firma nagle
zaczęła
> dobrze prosperować, nie wymuszę na nim, by wziął urlop, by przestał się
tak
> zatracać w pracy (wg niego taka intensywna praca to konieczność, bo teraz,
> dzisiaj nie da się inaczej żyć, by przeżyć), nie uczynię tak, by dzieci
stały
> się samoobsługowe, by nie chorowały, nie płakały, nie zarobię tylu
pieniędzy,
> bym mogła go utrzymywać, nie rozciągnę doby do 36 godzin.
> Wszystko, co mogłam zrobić, by mu pomóc, ulżyć, naprawić między nami, już
> zrobiłam. Nie mam siły, pomysłów, co robić dalej. Wydaje mi się, że teraz
na
> niego kolej, bo to, co zostało do zrobienia, to tylko i wyłącznie jego
> działka. Ja go mogę wspierać mentalnie i psychicznie, ale nie zrobię tego
ZA
> niego. To przecież dorosły facet.
Masz rację tego co napisałaś nie możesz sprawić, ale możesz zrobić wiele
innych rzeczy.
możesz:
- mówić mu ciągle jak Wam się cudownie żyje
- możesz poszukać wokół Was ludzi którzy pracują jeszcze ciężej
- możesz próbować organizować czas który Wam zostaje
- możesz pozwolić mu odpoczywać w domu,
- możesz sprawić aby każdy nawet najpóźniejszy kilkakrotnie opóźniony
powrót do domu był swego rodzaju świętem
- możesz chwalić się miedzy sobą jak Wam się dobrze żyje (bo pewnie
całkiem dobrze Wam się wiedzie)
- możesz wyszukać miejsce w które moglibyście pojechać na wczasy i namówić
go aby je kupił dużo wcześniej
- .....
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2003-02-23 08:23:25
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.
"Adam Moczulski" <w...@d...pl> wrote in message
news:b37itd$d08$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik Thalia napisał:
> > Czyli generalnie kicha totalna - typowe zmęczenie matariału i wysycenie
> > wspólnym życiem codziennym. Tamta kobieta była odskocznią od dnia
> > powszedniego (bo nie ma tych wszystkich problemów, z którymi my się
borykamy)
> > i przypuszczalnie nadal jeszcze kusi. To są te zmartwienia.
>
> IMHO raczej testem czy choć jako samiec jest jeszcze atrakcyjny. Ciszę
> i spokój to można też mieć na rybach.
A Ty nie potrafisz kusić, sprubuj oddzielić trochę siebie od rodziny,
dzieci są wazne ale nie najwazniejsze, one za chwilę będą chcialy
samodzielności
a Wam nalezy się troche bycia razem bez dzieci i bez trosk.
Może warto pomyśleć o wspolnym wypadzie nawet krótkim ale takim gdzie
wszystko
jest wokół Was zorganizowane.
Może można umówić sie na mieście na randce, na która kazde przyjeżdza
osobno,
i nie mówić o domu o dzieciach tylko o tym jacy dla siebue jesetescie ważni.
> Jesli dorosły facet nie widzi recesji, zamiast halsować próbuje wiatr
> przedmuchać, to znaczy że wywierana jest nań presja. Nie znam Cię, ale
> to dość typowe że słyszy rzucone mimochodem uwagi iż to i owo trzeba
> kupić, że tamci to se coś kupili, że wartoby dzieci do prywatnej szkoły,
> albo wakacje spędzić na Malediwach. Że nie wiadomo co to będzie jutro,
> że może lepiej było wyemigrować... . Drobne niezobowiązujące uwagi które
> na poważnego faceta działają jak bat dorożkarza. Bat rodzi strach,
> strach zniecheca do rozmów.
> Recesja minie za jakieś trzy-cztery lata. Spróbuj go przekonać (a nie
> przekonasz go nim sama w to nie uwierzysz) że na razie warto wyluzować,
> odłożyć wielkie plany, podreperować siły, by je mieć gdy przyjdzie
> okazja. Tą okazję też trzeba zauważyć, a jak chomik zabiega się w swojej
> karuzeli to często nawet nie zauważa, że ktoś otworzył klatkę.
> A tą drugą się nie przejmuj, facet najwyraźniej sam widzi że go nie
> stać na utrzymanie dwóch domów.
Zgadzam się z Tobą Adamie
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2003-02-24 12:26:42
Temat: Re: Pokochać po raz drugi.> > Dlatego ja mówię słowo "kocham" bywa prawdziwe tylko czasami i
jedynie
> > gdy jest wymawiane w czasie przeszłym.
>
> Slowo Kocham wymaiwane w przeszlości jest bezuzyteczne kochać trzeba
tu i
> teraz.
>
Kochać trzeba - ale (niestety) najczęściej ocenić wartość uczucia (czy
było prawdziwe?) potrafimy ocenić gdy już minęło ("kochałem")
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |